moj problem

Problemy z partnerami.

moj problem

Postprzez atramentowalza » 3 maja 2013, o 15:26

Witam Was serdecznie,
jestem pełna podziwu dla tego forum, tyle tu cennych, obiektywnych rad, własnie tego potrzebuję.
Ogólnie jestem osoba bardzo samotną, własciwie kiedys mi to nie przeszkadzalo, jak chodziłam do liceum - zawsze kontakty tylko w szkole i nauka - to mi wypełniało czas a poniewaz miałam mnostwo swoich problemow (brak dobrej samooceny, konflikty i wrogosc miedzy rodzicami sprawiały, ze w szkole bylam cicha "w swoim świecie" i moze to sprawialo, ze nie miałam przyjaciol ale nie mialam i wrogow). Podczas trwania studiow tez jakoś sobie radzilam z tym uczuciem, ze jestem bardzo samotna, ze tak naprawdę nie ma ani jednej osoby, przed ktorą mogłabym sie otworzyc.
Jestem na trzecim roku studiow podczas tych trzech lat byłam w trzech związkach, z czego teraźniejszy trwa rok i 5 tygodni. Pisze to dlatego, ze zastanawiam sie czy te zwiazki to nie moj kaprys, w sensie gdy są motylki, mam z kim spędzac miło czas czy nie jest to z mojej strony łapanie sie deski ratunku, zeby nie byc totalnie odizolowana od jakis bliższych realacji, zeby zaspokoic swoja potrzebe miłosci. Moze stąd te zwiazki, jak pomysle męzczyźni poznani w internecie za sprawą sympatii, fotki. Moze to nie ma znaczenia, wkoncu ludzie poznaja sie na rozne sposoby ale mi tak zalezalo zeby miec bliskie osoby, ze szukałam tego w sieci i ostatnio powracaja takie myśli, zeby aktywowac moje konto w sympatii, zeby znowu poznac nowego mezczyzne.. nowy zwiazek...

probuje sobie odpowiedziec na pytanie: dlaczego? i dostrzegam, ze jestem sfrustrowana związkiem.
Mam 23lata, moj chłopak 29 (mieszka nadal z rodzicami, jego bratem ktory ma zone i dziecko, a jednak jeszcze ich nie poznalam choc wiele razy wyrazałam taKą chęc nawet często pytam o jego rodzicow, zadaje pytania o rozne rzeczy). Nigdy tez jeszcze nie byłam u niego w domu, nawet nie wiem jak mieszka. Spotykamy sie ciągle u mnie, kilka godzin kilka dni w tygodniu, są to miłe spotkania ale nawet nie rozmawiamy o wspolnej przyszłosci. Teraz kupuje sobie nowy samochod kiedys jak bylismy na spacerze nadmienil ze jak kupi nowy samochod to zacznie zbierac na nasze wesele (wtedy sobie powiedzielismy, ze chcielibysmy i ze to cudowne itp ale to bylo jakies pół roku temu). Teraz nawet bałabym sie takiej rozmowy, bo cos nadmienialismy niedawno ale bylam zmeczona juz nie pamietam ale wiem ze powiedzialam mu ze nie chce wychodzic za maz, ze wolalabym zamieszkac ze sobą przed slubem ale to takie ogolniki stanelo na tym, że nie mamy narazie parcia na zamieszkanie ze sobą narazie.
I teraz mysle, czy to normalne ma 29 lat powinnien wiecej od naszego zwiazku wymagac, ale widze ze chyba poprostu nie angazujemy sie tak bardzo...
Jesli chodzi o kontakt Tz z moimi rodzicami - własciwie nie ma zadnego - dzien dobry i to wszystko ja nie mam zamiaru wymuszac tego na nim ale widze ze jemu nie zalezy zeby bardziej poznac moich rodzicow, tylko ze mna spedza czas jak do mnie przyjezdza.
Jest dla mnie bardzo miły, czuły choc nie do konca zadowala mnie jesli chodzi o rozmowe, jest małomowny, ja jestem małomowna w rezultacie nie zawsze wiemy, co ta druga osoba mysli, czuje. Sfrustrowana jestem tym zwiazkiem, dlatego ze oczekiwalabym czasami ze rozmowa bedzie sie lepiej kleila, ze staniemy sie "bratnimi duszami" w rozmowie ale tak nie jest..
jesli chodzi o seks - co juz bardzo mnie frustruje tez nie czuje sie spełniona.
Mieszkam z rodzicami, moja mama jest skrajnie religijna a skoro sie spotykamy tylko u mnie mozliwosci są zerowe na udany seks. Ja sie denerwuje, ze rodzice sa w domu, zeby mnie w tej chwili nie zawołali do tego stres czy sie wogole uda (bo mam problemy z nawilzeniem, a niedawno mialam zabieg nadżerki). Jesli chodzi o seks to jest naprawde malo kiedy i nic podczas niego nie czuje tylko sie poprostu męcze i stresuje, a nie o to chodzi zeby satysfakcja była tylko u jednej z stron.. Mowilam mu wiele razy, ze sie stresuje itp on zdaje sobie z tego sprawe, a i tak nic z tym nie robi, zeby było lepiej raz nawet w rozmowie rzucil ze wie ze mnie nie zadowala ja mu odpowiedzialam nie szczerze, ze wcale nie , ze to nie jest dla mnie najwazniejsze ale mysle ze on wie ze nie mam z tego przyjemnosci.. Nie chce sie nad tym dluzej zatrzymywac bo tez to nie jest ten dział.
Nie wiem poprostu czy nasz zwiazek nie jest dysfunkcyjny? a jesli nie zaspokaja waznych potrzeb jak to rozwiazac? i ostatnie i najbardziej trudne do opowiedzi czy mi jeszcze zalezy na poprawie tego zwiazku? czy to nie bedzie krotkotrwale? a co jesli w przyszlosci zawsze juz moje potrzeby nie będą zaspokajane? i wkoncu czy nie mysle egoistycznie? moze on mnie kocha, a ja taka bezczelna jeszcze tak go obsypuje pretensjami do niego za jego plecami.. relacje damsko-meskie naprawde moglby byc mniej skomplikowane...

