Witam,
Jestem w separacji z mezem. Nie mieszkamy razem od roku... On odszedl, ma kochanke. Powiedzial ze nie wroci bo nasz zwiazek byl dla niego martwy. Nie chce sie rozpisywac sie czulam przez ostatni rok i teraz, ciezko mi. Jednak od jakiegos czasu jest lepiej choc nigdy nie wiem kiedy wroca do mnie bolesne wspomnienia. Przechodzilam rozne etapy rozstania i nadal je przechodze. Licze ze uda mi sie wyjsc z tej zaleznosci. Bylismy malzenstwem od 20 lat, partnerami 23 lata. Mamy wlasciwie dorosle dzieci ktore mieszkaja z mna. A ja mam nowe zycie, juz wszystko mam nowe, prawie wszystko.
I tutaj jest problem...
Od 2 miesiecy poznalam kogos... facet ... nowy facet. Spotykamy sie sporadycznie, nie jestesmy para. Jednak on powiedzial mi o swoich uczuciach do mnie, ze mu na mnie bardzo zalezy – wlasciwie to sie odkryl – ale tez powiedzial ze potrzebuje czasu bo kdosc krotko sie znamy. Jest milo ale nie jest to facet ktory mi sie bardzo podoba, dlatego nawet czulam sie bezpieczniej niz gdyby bylo inaczej. Lubie go, mamy podobne zainteresowania ale tez cala mase spraw ktore nas dziela. Jestem caly czas bardzo poraniona, on tez ma jakies swoje przejscia zyciowe mimo ze jest kawalerem. Oboje potrzebujemy bliskosci, bycia z kims razem. Problem jednak polega na tym ze ja sie boje bliskosci /on chyba tez/. Nie mamy intymnych kontaktow. Ja nie mialam ich od ponad 1,5 roku on jeszczce dluzej. W sumie widze ze jest to lub bedzie problem. Nie czuje sie gotowa do nowego zwiazku ale, no wlasnie ale, cieplo, bliskosc jest dla mnie wazna bardzo wazna. Jestem nieufna, nic nie wyjdzie tzn bez zaangazowania, zaufania a ja poprostu boje sie zaangazowac a z drugiej strony jak go nie ma to tesknie i mysle o nim.
Moze ktos przechodzil cos podobnego ...ja intuicyjnie czuje ze to nie ten czas, moze nie ten czlowiek. A jednak cieplo i subtelnosc z jaka probuje zdobyc moje zaufanie jest ujmujace wiec juz sama nie wiem. Szanuje mnie, zapewnia ze moze czekac. Chcialabym uniknac sytuacji w ktorej on jest facetem dla mnie tylko do pocieszenia po stracie jaka ponioslam, do wypelnienia ogromnej pustki, do ktorego nie czuje jakiegos wielkiego uczucia poza szacunkiem, przyjaznia itp. Nie chce sie rzucac w drugi zwiazek, ale nie wiem jak odkryc czego wlasciwie chce bo sama nie wiem i czuje sie zagubiona. Wydaje mi sie ze jestem glownie zauroczona faktem ze ktos moze darzyc mnie jakims uczuciem, cieplem, troska niz samym tym konkretnym facetem. Ile czasu musi minac aby moc kogos pokochac, jak moze wygladac strefa intymna po takiej zdradzie i porzuceniu jaka doznalam. Czy ktos doznal takiego zuroczenia bliskoscia z drugim czlowiekiem nie dazac go jednoczesnie uczuciem. Prosze o rade bo nie mam kompletnie doswiadczenia – moj maz byl moim jedynym partnerem.
Wiec zamiast sie cieszyc ze poznalam kogos powaznego, jestem przerazona. Moze wolalbym teraz byc w luznym zwiazku. Czuje teraz ze potrzebuje pobyc sama, ewentualnie spotykac sie z kims sporadycznie. A on chyba wolaby zalozyc rodzine bo jej nie mial. Byc moze chcialby miec dzieci a juz dzieci miec nie bede. Oboje jestesmy w podobnym wieku po 40 tce. Czuje sie jakos nie fair wobec niego, spijam jego cieplo a powinnam go chyba pogonic zeby nie marnowal energii na zwiazek ze mna tylko znalazl mlodsza kobiete z ktora moze zalozyc normalna rodzine. Widze same wady tego ukladu, Nie wiem kiedy wyjde z tej mojej traumy. A z drugiej strony on wyraznie mi pomaga z niej wyjsc. Mam juz dorosle dzieci wiec nie ma problemu z ich strony. Dziekuje za odpowiedzi.