Córka schizofremiczki i alkoholika

Dorosłe Dzieci Alkoholików.

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 25 mar 2013, o 08:57

Księżycowa :kwiatek: :kwiatek: Dzięki za wsparcie. Tego mi chyba było trzeba... Niby wiem,że tak mnie nauczyli reagować, ale rozum swoje a serce swoje... :? No ale czas pokarze :|
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 1 kwi 2013, o 12:12

Hejka
Wszystkiego dobrego z okazji Świat Wielkanocnych :) :)
Jak tam samopoczucie???
Ja pierwszy raz spędzam święta jak chciałam :) bez alkoholu na świątecznym śniadaniu :) . Potem pojechalismy do tej bardziej lubianej siostry :) i średnio mnie obchodzi co ta druga o mnie myśli...
Jeśli chodzi o terapię to ostatnio zapomniałam na nią iść :shock: Miałam gości i przypomniałam sobie jak pojechali. Od razu ogarnęła mnie panika, lęk, ból serca i brzucha...Zadzwoniłam do terapeuty się wytłumaczyć. A on się ucieszył i powiedział ze to dobry objaw, że zapomniałam o spotkaniu :) :shock: Zawsze bowiem byłam mega punktualna :roll:
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Księżycowa » 1 kwi 2013, o 17:06

Guniu fanie, że u Ciebie luźniej i robisz tak, żebys czuła sie dobrze :)
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 5 kwi 2013, o 13:20

Dawno nie zaglądałam :?
Wczoraj miałam pierwsze spotkanie na grupie.Jest nas 8 osób. Wydaje mi się,że doskonale dopasował nas terapeuta prowadzący :) Zajęcia będą trwały raz w tyg. 3-4 godziny. Siedzimy sobie na materacach ,mamy koce i podusie :)
Podoba mi się ten pomysł bo jest tak przytulnie, bezpiecznie :)
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Księżycowa » 5 kwi 2013, o 16:24

Nigdy nie byłam na terapii grupowej i nie wiem jak to wyglądć powinno ale brzmi fajnie:)
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez mariusz25 » 6 kwi 2013, o 02:12

terapia grupowa jest to cos jak mityng tylko inaczej,
miłe nawet, gdyz mozna dojsc do srodka i dowiedzie sie prawdy o sobie i swiecie
tylko trzeba uwazac, bo powiem na swoim przykladzie, ze mozna spowrotem sie sfiksowac,
pustki w srodku nie da sie zapelnic innym czlowiekiem, never
mariusz25
 
Posty: 779
Dołączył(a): 8 maja 2007, o 18:22

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Księżycowa » 6 kwi 2013, o 02:37

mariusz25 napisał(a):tylko trzeba uwazac, bo powiem na swoim przykladzie, ze mozna spowrotem sie sfiksowac,
pustki w srodku nie da sie zapelnic innym czlowiekiem, never



To chyba w tej grupowej nie o to chodzi, żeby pustke innymi zapelniać. Raczej o to, żeby się nawzajem jakoś wesprzeć, bo w kupie raźniej jak to się mówi.
Nie wiem czy terapia grupowa nie działa też tak, żeby przełamać niechęć do ludzi, nauczyć się z nimi rozmawiać. Bo ja zastanawiam się czy mi by w tym nie pomogła własnie, w poprawieniu relacji z ludźmi. Mam na niektórych wręcz uczulenie. Tak typowo dla DDA, to dla takich, przez których czuję się oceniana, czy wiem, że jestem oceniana albo takich, którzy mają inne zdanie niż ja.
Wyglada to tak jakbym ich nie chciała, bo nie mają takiego zdanie jak moje a to nie tak jest... przynajmniej nie do końca. Nie chcę ich, bo w moich oczach oni mnie nie chcą i zawsze jak są inne poglądy jest mur nie do przejścia:bezradny:
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 6 kwi 2013, o 23:11

terapeuta tłumaczył mam ze będziemy przerabiać swoje dzieciństwo analizować jaki miało na nas wpływ. Na nasze zachowanie obecnie.Będziemy się uczyć asertywności będziemy pozbywać się złych nawyków.Np uczyć się jak panować nad agresją czy zachowaniem kompulsywnym. Na grupie nad można dawać rad , nie można osądzać, nie można podnosić głosu czy przerwać czyjejś wypowiedzi.będziemy też uczyć się jak wyrazić swoją dezaprobatę nie obrażając nikogo
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Księżycowa » 7 kwi 2013, o 18:33

Guniu to fajnie. Mi też by się cos takiego przydało, szczególnie to ostatnie. Bo mam wrażenie, że jestem źle odbierana...
Powodzenia :)
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 8 kwi 2013, o 15:00

Oj coś od wczoraj mam jakiś lęk w sobie...taki ogólny, przypływający i odpływajacy...
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Księżycowa » 8 kwi 2013, o 18:22

Sporo takich dni jeszcze Ci się trafi :pocieszacz: ale będą i te lepsze :)
Jak dzieci, jak mąż?
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 8 kwi 2013, o 22:44

