Rozstanie - odeszlam i boje sie co dalej...

Problemy z partnerami.

Rozstanie - odeszlam i boje sie co dalej...

Postprzez Veroniq » 6 cze 2013, o 07:52

Witam,
Jestem nowa na forum i szukam pomocy dla siebie.

Mam 31 lat. Odeszlam 3 dni temu od mezczyzny - nie moglam juz dluzej zniesc szarpaniny i braku polegania na nim.

Nasz zwiazek zaczal sie 4 lata temu w pracy. On zostawil dla mnie zone, ja w to weszlam. Zakochalam sie an zaboj. Mial dwojke dzieci. Zylismy w ciaglym wirze. Najpierw jego rozwod, ustalanie rzeczy z ex o dzieci, i jakies w miare zycie. Przeplatane odejsciami i powrotami. Byla agresja, bylo bicie z Jego strony, przyduszanie, bylo obrazanie. Znioslam to wszystko. To byly klotnie o stosunki z ex, z dziecmi. Nie potrafil rozmawiac normalnie tylko od razu startowal z agresja, ktora wpadala na moja i sie nakrecalo cala spirale... Probowalismy to ratowac pare razy u psychoterapeuty. I indywidualnie i razem.

Podchodzilismy pare razy do wspolnych rozmow o przyszlosci, ale konczylo sie klotnia. Bo problemem bylo ustalenie wspolnych zasad w nowym domu, czy podzialu finansowego. On byl zapatrzony w dzieci i stawial je ponad wszystko.

Mylismy ostatnio na weekendzie na Boze Cialo i czulam tylko od niego chlod, obcosc. Jak mu mowilam o tym to mowil: ja tak nie czuje. A ja czulam ze nie moge sie skontaktowac z nim. Ze nie rozmawiamy na plaszczycnie ktora jest mi potrzebna, ze docieram do niego, ze jestem dla niego wazna, ze rozumie i stara sie cos z tym zrobic ze ja czuje sie przy nim daleko.
Szlismy ulica obok siebie, a on trzymal swoja corke za reke, nie mnie :( Czulam sie zle z tym :( JEgo corka to wykorzystywala i jakby konkurowala ze mna. Ja nie chcialam w takie gierki wchodzic.

Mial duzo ciepla dla innych, potrafil umawiac sie z kolezanka z pracy SMS o 22, ze ja rano podwiezie w inna lokalizacje - bo przeciez trzeba pomagac ludziom. Bylam zazdrosna i mowilam sluchaj - to troche dziwne ze o tej godzinie sie umawiasz z kim kto jest w delegacji i moze taksowka podjechac od innego budynku. Mowil ze jestem chora i zebym sie leczyla bo jestem chora z zazrosi. A ja go prosilam, ze to jest dla mnie dziwne. Ze jak przy okazji by wyszlo ze akurat jedzie to by podwiozl i okej, ale takie specjalne umawianie sie o tej godzinie i szarmanckosc mi przeszkadzaly.

Z ex takze chcial miec dobre stosunki, wiec jak ona go prosila zeby poszedl na wywiadowke to bez problemu zostawial nasze plany i szedl. Rozumiem - robil to dla dziecka, ale ogolnie wychodzil prosbom ex naprzeciw i staral sie isc z nia na kompromicy racjonalne - inaczej niz ze mna.

Rozmawialismy o przeprowadzce do innego miasta - 400 km stad. JA sie pytam jak bedziesz sie widywal z dzizecmi jak sie preniesiemy. A on mi mowi ze bedzie jezdzi... ja mowie, to jak to wyobrazasz? 3 tygodnie tu, tydzien tam czy jak? A on mowie ze jeszcze nie wie, ale moze poprosi EX zony zeby sie przeprowadzila takze... czulam sie beznadziejnie wtedy, czulam ze zyje z facetem ktory ma ex zone i z nia zobowiazania, i mnie narzeczona z ktora ma intymnosc i namietnosc. Czulam sie jakbym byla w takim trojkacie. Powiedzialam mu to, ze ja tek nie chce sie przeprowadzac, a ze ex nie jest nam potrzebna w innym miescie. A z dziecmi to trzeba to po prostu jakos zorganizowac.

