życie z zaburzoną osobowością męża

Problemy z partnerami.

Re: życie z zaburzoną osobowością męża

Postprzez walkiria » 9 maja 2013, o 15:55

zajac napisał(a):Walkirio, a jak było wcześniej? Zawsze był taki poirytowany? W pierwszym poście pisałaś, że jego problemy nasilały się z czasem, czy to było stopniowe? nagle ostatnio? Brałaś pod uwagę inny powód zmiany niż jego "profil osobowościowy"?
A jak on sam się zachowuje, kiedy już ochłonie po tym np. kopnięciu w ścianę? Widzi w tym jakiś problem czy żadnego?


raczej był taki zawsze tylko na początku w związek każdy wkłada więcej zaangażowania, bardziej uważa na swoje reakcje, po paru latach związku każdy staje się 100% sobą druga osoba też nie przykłada do wszystkiego od razu takiej wagi, dlatego pewnie bardziej widoczne staje się to co wcześniej było zamglone a i z czasem staje się bardziej dokuczliwe .
walkiria
 
Posty: 28
Dołączył(a): 6 maja 2013, o 11:49

Re: życie z zaburzoną osobowością męża

Postprzez biscuit » 9 maja 2013, o 15:59

to po prostu nie rozmawiaj ze mną
zamiast decydować za nas obie
bo ja mam wolną rękę - pisać w tym wątku czy nie
nawet jeśli są to informacje zwrotne odnośnie tego
jak się czuję rozmawiając z Tobą

poza tym
ja nie napisałam "boli Cię głowa to ją odrąb"
tylko "boli Cię głowa - idź ją zbadaj do lekarza"
czyli - nie radzisz sobie z zachowaniami męża
szukaj dla siebie pomocy
bo on już ma i doktora i terapeutę
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: życie z zaburzoną osobowością męża

Postprzez Sansevieria » 9 maja 2013, o 16:06

Tak sobie czytam ten wątek, Walkirio, i podzielę sie z Tobą własnymi odczuciami. Czuję sie autentycznie przytloczona Twoję energią, pewnością siebie oraz jakąś wersją "ja wiem najlepiej jak powinno być". A jestem tzw. silną kobietą i rzadko mi sie to zdarza w relacjach. Ktoś tutaj ( chyba Abssinth) zapytal, czy jesteś matką czy żoną. Podpisuję się pod pytaniem przy czym ja Cię odbieram nie jako po prostu "matkę" męża, ale jako matkę mocno apodyktyczną.
Proszę potraktuj to co powyżej nie jak krytykę ale jak sygnał zwrotny od osoby obcej, z założenia zyczliwej. Jeśli ja na forum tak Cię odbieram to jest mozliwe, że i Twój mąż tak reaguje. Jesli ja się czuję przede wszystkim przytłoczona i przyduszona to możliwe, że i on. Jesli ja mam chęć buntu to może i on. Bis napisała że czuje się poirytowana rozmową z Tobą - możlliwe że i on.
Ja miałam nieco podobne zachowania w związkach. Od czasu terapii je widzę i jest inaczej - o niebo lepiej. Ale ileś lat temu pisalabym teksty dotyczące relacji z partnerem podobne do tych, które teraz czytam w Twoim wykonaniu. Widzę jakąś wersję siebie sprzed lat i sprzed terapii. Ja ileś ślepych uliczek przeszlam. Zanim zobaczyłam, że są ślepe ze ścianą na końcu. I dlatego podpiszę się pod koncepcją - Ty potrzebujesz też terapii, własnej terapii. Żeby się nauczyć poskramiać swoją siłę i inaczej nią gospodarować.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: życie z zaburzoną osobowością męża

Postprzez Sansevieria » 9 maja 2013, o 17:29

zajac napisał(a):To przepraszam, tego nie wiedziałam. Czyli teoretycznie (abstrahując od sytuacji Walkirii) gdyby załóżmy członek mojej rodziny, mieszkający ze mną, chorował na chorobę psychiczną, która zagraża MNIE (życiu, zdrowiu), to nie mam szans się tego dowiedzieć?