Pozdrawiam cierpliwych , trzeba byc naprawde cierpliwym zeby dobrnąc do konca mojego postu - mam wrazenie ze jest bardzo chaotyczny ale nie umialam lepiej tego napisac. Napisalam, co myslalam az mi lepiej jak z siebie to wylalam ;)

Pozdrawiam :))
atramentowalza
 
Posty: 8
Dołączył(a): 18 lis 2012, o 19:14

Re: moj problem

Postprzez smerfetka0 » 3 maja 2013, o 16:55

Witam na forum :)
Nie było tak zle ;) post wcale nie byl dlugi więc spoko! :)
Pisze z telefonu więc za bardzo się nie rozpisze ale co mi się rzucilo w oczy...
To normalne ze cie ciagnie do innych przygod, do emocji skoro w kazdej sferze zwiazku jak sama piszesz czujesz się nie spelniona...
Przeczytaj ksiazke 'nie zalezy mu na tobie', jest w formie ebooka za free. Tam bardzo fajnie pisze ze jeśli mezczyzna nie planuje to znaczy ze nie traktuje cie powaznie...czasem faceci roznie okazuja uczucia, czasem w ogole, ale jeśli jakis nie bylby pewien czy nie chcialby wspolnego zycia żaden nie snul by wspolnych planow, tak normalnie, taka kolej rzeczy...plus to ze jeszcze nie znasz rodzicow jeszcze nie bylas u niego w domu. A w ogole wiesz gdzie mieszka? Ja bym zaszla bez pytania :D po roku do wlasnego faceta już chyba wolno....a moze on nie mieszka sam? I wcale nie chodzi mi o brata czy mame... Dziwne to dla mnie


I co wlasciwie w nim kochasz? Jest wart by to ciagnac?
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Re: moj problem

Postprzez atramentowalza » 3 maja 2013, o 18:57

Smerfetko, dziękuje że mi odpowiedziałas. Teraz ja odpowiem Tobie :-)
Wiem, gdzie mieszka to wieś obok, mieszkamy z ok. 11 km od siebie. Kiedys obok jego domu przejezdzalismy tym bardziej to dziwne, bo mieszkamy tak blisko a nigdy mnie do siebie nie zaprosił.
Znajoma mojej mamy zna jego rodzinę. Mówi, że to jest dobra rodzina. Tż jak opowiada o swojej rodzinie to dobrze sie wypowiada, jedynie z tatą troche średnie kontakty ma, ale jego tata mu zapłaci za samochod kasę wiec taki zły to nie moze byc. Wiem, ze troche popija ale moj tata tez czasami pije, wiec uwazam ze to nie zaden powod zeby czuc niechęc do przedstawienia mnie rodzinie. Tym bardziej ze jego tata był dwa miesiące w szpitalu w kwietniu i mial okazje, zeby mnie przedstawic rodzinie. Niestety nie usłyszałam od niego takiej propozycji..

Wiesz, on mi mowi takie rzeczy np: ze mnie kocha, ze chce ze mną spędzic reszte zycia, ze jest ze mną szczęsliwy.
Miło takie słowa usłyszec. Wczoraj mialam wolne, poszalalam z makijazem bo zwykle delikatnie sie maluje ale dla niego sie ładnie umalowalam i zaraz zauwazyl, powiedzial ze to docenia. Słyszę od niego mnostwo komplementow, pyta sie codziennie jak sie czuje, czy dobrze spałam. Pisze zwykle smsy, nie dzwonimy do siebie czesto no czasami zadzwoni.
Kocham w nim to, ze sie troszczy o mnie (czyli pyta sie jak sie czuje) no wlasciwie tylko tyle i czasami kupi mi chrupki słonko albo wasa (wie, ze lubie) ale w sumie to do mnie przyjezdza od roku i ja tez robie mu kolacje, pieke ciasta to chyba w sumie normalne jesli cos od siebie mi da..
On jest taki spokojny - to tez w nim kocham / lubie bo moj tata jest agresywny.. kłoci sie z mama, nie szanuje jej, tak naprawde nie mam szczęsliwej rodziny, a mojego taty to ja sie nawet boje, bo nie oszczedza w słowach i nie panuje nad sobą (wyrzuca mamie ubrania z szafy, wyrzuca talerz z jedzeniem do zlewu a ostartnio w kłotni to z nozem skoczył na mame jakby chcial jej zrobic krzywde ale nie posunal sie o krok dalej, dlatego ja go unikam bo do mnie tez juz z pięsciami skakal ale jak narazie to sie powstrzynuje od przemocy fizycznej, choc przemoc psychiczna jest obecna w moim domu.
Tym bardziej, będac z Sz. kreowalam sobie w głowie wizje, ze jak jest taki spokojny, szanuje mnie, zabiega o moje wzgledy to ze z nim ułoze sobie zycie. Ze wyprowadze sie z domu rodzinnego (a dokladniej ujmujac rodziny zastępczej) poniewaz czesciej mam depresję w tym domu.. ale koncze studia, pracuje na pol etartu i narazie nie mam szans na samodzielnosc. Tym bardziej nastawialam sie, juz jak go poznawalam ze moze jak jest tyle lat ode mnie starszy, po roku mi sie oswiadczy, pozniej zamieszkam u niego (odgrodze sie od rodzicow, choc mame bede odwiedzac). Takie były moje myśli. Ale teraz to sie zmienia, Sz. jest nie konkretny, do wszystkiego podchodzi z zachamowaniem, wszystko musi miec zaplanowane nawet chamowal sie zeby seksu ze mna nie uprawiac, poki nie zaczne brac tabletek antykoncepcyjnych a teraz czesto jest jego pytanie, czy dalej je biore. Wiem, ze robi tak dlatego bo nie chce teraz dziecka, chce je jak bedziemy po slubie (tak mowil).
Wart moze i jest zeby to ciągnac - bo wiem ze jest mi wierny, krzywdy mi nie robi (a takie rzeczy doceniam) ufam mu tylko ze coraz czarniej widze naszą przyszlosc zaczelam miec wątpliwosci ale one tez nie pojawily sie tak nagle tylko co jakis czas od kilku miesiecy je odczuwam, nawet na początku zwiazku np : zastanawialo mnie i denerwowalo bo przez poł roku spotykalismy sie na neutralnym gruncie naszej znajomosci np: wycieczki rowerowe, spacer a poźniej wolal siedziec ze mna w swoim samochodzie nad wodą niz jechac do mnie do domu na kawę (choc zapraszalam go, bylam juz tak zdenerwowana ze nawet powiedzialm mu ze czuje ze mamy odmienne charaktery potrzeby ale on spytal wtedy co moze zmienic i wtedy zaczal do mnie przyjezdzac, wiecej mowic. Dlatego odpuscilam wtedy i znowu było dobrze ale czas leci szybko juz rok razem ale wątpliwosci dalej sa.
Co do twojego pytania - czy warto to ciągnac - nie chce podejmowac pochopnych decyzji... boje sie tez taka podjąc to trudne bo zranię go..
atramentowalza
 