Szale goryczy przelal w ostatni poniedzialek. Wrocilismy po tym weekendzie. JA zachorowalam bo byla klima w samochodzie. I jak prosilam - prosze wez to klime zmniejsz - to slyszalam "to mamy w duchocie siedziec". Wiec odpowiedalam "a ja mam byc chora"? I zachorowalam :(

Rano w poniedzialek wstalam, poszlam do lekarz, dostalam zwolnienie na 5 dni i bylam w domu. PRzyjechal do mnie po pracy, przywiozl mi picie, pytal sie czy cos kupic. Przywiosl, zrobilam kawe, a on po 10 minutach ze bedzie musial jechac. JA mowie ok, ale przyjedz wieczorem. Mieszkalismy na dwa domy - to znaczy umowilismy sie ze jak sa dzieci to ja mieszkam u niego (okolo 10-13 dni w miesiacu), a jak nie ma dzieci to on u mnie. Bylismy narzeczenstwem chce dodac...

No i ja go prosze to wez przyjedz wieczoram bo ciebie potrzebuje, jestem chora, potrzebuje pomocy i fizycznej i psychicznej, oraz z wyprowadzeniem psa bo sama nie wyjde, a on na to ze nie ma mowy, ze ma duzo roboty w domu. ze musi uprzatnac dom, zrobic pranie, popracowac :( Zrobilo mi sie cholernie smutno. Bo wygladalo ze na poniedzialek zaplanowal sprzatanie domu, na wtorek wziecie dzieci, a w srode wylatywal w delegacje. Nie czulam w ogole ze jest dla mnie miejsce w tym :( Czulam sie jak jakas kochanka do ktorej wpadl na 10 minut i leci dalej. Czulam ze jestem mu obojetna, ze jestem chora i niepotrzebna :(

Wiec jeszcze raz spokojnie poprosilam zeby przyjechal wieczorem, ze go potrzebuje, zeby zalatwil swoje przez 3-4 godziny (zrobil te prania i swoje rzeczy) i wpadl wieczorem i na noc mi pomoc. A on na to ze mu sie nie chce po nocach jezdzic :( :( :(
Ogarnal mnie cholerny smutek!!! Ze jest mi w stanie cos takiego powiedziec. Zaczal mowic zebym z nim jechala jak cos, ale ja mowie ze z domu nie wychodze bo chora jetem i mam tu wszystko co mi potrzebne. PAdly slowa "przeciez nie jestes chora na tyfus" - czulam ze mnie to obraza, rani i poniza. Dodam, ze mial i blizej ode mnie do pracy rano etc. Po prostu wprost powiedzial ze nie chce mu sie przyjezdzac do mnie :( Poczulam sie okropnie. ZAczelam mowic, argumentowac, ale on tylko zaczal sie wycofywac i mowic zebym nie naciskala, ze to nic nie da. Ja nadal mowilam wiec powiedzial, ze jak ja chce to on moze wyjsc. Oczywiscie podniesionym tonem i takim rozkazujacym, zebym sie zlekla/czulam sie zastraszona. Wiec ja mu powiedzialam, jak chcesz to wyjdz. I wyszedl :(

Nie wytrzymalam tego i napisalamam do niego SMS zeby nigdy mi sie na oczy nie pokazywal, bo mnei bardzo zawiodl!!!! On sie nie odezwal wcale od tego momentu i tak 3 dni mija juz...


Boje sie tej decyzji - z jednej strony czuje ze jest sluszna po tej szamotaninie 4 letniej, a z drugiej strony czuje poczucie winy ze rozpadlo sie to przeze mnie :( Tak to czuje chociaz wiem, ze to nie tylko moja wina, ze to 2 osoby musza sie chciec dogadac, isc na kompromisy, komunikowac sie odpowiednio.

