walczyć czy nie? Kocham za bardzo

Problemy z partnerami.

Re: walczyć czy nie? Kocham za bardzo

Postprzez kochajaca » 24 mar 2013, o 17:42

Widzę sporo agresji..
Cóż tak naprawdę nie wiem czy z nią spał, czy się tylko zmawiali. Fakt- dla mnie to i tak zdrada, przynajmniej tak to czuję. Po tym wczorajszym kryzysie, mam w sobie trochę złości i jednocześnie trochę lżej mi jest. Był wczoraj na urodzinach kolegi, z opinii koleżanki- siedział przybity i raczej mało rozmawiał z resztą osób,bawił się bardzo średnio. Nie wiem czym było to spowodowane, czy np. schodzeniem tego syfu?
Jak sami wiecie i tak będę go bronić... Bronić i płakać... Nie jest tak, że się sama obwiniam o wszystko, choć swój wpływ też widzę.
Nie mam pojęcia jak przeszłam przez ten cały tydzień, pamiętam głównie, że wstawałam i szłam spać. I te najcięższe momenty też mam w głowie. Do wtorku został moment. Zobaczymy co wtedy będzie.
Jedno jest pewne, to naprawdę trudny czas dla mnie, dookoła siebie mam ludzi, którzy chcą pomóc ale nie znają sytuacji tak naprawdę, nie tak jak Wy. Słyszę tylko:daj mu czas, usiądźcie i przedyskutujcie to,odpocznijcie od siebie itd. A to przecież nie pomoże jedna półgodzinna rozmowa, czy karta z plusami i minusami związku, tu trzeba naprawdę poważnej pracy obu stron. Ja będę się starać odbudować chociaż część tego, co było.
kochajaca
 
Posty: 56
Dołączył(a): 17 mar 2013, o 17:30
Lokalizacja: tam nie tutaj

Re: walczyć czy nie? Kocham za bardzo

Postprzez woman » 24 mar 2013, o 23:26

Kochająca, a gdzie widzisz agresję??? :shock:
Raczej trzeźwy osąd sytuacji. Czy na prawdę nie dziwi Cię zbieżność tego internetowego romansu z jego odejściem z domu i całym tym ambarasem?
Ja rozumiem, że jesteś w emocjach, ale żeby aż tak?

Uwierz mi, faceci to w gruncie rzeczy prosto myślące istoty (nie żeby prostacko). Cenią sobie wygodę i ciepłą kołderkę u boku żonki. A jeszcze jak się da poromansować bez szkody to tym lepiej.
Tym razem jak widać się nie dało, więc trzeba było zrezygnować z komfortu, ale też na wszelki wypadek trzymać żonę na emocjonalnej smyczy. Kochanka prędzej czy później się znudzi, a domowe ciepełko zapachnie znów nęcąco.
Otrząśnij się i walcz o siebie, a nie o ułudę związku.
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Re: walczyć czy nie? Kocham za bardzo

Postprzez kochajaca » 25 mar 2013, o 01:30

Tak mi się wydawało,możliwe że źle to zinterpretowałam,mam plątaninę uczuć w sobie.
Oczywiście, że logicznie wiąże síę wszystko, przygoda, odejście z domu, niechęć do spotkania ze mną i porozmawiania o tym. Ale jak pisałam na początku, kocham za bardzo-tak, ale chcę zawalczyć o zdrowy związek i zdrową, szczęśliwą siebie. Postaram się. Jeżeli nie uda się teraz z moim związkiem, to później także nie ale póki mogę, spróbuję.
kochajaca
 
Posty: 56
Dołączył(a): 17 mar 2013, o 17:30
Lokalizacja: tam nie tutaj

Re: walczyć czy nie? Kocham za bardzo

Postprzez woman » 25 mar 2013, o 09:15

Ale to nie tędy droga, że wybaczasz w ciemno i czekasz z otwartymi ramionami, a jak wróci to już wszystko naprawisz swoją tajemną mocą.
Postaw też swoje warunki, zacznij decydować o sobie dziewczyno, a nie jak marionetka z tendencją do samobiczowania. Postaraj się o wizytę u psychologa. To na początek.
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Re: walczyć czy nie? Kocham za bardzo