Posty: 8
Dołączył(a): 18 lis 2012, o 19:14

Re: moj problem

Postprzez smerfetka0 » 3 maja 2013, o 19:52

Przeczytaj ta ksiazke (naprawdę jest krotka) co ci polecilam. Sluze ebookiem nawet na maila jeśli chceszm

Nie chce mowic ze jemu nie zalezy bo niby skad mam to wiedziec, ale wiem jedno, ze fakt jak komus zalezy to planuje - nie ze chce spedzic zycie, to planuje ze za rok pojedziemy na wakacje, za dwa lata kupie samochod bedzie NAM latwiej, nie koniecznie plany slubu czy wspolnego mieszkania, ale dalekosiezne plany nic nie zobowiazujace. A sa takie? Konkrety i konkretne postepowanie w zwiazku z nimi?

Rozmawialas z nim czemu nie przedstawil cie rodzinie? Co wtedy powiedzial? To kluczowe czym się wykreci...

Rok czasu to w sumie nie jest az tak dlugo... Moj A ma tez 29 lat a jestesmy 4 lata, i na razie nie po slubie i nie po zareczynach więc wszystko co omowione niby pisane jak patykiem na wodzie. Ale brak pierscionka to troche u nas z innej przyczyny aktualnie. Mniejsza z tym...chodzi mi o to ze moim zdaniem nie ma takiej sily zeby czlowiek zakochany, bedacy kawalek czasu w zwiazku nie planowal nic wspolnego w blizszej czy dalszej przyszlosci.

Co do seksu..to jest tak wazne w zwiazku ze fajnie by się było zajac przed slubem, bo frustracja z tym zwiazana tak urosnie ze rozne rzeczy moga się stac nawet jeśli teraz myslisz ze dasz rade cale zycie tak jak teraz.

;)
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Re: moj problem

Postprzez czarna_alibaba30 » 3 maja 2013, o 22:06

Witaj,
Szczerze mówiąc nie bardzo wiem, jakiej odpowiedzi szukasz. Czy na pytanie: dlaczego zaczęłaś myśleć o znalezieniu nowego partnera/ o nowym związku?, czy może: czy Twój mężczyzna myśli o Tobie poważnie?.
Wygląda na to, że masz różne wątpliwości.
Ale widzę, że jesteśmy do siebie dość podobne - ja również należę do grona samotników, i również zastanawiam się częściowo nad podobnymi co Ty, kwestiami.
Ponieważ moje zastanawianie się trwa już kilka miesięcy i to dość intensywnie, z całego serca polecę Ci 2 bardzo ważne czynniki - szczerość wobec samej siebie i szacunek do siebie.
W mojej ocenie to podstawowa podstawa. Jeśli będziesz przede wszystkim szczera wobec samej siebie, będziesz w stanie stwierdzić, jakie masz potrzeby od związku/ od drugiej osoby, co Ci się podoba a co nie, co akceptujesz a czego dnie. A jeśli będziesz szanowała samą siebie, wówczas np. nie będziesz akceptowała niechcianych rzeczy, będziesz umiała o nich mówić itp.
A poza tym mam takie nieodparte wrażenie, że aby umieć i móc szanować innych, najpierw trzeba umieć i szanować siebie. Identycznie jak w przypadku sympatii - najpierw trzeba polubić siebie, aby inni polubili nas.
Zatem - zastanów się, jakie masz potrzeby wobec związku i partnera. Nazwij je. Nie bój się nazywać także negatywnych ocen i emocji, jakie otrzymujesz z obecnego związku - o ile takie są.
I zgadzam się ze Smerfetką (także na podstawie własnego doświadczenia) - jeśli związek nie spełnia Twoich potrzeb, także tych emocjonalnych (jakkolwiek te emocje rozumieć), to człowiek zaczyna szukać ich poza związkiem. Niestety :(
czarna_alibaba30
 
Posty: 2
Dołączył(a): 27 kwi 2013, o 17:49

Re: moj problem

Postprzez atramentowalza » 4 maja 2013, o 23:22

Smerfetko a czy chodziło Ci dokładnie o tą książkę: "Nie zalezy mu na Tobie" - Greg Behrendt, Liz Tuccillo ?
przeczytalam, bardzo ciekawa lektura masakra, ze takie typy mezczyzn jacy sa opisywani w tej książce istnieją i co najgorsze, ze kobiety sa takie ufne..
no to ja naprawde nie mam na co narzekac ;) Moj chłopak dba o mnie i mu na mnie zalezy, okazuje to cały czas a dzisiaj byliśmy na spacerze i poruszylam kilka ważnych dla nas kwestii wiec mogę odpowiedziec na Wasze pytania :)
ta rozmowa z nim dzisiaj naprawde mi pomogła, duzo wyjaśniła.
"czemu nie przedstawil mnie rodzinie?"
powiedzial mi, ze wstydziłby się przede mną tego jak wyglądają relacje w jego rodzinie a nie są najlepsze. KIedys mi troche opowiadał. Jego ojciec stanowi problem, jest to osoba awanturująca się o kazdy szczegół, nadużywa alkoholu, z moim chłopakiem rozmawiają sporadycznie. Ale pytałam tez o mamę. Sz. tez z nią sporadycznie rozmawia ale co mnie bardzo zdziwiło ze ona nawet się go o mnie nie pyta, nie pyta sie gdzie jedzie, jak nam sie uklada itp. Powiedzial, ze moglbny rownie dobrze byc poza domem przez dwa dni i rodzice nie zapytaliby sie go gdzie był i co robił. To takie smutne.. moja mama chciala pierwsza wszystko wiedziec, z kim sie umawiam, jak on wyglada, ile ma lat chciala go poznac i nie jest jej obojętne z kim ja sie spotykam a tu widzę ze oni mają to gdzies z kim moj chłopak jest.. Powiedzial tez, ze gdyby była okazja to juz dawno by mnie przedstawil swojej rodzinie ale tez nie było takiej okazji i jeszcze jego lęk ze mogę sie zniechęcic do niego, pomyslec ze on taki sam bedzie jak jego ojciec.. ale powiedzialam mu, ze ja wcale tak nie mysle, ze go bym zrozumiala itp. Mysle, ze troche inaczej teraz popatrzy na kwestię poznania mnie z jego rodziną. Mimo wszystko chciałabym, zeby mnie im przedstawił, zeby poprostu wiedzieli ze jestem, zeby widzieli z kim sie moj chłopak spotyka nawet jeśli ich to nie obchodzi.
Z drugiej strony rozumiem go i nie będę nad nim presji kładła pod tym wzgledem.

