Autystyczna nastolatka

Problemy z rodzicami lub z dziećmi.

Re: Autystyczna nastolatka

Postprzez biscuit » 11 cze 2013, o 12:06

ja nie mogę Ci niestety nic polecić
bo nie specjalnie interesuję się zaburzeniami dzieci i młodzieży

priva napisz
jeśli będę się cokolwiek orientowała w temacie
to Ci coś napiszę
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Autystyczna nastolatka

Postprzez zajac » 11 cze 2013, o 12:26

biscuit napisał(a):ja nie mogę Ci niestety nic polecić
bo nie specjalnie interesuję się zaburzeniami dzieci i młodzieży


Ale metody poznawczo-behawioralne stosuje się chyba nie tylko w przypadku młodzieży z zaburzeniami? Myślę, że pasowałoby mi coś na temat metody w ogóle.
zajac
 
Posty: 786
Dołączył(a): 18 kwi 2009, o 23:11

Re: Autystyczna nastolatka

Postprzez biscuit » 11 cze 2013, o 12:30

analiza behawioralna to nie to samo co
terapia poznawczo-behawioralna
to metoda szczególna, stosowana przede wszystkim w zaburzeniach rozwoju
oparta na warunkowaniu klasycznym i instrumentalnym
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Autystyczna nastolatka

Postprzez biscuit » 11 cze 2013, o 12:35

poszukaj w necie
ma to różne nazwy:
np. skrót ABA od (Applied Behavior Analysis)
Analiza Behawioralna Stosowana
Stosowana Analiza Zachowania
ale to jest wszystko ta sama metoda
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Autystyczna nastolatka

Postprzez zajac » 11 cze 2013, o 13:21

Dzięki!
zajac
 
Posty: 786
Dołączył(a): 18 kwi 2009, o 23:11

Re: Autystyczna nastolatka

Postprzez zajac » 11 cze 2013, o 15:08

Już rozumiem :) Moja córka zdecydowanie jest na terapii grupowej prowadzonej metodą poznawczo-behawioralną (nie ABA). I ta metoda jest stosowana również w pracy z dziećmi i młodzieżą z zaburzeniami (spójrz np. tutaj: http://www.centrumneuro.org/z-jakimi-pr ... ie-zglosic).
Supermocna, jak sądzę, pisze o Stosowanej Analizie Zachowania, zwanej również terapią behawioralną (bez "poznawczo-"). W terapii z elementami tej metody Młoda brała udział jako przedszkolak.
Podtrzymuję więc, że chodziło mi o to pierwsze :)
zajac
 
Posty: 786
Dołączył(a): 18 kwi 2009, o 23:11

Re: Autystyczna nastolatka

Postprzez supermocna » 11 cze 2013, o 15:58

Hej, już jestem. Powiem tak, ja nie jestem za metoda behawioralną ani za żadną inną. Wszystko do tej pory robiłam na czuja i sprawdziło się. Nie zamykam się na inne metody jak terapeuci behawioralni. Nie robiłam Delacato ani Knilla, bo moje dziecko doprowadziłoby to do furii. Zaczynałam od ABA, ale nie wymagalam od dziecka siedzenia przy stoliczku jak nie potrafił wogóle siadać. Początki więc można przyrównać do metody Opcji, jednak z szybkim włączaniem warunkowania z ABA. Niestety, ale z tak zerową motywacją jak u mojego dziecka stosując jedynie metodę Opcji, siedziałabym z nim w czterech ścianach do dziś i pewnie by nie mówił. Stosowałam i do dziś stosuję masaże, bo żeby w ogóle robić coś z Kubą, musiałam umieć go wyciszać. Nie żyję więc w hermetycznym świecie behawiorki i nie obrażam się na rodziców, że próbują czegoś innego, bo sama tak robiłam. Nie jestem fanką behawiorki. Serio chciałabym nie musieć tego wszystkiego stosować. Żeby moje dziecko samo pamiętało o myciu rąk i zębów nie robiąc mi za każdym razem wrzasków i bijatyk. Ech... Namawiam na kurs, bo metoda behawioralna jest wszędzie - w przedszkolach, szkołach, pracy. Tego się nie uniknie. Istnieje stereotyp, że metoda behawioralna polega na karaniu i wymuszaniu czegoś siłą. I jest w tym dużo prawdy. Kiedyś tak było i niestety pokutuje do dziś. Pisanie sto razy w zeszycie "nie będę gadał na lekcji", stawianie dziecka w kącie, bicie linijką po rękach, kartkówka dla wszystkich za złe zachowanie jednego ucznia, a w pracy "nie zdąrzyłeś z tym to weźmiesz robotę do domu" albo "zrobisz jeszcze to i to". Przykładów jest mnóstwo. I takim przykładem jest Twoje wyrzucanie wszystkiego z plecaka za karę.