M.. w delegacji, i dobrze, bo mi grał na nerwach ostatnio... dzieci- zdrowe i kłócą się na okrągło.. ja już nie mam siły być rozjemcą, sędzią, staram się nie wtrącać, to są wrzaski i ryki..Najgorsze, ze nie chce mi się nigdzie wychodzić po południu. Po prostu nie mam siły... Odbieram córę z przedszkola, po drodze zajeżdżam do biedronki po zakupy i potem już siedzimy w domu.. Ja wiem ze im się nudzi.. Ale ciężko w taką pogodę zapewnić zajęcia dwojgu gdzie jedno ma 10 a drugie 4 lata i którzy siebie nie cierpią( odczuwam to jako osobistą rodzicielską porażkę wychowawczą i jeszcze bardziej mnie to dobija)Na dodatek syn ma ciężki kontakt z ojcem, totalnie się olewają. Byłam w tej sprawie u psychologa, teraz mam iść z M. na rozmowę... pod koniec kwietnia.. Ale szczerze już nie mam siły walczyć o to wszystko, o to, żeby było dobrze, rodzinnie, Jestem tak tym zmęczona, że po pracy zasypiam zaraz po obiedzie i często nawet córa nie jest w stanie mnie obudzić... A potem mam wyrzuty sumienia ze je zaniedbuje ... ITD.. :bezradny:
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Księżycowa » 8 kwi 2013, o 22:53

A między dziećmi, to może róznica wieku? albo starsze jest zazdrosne o młodsze? Tak bywa przecież często.

Jak tak czytam, to brakuje mi zainteresowania męża tym wszystkim. Tym bardziej, że jak piszesz relacje między nim a dzieckiem są ciężkie.
Może Ci się wydaje, że syn olewa ojca ale na pewno wewnątrz bardzo przeżywa to, że odczuwa chłód od ojca. Na pewno ma to dla niego spore znaczenie ale się nie przyzna. Ja też do własnych uczuć się nie pzyznawałam a nie wiem jak to z dziećmi, chłopcy już chyba w wieku 10 lat odczuwają coś w stylu ,,mój honor" itp.. Ti by sie mamy mogły pewnie lepiej wypowiedzieć.

Zaraz porażkę... porażką to jest jak w wieku 50 lat siedzisz w tym samym miejscu z tą samą pensją mimo, że mialo się ze 30 lat na zrobienie czegokolwiek.
Ty coś robisz i nie ma tu jeszcze żadnej porażki... nawet jakby się nie udało za te dziesiąt lat, to nie będzie porażki, bo cyborgiem nie jesteś i sama nie jesteś w stanie wszystkich uzdrowić... Ty możesz się zmienić jako matka ale Twój mąż nie zmieni się jako ojciec jeśli nie zechce i jakbyś się nie starala nie masz na to wpływu.

Odpuść sobie i tak jesteś dzielna :pocieszacz:
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 9 kwi 2013, o 14:52

Trafiłaś w dziesiątkę.... Czy ty czasem nie jesteś psychologiem?? M. średnio interesuje się wychowywaniem dzieci. Czasem ma ,,ojcowskie,, zrywy w stosunku do syna. Np ostatnio kupił mu mini krosa -motor :shock:
Owszem jak mu powiem to pomaga, zajmuje się młodszą córką, jednak praktycznie nie spędza czasu z synem. Po tygodniu w delegacji w weekend zazwyczaj siedzi w piwnicy i zajmuje się nadrabianiem zaległości w różnych naprawach, albo przed telewizorem. Próbowałam zachęcić syna, żeby mu towarzyszył w tych zajęciach, próbowałam namawiać m. żeby wołał go do siebie, ale Syn nie chce, bo tata szybko się irytuje,jak jemu coś nie wychodzi. Nigdy go też nie chwali. Najlepiej jakby tato zniknął z naszego życia :shock: Syn się go boi...
Teraz czekam na spotkanie moje i m. z psychologiem syna. Ma m. nagadać może coś to zmieni. Bo jak sama ze mną rozmawiała, to dziecko jest w takim stanie psychicznym,że może być niewesoło. Może wpaść w złe towarzystwo, albo jeszcze gorzej...boję się o niego. Sama nie potrafię poruszyć tego tematu z m. Dlatego mam nadzieję ,ze jednak pójdzie ze mną do tego psychologa.Jestem załamana całą tą sytuacją, bo nic nie mogę zrobić, bo sama mam problemy z podejmowaniem rozmów na trudne tematy z partnerem. Mam uraz z dzieciństwa, boję się reakcji facetów, opuszczenia, odrzucenia, krzyku, podniesionego nawet głosu... Jednocześnie chce mi się płakać,jak widzę jak mój synek jest coraz bardziej nieszczęśliwy i widzę jak to próbuje ukrywać...
Syn ma 10 lat,córka 4.
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Księżycowa » 9 kwi 2013, o 20:22

Tyle napisałam i mi zniknęło przy wysłaniu a nie skopiowałam ale na dziergam jeszcze raz...