Pytałas Smerfetko czy czyni jakies plany.
Tak, planujemy wakacje w lipcu, dokladnie wiemy gdzie pojedziemy, razem ogladalismy oferty na internecie.
Zawsze ze mną planuje spotkania, gdzie pojedziemy, co zjemy itp.
Jesli chodzi o powazne plany to powiedział mi dzisiaj w parku, że chce załozyc rodzinę, miec dzieci, ożenic sie ze mną. Ucieszylam sie bardzo, jak to usłyszalam. Nawet tak szczegolowo powiedzial, ze jak sie pobierzemy, to zamieszkamy u mnie, zobaczymy jak sie bedą układaly nam relacje z moimi rodzicami, odłozymy pieniądze na własny dom.. (co do tej kwestii to bedzie ciężko, wiem ze on pragnie wybudowac dom a mnie przeraza teraz to ile takie wybudowanie kosztuje pieniedzy, wyrzeczen, zdenerwowania itd.. ) ale dla niego to zrobie.. wiem, ze myśli bardzo dojrzale, najlepiej byc na swoim, czuc sie bezpiecznie tylko na ten moment ja musze znaleźc stała prace i obronic sie w czerwcu.

Czarna-alibabo, dziekuje za Twoją odpowiedz. Przyznam ze chyba to drugie pytanie mnie bardziej nurtowało czyli dlaczego zaczełam myslec o znalezieniu nowego partnera/ o nowym związku i rozmyslalam duzo nad tym dlaczego..
moze potrzebna byla mi taka rozmowa, jaką dzisiaj z Sz. odbyłam bo chyba potrzebuje tych wszystkich zapewnien, deklaracji o wspolnej przyszlosci, ja wiem ze od teraz tez do konca nie będzie tak kolorowo. Chcialabym powiedziec ze jestem bez wątpliwosci ale myśle ze takie stany wątpliwosci bedą sie zdarzaly, chyba to normalne jesli czasami w ten sposob sie myśli. Jak z nim jestem to wszystko wydaje sie byc bez znaczenia, dobrze sie dogadujemy. Tylko jedna kwestia kuleje wlasnie ten seks. Na spotkaniach bardzo sie pobudzamy ale nie zawsze jest szansa rozladowania tego (rodzice w domu albo tak jak aktualnie nie moge ulzyc sobie bo musze poczekac na zagojenie po zamrazaniu nadzerki). To frustrujace, ze tak sie musze ograniczac bo chcialabym sie nie ograniczac w tym zwiazku, powolic sobie na zmyslowosc, kobiecosc.. a musze sie czuc w własnym domu jak dziewczyna 16-letnia ktora boi sie ze zostanie nakryta przez rodzicow a ja bym bardzo chciala poczuc tą magie miłosci tak fizycznie.. Nie wiem, czy dobrze to ujelam ale poprostu chcialabym pofolgowac emocjom, nie musiec sie tak ograniczac zwłaszcza przy mezczyźnie, ktorego pragne i kocham. Ale zdaje sobie sprawe, ze kiedys bede mogła to zaspokoic. Np jak pojedziemy na wakacje, bedzie spokoj bo nie zalezy mi na szybkim numerku z obawy ze zaraz rodzice wejda etc tylko zalezy mi na głebszej wiezi seksualnej z nim, ktora jest mozliwa tylko wtedy kiedy mozna swobodnie to wszystko okazywac. Mam nadzieje, ze w tym wytrwam bo nie chce go tracic przez to ze nie zaspokaja mnie seksualnie - to głupie by było, przeciez nie spotykam sie z nim dla seksu tylko jest miedzy nami cos wiecej a przynajmniej musi byc aby były szanse na dobrą przyszłosc. Czas pokaze. Jestem realistką i raczej zawsze wiem, ze wszystko moze sie wydarzyc i nigdy nie można przyjmowac cos za pewne. Dziekuje bardzo za odpowiedzi, pozdrawiam serdecznie :-)
atramentowalza
 
Posty: 8
Dołączył(a): 18 lis 2012, o 19:14

Re: moj problem

Postprzez mariusz25 » 5 maja 2013, o 15:36

nie obraź się ale szczerze mowiac to nie rozumiem o co ci chodzi
chłopak spotyka sie z toba, szaleje za toba pewnie na swoj sposob
a ty szukasz klopotow wg mnie gdzie ich nie ma, masz deficyt uwagi, czy jestes po przejsciach?
z twoich postow emanuje paniczny lęk albo cos o czym nie piszesz
mariusz25
 
Posty: 779
Dołączył(a): 8 maja 2007, o 18:22

Re: moj problem

Postprzez Księżycowa » 5 maja 2013, o 16:22

mariusz25 napisał(a):nie obraź się ale szczerze mowiac to nie rozumiem o co ci chodzi
chłopak spotyka sie z toba, szaleje za toba pewnie na swoj sposob
a ty szukasz klopotow wg mnie gdzie ich nie ma, masz deficyt uwagi, czy jestes po przejsciach?
z twoich postow emanuje paniczny lęk albo cos o czym nie piszesz


Nie zgodzę się z Tobą mariusz... skoro ktoś pisze, to znaczy, że czuje, że ma problem. Czasem tak jest, że trudno go określić ale nie minimalizuj, bo tak to przekazujesz, że ,,inni maja większe problemy, nie narzekaj" bardzo krzywdzące to jest i utwierdza, że ,moje problemy nie są ważne jaie by nie były sas niczym".
Ja czytałam tylko pierwszy post autorki ale widzę sporo przyczyn, z powodu których czuje się jak się czuje.
Faceta też bym nie brioniłam bo 29 letni facet raczej się ogarnia powoli. Wcale nie dziwię się autorce że nie czuje się bezpiecznie.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: moj problem

Postprzez Księżycowa » 5 maja 2013, o 16:39

atramentowalza napisał(a):Czarna-alibabo, dziekuje za Twoją odpowiedz. Przyznam ze chyba to drugie pytanie mnie bardziej nurtowało czyli dlaczego zaczełam myslec o znalezieniu nowego partnera/ o nowym związku i rozmyslalam duzo nad tym dlaczego..