Metoda behawioralna to metoda, w której trzeba znać granice, bo bardzo łatwo jest sprawę pogorszyć. Trzeba wiedzieć kiedy kara wzmacnia pozytywnie, a kiedy negatywnie i do tego służy analiza. Analizuje się też zachowanie po to żeby wiedzieć co na dane dziecko podziała motywująco. No i co ważne, analizujemy też jak dana sytuacja wpływa też na nas.

Ja przed kursem wiecznie biłam się z myślami. Zastanawiałam się jak mogę być kochającą matką używając w skrajnych przypadkach siły. Kiedy jest ta granica gdzie słowa "robię to dla twojego dobra" przestają być prawdą. Nie powiem, do dziś boli mnie, że muszę być twarda i używać siły, ale wiem dzięki temu kursowi jakie użycie siły jest dopuszczalne i konstruktywne, a kiedy powiedzieć dość i zmienić sposób. Na przykład krytykuje się rodziców dzieci autystycznych za przystosowywanie się do wymagań autysty. Uważa się to za słabość i bezstresowe wychowanie, o którym też krążą same bzdurne stereotypy wyssane z niewiedzy. Natomiast metoda behawioralna uznaje i z powodzeniem stosuje takie uniki. Ta metoda to nie jest samo zło, trzeba ją tylko poznać.

Obecnie odchodzi się od przestarzałej metody behawioralnej w kierunku poznawczo-behawioralnej. Rozwija się programy motywacyjne kosztem kar. Jest coraz większa wiedza na ten temat. Niestety w wielu ośrodkach i szkołach nadal jest po staremu. Warto iść na takie szkolenie żeby wiedzieć nie tylko o słuszności własnych metod, ale również wiedzieć jak otoczenie ksztaltuje nasze dziecko i jak możemy przeciwdziałać jeśli to oddziaływanie jest złe. No i co bardzo ważne, daje ono pewność siebie, której często nam brakuje, a jest bardzo potrzebna.

Dodam jeszcze, że to nie jest tak, że uczą tam tylko programowania porządanych zachowań. Dużo uczymy się o lękach, fobiach, zachowaniach obsesyjno-kompulsywnych i radzeniu sobie z nimi. Tam jest morze informacji. Za każdym razem wychodzę przekonana, że więcej powiedzieć się już nie da, a na następnym spotkaniu dowiaduję się że jednak to jeszcze nie wszystko.

Mnie ten kurs bardzo podbudował psychicznie. Choć po pierwszym etapie wyłam jak bóbr, bo pokazano mi wszystko to, z czym żyję na codzień, tą potwornie ciężką pracę o każdy duperel, którego inne dzieci uczą się w lot, to było to dla mnie oczyszczeniem i motywacją do dalszych wysiłków.