Boje sie co dalej, tyle razy odchodzilam albo on i wracalismy. Nie chce wracac. Ale boje sie sama zyc :( Nic mi nie brakuje. Mam dom, prace, pieniadze, przyjaciol, wsparcie rodziny, psa, pomysly, ale czuje wewnetrzny lek - ogromny lek przed byciem sama... :( To mnie chyba zgubilo w tym zwiazku ze za duzo z siebie dalam (wieczne dopasowanie do jego zycia, do dzieci, do pomyslow ex do ktorych on chcial sie dostosowywac, jak robilam co on chcial bylo dobrze, jak mialam swoj pomysl, to obrywalam...) i za bardzo sie zaangazowalam. Nie mogac liczyc w zamian na kochanie tak jak potrzebuje. Dawal mi tyle co mogl i tyle...

Co dalej robic :( Czy slusznie postapilam...PRosba o wsprcie co robic.
Veroniq
 
Posty: 155
Dołączył(a): 6 cze 2013, o 07:19

Re: Rozstanie - odeszlam i boje sie co dalej...

Postprzez Veroniq » 6 cze 2013, o 08:11

Boje sie tego, ze mielismy kontakt codziennie, sms, w pracy sie widzielismy, mieszkalismy, a teraz taka pustka... zawsze sie odzywal, a teraz nic nawet nie zareagowal na mojego sms, bo prostu go wykonal... zniknal... jakby nic juz nie chcial z tym robic :(

I mam takie sprzeczne uczucia. Z jednej strony ze smutnek, zal, ze sie skonczylo, a z drugiej strony ze to takie chamskie zachowanie z Jego strony juz finalne z ta choroba przelalo szale goryczy, ze ja nie chce i nie moge pozwalac sie tak traktowac nikomu. Ze chce byc najwazniejsza dla faceta, wlasnie wtedy gdy jestem chora i potrzebuje jego wsparcia roznego. Bo milosc to jest przeciez na dobre i na zle. patrzenie na tego drugiego czlowieka i pomoc, jak o nia prosi...
Veroniq
 
Posty: 155
Dołączył(a): 6 cze 2013, o 07:19

Re: Rozstanie - odeszlam i boje sie co dalej...

Postprzez ewka » 6 cze 2013, o 08:42

Nie umiem powiedzieć, czy postąpiłaś słusznie... zresztą, po co Ci takie opinie? I czy rzeczywiście byłyby obiektywne?

W obliczu szarpaniny, przemocy, odchodzeń i powrotów, jego uwikłania w poprzednie życie... no to jest (był) trudny związek. Bardzo wymagający. W tym Ty wydajesz się zazdrosna o dzieci, co generowało (jak mi się wydaje) sporo konfliktów.


Veroniq napisał(a):Nic mi nie brakuje. Mam dom, prace, pieniadze, przyjaciol, wsparcie rodziny, psa, pomysly....

To jest BARDZO optymistyczne!!! I ja bym na Twoim miejscu tego się trzymała... resztę zostawiła.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: Rozstanie - odeszlam i boje sie co dalej...

Postprzez Veroniq » 6 cze 2013, o 08:52

Konflikty o dzieci zostaly rozwiazane - przy pomocy wlasnie terpeuty. Ja nie bylam zazdrosna o dzieci. Akceptowalam, szanowalam i zajmowalam sie nimi.Spedzaly bardzo duzo czasu z nami, angazowalam sie w ich zycie.

Uwazalam jednak, ze niektore Jego zachowania sa niepotrzebne (stad wspomniane iscie pod reke z nastoletnia corka/bylo tez spanie z corka w jednym lozku, co moim zdaniem jest dziwne w tym wieku on 41 lat, corka 11), a moze glownie chodzilo o to z mi nie pokazuje takiej uwagi, szacunku, troski jakbym potrzebowala.

