No, tylko mieszkamy tu razem i dawno takiego dymu nie było... odbiło sie na matce. Nic ne poradzę, jakby przestała na wszystko swojemu synkowi pozwalać a ja bym mogla posprzatać i dzieki temu gdzie rozwiesić pranie, to bylo by ok. ale ona nie potrafi o nic mu zwrócić uwagi, bo sra się z nim jakby chodzącą wyrocznią był a temu sie w dupie przewraca. Wszystko mu wolno i zadnego obowiązku a ten swojemu dziecku tylko komendy wydaje i w dupie go ma... dupek jeden.
Ale mnie dziś kurwa nosi... zero szans równości... jutro muszę wstac wcześnie, żeby przed bachorem być i posprzątać... ale trochę sie odegrałam,.. powiedziałam, że musze pranie powiesić, bo nie może mi do rana leżeć, więc ściągam z łazienki jej, niech sobie powiesi na suszarce. Dodając, że jakbym mogła sprzątnąć, to bym rozwiesiła pranie u siebie. No i powiedziałam, że jej nie rozwieszę, bo muszę się kłaść i ogarnąć, to co dziś rozgrzebałam myśląc, że posprzatam.
Ogólnie rozchodzi się o zwierzaki... małemu się nie ufa w tym temacie i brat mógłby się nim zająć u siebie, żebym mogła klatkę wystawić i spokojnie kotkę puścić nie stresując się, że muszę przechodzić do pokoju i ciągle pilnować a tego i tak nie zrobię, bo nie będe narażać, bo zawsze moge nie zajrzeć w porę.
Matka o tym dobrze wie a udaje glupią. Oczywiście nie może zasranemu synkowi powiedzieć, zeby się dzieckiem własnym zajął, nie wiedzieć czemu. Wszystko chamowi wolno... ale spoko... jutro wstane i rozbudzę całą chatę... za długo kurwa był spokój...
Sorry, że tak ale musiałam to gdzieś wyrzucić... dawno mnie tak nie wkurwili.