Nie reklamuję, ale zachęcam. Kursy te można odbyć w Gdańsku i w Krakowie. Z pewnością w innych miastach też. Cieszmy się, że nie musimy już latać do Princeton :)

Dodam jeszcze jedno. Wszystko ma swój czas i miejsce. U dziecka, które nie ma kontaktu ze światem nie da się zastosować terapii poznawczo-behawioralnej. Dopiero wysoko-funkcjonujące dziecko może próbować zrozumieć swoje odczucia. Musi też mieć rozwiniętą teorię umysłu. Nie u każdego można zastosować metodę poznawczo-behawioralną, ale samą metodę behawioralną owszem. Natomiast odnośnie powszechnego u aspergerowców i autystów, braku poczucia czasu, zamierzam wypróbować eeg biofeedback z nadzieją, że to pomoże w tym zamyślaniu się i gadaniu od rzeczy.
supermocna
 
Posty: 31
Dołączył(a): 7 cze 2013, o 19:18

Re: Autystyczna nastolatka

Postprzez zajac » 11 cze 2013, o 17:22

Supermocna, ja ani przez chwilę nie miałam zamiaru krytykować totalnie metod behawioralnych. Na pewno mają wiele plusów i na pewno czasem ja też takiego właśnie behawioralnego podejścia potrzebuję. Zresztą takie było moje nastawienie, kiedy zakładałam ten wątek: nie każcie mi niczego rozumieć, tylko powiedzcie, co mam zrobić, kiedy coś zrobić trzeba.
Muszę tymczasem kończyć, chciałam Ci tylko napisać na gorąco, że nie musisz się bronić, bo ja Cię nie atakuję. Dobrze, że znalazłaś coś, co działa. I wiele ważnych rzeczy poruszyłaś, z którymi się zgadzam albo przynajmniej rozumiem.
A ile lat ma Twój syn?
zajac
 
Posty: 786
Dołączył(a): 18 kwi 2009, o 23:11

Re: Autystyczna nastolatka

Postprzez zajac » 11 cze 2013, o 18:34

biscuit napisał(a):priva napisz
jeśli będę się cokolwiek orientowała w temacie
to Ci coś napiszę

No i napisałam, ale zeżarło chyba, bo nie mam ani w wysłanych, ani do wysłania, ani nigdzie. Może to znak?
zajac
 
Posty: 786
Dołączył(a): 18 kwi 2009, o 23:11

Re: Autystyczna nastolatka

Postprzez supermocna » 11 cze 2013, o 19:12

No to ja Ci mowię idź na kurs lub zaproś terapeutę na superwizję w domu. A co masz zrobić w sprawie córki nikt Ci tu nie odpowie bez dokładnej znajomości sprawy i wirtualnie. Potrzebujesz wsparcia profesjonalnego terapeuty.
supermocna
 
Posty: 31
Dołączył(a): 7 cze 2013, o 19:18

Re: Autystyczna nastolatka

Postprzez zajac » 11 cze 2013, o 21:34

supermocna napisał(a):No to ja Ci mowię idź na kurs lub zaproś terapeutę na superwizję w domu. A co masz zrobić w sprawie córki nikt Ci tu nie odpowie bez dokładnej znajomości sprawy i wirtualnie. Potrzebujesz wsparcia profesjonalnego terapeuty.

Kurs, jak już pisałam, przemyślę.
Jeśli chodzi o drugą część Twojej wypowiedzi, nie mogę się z Tobą zgodzić. Dostałam właśnie tutaj kilka cennych dla mnie wskazówek, które wzięłam sobie do serca i stosuję. Pewne sprawy mi się poukładały. Nie szukałam tutaj profesjonalnego wsparcia, to nie miałoby sensu. Szukałam wsparcia LUDZKIEGO. Bo dziecko z zaburzeniami to też DZIECKO przede wszystkim, a nie tylko obiekt działań terapeutycznych. A ja jestem nie tylko mamą dziecka z zaburzeniami, ale też zwykłą mamą i zwykłym człowiekiem. Chciałam po prostu poznać inny punkt widzenia, nieterapeutyczny. Również dlatego, że pod wieloma względami postrzegam moją córkę jako osobę zdrową, wobec której sprawdzą się niektóre metody wychowawcze stosowane wobec zdrowych dzieci. W tych sferach, w których moim zdaniem potrzebne są działania specjalistyczne, szukam pomocy specjalistycznej. Od dziesięciu lat.
Jasne, że czasem mogę się pomylić.
Ty masz, z tego co widzę, inną sytuację. Nie mam Twoich doświadczeń, nie borykałam się nigdy z problemem, jak np. nauczyć dziecko mówić. Jeśli pomimo to chciałabyś o czymś ze mną porozmawiać, to jestem tutaj.
zajac
 