Offtopowo - owszem, się nie dowiesz. Przynajmniej nie od lekarza, psychologa ani psychoterapeuty.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: życie z zaburzoną osobowością męża

Postprzez Abssinth » 9 maja 2013, o 17:39

mam wrażenie że jesteś bardzo pesymistycznie nastawiona i w pewien sposób odgrywasz się za swoje przejścia


:)

na kim, znaczy, sie odgrywam?
za co?

ale OK, jesli wszystko jest w porzadku, a 'niewygodne' = 'niewiarygodne', to juz uciekam i nie denerwuje Cie :)


:kwiatek:
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Re: życie z zaburzoną osobowością męża

Postprzez impresja7 » 9 maja 2013, o 18:50

Abssinth napisał(a):impresja,
jedz sobie gdzies na urlop, .

Zawiść
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: życie z zaburzoną osobowością męża

Postprzez impresja7 » 9 maja 2013, o 18:55

walkiria napisał(a):y humor mąż szybko sprawia, że już go nie mam, czuję się, że wysysa ze mnie całą energię życiową. po napadach mniejszych czy większych złości kiedy pokazuje mu, że mnie zabolało, przeprasza, chodzi za mną jest najcudowniejszym mężem na świecie, żeby tylko przy najbliższej okazji znowu wszystko zacząć od nowa. chodzi do psychologa i psychiatry, bierze leki, ataki agresji stały się rzadsze ale przeszły w taki nieustanny stan odczuwania i okazywania złości, widzę to w jego minie, oczach słyszę w głosie, kiedy zwracam mu na to uwagę i próbuję dowiedzieć się o co mu chodzi to warczy na mnie, że nic mu nie jest i się czepiam. ostatnio spałam już, jego obudził jakiś hałas, zerwał się z łóżka, przeklinając i rozbijając się z wściekłości, ja tak gwałtownie obudzona dostałam prawie zawału, serce mi waliło, próbowałam go uspokoić, walnął tak w ścianę, że myślałam, że sobie coś złamał. pooglądał telewizor i po pól godzinie zasnął a ja do 4 w nocy próbowałam się uspokoić.
jego zachowania są ryzykowny jakby jemu nigdy nie mogło się nic stać, kiedy prowadzi we wzburzeniu samochód to żegnam się już z życiem bo robi to w tak impulsywny i nieprzewidywalny sposób.
jestem bardzo silną psychicznie osobą ale zaczyna mnie łamać, zdarzały mi się napady paniki, brałam xanax, tracę swój optymizm, życie podporządkowuje jego humorom i nastrojom.
psycholog w państwowej poradni, nie stać nas na intensywną terapię prywatnie, spotkania raz na 2 miesiące to zdecydowanie za mało, nie wiem co mam robić, jak żyć z kimś kogo się kocha ale ciągnie cię systematycznie w dół, czuję się sama, nie mam w nim żadnego wsparcia, wszystko na mojej głowie a do tego te jego humory i napady agresji a jednocześnie szkoda mi go bo wiem, że ciężko mu się żyje, ciągłe odczuwanie złości musi być straszne. nigdy się niczego nie bałam, zawsze wiedziałam, że dam sobie radę, miałam cudowny dom rodzinny a teraz zaczynam się bać, że może coś sobie zrobić, że nie dam sobie rady z tym wszystkim i nie łatwym życiem, nie mogę planować, nie mogę na coś czekać radośnie bo jego to wszystko przeraża i broni się przed lękiem okazywaniem złości, zaczynam czuć że w końcu i ja zeświruję w tym domu:(((. dodam jeszcze, że widzę u męża słabość do alkoholu, uważa go za odprężający gdybym go nie ograniczała pewnie piłby już nałogowo, oczywiście temat alkoholu jest wielkim punktem zapalnym w naszym domu, nie mogę zwrócić mężowi na nic uwagi bo od razu drze się po mnie, że go krytykuję, życie intymne mogłoby dla niego nie istnieć, gdym nie inicjowała zbliżeń nie byłoby w ogóle nic fizycznego między nami, najlepiej czuje się z komputerem, spędza przed nim całe dnie, nie odzywa się za wiele o jakiejś dyskusji to w ogóle nie ma co marzyć. ze względu na nieustające napięcie zrobiłam się nerwowa, łatwo ulegam jego prowokacją, drzemy się po sobie jak nienormalni, próbuję się na nim odegrać, mówię mu przykre rzeczy, że się z nim rozwiodę, że ma wypieprzać do tatusia itp wiem, że nie powinnam ale już nie wytrzymuję, postaram się to ograniczyć, żeby nie podjudzać tym jego lęku odrzucenia ale akcja rodzi reakcję a ja jestem tylko człowiekiem.