Z reszta do dzieci bywal tez przemocowy co mi sie nie podobalo. Potrafil powiedziec "zamknij sie" do 8 letniego chlopaka, co mnie wstrzasalo. Ale nijak do niego nie mozna bylo dotrzec. Byl raz super czuly a raz chamski i apodyktyczny.

Ja nie raz lapalam sie na tym ze boje sie z nim zaczac o czyms rozmawiac, bo boje sie klotnic, agresji, zlosci.
Takze glownie mi chodzilo o Jego jednak agresje, brak empatii, brak mozliwosci dotarcia ze swoimi potrzebami, pragnieniami, z rozmowa.

Wiem, ze te kwestie brzmia optymistycznie i ze pewnie jakos sobie poradzie.

Ale teraz serce mi sie rozdziera :( Zdolowalo mie to bardzo. Leze w lozku chora bo jesem na zwolnieniu chorobowym, nie moge spac za bardzo, nie moge jesc.. mysle czy slusznie robie i nie bede zalowac... Nawet w obliczu takich duzych kosztow.
Ostatnio edytowano 6 cze 2013, o 09:21 przez Veroniq, łącznie edytowano 4 razy
Veroniq
 
Posty: 155
Dołączył(a): 6 cze 2013, o 07:19

Re: Rozstanie - odeszlam i boje sie co dalej...

Postprzez Veroniq » 6 cze 2013, o 09:01

:(
Veroniq
 
Posty: 155
Dołączył(a): 6 cze 2013, o 07:19

Re: Rozstanie - odeszlam i boje sie co dalej...

Postprzez lili » 6 cze 2013, o 09:15

moim zdaniem postąpiłaś słusznie, ale to tylko moim zdaniem, bo ja uważam, że lepiej być samemu niż w złym związku. Z tego co piszesz, on nie do końca Ciebie szanował (agresja), chyba nie potrafił jakoś czujnie rozwiązać spraw ze swoja byłą rodziną, no i przede wszystkim wydaje mi się, że chyba nie za dobrze się w tej relacji ogólnie czułaś. Czy warto podtrzymywac jakąś relacje, tylko po to, żeby mieć z kim iść w niedzielę do kina?
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Re: Rozstanie - odeszlam i boje sie co dalej...

Postprzez biscuit » 6 cze 2013, o 09:23

Veroniq napisał(a):Byla agresja, bylo bicie z Jego strony, przyduszanie, bylo obrazanie. Znioslam to wszystko.

przemoc, znęcanie się
musisz mieć już nieźle zryty beret przez mechanizmy przemocowe
skoro bardziej boisz się samotnosci niż przyduszania i bicia
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Rozstanie - odeszlam i boje sie co dalej...

Postprzez biscuit » 6 cze 2013, o 09:25

zrobiłaś dobrze odchodząc
teraz tylko poszukaj dla siebie jakiegoś wsparcia psychologicznego
żeby w chwili załamania nie wrócić
żeby przepracować jakoś to rozstanie z pożytkiem dla Ciebie na przyszłość
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Rozstanie - odeszlam i boje sie co dalej...

Postprzez Veroniq » 6 cze 2013, o 10:06

biscuit napisał(a):przemoc, znęcanie się
musisz mieć już nieźle zryty beret przez mechanizmy przemocowe
skoro bardziej boisz się samotnosci niż przyduszania i bicia



Przemoc i znecanie fizyczne bylo z 2 lata temu. Nie usprawiedliwiam. Ale bylismy wspolnie na terapii, zeby sie z tym zmierzyc. Uwierz - wcale mi tego nie brakuje...

Slownictwo "zryty beret" natomiast odbieram dosc pogardliwie... Tego raczej sie na tym forum nie spodziewalam. Ale rozumiem, ze to taki nietakt.