Posty: 786
Dołączył(a): 18 kwi 2009, o 23:11

Re: Autystyczna nastolatka

Postprzez zajac » 12 cze 2013, o 10:50

supermocna napisał(a):Hej, już jestem. Powiem tak, ja nie jestem za metoda behawioralną ani za żadną inną. Wszystko do tej pory robiłam na czuja i sprawdziło się. Nie zamykam się na inne metody jak terapeuci behawioralni.

Wydaje mi się, że to jest właśnie właściwe podejście: stosować metodę, która działa, a jednocześnie nie zamykać się na inne. Domyślam się, że jest Ci trudno stosować behawioralną i zapewne nieraz źle się z tym czujesz. Na pewno przyjdzie dzień, kiedy synek zacznie lepiej reagować na inne metody.
Jeśli chodzi o moje doświadczenia z behawioralną: w wieku 5-6 lat córka była na terapii grupowej prowadzonej tą metodą (jako uzupełniające były inne, m.in. Sherborne). Do domu również dostałyśmy tabliczkę z punkcikami, które potem się wymieniało na nagrody. W kilku sytuacjach zadziałało to rewelacyjnie, nie mogłam uwierzyć, że za punkcik moje dziecko podejmuje próbę zrobienia czegoś naprawdę dla siebie trudnego. Po kilku spektakularnych sukcesach sytuacja się ustabilizowała, kolejnych widocznych nie było. Ale to chyba taka prawidłowość, że osiągnięte postępy muszą się utrwalić.
Jakie były minusy: nie mogłam patrzeć na jej zachowanie na zajęciach. Na początku często było tak, że ona była zupełnie bezwolna, pozwalała terapeutce np. rysować jej ręką i patrzyła przy tym tępo w podłogę. Słowem: sprawiała wrażenie bardziej autystycznej niż była w rzeczywistości. Po czym terapeutka ją chwaliła, że tak pięknie współpracuje i uczy się rysować. Na nic się nie zdało moje tłumaczenie, że córka po prostu umie rysować i mogłaby z powodzeniem robić to sama. To nikogo nie interesowało, wszystkie dzieci były "uczone" od podstaw tego samego. Z czasem oczywiście córka się rozkręciła, zaczęła się na terapii zachowywać normalnie. Jej sukcesem było podobno to, że zaczęła akceptować nowe osoby (terapeutki, wolontariuszki). Przy czym ja w domu nie obserwowałam większych problemów z akceptowaniem nowych osób. Nie było nigdy wylewności, były negatywne reakcje na zachowania zbyt ekspansywne tych nowych osób, zwłaszcza dzieci, ale samo pojawienie się osoby w domu budziło raczej zaciekawienie, a czasem entuzjazm. Tak że ta terapia przyniosła pewne sukcesy, a pod innym względem była swoistym perpetuum mobile: dziecko się uczyło na terapii, jak funkcjonować na terapii w taki sposób, w jaki funkcjonowało w domu.
Dotrwałyśmy do końca cyklu, to był prawie rok, cztery razy w tygodniu zajęcia terapeutyczne i raz basen. Po pół roku miałyśmy wrócić na terapię przypominającą. Zapisałam się, zrezygnowałam po mniej więcej miesiącu. Dlaczego? Dlatego że ulubione zajęcia Młodej, zwane przez nas "kocykami" (metoda W. Sherborn) odbywały się nie na sali gimnastycznej, jak wcześniej, tylko na małej sali w tłoku i wśród wrzasków innych dzieci. Przy jej silnej nadwrażliwości na bodźce słuchowe i dotykowe to było nie do zniesienia. Nie mogłam zrozumieć, jak to jest, że ćwiczenia odbywają się w tak stresujących warunkach, a dzieci nadwrażliwe i niedowrażliwe, potrzebujące silnej stymulacji słuchowej (takie np. zaczynały krzyczeć zaraz po wejściu do dużego pomieszczenia, bo im się podobało echo) ćwiczą razem -- i nikt sobie głowy nie zawraca tym, że dla dzieciaków jest to jakiś problem. Albo sceny typu ktoś kogoś popchnął, ma za to przeprosić i pocałować w czółko (dlaczego ofiara, która się uderzyła głową o ścianę, ma jeszcze znosić to, że ktoś ją całuje, zwłaszcza że jako autystyk ma prawo tego nie znosić?).
Nie potwierdziły się natomiast moje największe obawy, związane z technikami awersyjnymi, o których wtedy było dość głośno. Nie zauważyłam, żeby były stosowane, a już na pewno nie w nadmiarze i nie w najgorszym wydaniu. Raczej dzieci były "przywoływane do porządku" przez nawiązanie kontaktu wzrokowego i głośne, dobitne przemówienie do nich. Jednej terapeutce zwłaszcza zazdrościłam wpływu na dzieci, była bardzo wyrazista, jeśli chodzi o wygląd i barwę głosu, od razu było wiadomo, że trzeba ją traktować poważnie :)