Postprzez Tinn » 25 mar 2013, o 09:48

http://zenforest.wordpress.com/2007/11/ ... liskoscia/
Przeczytaj ten tekst, mnie mimo ,że nie jestem DDA idealnie pasuje do mojego funkcjonowania we wszystkich moich życiowych związkach.
Zmiana życiowych zamierzeń pod wpływem postu czy postów na forum jest raczej mało realna, ale pobadź na tym forum i poczytaj ludzkie historie wstecz i na bieżąco.Mnie osobiscie otworzyły one oczy bardzo mocno. Potrzebowałam utulenia(głaskania po główce), ale te bardziej szorstkie wpisy krytyczne i analityczne były jak zimny prysznic na moją źle ukształtowaną osobowość i też odbierałam je jako agresywne.Ale głównym traktem jakim się poruszam jest trakt psychoterapii dla współuzależnionych.Najbardziej ufam terapeutce .Mam co tydzień zajęcia indywidualne.Mówienie o sobie, myślenie o sobie były dla mnie zaskoczeniem i objawieniem.Na proste pytanie czego ja chcę, co czuję, co sprawiłoby mi radość, szczęście, ulgę , jak o siebie zadbałam w zeszłym tygodniu otwierałam oczy i buzię jak bym miała 9-10 lat.Jestem już starszą osobą, a przechodziłam w życiu z jednego nieudanego związku w drugi.Wybierając kapryśne, nieosiągalne emocjonalnie osoby bo wydawało mi się , że jak JA się dobrze postaram to ZAPRACUJE w końcu na tę miłość i akceptacje , której pragnę od dzieciństwa.Zawsze akceptacji siebie szukałam w otoczeniu uważając za niemożliwą samoakceptacje.Dla siebie zawsze byłam super wymagająca i nadkrytyczna.A mężczyzna wydawał się tym bardziej upragniony im bardziej był bliski odejścia, w ogóle nie pasujący do życia i związku(np czynny , wieloletni alkoholik). Trzymałam się takiego rękami, nogami i zębami ślepa i głucha na analitykę sytuacji.Myślę , ze pewne elementy w podejściu do życia masz podobne
Tinn
 
Posty: 214
Dołączył(a): 19 gru 2012, o 13:17

Re: walczyć czy nie? Kocham za bardzo

Postprzez woman » 25 mar 2013, o 12:55

Popieram zdanie Tinn w całej rozciągłości!
Też miałam ten problem, tzn męża akurat przypadkiem trafiłam dobrego (zaszłam w ciążę z fajnym człowiekiem, którego miałam oczywiście za ostatnią ciapę, w końcu nie pomiatał mną i nie odtrącał), ale otaczałam się samymi toksycznymi osobami,na których przyjaźń musiałam zapracowywać wciąż i wciąż.
Bawiłam się w romanse, potwierdzające moje zerowe poczucie własnej wartości.
Goniłam za ułudą, mrzonką, a tymczasem to wszystko można odnaleźć w samej sobie. Naprawdę.
Koszt to ciężka praca ze sobą, ze swoimi emocjami, mozolna droga do poznania i pokochania siebie.
Zysk to NOWE ŻYCIE, jasność, lekkość, poczucie spełnienia, wartości, samostanowienia, docenienia siebie bez udziału osób trzecich.
Polecam :)
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Re: walczyć czy nie? Kocham za bardzo

Postprzez kochajaca » 25 mar 2013, o 13:26

No cóż, muszę się zgodzić na wszystko, co pisze Tinn.
To jest dziwne uczucie, z jednej strony myślę, że dam radę, że będzie ok. Druga strona to ciągłe napięcie i wahania nastrojów, a jeszcze gdzieś z boku krzyczy głosik - że to jest toksyczne, że to są stare wzorce które powielam, że to nie wyjdzie mi na dobre jak czegoś porządnego z tym nie zrobię... i to wszystko się zagłusza raz po raz..
Fragment tekstu przeczytałam, za każdym razem gdy widzę siebie w takich tekstach od razu coś we mnie drży... Zabieram się zatem do przeczytania tej książki.
kochajaca
 
Posty: 56
Dołączył(a): 17 mar 2013, o 17:30
Lokalizacja: tam nie tutaj

Re: walczyć czy nie? Kocham za bardzo

Postprzez woman » 27 mar 2013, o 09:17

Minął "magiczny" wtorek. Jak się sprawy mają?
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Re: walczyć czy nie? Kocham za bardzo

