Dostałam wczoraj od niego wiadomość że decydując się na związek ze mną musiał definitywnie zmienić swój świat. Wcześniej jechał na marihuanie i amfetaminie, alkoholu i oczywiście papierosach. Ograniczył alkohol, w ciągu ostatnich 15 miesięcy zerwał zupełnie z prochami. Lecz… kontakt z nią pozostawił na sam koniec. Nie wierzył w to że uda nam się. Im bardzie się przez te 2 lata angażował we mnie tym bardziej ona była dalsza- mniej go z nią łączyło. Kiedy oprócz prochów rzucił także fajki, doszedł do wniosku że czas uwolnić się emocjonalnie i uczuciowo od niej. Czyniąc to stracił mnie na zawsze!
Co o tym myśleć? Dobrze postąpiłam odchodząc czy źle????
Kocham go…chciałabym wrócić, ale…..dla mojej głowy nie jest zrozumiale….że kochając mnie prawdziwą i świadomą miłością mógł jakiś skrawek tych uczuć i emocji tkwić w niej przez to co kiedyś robił. W końcu spotykał się z nią za moimi plecami, okłamywał że to tylko koleżanka że nic ich nie łączy….Z jednej strony jest zrozumiałe to że nie chciał mnie stracić bo prawda by rozwaliła wszystko, a z drugiej sam walczył z tym urojeniem w stosunku do niej. Jednak chyba miał na tyle odwagi i zaufania do mnie ze potrafił po wszystkim mi o tym powiedzieć. Jak sam mówi cokolwiek by zrobił oznaczało to w ciągu ostatnich 2 lat kłopoty tj awanturę z mojej strony. Myślę też sobie że gdyby ich cos łączyło to nie powiedziałby mi o jej osobie oraz nie dążył do naszego poznania.
Najgorsze z tego wszystkiego jest to że raz mówi o tym ze był z nią związany emocjami i uczuciami, w okresie ostatnich 2 lat(które był ze mną) które o dziwo były negatywne a mi wcale nie zagrażały, a z drugiej o tym ze on sobie wmówił to ze jest w niej zauroczony bo potrzebował powodu do picia i ćpania i do tego aby się dołować w latach 2007-2009. Jak sam uważa było to swego rodzaju urojenie, które wcale nie miało miejsca – ślepo rzucone emocje i uczucia, które wcale nie były realne ani świadome.
Byli tylko koleżeństwem do tego aby spotkać się i zwyczajnie pogadać – żadna cielesność ani inne zamiary nim nie kierowały, ponieważ miał mnie. Cały czas powtarza że to co czuł o mnie było prawdziwe, ponieważ od zawsze miał założenie że będzie się kochał z kimś kogo będzie naprawdę kochał a nie z pierwsza lepszą na haju. Z tego co mi wiadomo cieszył się z tego ze zrobił to ze mną po trzeźwemu. W obecnym miesiącu uwolnił uczucia i emocje od niej wynikłe z tego urojenia….. czy po tak długim czasie faktycznie mogły resztki urojenia w nim tkwić przez okres kiedy był ze mną?
Ps. Jest to człowiek bardzo wrażliwy, który podejrzewam nie miał odpowiednich uczuć w domu. Zawsze jednego tylko zazdrościł innym – partnera tj. dziewczyny chłopaka, bardzo mu na tym zależało. Kiedy próbował swoje życie sam poukładać najbliższe osoby wtrącały się we wszystko rujnując. On nie mógł sam zadecydować, bo zdanie kogoś zawsze było ważniejsze niż jego pragnienia i chęci.
Walczyć czy nie walczyć....? Wracać czy jest do czego????? bardzo sie jego boje, kłamst, oszustw, a w szczegolności tych spotkań z nią kiedy ja nie będę wiedziała....choc kiedyś wspomniał jej nie ma i sobie nie życzy abym go z nią łaczyła. z drugiej strony otrzymał od niej informacje ze jeden kolega w tą czy we wtą nie robi jej różnicy.... może w koncu... odeszła????