Ponoć tak to się nazywa, ale mi jakoś ta nazwa nie pasuje...zresztą tak samo hoduje się zwierzęta...taka fanaberia posiadania...Zwłaszcza w ,,dobrych domach,,
Bo w krańcowo patologicznych- to już szkoła przetrwania dla dzieci...
Gunia76 napisał(a):Mam nadzieję, że jak mała będzie w wieku syna- złapiemy wspólny kontakt. I też zdążę jej pokazać większy kawałek swiata..
Bene napisał(a):Gunia76 napisał(a):Mam nadzieję, że jak mała będzie w wieku syna- złapiemy wspólny kontakt. I też zdążę jej pokazać większy kawałek swiata..
Wtedy będzie "po ptokach".Córcia wystawi Ci rachunek i nie będziesz w stanie go pokryć.A syn zatańczy Ci na uszach.Na Twoich.
.
Bene napisał(a):Gunia76 napisał(a):Mam nadzieję, że jak mała będzie w wieku syna- złapiemy wspólny kontakt. I też zdążę jej pokazać większy kawałek swiata..
Wtedy będzie "po ptokach".Córcia wystawi Ci rachunek i nie będziesz w stanie go pokryć.A syn zatańczy Ci na uszach.Na Twoich.
Naczelna zasada:Oba lub wszystkie swoje dzieciaki traktuję absolutnie równo.I to obojętnie w którą stronę wychyla się moje serce.
impresja7 napisał(a):zgadzam sie .
uwazam tez ,ze matki powinny dzieci uczyc odpowiedzialnosci za wlasne czyny i konsekwencji działania, zeby potem jako dorosłe jak im sie zachce dziecka jak loda ,żeby wtedy skoro powiedziały "a' to konsekwentnie i odpowiedzialnie powiedziały"b".
A nie budzą się zdziwione ,ze dziecko wymaga oprócz opieki też uwagi ,zaangażowania ,zabawy i zainteresowania.
Żeby matki wpajały dzieciom,najlepiej swoim przykładem ,że skoro juz powołałyscie dla niemożliwej chętki dziecko ,to należy odstawić wiele na bok i zając sie uważnie i odpowiednio narodzonym człowiekiem .bo ten narodzony człowiek też chce miec dobre życie ,też marzy o tym ,że jest dla kogos całym światem ,a nie przeszkodą .odpowiedzialna matka odkłada na bok głupie myśli ,zachcianki i bierze sie do pracy ,aby jaknajlepiej wychować dziecko i dać mu szczęście .Bo dziecko rodzi sie z tą niewinną nadzieją ,ze to szczęście bezwarunkowo mu sie należy i ,że je otrzyma.
Bene napisał(a):Tak krótko bo spadam za chwilkę do pracy,
Ruszę tu najistotniejszy element.Maleńka dziewczynka ma swoje lalki,ale zauważcie że ona personifikuje w nich jakieś postacie,daje im imiona itd.
To dziecko uczy się w ten sposób relacji międzyludzkich.Spłycanie tego do infantylnej zabawy jest poważnym błędem.
Jeżeli zaś wybieram się na eskapadę ze starszym mówiąc młodszemu że za smarkate na coś co wygląda na fajne,budzi poczucie krzywdy nawet po latach.Starsze jest zachwycone tym że jest faworyzowane,ale po kilku latach nie ugnie się by pomóc słabszemu bo jemu się należy a nie nauczył się solidarności ludzkiej w młodszych latach.
Narka
zajac napisał(a):Gunia, długą już drogę pokonałaś i wierzę, że będzie jeszcze lepiej. Każdy ma lepsze i gorsze momenty, jakiś wiek dziecka jest łatwiejszy, jakiś trudniejszy, z różnych rzeczy to wynika. Ale rzeczywiście: nie czekaj. Jeśli zdecydowanie nie cierpisz np. zabawy lalkami, to się nie baw, masz prawo nie lubić. Ale może znajdziesz coś innego w zamian? Czasem warto dziecku powiedzieć, że się czegoś nie lubi, że się nie chce, że nie teraz... może nawet przeprosić? Niekiedy lepiej z szacunkiem odmówić, niż na siłę się zmuszać do zabawy albo szukać uników, tak myślę. Rodzic nie musi być "na gwizdek", ma przecież mnóstwo obowiązków, nie zawsze może i chce się pobawić, kiedy akurat dziecko się domaga. Ważne, w jaki sposób mu to powie.