A może to jakieś chemiczne zaburzenia,skoro przeprasza,uspokaja się ,wie ,że źle zrobił i nie pastwi się.
Może to nadczynność tarczycy ,albo jakieś guzy mózgu albo inne neurologiczne lub chemiczne zaburzenia,hormony,jakaś powazna choroba? był pod tym kontem diagnozowany?
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: życie z zaburzoną osobowością męża

Postprzez walkiria » 10 maja 2013, o 08:18

biscuit napisał(a):to po prostu nie rozmawiaj ze mną
zamiast decydować za nas obie
bo ja mam wolną rękę - pisać w tym wątku czy nie
nawet jeśli są to informacje zwrotne odnośnie tego
jak się czuję rozmawiając z Tobą

poza tym
ja nie napisałam "boli Cię głowa to ją odrąb"
tylko "boli Cię głowa - idź ją zbadaj do lekarza"
czyli - nie radzisz sobie z zachowaniami męża
szukaj dla siebie pomocy
bo on już ma i doktora i terapeutę


masz rację
Ostatnio edytowano 10 maja 2013, o 08:33 przez walkiria, łącznie edytowano 1 raz
walkiria
 
Posty: 28
Dołączył(a): 6 maja 2013, o 11:49

Re: życie z zaburzoną osobowością męża

Postprzez walkiria » 10 maja 2013, o 08:32

Sansevieria napisał(a):Tak sobie czytam ten wątek, Walkirio, i podzielę sie z Tobą własnymi odczuciami. Czuję sie autentycznie przytloczona Twoję energią, pewnością siebie oraz jakąś wersją "ja wiem najlepiej jak powinno być". A jestem tzw. silną kobietą i rzadko mi sie to zdarza w relacjach. Ktoś tutaj ( chyba Abssinth) zapytal, czy jesteś matką czy żoną. Podpisuję się pod pytaniem przy czym ja Cię odbieram nie jako po prostu "matkę" męża, ale jako matkę mocno apodyktyczną.
Proszę potraktuj to co powyżej nie jak krytykę ale jak sygnał zwrotny od osoby obcej, z założenia zyczliwej. Jeśli ja na forum tak Cię odbieram to jest mozliwe, że i Twój mąż tak reaguje. Jesli ja się czuję przede wszystkim przytłoczona i przyduszona to możliwe, że i on. Jesli ja mam chęć buntu to może i on. Bis napisała że czuje się poirytowana rozmową z Tobą - możlliwe że i on.
Ja miałam nieco podobne zachowania w związkach. Od czasu terapii je widzę i jest inaczej - o niebo lepiej. Ale ileś lat temu pisalabym teksty dotyczące relacji z partnerem podobne do tych, które teraz czytam w Twoim wykonaniu. Widzę jakąś wersję siebie sprzed lat i sprzed terapii. Ja ileś ślepych uliczek przeszlam. Zanim zobaczyłam, że są ślepe ze ścianą na końcu. I dlatego podpiszę się pod koncepcją - Ty potrzebujesz też terapii, własnej terapii. Żeby się nauczyć poskramiać swoją siłę i inaczej nią gospodarować.