To ma też związek z sytuacją w domu jaką miałaś styczność od dziecka. Pisałaś, że między rodzcami byly konflikty, że wrogo byli nastawieni do siebie. To powodowało, że w domu ciągle coś sie działo i nie bylo spokoju.
Podświadomie w przyszlości szuka się związku który będzie dla nas taki sam, wg wzorca wyniesionego z domu.
Po motylkach, kiedy euforia mija robi się nudno... nadchodzi czas, w ktorym powinno coś się dziać ale nie dzieje się jest spokój... a psychika do tego nie przyzwyczajona. Moze dlatego szukaś czegoś nowego, innego? Bo tu już nic sie nie dzieje. Z domu mogłaś wynieść, że związek to ciągłe napięcie, atarkcje i cągle zmienne emocje...
Tak na prawdę to po pierwszym zauroczeniu okazuje się czy uczucie się rozwija i przechodzi w miłość czy to jest już wszystko.
Jesli prawda jest u Ciebie to co napisalam powyżej, to możesz mieć problem z rozpoznaniem czy to faktycznie ma iść dalej czy nie bo w sumie nie wiesz jak ma zdrowy związek wyglądać.
Ja miałam podobnie. Tez nie wyniosłam tego z domu... sama jakoś musiałam się nauczyć... też miałam momenty tej nudy, kiedy uważalam, że trzeba to zakończyć ale cos mi nie pozwalało.
Włączyłam myślenie i zaczęłam analizować... zrozumialam, że mój facet nie awanturuje się, nie kontroluje mnie, ufa mi planuje ze mną przyszłość i jest w stanie wiele dla mnie zrobić stara sie mnie zrozumieć i nie pęka tylko przyjmuje na klatę rzeczywistość.
Poza tym oprócz tej nudy czułam też, że jest dla mnie ważny. Znamy się dlugo, jeszcze od szoły i nawet jako kolega był dla mnie inny niż wszyscy, inaczej się traktowaliśmy.
Żeby nie było też ba wady, nawet jest egzemplarzem na terapię ale myśli, nie jest egoistą... może dlatego, że mu na mnie zalezy...
Wiedziałam, że nie chcę go krzywdzić swoimi wahaniami nastrojów, bo jest dla mnie wazny... i doszłam do wniosku, że go własnie kocham... ale trudno opanować emocje, które fruwają i domagają się zamieszania.
Nie wiem czy u Ciebie tak jest ale może coś w tym znajdziesz prawdy dla siebie.
A jakie były Twoje poprzednie zwiazki, jeśli mozna wiedzieć?
Prześlę Ci coś na pw. ;)


Inną sprawą jest, że zgadzam się żeby przeczytać lekturę, którą poleciła Ci smerfna... Coś tu trochę nie gra, mam wrazenie.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: moj problem

Postprzez atramentowalza » 5 maja 2013, o 23:09

Witaj Księżycowa, tak bardzo zrozumiałas sprawę.. wiesz ja nie chcę dramatyzowac, albo zalic sie nad swoim losem ale prawdą jest to co napisałas o konfliktach i rodzinie. Duzo w życiu przeszlam, od przemocy fizycznej i zaniedbania przez alkoholizm rodzicow (takie jest moje dziecinstwo) dopiero w wieku 6 lat trafiłam najpierw do jakiejs placowki opiekunczej a nastepnie do domu dziecka. Do rodziny zastępczej trafiłam w wieku 8 lat dopiero. Wiec mialam juz swoje lęki itp to nie był łatwy czas,dalam mocno popalic rodzicom zastępczym.. Dokladnie nie pamietam juz tego czasu ale chodzi o to ze moj zastępczy ojciec, chyba poprostu w nim odezwała sie ta zła natura.. bo patrząc na to jak dzis jest i jak to sie rozwijało w nim, to traktowanie szczegolnie moja mama zastępcza jest jego ofiarą bardziej niz ja choc myśle ze to na mnie tez bardzo przechodzi i myśle ze ma to wpływ na to jak teraz jest, jak ja pewne rzeczy odbieram, jaka jestem. Są dni, jak dzisiejszy ze chodzę po domu, mam napięte całe mieśnie, boli mnie żoładek, nic mnie nie cieszy.. to bardzo trudne, jeszcze trudniej mi to wszystko tłumaczyc dlatego nie jestem do konca szczera, nie mowie wszystkiego mojemu chłopakowi bo nawet nie potrafię.

