o tym czy Twój mąż jest jak piszesz zdrowy czy chory
to już nie podejmuję się opiniować
chciałam tylko wskazać na różnicę
pomiędzy terapią indywidualną, par i grupową
biscuit napisał(a):o tym czy Twój mąż jest jak piszesz zdrowy czy chory
to już nie podejmuję się opiniować
chciałam tylko wskazać na różnicę
pomiędzy terapią indywidualną, par i grupową
Bianka napisał(a):Hej, chciałam tylko dodać, że na terapię DDA nie chodzą tylko dzieci alkoholików, tylko wszyscy z rodzin dysfunkcyjnych...ja nie mam rodziców alkoholików a terapeutka cały czas namawia mnie na grupę DDA...
Zgadzam się z Sans, że terapia par a indywidualna powinna być z dwoma różnymi terapeutami...
Sansevieria napisał(a):Witaj, Czarna_furia
Ja mam za sobą terapie indywidualną oraz terapie par i z tego co wiem, nie jest praktykowane by ten sam terapeuta prowadził parę i jedną z osób z pary indywidualnie. Słyszalam to wprost od terapeutów, że "tego zasadniczo sie nie robi", bo to jest spore ryzyko. Ty masz już jakąś relacje z terapii indywidulanej. I miedzy inymi ufasz terapeucie oraz on jest "po Twojej stronie" - w terapii par jest lodowaty prysznic, bo terapeuta nie jest po niczyjej stronie, bez względu na rodzaj trudności w związku.
Nie o to chodzi, ze "mąż coś wykorzysta przeciwko Tobie" - zasadniczo sesja pary powinna zostać zamknieta - ale to co zostanie powiedziane dalej będzie pracowało. Będziecie się uczyli innej komunikacji. To nie jest łatwe.
Ja miałam z tym dosyć trudno jak byliśmy w terapii par ale conieco mogłam sobie przegadać dodatkowo na indywidualnej z inną terapeutką, tą "moją". Jakby ona jednocześnie prowadziła terapię naszego małżeństwa to chyba bym dostała niezłego pomieszania wewnętrznego - przyznam że do koncepcji "ten sam terapeuta prowadzi mnie i jednocześnie terapię mojego związku" jestem bardzo sceptycznie nastawiona
Sansevieria napisał(a):Jeśli Cię to ciut pocieszy to mąż też sie boi. Oboje się boicie, każde na swój sposób. W komunikacji w związku nierzadko ataki i próby manipulacji są objawem strachu przed partnerem. Ewentualnie przed upiorem przeszłości, którego się na partnera przeniosło. Często te kłótnie i rozmowy są nie między dwojgiem ludzi tylko między dwojgiem ludzi oraz ilus tam ich upiorami przeszłosci czyli bardzo wieloosobowe. Sami byliśmy z mężem zdziwieni, ile naszych starć tak naprawdę było miedzy upiorami, on nie zna mną rozmawiał ale za swoja matką, ja nie z nim ale za swoim ojcem i ileś jeszcze innych tych konfiguracji było. Mój mąż jest naprawdę sympatycznym człowiekiem, ale jak rozmawiał ze swoja matką zamiast ze mną robił sie bardzo antypatyczny i z marszu (oraz kompletnie bez sensu wzgledem "tu i teraz") traktowal mnie jak idiotkę, ja mu dowalałam zastępczo za ojca, ktorego sie cale dzieciństwo bardzo bałam i na dodatek przeskakiwalismy z ról dzieci do dorosłych bez nijakiej własnej kontroli i rozeznania. Istny węzeł gordyjski. Ale spokojnie mozesz zacząć od ujawnienia, ze właśnie się boisz mu cokolwiek powiedzieć, boisz się że efektem bedzie cos okropnego po wyjściu z gabinetu. Teoretycznie (u nas tak było), każda sesja powinna zostać zamknięta i te efekty nie okazały się tak przerażajace jak wyobraźnia podopowiadała ( u nas tak było), ale to w dużym stopniu zależy od umiejętności terapeuty. Nie każdy umie prowadzić pary, nawet jak jest dobry indywidualnie.
Jeśli Twoja terapeutka stanie na wysokosci zadania to będziesz miała bardzo zimny prysznic, bo najprawdopodobniej poczujesz sie przez nią "zaniedbana" i "odrzucona". Jeśli nie stanie na wysokości zadania to z kolei mąż będzie mial bardzo trudno, bo nierówne traktowanie daje sie szybko zauważyć i on będzie miał "dwie baby przeciw sobie". Oraz świadomość, że z tą samą kobietą na sesji indywidualnej będziecie ( przynajmniej macie taką możliwość) obrabiać mu zadek czyli z jego punktu widzenia sytuacja jest mocno mało bezpieczna. Nadal jestem bardzo sceptycznie nastawiona do tego pomysłu.
czarna_furia napisał(a):i tak naprawdę mój mąż powiedział czego się boi - boi się tego, że idziemy tam się "rozstać"
ja boję się natomiast jego reakcji na rzeczy które usłyszy z moich ust.
co do "upiorów" - moi rodzice nigdy na mnie nie krzyczeli ani nie poniżali, nie bili, po prostu poświęcali mniej uwagi ( tato pił, potem choroba , potem siostra zachorowała ) - mimo to boje się męża bo pamiętam go sprzed dwóch lat jak mnie traktował.
Gunia76 napisał(a):czarna_furia napisał(a):i tak naprawdę mój mąż powiedział czego się boi - boi się tego, że idziemy tam się "rozstać"
ja boję się natomiast jego reakcji na rzeczy które usłyszy z moich ust.
co do "upiorów" - moi rodzice nigdy na mnie nie krzyczeli ani nie poniżali, nie bili, po prostu poświęcali mniej uwagi ( tato pił, potem choroba , potem siostra zachorowała ) - mimo to boje się męża bo pamiętam go sprzed dwóch lat jak mnie traktował.
Mi się wydaje,że boisz się,żeby cię nie zostawił. Bo nie chcesz być juz więcej samotna. Ja mam taki mega lęk przed samotnością...
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 19 gości