Witajcie ponownie,
długo się nie odzywałam, ale ciągle w sobie myślę o tym problemie.
caterpillar, porównujesz tą fobię do epilepsji - ja widzę potworną różnicę. Epilepsja to choroba, którą chyba nie do końca można wyleczyć, a jedynie złagodzić jej objawy - choć nie jestem ekspertem bo nie znam nikogo chorującego.
Ale to jednak czysta choroba, natomiast fobia to coś z czym można walczyć ! Więc według mnie różnica się ogromna. Tak samo zespół Touretta - możesz złagodzić objawy, ale nie wyleczysz się.
Taką chorobę bym zaakceptowała w pełni, umiałabym z nią żyć. Żyć z osobą chorą. Bo tu nie masz wyboru... Ale przy fobii może warto zamiast stwierdzić "taki jestem" spróbować terapii. Zawsze powtarzam mojemu Chłopakowi, że ja nie oczekuję że problem minie, że nagle zacznie z uśmiechem na ustach chodzić na pobieranie krwi. Nie stawiam mu żadnych poprzeczek, ani wymagań. Potrzebuję po prostu żeby spróbował. Żeby podjął w sobie decyzję że warto spróbować. Że to nic nie zaszkodzi a może pomóc. Wiele rozmawiamy i uważam, że dobrze Go znam. Uważa, że zawsze był z tym problemem sam, że nikt nie brał tego na poważnie - dlatego nie chciał nic z tym zrobić. Trzymam za niego całym sercem kciuki, aby kiedyś odważył się pójść do specjalisty i porozmawiać !
A czy może ktoś z Was lub Waszych bliskich miał fobię i terapia Mu pomogła ? Może kontakt z jakąś osobą pomogła by mu zrobić pierwszy krok. Bo problem w tym, że On nie wierzy, że można zmienić coś co ma się w głowie - nie umiem tego ładnie ująć w słowa. Ciągle powtarza, że problem leży w psychice, ale nie wierzy że można nad tą psychiką popracować
Serdecznie Was pozdrawiam !
Daktylka