Ale koło się zamyka, bo moj chłopak jest bardzo podobny do mnie. Jest trudną osobą, obserwujac go np gdy jestesmy w sklepie, na spacerze, wsrod ludzi, widze ze jest zamknieta osobą jeszcze bardziej niz ja. Nie patrzy w oczy ludziom. Np pamietam ze na naszej pierwszej randce wogole nie patrzył mi w oczy (tak sie stresowal) bałam sie ze poprostu nie jest mną zainteresowany ale poźniej w rozmowie przez gg mi to wytłumaczył i umowil sie znowu. Gdy moja mama cos go zapyta, cos niezobowiazującego np: czy wracamy z spaceru to on tez nie umie patrzec jej w oczy, głowa w dol odpowie cos i mam wrażenie ze wrecz ucieka, zeby znaleźc się w moim pokoju. Od roku spotykamy sie i spedzamy czas tylko ze sobą, nigdy nie zrobilismy wypadku gdzies z jego znajomymi, nie spotkalam sie z jego rodzina a jak kiedys w parku widzial swoich znajomych to tylko z daleka powiedzial czesc a jak sie zapytalam czemu nie chcial z nimi porozmawiac powiedzial ze nie chce. Ale w sumie nie ma bliskiego przyjaciela, czasem z sąsiadem pogada ale nie spotyka sie z nim ze względu na mnie bo mowi ze sasiad tylko pije i zaczalby go po barach wyciagac a wie ze ja tego nie chce. Moj chlopak jest jeszcze dziwny, ze często patrzy gdzies, mysli o czyms, a jak sie spytam o czym mysli powie "o niczym" "o Tobie " itp.. malo rozmawiamy raz mu powiedzialam ze znowu tak jest ze malo rozmawiamy a on na to "przeciez od początku wiedzialas ze jestem małomowny" w ten sposob zakrywa sie przede mną a źle sie wtedy czuje gdy tak robi bo skąd do licha mam wiedziec co mu po glowie chodzi czy nie ma jakiegos problemu. Dzisiaj było bardzo dziwne spotkanie, dodam ze umowilismy sie dopiero na 19 dlatego ze moja mama miala dzisiaj 100-lecie choru koscielnego i z tej okazji była dla niej msza o 16:00 i jej koncert po mszy, na ktorym chcialam byc. Tak troche myśle ze mogby od siebie zaproponowac, ze np przyjedzie do mnie o 14:00, pojdziemy razem do kosciola, spedzilibysmy ze sobą wiecej czasu dzisiaj ale jak mu dzisiaj tak powiedzialam w odpowiedzi na jego slowa, ze "szkoda, ze dzisiaj wiecej czasu nie mielismy dla siebie" to powiedzial ze "za ladna pogoda, nie wytrzymalbym tyle czasu w kosciele". Wogole nie wyskoczy nigdy z taka propozycja zeby isc razem do kosciola, mimo ze oboje praktykujemy ale on woli isc sam do kosciola u siebie.
Wracam do dzisiejszego spotkania (bo odbieglam) chodzi o to ze przyjechal po mnie i zabral mnie na spacer ale to takie dziwne bo milczelismy przez drogę w samochodzie. To znaczy przywitalismy sie zapytalam sie go jak minal dzien i takie tam chwilke pogadalismy a poźniej cisza. Ok 7 minut jazdy - cisza jak tak zamilkl i wogole nie spojrzal na mnie w samochodzie to na złosc mu postanowilam sie nie odzywac do niego i zobaczyc co powie i kiedy cos powie pierwszy. Wysiadlismy z samochodu, wzielismy sie za ręce i dalej nic. Dopiero po ok dwoch minutach powiedzial mi zebysmy poszli w lewo ;P hehe ja powiedzialam ok i zapytalam, czy wszystko wporządku a on powiedzial ze tak, pozniej widzielismy jakas sesje dziewczynie robil zdjecie fotograf to powiedzialam ze ladne ujecie itp pozniej sie zatrzymalismy i tez nie rozmawialismy tylko mnie przytulil ale tez czulam sie nieswojo mimo to. Czulam ze cos jest nie wporządku w powietrzu nie musial tego nawet mowic ogolnie prawie przemilczelismy to spotkanie dopiero w domu powiedzial, ze przeprasza mnie za swoj humor. Ale powiedzial, ze nic sie nie stalo, ze siebie obwinia ze tak sie zachowuje. Naprawde dzisiaj sie denerwowalam na tym spotkaniu.
Ksiezycowa, czuje ze on jest wazny dla mnie to jest tak ze ja tez analizuje, tak jak wspomnialam wczesniej nie podejme zadnej pochopnej decyzji bo tak samo cos mnie powstrzymuje zeby sie rozstac. Tylko mam takie obawy, ze jego trudny charakter sprawi, ze sie zniechece.. np jak rozmawiamy o małzenstwie rodzinie, to mi mowi ze np uwaza ze bedziemy sie klocic bo w kazdym malzenstwie sa klotnie o pieniadze, o to ze np ja gdzies bede chciala pojsc on nie bedzie chcial i bedzie klotnia. Takie troche dziwne mi powiedział (ale czy ja nie za bardzo juz analizuje kazda jego wypowiedz ?masakra ) chcemy sie z kims pobierac zeby pozniej sie klocic ale wiem ze zawsze jakas klotnia bedzie ale wazne zeby sie pogodzic poźniej.

Wiesz Ksiezycowo, moje zwiazki nie były najlepsze..
co oznacza, ze mialam naprawde przerozne problemy od chłopaka ktory był lekkoduchem, biorącym marihuane i włoczącym sie z swoimi "ziomami" nie wiadomo gdzie po chłopaka który miał przyjaciółki bo twierdzil, ze traktuje jjak siostry i nie powinnam go stawiac przed takim trudneym wyborem jak ja czy jego dwie przyjacioleczki wiec faktycznie, wolalam sobie go odpuscic.. Jest natomiast cos co mnie bardzo zastanawia. Kazdy z moich poprzednich chłopakow miał problemy z ojcem, kazdy z nich (I) rowniez moj obecny chłopak nie raz doznal bicia i przemocy fizycznej i fizycznej od swojego ojca.. bo sie otwierali przede mna, opowiadali swoje historie..
Wiec jak widze wiazalam sie z chłopakami z przezyciami rodzinnymi z swoimi problemami i jakos tego nie mogę przerwac bo znowu jestem w takim chłopaku zakochana. Tylko zastanawiam sie i chyba chce, zeby tym razem to nie był wybor mojej podswiadomosci, jakiegos losu tylko wybor mojego serca.
atramentowalza
 
Posty: 8
Dołączył(a): 18 lis 2012, o 19:14

Re: moj problem

Postprzez Księżycowa » 5 maja 2013, o 23:57

Smutne, co napisałaś, współczuję Ci :pocieszacz:


atramentowalza napisał(a): Wiec mialam juz swoje lęki itp to nie był łatwy czas,dalam mocno popalic rodzicom zastępczym.. Dokladnie nie pamietam juz tego czasu ale chodzi o to ze moj zastępczy ojciec, chyba poprostu w nim odezwała sie ta zła natura.. bo patrząc na to jak dzis jest i jak to sie rozwijało w nim, to traktowanie szczegolnie moja mama zastępcza jest jego ofiarą bardziej niz ja choc myśle ze to na mnie tez bardzo przechodzi i myśle ze ma to wpływ na to jak teraz jest, jak ja pewne rzeczy odbieram, jaka jestem. Są dni, jak dzisiejszy ze chodzę po domu, mam napięte całe mieśnie, boli mnie żoładek, nic mnie nie cieszy.. to bardzo trudne, jeszcze trudniej mi to wszystko tłumaczyc dlatego nie jestem do konca szczera, nie mowie wszystkiego mojemu chłopakowi bo nawet nie potrafię.