Psychologiem to kiedyś być chciałam ale moje własne problemy mnie dyskwalifikują ;/

Gunia76 napisał(a):Czasem ma ,,ojcowskie,, zrywy w stosunku do syna. Np ostatnio kupił mu mini krosa -motor :shock:


Te zrywy robią sporo zamieszania. Pamietam u siebie :(. Najpierw radocha np. jak ojciec w końcu kupił komputer... a później roczarowanie, że ktoś się pokłócił z tego powodu, że coś tam niby źle zrobiłam mimo, że nie chciano mnie posłuchać. Pamiętam jak żałowałam tego ,,prezentu" bo przecież jak go nie było był spokój a tak miałam poczucie winy, że przez niego się wszyscy pokłocili, że ja zostałam zrównana z ziemią i nawet nie pamietam o co, o zwykłą pierdołę najpewniej, jak zwykle :(
Miałam poczucie winy straszne poczucie, że nie zasłuzyłam na to, że nie mogę się cieszyć tak po prostu. Takie sytuacje sie powtarzały... i tak do dziś męczę sie z konsekwencjami.
Mam problem z trzymaniem kontroli nad wszystkim chyba... bo przecież jak coś działo się własnym biegiem to kończyło się źle... zawsze. Poza tym jak tylko staram się odpuscić, to straszny niepokój czuję... nie wiem czy dam radę sobie poradzić bez tej kontroli.
Teraz jakoś staram sie sobie radzic ale wtedy? ;( . Czułam się jakbym na nic nie zasługiwała kompletnie... radość z czegokolwiek była tak szybko gaszona jak szybko sie pojawiala. I zawsze na to złozyło się cokolwiek.
M.in cos takiego wpędziło mnie w napady lękowe... bo czuję, że cos się zaraz stanie a nie wiem co... tylko, że nic się nie musiało stać. Jak było dobrze, to wyczekiwałam czegoś, co to zepsuje, podswiadomie. Jak się nic nie działo, to napady lękowe były normą... co to znaczy to juz moje. Ja byłam tym dzieckiem, z ktorym ciągle coś jest i to coś dziwnego, czego nikt nie rozumie :(

Nawet jesli tych dobrych zrywów Twojego męża nie przerywa kłlotnia, zgrzyt, ochrzan o byle bzdurę chocby z braku cierpliwości, to sam fakt, że kiedy ojciec znów zobojetnieje za chwilę, to dziecko trafo na mur. Bedzie chciało się cieszyć czynkolwiek a tu lipa - odrzucenie. Komunikat różny można z tego odebrać. ,,Twoja radość mnie nie obchodzi" na przykład. Wynika z tego, że jego emocje są bez sensu, że nie ma ich nikomu okazywać, bo po co? Ojciec to ważna osoba dla dziecka. Przesłanie trafi do niego od razu i zostane wtoczone w życie.
A jak się razem pocieszą, to nawet jak za jakiś czas po tym Twój mąż będzie go ignorował i wróci do porządku dziennego to też jakiś ślad zostawi - jaki, to trudno określić. Może być każdy.

Ja w ogóle to myślę, ze nie masz co namawiać syna na towarzystwo w zajęciach, bo tak: on idzie a ojciec obojętny. Czuje się nie chciany a za kazdym razem jak tam idzie ,,słyszy" - nie chcę Cię - w jego rozumieniu. Piszesz, że ojciec się irytuje jak coś mu nie wychodzi... dziecko nie wie, że tata po prostu jest nie cierpliwy, dla niego to znaczy, ze po prostu nie jest dobry, bo coś mu nie wychodzi a tata nie jest z niego zadowolony, czyli jest głupi. W jego rozumowaniu oczywiscie.
Nie mówię, ze tak właśnie jest na 100%, bo nie siedzę w głowie Twojego dziecka ale kierując się naszymi przezyciami to łatwo spostrzec, że informacja dla dziecka nie jest pozytywna.
Inna sprawa jakby ojciec pokazał, ze chce z nim być, ze nawet jak mu nie wyjdzie będzie ok., wyciągnął taka bezpieczną rękę do dziecka. Wydaje mi się na tą chwilę, że nie ma ani tej ręki a jak jest w tych zrywach, to raczej nie jest bezpieczna.
Nie mówię tu o bieganiu za dzieckiem, żeby stało się rozpuszcozne. Chodzi mi o to, żeby ojciec nie był dla niego wielka nie wiadomą, która na co dzień i tak go nie chce.
Brak pochwał plus irytowanie sie na nie powodzenia, to niestety robi sporo złego :( .
Też sądzę, że dobrze, żeby Twój mąż poszedł na tą wizytę. Może jak usłyszy opinię specjalisty, to cos mu sie zaświeci. Najlepiej to jakby podjął terapię ale znow siłą to można go tylko zniechecic ale Ty nie możesz zrobić tego za niego.

Sama robisz juz baaaardzo wiele i się nie łamiesz. Ja nie wiem czy dała bym radę mając dzieci....
A dawnych urazów sie z dnia na dzień nie pozbędziesz :kwiatek:
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do DDA

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 4 gości