tak zającu, doskonale wiem, że jestem silna i władcza, napisałam to w którymś z poprzednich postów i nazwałam się żoną kwoką, zaczynam to dostrzegać ale nikt nie zmienia się od razu, pracuję nad sobą ale dopiero zaczęłam w tym akuratnie temacie. a co do męża on nie wścieka się bo ktoś ma inne zdanie niż on tzn nie to jest źródłem gniewu, w mojej opinii on ma taki mechanizm obronny kiedy się boi staje się agresywny (naturalna reakcja organizmu, ma dwie drogi uciekać albo stawać do walki) a boi się zdecydowanie zbyt wielu rzeczy, w domu nie forsuję już swojego zdania tak jakbym dosadnie potrafiła to zrobić, staram się też nie wiedzieć już wszystkiego najlepiej (chociaż zawsze uważam, że tak jest :P) i chciałam przeprosić wszystkich, którzy poczuli się urażeni moim wypowiedziami:). hmmm na pewno jestem źródłem jakiś jego frustracji, czyli lepiej będzie jak zacznę udawać głupią, słabą blondynkę? (żart, wiem że nie na tym to polega)
walkiria
 
Posty: 28
Dołączył(a): 6 maja 2013, o 11:49

Re: życie z zaburzoną osobowością męża

Postprzez walkiria » 10 maja 2013, o 08:34

Abssinth napisał(a):
mam wrażenie że jesteś bardzo pesymistycznie nastawiona i w pewien sposób odgrywasz się za swoje przejścia


:)

na kim, znaczy, sie odgrywam?
za co?

ale OK, jesli wszystko jest w porzadku, a 'niewygodne' = 'niewiarygodne', to juz uciekam i nie denerwuje Cie :)


:kwiatek:


nie denerwujesz mnie, napisałam co wtedy aktualnie myślałam :)
walkiria
 
Posty: 28
Dołączył(a): 6 maja 2013, o 11:49

Re: życie z zaburzoną osobowością męża

Postprzez walkiria » 10 maja 2013, o 08:37

impresja7 napisał(a):
walkiria napisał(a):y humor mąż szybko sprawia, że już go nie mam, czuję się, że wysysa ze mnie całą energię życiową. po napadach mniejszych czy większych złości kiedy pokazuje mu, że mnie zabolało, przeprasza, chodzi za mną jest najcudowniejszym mężem na świecie, żeby tylko przy najbliższej okazji znowu wszystko zacząć od nowa. chodzi do psychologa i psychiatry, bierze leki, ataki agresji stały się rzadsze ale przeszły w taki nieustanny stan odczuwania i okazywania złości, widzę to w jego minie, oczach słyszę w głosie, kiedy zwracam mu na to uwagę i próbuję dowiedzieć się o co mu chodzi to warczy na mnie, że nic mu nie jest i się czepiam. ostatnio spałam już, jego obudził jakiś hałas, zerwał się z łóżka, przeklinając i rozbijając się z wściekłości, ja tak gwałtownie obudzona dostałam prawie zawału, serce mi waliło, próbowałam go uspokoić, walnął tak w ścianę, że myślałam, że sobie coś złamał. pooglądał telewizor i po pól godzinie zasnął a ja do 4 w nocy próbowałam się uspokoić.