Mam nadzieję, że nie obwiniasz siebie za to, że z zastępczego ojca coś wylazło... Jak ktoś nie ma żadnych problemów ze sobą, to żadna osoba ani sytuacja nic z niego nie wyciągnie a Twój ociec z. najwyraźniej coś w sobie miał, co wylazło (tak na marginesie, to myślałam, że rodziny zastępcze są jakoś sptrawdzane, badane pod kątem psychologicznym).
A to napięcie, które pojawia się emocjonalnie i fizycznie, to najprościej rzecz ujmując współuzależnienie.
Mieszkasz teraz z tymi rodzicami zastępczymi czy nie? Jeśli pisałaś, to wybacz ale nie nadrobiłam jeszcze całego wątku.
Ogólnie to pojawia się u dzieci alkoholików i innych rodzin dysfunkcyjnych. Nawet jak jak alkoholik dochodzi do zdrowia po terapii i już czuje się dobrze, to współuzależniony, który nie chodzi na terapię nie rozumie czemu mimo lepszego nastroju alkoholika, czy osoby dysfunkcyjnej, i nastroju w domu on nadal czuję się źle i jego rzeczywistość sie nie poprawia. Ciągle coś w nas siedzi.

Nie będę się tu wymądrzać, więc polecę Ci po prostu książkę ,,Gdzie sie podziało moje dzieciństwo. O dorosłych dzieciach alkoholików" oraz ,,Koniec współuzależnienia"
Nieco rozjaśnią Ci w głowie.
Przemoc, to wszystko o czym napisałaś złozyły się na to, ze jest jak jest :pocieszacz: . Nie chodzi mi tu o to, żeby tych za nas odpowiedzialnych obwiniać i nienawidzić, bo to do niczego nie naprowadzi na dłuższą metę, jednak taki etap nadchodzi ale jest naturalną reakcją na zrozumienie jaką krzywdę nam wyrządzono, ale mija.

atramentowalza napisał(a):
(I) rowniez moj obecny chłopak nie raz doznal bicia i przemocy fizycznej i fizycznej od swojego ojca.. bo sie otwierali przede mna, opowiadali swoje historie..
Wiec jak widze wiazalam sie z chłopakami z przezyciami rodzinnymi z swoimi problemami i jakos tego nie mogę przerwac bo znowu jestem w takim chłopaku zakochana. Tylko zastanawiam sie i chyba chce, zeby tym razem to nie był wybor mojej podswiadomosci, jakiegos losu tylko wybor mojego serca.



Biorąc pod uwagę Twoją historię i przejścia normalne jest, że podświadomie wybierasz takich facetów, którzy zapewniają Ci wieczne atrakcje i ciągle to nowe emocje, podnoszą adrenalinkę.

Co do Twojego faceta, to opierając się na tym, co piszesz wygląda na to, że na wskutek tego co przeszedł zamknął się na ludzi i nie ufa im. Nie ma się co dziwić z resztą. Boi się jak przerażone dziecko, ktorym pod skórą jest.
Przede wszystkim, to podobnie do Ciebie przejął pewne wzorce z domu... mam na myśli zdanie:

np jak rozmawiamy o małzenstwie rodzinie, to mi mowi ze np uwaza ze bedziemy sie klocic bo w kazdym malzenstwie sa klotnie o pieniadze, o to ze np ja gdzies bede chciala pojsc on nie bedzie chcial i bedzie klotnia. Takie troche dziwne mi powiedział (ale czy ja nie za bardzo juz analizuje kazda jego wypowiedz ?masakra )


Przede wszystkim w każdy związku, nawet najlepszym są kłótnie, bez nich się nie rozwijacie i nie docieracie. Bez nich nie przekonacie się czy jesteście dla siebie, czy szukacie czegoś innego. Czy one Was dzielą i powodują, ze się oddalacie, czy was spajają razem.
Musiał doświadczyć w domu, że kłótnia powoduje coś złego, że ona psuje i wiąże się z czymś okropnym i nigdy nie kończy sie rozwiązaniem konstruktywnym.
Nie ma związków bez kłótni, po prostu.
To, czy będziecie się kłocić o wyjścia i inne mniejsze i wieksze rzeczy, czy ustalicie jakieś zasady w sprawach, które kłotni w ogóle nie muszą powodować, a ktore w związku mogą się powtarzać tak jak te wyjścia, to od Was zależy...

I trochę analizujesz te jego wypowiedzi i bardzo skupiasz się na nim. I teraz napiszę coś ważnego a może najważniejszego i być może najtrudniejszego - nie pomożesz mu.
Nie zmienisz go. On może zmienić sam siebie i to z pomocą specjalisty, o ile zechce. A bardzo mozliwe, że nie będzie chciał.
To samo jest z Tobą. Możesz pomóc sama sobie, żeby nie wybierać zaburzonych facetow.
Też z pomocą specjalisty pewnie, myślałaś o tym?

A przypomniało mi się jeszcze coś. Npisałaś:


Mieszkam z rodzicami, moja mama jest skrajnie religijna a skoro sie spotykamy tylko u mnie mozliwosci są zerowe na udany seks. Ja sie denerwuje, ze rodzice sa w domu, zeby mnie w tej chwili nie zawołali do tego stres czy sie wogole uda (bo mam problemy z nawilzeniem, a niedawno mialam zabieg nadżerki). Jesli chodzi o seks to jest naprawde malo kiedy i nic podczas niego nie czuje tylko sie poprostu męcze i stresuje, a nie o to chodzi zeby satysfakcja była tylko u jednej z stron.. Mowilam mu wiele razy, ze sie stresuje itp on zdaje sobie z tego sprawe, a i tak nic z tym nie robi, zeby było lepiej raz nawet w rozmowie rzucil ze wie ze mnie nie zadowala ja mu odpowiedzialam nie szczerze, ze wcale nie , ze to nie jest dla mnie najwazniejsze ale mysle ze on wie ze nie mam z tego przyjemnosci..


Problem z nawilżeniem może wynikać ze stresu. Nie relaksujesz się to organizm nie produkuje tego co powinien a co normalnie się wytwarza jak jest się podnieconym, czyli odpowiednich śluzów.
Stres to wróg seksu... mieliśmy sytuacje, w której też był z tym problem. Ostatnio sobie poradziliśmy ale pomagają różne żele nawilżające... są zapachowe... Sam, żel jednak problemu nie rozwiąże. Musicie zadbać o nastrój w miarę możliwości.
Rodzice za drzwiami mogą stresować tym bardziej, że Twoja mama pisałaś jest mocno religijna... może gdzieś w środku też dochodzą wyrzuty sumienia, że to ,,nie po Bożemu" bo przed ślubem?
Twój facet nic nie robi, bo albo jest egoistą albo nie umie rozwiązywać problemów w związku z wiadomymi zaburzeniami.
Poza tym ufasz mu? Czujesz się przy nim spokojna i bezpieczna wtedy?
Tylko zmiany musisz zacząć od siebie... inaczej nie ruszysz :kwiatek:
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: moj problem

Postprzez Apasjonata » 6 maja 2013, o 00:32

Witaj
atramentowalza napisał(a): Nie patrzy w oczy ludziom.