Ale nie odpuszczaj, nie odkładaj na później (trochę tak mi zabrzmiało to, co napisałaś), szukaj więzi z córką już teraz, tak jak umiesz.
Księżycowa napisał(a):A ja chciałabym zauważyć. ze Gunia ma świadomość konsekwencji ale sama nie może przeskoczyć siebie... stara się na swoje obecne mozliwości i jak na swoją sytuację robi wszystko jak najlepiej potrafi.
Idzie z dziećmi w góry, konsultuje się z psychologami w ich sprawie, stara się zaangazować męża, co nie do końca jest jej działką.
Nie wymyśla zachcianek, nie szuka usprawiedliwień dla siebie a nie jednokrotnie tu pisała, że jest jej źle z tym, że nie potrafi inaczej. Walczy z tym, żeby tak nie było. Nie potrzebnie się obwinia z tego powodu, bo to nie jej wina, że tak ją zaprogramowano. Jej wielka zasługa, że nie mówi ,,One się takie okropne urodziły" tylko szuka swoich nie chcący popełnionych błędów i czynnie stara się je naprawić na tyle na ile w danej chwili ma ich świadomość a ta się przecież zwiększa, bo Gunia pracuje i chodzi na terapię.Bene napisał(a):Gunia76 napisał(a):Mam nadzieję, że jak mała będzie w wieku syna- złapiemy wspólny kontakt. I też zdążę jej pokazać większy kawałek swiata..
Wtedy będzie "po ptokach".Córcia wystawi Ci rachunek i nie będziesz w stanie go pokryć.A syn zatańczy Ci na uszach.Na Twoich.
Naczelna zasada:Oba lub wszystkie swoje dzieciaki traktuję absolutnie równo.I to obojętnie w którą stronę wychyla się moje serce.
Niekoniecznie moim zdaniem. Tak jak opisałeś mogłoby być gdyby nic się nie zmieniało. Tak jest u mnie, nic się nie zmienia. Wszyscy tkwią w swej chorobie... a ja się odsuwam i wiem, że role się odwrócą kiedyś.
U Guni jest inaczej. Ja nie wierzę, że jeśli matka się stara i tłumaczy dziecku, na tyle na ile może, dlaczego coś się wydarzyło i zacieśnia kontakt, że to dziecko tak po prostu ,,zatańczy na uszach" .
Ja pamiętam, że jak byłam ciut starsza od dzieci Guni, to bardzo chciałam, żeby ktoś przyszedł do mnie i ze mną pobył, porozmawiał, przytulił i wysłuchał... później też. Nigdy się tego nie doczekałam...
Myślę, ze dzieci czekają, aż za długo, bo później niszczy im to życie... ja czekałam jeszcze nie dawno i dopiero jak zrozumiałam, że nigdy się nie doczekam dałam sobie spokój z nadziejami, które i tak kończyły się bolesnym rozczarowaniem.
Wg mnie dzieci Guni się doczekają, bo jej na tym zależy, bo ona coś zwyczajnie robi, jak bardzo niewielu rodziców dla swoich dzieci, jest świadoma.
Poza tym jestem przekonana, że dzieci Guni nie zostaną bez opieki specjalisty, żeby nie zafundować im aż takich sensacji. Pewnie ucierpią, bez skutków się nie obejdzie, to jasne, ale sądzę, że jako małe dziecin już pod opieką specjalisty i staraniom rodziców mają spore szanse, by nie musieć być na naszym miejscu... przynajmniej nie tak bardzo.
Mój brat na przykład to i owszem dostanie po uszach kiedyś, bo ten człowiek nie robi nic, żeby pomóc dziecku, któremu nawet nie wie ile robi krzywdy. Musztruje go wyzywa, ośmiesza... on oberwie. Jetsem tego pewna i cóż... życzę mu tego wręcz, bo jest cham jakich mało.
Uważam, że nie można tak od razu zakładać, że ktoś jest DDA i już spotka go to, co każdego ,,złego" rodzica... skoro sie stara zatrzymać ten chory proces na tylu fronatach moim zdaniem nie obejdzie się bez echa... nie możliwe. Na pewno będą postępy i już są.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 6 gości