jego zachowania są ryzykowny jakby jemu nigdy nie mogło się nic stać, kiedy prowadzi we wzburzeniu samochód to żegnam się już z życiem bo robi to w tak impulsywny i nieprzewidywalny sposób.
jestem bardzo silną psychicznie osobą ale zaczyna mnie łamać, zdarzały mi się napady paniki, brałam xanax, tracę swój optymizm, życie podporządkowuje jego humorom i nastrojom.
psycholog w państwowej poradni, nie stać nas na intensywną terapię prywatnie, spotkania raz na 2 miesiące to zdecydowanie za mało, nie wiem co mam robić, jak żyć z kimś kogo się kocha ale ciągnie cię systematycznie w dół, czuję się sama, nie mam w nim żadnego wsparcia, wszystko na mojej głowie a do tego te jego humory i napady agresji a jednocześnie szkoda mi go bo wiem, że ciężko mu się żyje, ciągłe odczuwanie złości musi być straszne. nigdy się niczego nie bałam, zawsze wiedziałam, że dam sobie radę, miałam cudowny dom rodzinny a teraz zaczynam się bać, że może coś sobie zrobić, że nie dam sobie rady z tym wszystkim i nie łatwym życiem, nie mogę planować, nie mogę na coś czekać radośnie bo jego to wszystko przeraża i broni się przed lękiem okazywaniem złości, zaczynam czuć że w końcu i ja zeświruję w tym domu:(((. dodam jeszcze, że widzę u męża słabość do alkoholu, uważa go za odprężający gdybym go nie ograniczała pewnie piłby już nałogowo, oczywiście temat alkoholu jest wielkim punktem zapalnym w naszym domu, nie mogę zwrócić mężowi na nic uwagi bo od razu drze się po mnie, że go krytykuję, życie intymne mogłoby dla niego nie istnieć, gdym nie inicjowała zbliżeń nie byłoby w ogóle nic fizycznego między nami, najlepiej czuje się z komputerem, spędza przed nim całe dnie, nie odzywa się za wiele o jakiejś dyskusji to w ogóle nie ma co marzyć. ze względu na nieustające napięcie zrobiłam się nerwowa, łatwo ulegam jego prowokacją, drzemy się po sobie jak nienormalni, próbuję się na nim odegrać, mówię mu przykre rzeczy, że się z nim rozwiodę, że ma wypieprzać do tatusia itp wiem, że nie powinnam ale już nie wytrzymuję, postaram się to ograniczyć, żeby nie podjudzać tym jego lęku odrzucenia ale akcja rodzi reakcję a ja jestem tylko człowiekiem.