Postprzez kochajaca » 29 mar 2013, o 20:48

Nawet nie miałam czasu wejść tutaj.... w magiczny wtorek zadzwoniłam do męża żeby potwierdzić jego przyjazd i okazało się, że jest w szpitalu........ Organizm nie wytrzymał obciążenia, tabletki, intensywne ćwiczenia, stres itd.
Zadzwoniłam do niego z pracy i musiałam sobie zrobić przerwę bo dosłownie ścięło mnie z nóg. Na szczęście tego samego dnia wypisali go do domu. Czułam złość na niego, na teściów, wielki żal, smutek i ból że mogło się skończyć gorzej - że nikt mi nie dał znać co się dzieje. Poczułam się całkowicie odcięta od wszystkiego co jego dotyczy. W końcu wciąż jestem jego żoną i powinnam wiedzieć gdy męża zabiera pogotowie w środku nocy do szpitala, mimo wszystko... A gdyby tego było mało, to w poniedziałek zmarł jego wujek. Oczywiście mąż zabronił mi jechać do teściów żeby ich wesprzeć. Dlatego tak koszmarnie się czułam we wtorek.
Pojechałam do niego we wtorek bo wciąż był u swoich rodziców po wypisaniu ze szpitala. Porozmawialiśmy trochę, widać było, że naprawdę go boli (nerki, wątroba), nie mógł się nawet ruszać. Posiedziałam z teściową chwilę, tak jakby była zła, że przyjechałam-jakbym miała jej synowi zrobić jakąś krzywdę:/ a i tak dzwoniłam do niej wcześniej że przyjadę odwiedzić swojego męża i krótko, że następnym razem mają do mnie dzwonić, bo ona też by chciała wiedzieć co się dzieje z jej partnerem (tłumaczenie co do braku telefonu do mnie brzmiało: nie było czasu). Wróciłam do domu, i dziś jest ten magiczny wieczór.Dziś przyjedzie chociaż się dosyć średnio czuł....
Przez te dni żyłam jak w bańce, jak robot. Wstawałam, szłam do pracy, wracałam, dwa spotkania z przyjaciółką, do domu,spać, wstać, praca itd....
Jestem na pewno bardzo zmęczona, ale też spokojna, emocje tak jakby opadły (dziś w miarę normalnie rozmawialiśmy przez telefon).
Czasem myślę, że "można żyć bez powietrza", czasem że nie dam rady gdy naprawdę odejdzie, tych drugich myśli jest coraz mniej.
Pilnuję swoich uczuć, na wszystko reaguję mniej żywiołowo ale czuję przy tym, że mam wsparcie przyjaciół. Gdybym non stop siedziała w domu to byłoby ciężko, a tak nawet w pracy mnie odwiedzali, żeby upewnić się, że się dobrze czuję.
Nie wiem co ze Świętami, jutro niby mają zapaść ważne decyzje, raczej nie mam ochoty jechać do teściów, wolę posiedzieć sama w domu.................
Godzina "zero" nadejdzie po 20stej.....
Teraz to już sama nie wiem czego chcę, tak jak każdego dnia wchodziłam do domu i modliłam się, żeby zobaczyć męża, albo jego rzeczy które zabrał, a te co zostawił na razie-na swoim miejscu- tak gdy dziś weszłam i zobaczyłam torbę z ciuchami, które zostawił przed pójściem do pracy- tak poczułam od razu niepokój.
Siedzę i słucham muzyki i piję sobie rumianek.
Czekam...
kochajaca
 
Posty: 56
Dołączył(a): 17 mar 2013, o 17:30
Lokalizacja: tam nie tutaj

Re: walczyć czy nie? Kocham za bardzo

Postprzez kochajaca » 30 mar 2013, o 23:33

Wczoraj mąż przyjechał. Spytał czemu się nie cieszę, powiedziałam że nie umiem określić swoich emocji, tak cieszyłam się, ale coś było innego, nie wiedziałam jak bardzo mogę się cieszyć, bo może on powie za kilka dni, że jednak to nie da rady. On na to odparł, że nie przyjechał na dzień,dwa tylko po to aby spróbować jeszcze raz. Na moje pytanie jakie są jego uczucia do mnie, odparł że nic się nie zmieniło i nadal nic nie czuje............ Spytałam go jak to będzie dalej, przecież nie będzie idealnie od razu, co gdy będzie kłótnia- jego odpowiedź:nieważne czy kłótnia będzie dziś czy za miesiąc, to będzie oznaczało koniec. -Czy to jest dobre podejście??