Wątpliwości budziło również podejście "bez nagród nie ma NIC". Podświadomie się obawiałam, że to się utrwali i w końcu za zjedzenie śniadania będę musiała dawać nagrody.
Tak więc nie byłam do tej metody przekonana, a poza tym nie byłam na nią w żaden sposób skazana, bo córka była na takim etapie rozwoju, że mogłam próbować postępować inaczej -- biorąc z metod behawioralnych tylko jakieś elementy, które w konkretnej sytuacji się sprawdzą.
Teraz muszę zdecydowanie uzupełnić wiedzę o metodzie poznawczo-behawioralnej, bo jest to po prostu coś innego niż tamte metody stosowane u małych dzieci. Wątpliwości mam nadal, ale nie mam za bardzo merytorycznych podstaw do dyskusji. Czyli od kilku miesięcy Młoda jest raz w tygodniu na terapii prowadzonej tą metodą, a ja nie mam do końca zdania na jej temat. Inni rodzice chwalą, podejście naukowe mówi, że to jedyna metoda o dowiedzionej naukowo skuteczności, Młoda mówi, że terapia jest głupia i ona się tam niczego nie uczy, terapeutka mówi, że to nie szkodzi, dziecko ma się przełamać. Wiem, że kilka miesięcy to sporo czasu na zdobycie wiedzy i mój błąd, że tego nie zrobiłam, ale naprawdę miałam też wiele innych spraw, którymi musiałam się zająć. Poza tym chciałam też dać czas Młodej, terapeutce i sobie, i po prostu spokojnie poobserwować, co się będzie działo, nic się przecież nie dzieje od razu. Teraz chciałabym w ciągu wakacji coś zrobić, żeby wyrobić sobie jakieś zdanie na ten temat. Bo bez mojego przekonania w jedną bądź drugą stronę efektów nie będzie.
Do kar w ogóle nie mam przekonania. Owszem, stosuję, bo czasem po prostu muszę. Ale jeśli chodzi o skuteczność, lepiej się sprawdzają metody, które pozwalają zakończyć sprawę tu i teraz, bez przeciągania jej w przyszłość. Lepiej działa u nas "wspólnota cierpienia", kiedy np. obie rano narzekamy, jak bardzo nam się nie chce, niż wydawanie poleceń. Często jest tak, że Młoda pomimo powierzchownego buntu doskonale wie, co ma robić, i zależy jej na tym, żeby zrobić to porządnie. Owszem, odwleka, narzeka, ale nie mówi "nie zrobię i koniec" -- sprawa cały czas w niej siedzi, dopóki nie zostanie zakończona. Więc ja staram się to respektować: mów sobie, dziecko, co chcesz, tylko rób, co trzeba. I dla mnie też jest to lepsze, daje mi większą pewność siebie, po prostu rozumiem, co robię i dlaczego. I to właśnie rady osób tutaj pomogły mi "przypomnieć" sobie takie podejście i jakoś je ugruntować.
Twoje bicie się z myślami doskonale rozumiem. Ja też czułam się fatalnie, kiedy musiałam się posuwać do zachowań, które normalnie postrzegałabym jako przemocowe. Z jednej strony przekonanie o słuszności, z drugiej -- bardzo to przykre po prostu. Fajnie, że udało Ci się to poukładać dzięki kursowi. U mnie tylko w skrajnych sytuacjach tak się dzieje, od jakiegoś czasu (odpukać!) ich nie ma. I mam nadzieję, że uda się je wyeliminować albo ograniczyć, a jeśli będą się zdarzać, to trudno, będę się uciekać do metod, których nie lubię.
Co na pewno wydaje mi się ważne w metodach typu behawioralnego (przynajmniej tak jak ja to rozumiem): 1) reagowanie "tu i teraz", bez poczucia winy, analizowania przyczyn itp. Czyli np. jeśli dziecko kopie psa, to nie należy myśleć o popełnionych wcześniej błędach wychowawczych, tylko fizycznie uniemożliwić dziecku kopanie psa i dziecko ukarać, kropka. A ewentualne błędy rozważyć później. 2) Jeśli takie radykalne reakcje są zaplanowane i wyuczone, nie dochodzi do głosu agresja -- bo jeśli wiem, co mam robić, mam to racjonalnie przemyślane, to nie muszę się w ogóle zastanawiać, jakie moje emocje doprowadziły do takiej czy innej mojej reakcji, a po fakcie nie muszę mieć kaca moralnego. Oczywiście w praktyce jakieś emocje są, bo człowiek nie cyborg, ale na pewno nieporównywalne z sytuacją "wyjścia z siebie".
Rodziców dzieci autystycznych rzeczywiście krytykuje się za wiele rzeczy niezasłużenie i wręcz bezmyślnie. Z drugiej strony: rodzice dzieci autystycznych czasami usprawiedliwiają rzeczywiste błędy wychowawcze tym, że dziecko ma autyzm (tu możemy wrócić do przykładu z kopaniem psa, jako zachowania, które nie spotyka się ze zdecydowaną reakcją osoby dorosłej, bo dziecko przecież chore). I metody behawioralne na pewno pomagają to poukładać.