A może to jakieś chemiczne zaburzenia,skoro przeprasza,uspokaja się ,wie ,że źle zrobił i nie pastwi się.
Może to nadczynność tarczycy ,albo jakieś guzy mózgu albo inne neurologiczne lub chemiczne zaburzenia,hormony,jakaś powazna choroba? był pod tym kontem diagnozowany?



jeden z psychologów sugerował mikrourazy mózgu po dość poważnym uszkodzeniu w wypadku kiedy był nastolatkiem
walkiria
 
Posty: 28
Dołączył(a): 6 maja 2013, o 11:49

Re: życie z zaburzoną osobowością męża

Postprzez walkiria » 10 maja 2013, o 08:42

może faktycznie przyszedł czas na złożenie broni i zamianę z wojowniczej bogini w zwykłą kobitę, muszę przyznać że rzuciliście mnie samej na swoja postać nowe światło, jakoś nie zauważałam do tej pory, że wiecznie z wszystkimi i wszystkim walczę hmmm ciekawe skąd to się bierze, nie czuję się zagrożona ale też nie znoszę sprzeciwu chociaż akceptuje, że każdy ma prawo do własnego zdania.
walkiria
 
Posty: 28
Dołączył(a): 6 maja 2013, o 11:49

Re: życie z zaburzoną osobowością męża

Postprzez zajac » 10 maja 2013, o 08:47

Walkirio, ja jeszcze się odniosę do kilku spraw, które zwróciły moją uwagę. Poczucie własnej wartości wzmacnia się nie tylko na psychoterapii i nie tylko dzięki wsparciu bliskich, ale również, co jest bardzo ważne, przez realne radzenie sobie w różnych życiowych sytuacjach i odnoszenie sukcesów. Tymczasem często się zdarza, że osoba, która w jakiś sposób nieprawidłowo funkcjonuje, ma u bliskich taryfę ulgową. Albo próbuje się ją chronić przed porażkami, żeby nie pogorszyć jej stanu psychicznego, albo nie polega się na niej zbytnio i robi się wszystko samemu z obawy, że może zawieść. Powstaje błędne koło, bo "zaburzony" ma jeszcze mniej okazji, żeby poczuć się z siebie zadowolonym, a może nawet dumnym, ma natomiast kolejne powody do frustracji.
Z kilku Twoich wpisów ("wszystko na mojej głowie", "nie stać nas", "on całe dnie spędza przed komputerem", "wszystkiego się boi") wychodzi mi, że coś jest na rzeczy. Czy Twój mąż pracuje? Robi coś konstruktywnego poza pracą/zamiast pracy, angażuje się w coś?
I jeszcze ta Twoja siła. Oprócz tego, co już zostało napisane -- i co sama już wcześniej w jakiś sposób wyczułaś i starasz się nad tym panować -- chciałabym dodać jeszcze jedno. Mam wrażenie, że się miotasz i "dla przeciwwagi" ulegasz tam, gdzie właśnie chyba nie powinnaś. Piszesz np., że mąż odciął Cię od Twoich znajomych. Jak to możliwe, skoro Ty jesteś tak silną psychicznie, dominującą osobą? Może jednak nie jesteś taka silna, a może np. sama się odcięłaś, bo męczyło Cię, że znajomi niezbyt przychylnie patrzą na Twojego męża? I wciąż niepokoi mnie ta diagnoza, której nie znasz. Gdybym była w takiej sytuacji, chyba obawiałabym się możliwości skrajnych: że mężowi jest coś poważnego, co próbuje przede mną zataić, albo że właśnie nic mu nie jest, tylko ma taki nieprzyjemny sposób bycia, o czym nie chce mi powiedzieć, bo wtedy moja tolerancja dla jego zachowań mogłaby gwałtownie spaść. Myślę, że bez takiej wiedzy czułabym się bardzo źle i miałabym wrażenie, że kręcę się w kółko wokół niewiadomej. Wydaje mi się, że Tobie też to przeszkadza, skoro próbujesz sama szukać odpowiedzi i męża na podstawie Wikipedii diagnozować.
Jeśli jestem w błędzie, niech mnie ktoś naprostuje: wydaje mi się, że powinnaś dążyć do tego, żeby mąż Ci ujawnił, co wie na swój temat. Jasne, że każdy ma prawo do prywatności, ale najważniejsze informacje na temat zdrowia to zdecydowanie jest coś, o czym mąż, żona czy partner mają prawo i powinni wiedzieć.
A czy Ty masz jakieś plany, marzenia poza tymi związanymi z terapią męża?
zajac
 