Apropos mechanizmow przemocowych z checia wyslucham Twojej opinii.
Veroniq
 
Posty: 155
Dołączył(a): 6 cze 2013, o 07:19

Re: Rozstanie - odeszlam i boje sie co dalej...

Postprzez biscuit » 6 cze 2013, o 10:11

ok sorry
zdegradowaną psyche

a co do tego, że przemoc fizyczna była a teraz jest co innego
istota przemocy domowej nie jest agresja sama w sobie
czyli psychopatyczne wyżycie się na drugiej osobie
i patrzenie jak spływa krew z zarżniętego gardła
ale SPRAWOWANIE KONTROLI I WŁADZY

i może być tak, że przemoc gorąca czyli bicie, przyduszanie
przygasła
a jej miejsce zajęła przemoc chłodna, zimna - czyli psychiczna
bądź ekonomiczna
mimo że źródło przemocy nie wygasło
jest nim chęć posiadania władzy nad osobą, kontrolowania jej
i sprawienie by zachowywała się zgodnie z potrzebami sprawcy

czy tak jest w Twoim przypadku to nie wiem
to temat na głębszą analizę psychoterapeutyczną

anyway
masz już doświadczenie z terapiami
więc korzystaj z metod, które jak napisałaś
kiedyś pomogły Ci się już z czymś uporać
czyli terapii
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Rozstanie - odeszlam i boje sie co dalej...

Postprzez biscuit » 6 cze 2013, o 10:15

w tym sensie
że w przypadku przemocy domowej
przemoc sama w sobie NIE JEST CELEM
ale NARZĘDZIEM wiodącym do celu
jakim jest sprawowanie kontroli i władzy nad osobą

a że jako narzędzie do tego celu okazuje się skuteczna
toteż jest ponawiana
w różnych formach i odmianach
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Rozstanie - odeszlam i boje sie co dalej...

Postprzez Veroniq » 6 cze 2013, o 10:35

biscuit napisał(a):w tym sensie
że w przypadku przemocy domowej
przemoc sama w sobie NIE JEST CELEM
ale NARZĘDZIEM wiodącym do celu
jakim jest sprawowanie kontroli i władzy nad osobą

a że jako narzędzie do tego celu okazuje się skuteczna
toteż jest ponawiana
w różnych formach i odmianach


masz racje byly takie zachowania...

zaproszeni bylysmy na slub do rodziny w sierpniu, on juz byl na poludniu Polski i myslelismy jak ja mam dojechac tam. Proponowal, ze samochodem/PKP ale ja mowie ze na sama sobote 600 km slabo z tym jechaniem lub 13 godzin w pociagu (piatek nocnym jechac, niedziale wracac), wiec mowie ze samolot wchodzi w gre... ale czulam ze jakby nie slyszal tego, bo mowilam ze samolot okej, ale kosztuje 400 pln. On chcial zebym ja sama go o to poprosila, sam z siebie nie byl w stanie powiedziec - spoko - zaplace za twoj lot czy cos w tym stylu... bo ja powiedzialam, ze nie mam pieniedzy na lot - ale sam nie zaproponowal :(


na codzien chyba objawialo sie to tym, ze jak zaczelam cos mowic, ze mi z czyms smutno czy zle, to nie bylo zadnej rozmowy jak to zmienic, tylko odsuwanie sie ode mnie... albo teksty "nie rob problemow" albo "przestan wymuszac", jakos nie czulam ze docieram do niego z waznymi rzeczami dla mnie


mysle tez ze te sygnaly do dzieci wysylane, ze jak byl zmeczony po pracy, nadasany, to mocno sarkal na wszystkich, byl oschly, nieprzyjemny...

ja wiem ze te jego zachowania wynikaja z diecinstwa - byl bity przez ojca, ponizany, nigdy nie byl wystarczajaco dobrym synem, nie czul sie zauwazany prze rodzicow, ani doceniany i mysle ze taki styl zachowania po prostu rodzice go nauczyli - agresywny, ostry, wladczy...