supermocna napisał(a):Obecnie odchodzi się od przestarzałej metody behawioralnej w kierunku poznawczo-behawioralnej. Rozwija się programy motywacyjne kosztem kar. Jest coraz większa wiedza na ten temat. Niestety w wielu ośrodkach i szkołach nadal jest po staremu. Warto iść na takie szkolenie żeby wiedzieć nie tylko o słuszności własnych metod, ale również wiedzieć jak otoczenie ksztaltuje nasze dziecko i jak możemy przeciwdziałać jeśli to oddziaływanie jest złe. No i co bardzo ważne, daje ono pewność siebie, której często nam brakuje, a jest bardzo potrzebna".


-- Tu się z Tobą zgadzam w całej rozciągłości. Z ogólników, które wyczytałam na temat tej metody, wychodzi mi, że byłaby na pewno fajna w przypadku osoby świadomej swojego problemu, która przychodzi z np. "chcę pokonać fobię taką a taką". A moje dziecko we własnym mniemaniu problemu nie ma. W rzeczywistych sytuacjach społecznych czasem sobie nie radzi, a czasem radzi sobie dobrze, jeśli jej po prostu zależy. Kontakty z rówieśnikami -- myślę, że jej zdaniem to ci rówieśnicy nie są tacy, jak ona sobie wymarzyła :-D, a jak pozna wreszcie swoją przyjaciółkę, to żadnego problemu mieć nie będzie. Sytuacje na terapii są sztuczne, sytuacje życiowe motywują bardziej, ją przynajmniej. Nie neguję przy tym terapii, bo to dobry pomysł, żeby pewne umiejętności zdobyć w warunkach laboratoryjnych, a nie już realnych, gdzie konsekwencje mogą być różne. Tylko właśnie pytanie, jak jej pomóc tę motywację znaleźć.
Bo na pewno nie jest dla niej motywacją to, że terapeutka uważa, że dziecko ma się przełamać. Równie dobrze ja mogłabym się przełamać i skoczyć na bungee, tylko po co?

