Witajcie!
Może niektórzy pamiętają pokręconą historię mojego związku. Chodzi o zaufanie w moim związku. Wszystko skomplikowało się w okresie Walentynek. Dzień przed tym świętem chłopak mnie okłamał – pisał, że jest w pracy, podczas gdy tak naprawdę miał wolny dzień. Wkurzyłam się wtedy bardzo, nawet rozważałam zerwanie, bo uznałam, że miarka się przebrała, nie mogłam zrozumieć dlaczego okłamał. Na drugi dzień (nie wiedział, że odkryłam to kłamstwo) przyniósł mi kwiaty na Walentynki, prezent, i tak była dziwna atmosfera bo byliśmy od tygodnia pokłóceni o coś, ale kwiaty były. Parę dni później w czasie rozmowy na temat tego kłamstwa chłopak tłumaczył, że faktycznie był w pracy ale tylko na chwilę, potem był u kolegi, bał mi się powiedzieć że idzie do kolegi że się obrażę, ale ogólnie przyznał, że kłamstwo było. Prosił, płakał bym z nim nie zrywała. Nie byłam pewna tej decyzji w 100%, no więc nadal jesteśmy razem. Teraz mam ogromny problem z zaufaniem. Problem ten był już dawno, bo praktycznie od sierpnia 2007 na zmianę się kłócimy i godzimy, wahania nastrojów, wzajemne pretensje o przeszłość i teraźniejszość. To wszystko sprawiło, że od października chodzę do psychologa, bo nie wydalam - chłopak nie wie o psychologu. Oboje jesteśmy o siebie zazdrośni, on mnie (bez dowodów) podejrzewał, że spotykam się z „kochasiami z telefonu”, czyli z jakimiś kolegami zamiast z koleżankami, a sam obrażał się gdy byłam zazdrosna o to, że w nocy koleżanki puszczały mu sygnały. Więc naturę mamy podobną. Ale teraz dodatkowo mi ciężko mu wierzyć – bo nie wiem co się kryje za jego uśmiechem, za jego kwiatami – boję się po prostu czy nie jest dwulicowy. Spędza u mnie dużo czasu, potrafi być miły, dobry. Ale moja podejrzliwość mnie dobija.
Dodatkowo pojawiła się inna sprawa. Od jakiegoś czasu przychodzą mu na telefon smsy z serwisów dla dorosłych, czasem nawet dwa razy dziennie. Telefon kupił jak już byliśmy razem (prawie 1,5 roku temu). Mówi, że raz wysłał po jakąś zwykłą tapetę i teraz mu takie „głupie smsy” przychodzą, że nie pisał ani nie dzwonił na takie serwisy. Że kolega też wysłał po tapetę i też mu takie same przychodzą. Mam o to wątpliwości. Pokłóciliśmy się o to, on twierdzi, że jest szczery, że mówi prawdę i ma pretensje, że ja mu nie wierzę, że jak raz powiedział to więcej nie będzie się powtarzał, że ma dość mojej podejrzliwości na każdym kroku. Sprawdzałam dzisiaj – numer z jednego z tych smsów wskazuje na jakiś nocny czat z „laskami”. Chłopak ma od kilku miesięcy telewizję cyfrową, na której są takie kanały. Nie wiem już co o tym myśleć, czy mu wierzyć, czy się tym przejmować, czy przymknąć oko. Nie chcę, by okazało się, że jestem naiwna, bo logika podpowiada coś innego, ale on twierdzi, że mówi prawdę. Mam takiego klina, że szok. Gdy o tym wspominam to chłopak się denerwuje, ale ja czuję się niepewnie, tak trudno mi uwierzyć w jego szczerość. Czy facet przyzna się do takich smsów? Strasznie mnie to gryzie. Nie chcę żeby wysyłał smsy na jakieś czaty czy coś takiego. Tak samo jakbym ja flirtowała z facetami. To bez sensu. On jest o mnie bardzo zazdrosny, nawet chciał żebym z domu nie wychodziła gdy on ma drugą zmianę, więc dlaczego sam miałby nie być fair? Mam totalny mętlik w głowie. Kocham mojego chłopaka, ale czuję się jak wegetująca roślina, wciąż czekam na zmianę, na zaufanie, a nie potrafię zerwać, boję się. Znamy się 7 lat, jesteśmy ze sobą około 6 lat (bo były przerwy), on jest moją pierwszą miłością, ale jak mam mu zaufać? Często boję się z nim rozmawiać o moich wątpliwościach, bo on od razu jest nerwowy, obraża się, mówi że to ja psuję bo zaczynam takie tematy, że się powtarzam. To logiczne, że ja chcę wierności, szczerości, ale nie jest łatwo po kłamstwach zaufać – człowiek doszukuje się kłamstwa we wszystkim, wszędzie stawia znak zapytania, myśli, analizuje, prawie kontroluje bo czuje się zagrożony. Właśnie tak mam. Gdy nie myślę o moich wątpliwościach to jest nawet ok, jestem uśmiechnięta, jest fajnie, myślę wtedy, że przesadzam, że to nic złego, że jest dobrze. Ale gdy tylko najdzie mnie zła myśl, wątpliwość to od razu łapię doła, przejmuję się nieziemsko, boję się czy dobrze robię będąc z nim, czy on jest w porządku, czy inni faceci też tacy są. Powiedzcie – czy przejmować się takimi smsami, czy przymknąć oko na coś takiego, czy mu uwierzyć? Czy wyolbrzymiam wszystko? Najlepszym rozwiązaniem jest rozmawiać z nim, ale on powiedział raz i koniec, teraz ja sobie muszę radzić sama, bo przy nim tego tematu już nie mogę poruszyć bo będzie burza i mój płacz...