Jest nieszczery. Ja kiedyś tez myslałam "zagubiony", " wystraszony", "mało odwazny", dziś jak takie coś widzę to mi się czerwona lampka zapala.
atramentowalza napisał(a): jak rozmawiamy o małzenstwie rodzinie, to mi mowi ze np uwaza ze bedziemy sie klocic bo w kazdym malzenstwie sa klotnie o pieniadze

Jeśli juz na poczatku drogi to zakłada, to otwiera sobie furtkę na przyszłość. Ten mój "mało odwazny" do patrzenia ludziom w oczy okazał się bardzo odważny w robieniu awantur domowych.
atramentowalza napisał(a):Kazdy z moich poprzednich chłopakow miał problemy z ojcem, kazdy z nich (I) rowniez moj obecny chłopak nie raz doznal bicia i przemocy fizycznej i fizycznej od swojego ojca.

Ja tez miałam podobnego chłopaka i potem został moim mezem. Tłumaczyłam go ciezkim dzieciństwem i próbowałam zrozumieć. Niestety to tylko pogarszało sprawę.
Terapia badzo by Ci się przydała i pomogłaby Ci , to że przyciągasz skrzywionych facetów mozna zmienić, naprawdę.
Szkoda Twojego życia.
Apasjonata
 
Posty: 336
Dołączył(a): 11 wrz 2011, o 12:51

Re: moj problem

Postprzez Księżycowa » 6 maja 2013, o 00:51

Apasjonata napisał(a):Witaj
atramentowalza napisał(a): Nie patrzy w oczy ludziom.

Jest nieszczery. Ja kiedyś tez myslałam "zagubiony", " wystraszony", "mało odwazny", dziś jak takie coś widzę to mi się czerwona lampka zapala.


Mi się wydaje, że nie koniecznie. Ja kiedys też nie umiałam patrzeć w oczy ludziom mimo, że byłam szczera. Raczej wstydziłam się swojej obecności, w ogole istnienia i siebie.

Ogólnie, to fakt, ze jak ktoś nie patrzy w oczy może być też nie szczery, że kłamie. Zawsze patrzę czy ktoś patrzy mi w oczy i ja też już umiem patrzeć komuś jak z nim rozmawiam. Na tej podstawie się ocenia szczerość ale też nei jest to regułą moim zdaniem.

Pewnie, że tłumaczyć go i głaskać, usprawiedliwiać pomysłem dobrym nie jest, bo zawsze się obraca to przeciw nam, doświadczyłam na sobie. Zawsze jest gorzej. Facet ma nas wtedy za nic i robi z nami co chce, wykorzystując nasze ,,dobre serce" .
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: moj problem

Postprzez Apasjonata » 6 maja 2013, o 11:30

Księżycowa poczytaj sobie o mechanizmach obronnych i weź pod głebszą analizę czy jeśli zidentyfikujesz kogoś ze swoją mamą lub bratankiem, to tak samo chętnie tą osobę tłumaczysz i jesteś tak samo wyrozumiała, jak w przypadku gdy zidentyfikujesz tą osobę ze sobą samą , to moze byc klucz .
atramentowalza napisał(a):cos mnie powstrzymuje zeby sie rozstac.

Weź to pod lupę, czy czasem nie jest to ciąg dalszy dzieciństwa, czy odrzucające i wyizolowujące zachowanie chłopaka nie jest podobne do byłych zachowań rodziców czy nie masz przymusu zasłuzenia na miłość?
Czy nie jest tak, ze dorosła stona Twoja mówi , ze cos jest nie tak, ale zaraz dziecięca neguje te spostrzezenia i wysuwa zarzut, że znów chcesz zmienić chłopaka. Spróbuj się do tego zdystansować i przeanalizuj tak jakby chodziło o kogoś zupełnie innego np kolezankę Twoją i zastanów się nad tym co zobaczysz wtedy.
Apasjonata
 
Posty: 336
Dołączył(a): 11 wrz 2011, o 12:51

Re: moj problem

Postprzez Księżycowa » 7 maja 2013, o 01:23

Apasjonata napisał(a):Księżycowa poczytaj sobie o mechanizmach obronnych i weź pod głebszą analizę czy jeśli zidentyfikujesz kogoś ze swoją mamą lub bratankiem, to tak samo chętnie tą osobę tłumaczysz i jesteś tak samo wyrozumiała, jak w przypadku gdy zidentyfikujesz tą osobę ze sobą samą , to moze byc klucz .


Poczytam, czemu nie.
Tylko sądzę też, że identyfikuję ze sobą, bo wiem co czułam i myślałam w tamtej chwili a co do mamy i bratanka, to po prostu wiem teoretycznie co się dzieje. Trudno jest się wczuć w dziecko, ktore przychodząc, ze szkoły mówi o nauczycielce ,,Głupia .... " Bo pomyliła się i zaprowadziła go na świetlicę, żeby zaczekał na ojca, w wpada w taki szał, że ledwo słychać co mówi, tak krzyczy, jakby ktoś chciał zrobić mu na złość.
Dobrze przecież zrobiła, bo nie został sam na korytarzu ale mały dodał ,,Przecież wie, że tam nie chodzę!" .
Przykre, że prawie ośmioletnie dziecko tak postrzega ludzi i sytuację. Spróbowanie uświadomienia sobie tego jak odbiera świat już boli :( . Może po częsci dlatego, że sporo sama przeżyłam odizolowania jako dziecko.
Ale nie da się ukryć, ze jego tatuś też tak komentuje ludzi... dziecko słucha... a dodać do tego poczucie, że wszyscy są przeciw :cry: .

Zrobił się off top, przepraszam.
Wracając do tematu, to myślę też, że jednak unikanie spojrzenia nie zawsze jest jednoznaczne... ale przemyślę co napisałaś Apasjonato.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 211 gości