Jest jeszcze jedna rzecz. Nie napisałaś, w jakim wieku jest Kuba, ale sądząc z opisu, jest jeszcze mały. Moja córka ma 14 lat i zbliżamy się do momentu, kiedy już możliwości terapeutyczne się skończą, niewiele więcej będzie można zrobić. I coraz ważniejsze staje się dla mnie to, żeby ona sama siebie akceptowała, żeby umiała żyć z tym, co ma, bez względu na to, jaki stopień rozwoju osiągnie w różnych sferach. Dlatego chciałabym się teraz skupić bardziej na inteligencji emocjonalnej. Bo jeśli będzie sama rozumiała, co czuje, czego chce i co jest dla niej autentycznie dobre, a co jej przeszkadza, to będzie się rozwijać, nauczy się obchodzić swoje problemy i będzie po prostu szczęśliwsza. Tak myślę.
Trzymam kciuki za Wasze postępy w terapii! :)
zajac
 
Posty: 786
Dołączył(a): 18 kwi 2009, o 23:11

Re: Autystyczna nastolatka

Postprzez Apasjonata » 12 cze 2013, o 13:39

Ja troche nie na temat i nie musisz mi odpowiadać :D .
Tak się wczesniej zastanowiłam czemu czemu odrzuciłaś propozycję basenu jako spędzenia razem fajnego czasu, po tym poscie powyżej naszła mnie taka refleksja, czy czasem nie jest tak, ze to miejsce zakodowało sie w Twojej i córki głowie jako cos związane z pracą , cwiczeniami , czyms narzucanym , wymuszanym (element byłej terapii) ?
Ze potrzebne jest pozwolenie sobie na ekspresję siebie, spontanicznosc, radość, takie po prostu robienie tego na co ma się ochotę? Powiem Ci, że ja miałam z tym trochę problemu :mrgreen: .
Apasjonata
 
Posty: 336
Dołączył(a): 11 wrz 2011, o 12:51

Re: Autystyczna nastolatka

Postprzez zajac » 12 cze 2013, o 14:00

Z tym basenem to było tak, że u córki pojawiła się przewlekła choroba skóry, widoczna. Nie było wprawdzie zdrowotnych przeciwwskazań, żeby chodzić, ale było to po prostu krępujące. Były wprawdzie momenty remisji, ale wtedy jakoś nam do głowy nie przyszło, żeby się wybrać (trochę jak z dentystą, dopóki się zapisujesz, chodzisz, a jak raz zapomnisz... ;) . Teraz znów jest problem ze skórą, mniej widoczny, ale chyba nie do końca ten sam, więc nie wiem nawet, czy możemy :(
zajac
 
Posty: 786
Dołączył(a): 18 kwi 2009, o 23:11

Re: Autystyczna nastolatka

Postprzez Apasjonata » 12 cze 2013, o 14:18

O ok, chodziło mi tylko o to by nie zamykac się na rózne opcje, sama nie raz próbuję czegoś na co w przeszłosci nie zdecydowałabym się, tak na zasadzie " zobaczę jak to bedzie teraz, jak mi nie przypasuje to zrezygnuję" i często okazuje się, że własnie miałam wczesniej uprzedzenia i to one mną kierowały. To tak odnosnie poznawania siebie samej. Ja trochę zaniedbałam siebie jako kobietę , człowieka, kosztem bycia matką, dzisiaj próbuje i w tym temacie doprowadzić do równowagi.
Pozdrawiam i zycze miłego, radosnego dnia :D .
Apasjonata
 
Posty: 336
Dołączył(a): 11 wrz 2011, o 12:51

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Rodzice

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 156 gości