wiec odnoszac sie do poszarpanej psychiki, to na pewno taka mam... ale dlugo go kochalam, spedzalam z nim tez mile chwile i mial tez dobre zachowania. do niedawna tez myslalam o rodzinie z nim, ale po tym poniedzialku, kiedy nie moglam liczyc na niego, kiedy uslyszalam "nie jestes chora na tyfus" jakby tylko wtedy pomoc sie nalezala, to poczulam ze to jego zachowanie przekreslilo wszystko...

staralam sie ratowac zwiazek, ale... mam tylko straszny zal i czuje wine ze to ja rozwalilam, nawet nie wiem jak to okreslic - pomimo tego jego zachowania - to ja czuje sie winna ze to przecielam...
Veroniq
 
Posty: 155
Dołączył(a): 6 cze 2013, o 07:19

Re: Rozstanie - odeszlam i boje sie co dalej...

Postprzez Veroniq » 6 cze 2013, o 10:45

byl tez taki problem na wakacjach ze zmienily sie plany nam... byla powidz i musieicmy zmieniac loty, etc. potrebne byly pieniadze. on mial, ja nie. ja mowie - sluchaj, ale ja juz wiecej nie mam. a on na to - to ja skorzystam z tego, a ty nie...

po prostu zachowal sie wtedy chamsko, ze yl mi w stanie powiedziec, ze z uwagi ze ja nie mam kasy, to nie dostane czegos - bede siedziala na plazy...

to bylo dawno, z 2 lata temu, odeszlam wtedy od niego, ale tlumaczyl ze sie zmieni, zaczal chodzic na terapie, ale jak widac tak jak piszesz cos sie zmienilo, ale cos przyszlo w zamian chyba...

co ja mam teraz zrobic? pracujemy w jednej firmie. mam u niego swoje rzeczy. u mnie w domu sa jego rzeczy, pochowalam w jedno miejsce zeby nie widziec na oczy.

ja zaczac funkcjonowac dalej...
Veroniq
 
Posty: 155
Dołączył(a): 6 cze 2013, o 07:19

Re: Rozstanie - odeszlam i boje sie co dalej...

Postprzez impresja7 » 6 cze 2013, o 10:49

Zawsze zastanawia mnie ,dlaczego kobiety nie boja się bicia i przyduszania?
Dlaczego nie uciekają natychmiast ze strachem i przerażeniem ,że może zrobić trwałą krzywdę ,okaleczyc ,złamać rękę lub za mocno przydusić.
Możesz mi odpowiedzieć? Veroniq?
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: Rozstanie - odeszlam i boje sie co dalej...

Postprzez Veroniq » 6 cze 2013, o 10:54

impresja7 napisał(a):Zawsze zastanawia mnie ,dlaczego kobiety nie boja się bicia i przyduszania?
Dlaczego nie uciekają natychmiast ze strachem i przerażeniem ,że może zrobić trwałą krzywdę ,okaleczyc ,złamać rękę lub za mocno przydusić.
Możesz mi odpowiedzieć? Veroniq?


moge
uciekalam wtedy jak to robil... ucieklam... wrocil - powiedzial ze pojedzie na terapie... zgodzilam sie...
jak ci napisze, ze kochalam, to pewnie sie rozesmiejesz - ale tak bylo

po terapii przestal szarpac, przestal mnie chwytac, czy popychac - agresja fizyczna faktycznie minela, ale byly inne wtedy: glownie krzyk, zlosc, odsuwanie sie, brak checi pojednania w roznych kwestiach, znalezienia kompromisow - stawianie na swoim
Ostatnio edytowano 6 cze 2013, o 10:59 przez Veroniq, łącznie edytowano 3 razy
Veroniq
 
Posty: 155
Dołączył(a): 6 cze 2013, o 07:19

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 200 gości

cron