przez iwox » 11 mar 2008, o 10:32
Moja droga Dagilein!
Przeczytałam uwaznie Twoje wpisy i...
Miałam bardzo podobną sytuację do Ciebie. Odkryłam zdradę męża, było mi bardzo ciężko, ale próbowałam ratować związek. Dałam mu szansę. Przy mnie zadzwonił do kochanki i powiedział jej że to koniec, że zostaje z rodziną (mamy dwoje dzieci). Planowałam wizytę w poradni rodzinnej, naprawdę chciałam ratować 15 letnie malżeństwo. Próbowaliśmy. Przeżyliśmy tydzień. To był bardzo kiepski tydzień. Ja starałam się , organizowałam wycieczki rowerowe, próbowałam rozmawiać, ale on milczący, zadumany. Czułam się okropnie, potrzebowałam przekonań o jego pomyłce, błędzie, o miłości do mnie. Nic z tego. Po tygodniu nie wytrzymałam, kiedy przez przypadek, a raczej kobiecą intuicję zobaczyłam, że pisze do niej smsa. Kazałam mu się wyprowadzić do niej. I tak zrobił. Później okazało się, że przez ten tydzień ona uporczywie szukała z nim kontaktu, zapewniała o swoim uczuciu, itp. Tak, przegrałam. Dziś minęło 8 miesięcy od tamtych dni. I wiesz co Ci powiem. Teraz uwazam, że za mało zrobiłam by utrzymać to małżeństwo, dla dzieci, dla nas bo wcześniej byliśmy naprawdę zgodnym i fajnym małżeństwem. Za łatwo odpuściłam. Przegrałam z tą kobietą, która nękała go telefonami, zabiegała o niego. To od niej czuł miłość, itp. Trochę mam żal do siebie. Teraz u mnie już pozamiatane. Podziały majątku, rozwód w toku, a tak naprawdę to w głębi duszy nadal go kocham i nie umiem sobie z tym poradzić. Nie wiem czy umiałabym z nim żyć po tym wszystkim, ale powinnam się starać chociażby dla samej siebie, swojego poczucia wartości i utarcia nosa tej kobiecie, która wlazła w nasze małżeństwo. Oczywiście to nie jest tylko jej wina, ale uważam, że za łatwo odpuściłam. Mój mąż, oprócz tego co zrobił był naprawdę wartościowym człowiekiem.
Przemyśl proszę swoje zachowanie. Wiem co czujesz i naprawdę łączę się z Tobą w tym cierpieniu. Ściskam Cię mocno
Iwona