Dziwnie było, wcześniej bym czuła się wspaniałe, a teraz..... Była po prostu dodatkowa osoba w domu. Dziś po pracy zrobiliśmy zakupy, ja robiłam jedzenie, on coś tam do pracy, jakiś film razem... Niby tak jak wcześniej ale inaczej.
Nie wiem czy to wypali, bardzo się kontroluję ale on doprowadza mnie do szału, od razu jak przyszedł, zrobił bałagan, zero chęci udzielenia pomocy, zdziwiony że teraz chcę iść spać, a nie oglądać telewizję razem..
Nie idziemy do teściów na śniadanie tylko po południu, na podwieczorek.
Ktoś spytał poprzednio czego tak naprawdę chcę, wtedy wiedziałam, teraz już nie...
Może wypowie się ktoś kto był w takiej sytuacji? Czego mam słuchać? Serca, które nie wie już co czuje...
Może to chwilowa sytuacja i nie mogę się przestawić na związek??
kochajaca
 
Posty: 56
Dołączył(a): 17 mar 2013, o 17:30
Lokalizacja: tam nie tutaj

Re: walczyć czy nie? Kocham za bardzo

Postprzez biscuit » 30 mar 2013, o 23:43

wg mnie ufaj sobie
i temu co Ci Twoje ciało i uczucia podpowiadają
odnośnie tej sytuacji
bo Ty w sobie wiesz najlepiej jak jest...

niemniej jednak
na moje oko
jego powrót sprawia wrażenie czysto wyrozumowanego
dlatego jest tak drętwo
czyli upozorowana normalność
obiadek, telewizja i podwieczorek u teściów
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: walczyć czy nie? Kocham za bardzo

Postprzez Księżycowa » 31 mar 2013, o 00:01

kochajaca napisał(a):co gdy będzie kłótnia- jego odpowiedź:nieważne czy kłótnia będzie dziś czy za miesiąc, to będzie oznaczało koniec. -Czy to jest dobre podejście??



Nie wiem czym Twój mąż się kieruje wracając i w co wierzy. wraca, by móc mieć znów marionetkę.
Ale mógł wg mnie wymyśleć coś bardziej wiarygodnego. Nawet w najlepszym małżeństwie zdarzają sie kłótnie... nie da sie ich uniknąć a poza tym sądzę, że bez nich nie ma związku, nie rozwija się on.
Na to, co Ci powiedział, co zacytowałam powyżej, to bym mu odpowiedziała, że wobec tego już może sobie iść, bo wymaga czegoś, co jest nie możliwe nawet w najlepszym związku.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: walczyć czy nie? Kocham za bardzo

Postprzez kochajaca » 31 mar 2013, o 10:14

Na to o kłótni to powiedziałam mniej więcej coś podobnego chyba.... Póki co mamy za sobą nieprzespaną noc bo on się znów źle czuł, trudno więc w takiej chwili mówić o uczuciach.... Chociaż wciąż czuję się nieco dziwnie, ale widzę co zaczynam robić tzw. Chodzenie na palcach i ważenie każdego słowa, żeby nie urazić, żeby nie zrozumiał czegoś źle itd... Chyba muszę się pozbyć takiego zachowania.

Zobaczymy co przyniesie kolejny dzień
kochajaca
 
Posty: 56
Dołączył(a): 17 mar 2013, o 17:30
Lokalizacja: tam nie tutaj

Re: walczyć czy nie? Kocham za bardzo

Postprzez Księżycowa » 31 mar 2013, o 10:55

raczej tego faceta.... coraz bardziej się od niego uzależniasz.
Już nie pamiętam co znaczy uważać na słowa, żeby ,,on" czegoś nie zrozumiał. To nie normalne. Nie domówienia daje sie wyjaśnić jak ludziom zalezy a nie obwiniać i awantury wszczynać.

Sił dużo życzę :kwiatek:
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: walczyć czy nie? Kocham za bardzo

Postprzez kochajaca » 31 mar 2013, o 15:34

Możliwe........ Musiałam wyjść z domu żeby nie dopuścić do kłótni, pogadałam z przyjaciółką, emocje opadły. Wróciłam do domu, pogadaliśmy, on poszedł spać.
Zanim wyszłam powiedział, że spodziewał się czegoś innego, że będę pozytywnie nastawiona, będę się cieszyć wszystkim dookoła itd na pewno dziwi go ta sytuacja bo nie skaczę koło niego tak jak wcześniej, i nie prowokuję kłótni, więc jest cisza i spokój. Mam naprawdę bardzo mieszane uczucia, na pewno dystansuje mnie to, że gdy tak bardzo potrzebowałam jego wsparcia i był dosłownie kryzys to słyszałam, że mu przeszkadzam i pogarszam całą sytuację. Z jednej strony jest osobą, z którą chciałam mieć dzieci i być już do końca, z drugiej strony wiem, że go kocham ale jest we mnie mnóstwo obaw o kolejny dzień..
Może to jednak ja potrzebuję czasu? Jakiejś typowej ciszy.. on przyjechał, jest średnio i ja sama nie do końca wiem, o co mi chodzi..
kochajaca
 
Posty: 56
Dołączył(a): 17 mar 2013, o 17:30
Lokalizacja: tam nie tutaj

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 86 gości

cron