Posty: 786
Dołączył(a): 18 kwi 2009, o 23:11

Re: życie z zaburzoną osobowością męża

Postprzez walkiria » 10 maja 2013, o 09:23

zajac napisał(a):Walkirio, ja jeszcze się odniosę do kilku spraw, które zwróciły moją uwagę. Poczucie własnej wartości wzmacnia się nie tylko na psychoterapii i nie tylko dzięki wsparciu bliskich, ale również, co jest bardzo ważne, przez realne radzenie sobie w różnych życiowych sytuacjach i odnoszenie sukcesów. Tymczasem często się zdarza, że osoba, która w jakiś sposób nieprawidłowo funkcjonuje, ma u bliskich taryfę ulgową. Albo próbuje się ją chronić przed porażkami, żeby nie pogorszyć jej stanu psychicznego, albo nie polega się na niej zbytnio i robi się wszystko samemu z obawy, że może zawieść. Powstaje błędne koło, bo "zaburzony" ma jeszcze mniej okazji, żeby poczuć się z siebie zadowolonym, a może nawet dumnym, ma natomiast kolejne powody do frustracji.
Z kilku Twoich wpisów ("wszystko na mojej głowie", "nie stać nas", "on całe dnie spędza przed komputerem", "wszystkiego się boi") wychodzi mi, że coś jest na rzeczy. Czy Twój mąż pracuje? Robi coś konstruktywnego poza pracą/zamiast pracy, angażuje się w coś?
I jeszcze ta Twoja siła. Oprócz tego, co już zostało napisane -- i co sama już wcześniej w jakiś sposób wyczułaś i starasz się nad tym panować -- chciałabym dodać jeszcze jedno. Mam wrażenie, że się miotasz i "dla przeciwwagi" ulegasz tam, gdzie właśnie chyba nie powinnaś. Piszesz np., że mąż odciął Cię od Twoich znajomych. Jak to możliwe, skoro Ty jesteś tak silną psychicznie, dominującą osobą? Może jednak nie jesteś taka silna, a może np. sama się odcięłaś, bo męczyło Cię, że znajomi niezbyt przychylnie patrzą na Twojego męża? I wciąż niepokoi mnie ta diagnoza, której nie znasz. Gdybym była w takiej sytuacji, chyba obawiałabym się możliwości skrajnych: że mężowi jest coś poważnego, co próbuje przede mną zataić, albo że właśnie nic mu nie jest, tylko ma taki nieprzyjemny sposób bycia, o czym nie chce mi powiedzieć, bo wtedy moja tolerancja dla jego zachowań mogłaby gwałtownie spaść. Myślę, że bez takiej wiedzy czułabym się bardzo źle i miałabym wrażenie, że kręcę się w kółko wokół niewiadomej. Wydaje mi się, że Tobie też to przeszkadza, skoro próbujesz sama szukać odpowiedzi i męża na podstawie Wikipedii diagnozować.
Jeśli jestem w błędzie, niech mnie ktoś naprostuje: wydaje mi się, że powinnaś dążyć do tego, żeby mąż Ci ujawnił, co wie na swój temat. Jasne, że każdy ma prawo do prywatności, ale najważniejsze informacje na temat zdrowia to zdecydowanie jest coś, o czym mąż, żona czy partner mają prawo i powinni wiedzieć.
A czy Ty masz jakieś plany, marzenia poza tymi związanymi z terapią męża?


trafiłaś znowu w sedno, owszem wyręczam męża w wielu sprawach gdyż chciałam mu oszczędzić stresu, on się wszystkim tak przejmował i bał, że co mogłam wzięłam na siebie, lubię mieć wszystko pod kontrolą i wiedzieć, że nic się nie zepsuje i nie pójdzie nie tak jak powinno.

co do znajomych, on najlepiej czuje się w domu, stresuje go inne otoczenie i inni ludzie, starałam się go wciągnąć w moje towarzystwo ale jak do kogoś jechaliśmy to po pół godzinie szeptał mi co chwilę do ucha "idziemy już" strasznie to wnerwiające więc znowu, żeby nie wywoływać u niego stresu i złego nastroju ograniczyłam co mogłam z drugiej strony sama rzadko wychodzę do znajomych bo nie lubię być sama bez niego, widać, że w tym odcięciu to i ja miałam swoje 3 grosze.

co do psychologa, kiedy mąż zaczynał terapię poszłam tam z nim, nie żeby się ryć do gabinetu tylko czekałam pod, po prostu byliśmy razem na mieście, psycholog wyszedł do mnie wtedy i powiedział, żeby mąż na terapię przychodził sam, w sumie jest w tym sens bo czekając na korytarzu wywoływałam na nich presję myślę, że nie powinnam się wtrącać, czasem jak podpytuję męża co na terapii coś mi tam zdawkowo opowiada ale generalnie psycholog mu powiedział, że terapia jest tylko między nimi i zostaje w gabinecie więc nie będę się tam dopytywać raczej zajmę się sobą bo trochę mną wstrząsnęliście i widzę, że widziałam drzazgi u męża a nie dostrzegałam belki we własnym oku.
walkiria
 
Posty: 28
Dołączył(a): 6 maja 2013, o 11:49

Re: życie z zaburzoną osobowością męża

Postprzez zajac » 10 maja 2013, o 09:54

walkiria napisał(a):raczej zajmę się sobą bo trochę mną wstrząsnęliście i widzę, że widziałam drzazgi u męża a nie dostrzegałam belki we własnym oku.


Trzymam kciuki! :) Na pewno potrzebujesz zajęcia się sobą, żeby się w tej sytuacji odnaleźć i jak najlepiej ją poukładać.
zajac
 
Posty: 786
Dołączył(a): 18 kwi 2009, o 23:11

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 294 gości