Guniu... pewnie, że masz uczucia.
Kazdy odczuwa inaczej odejscie zwierzęcia. Piszesz, że nie przepadałaś za psem... może nie byłas z nim na tyle związana po prostu. To nie świadczy zaraz o tym, że nie masz uczuć w końcu jest Ci przykro, bo odeszła istota, która przez ileś lat Ci towarzyszyła...
Podam Ci porówanie z pewną moja sytuacją, która mnie też niepokoiła. Może się wydać to nie wiem... nie ludzkie ale tak miałam;
Kilka lat temu zmarła moja babcia po chorobie. Było mi przykro, bo to babcia ale bardzo szybko przeszłam do porządku dziennego. Prawdę mówiąc gdyby nie rozpacz innych, to niewiele bym odczuła poza brakiem osoby, która była, poza tym, że przykro, że ktoś odszedl. Popłakałam sie tylko na cmentarzu w dzień pogrzebu.
W rok później uspiłam psa, który miał już swoje lata i sporo walczylismy z chorobą, która się pogłebiala mimo podawania leków z powodu wieku, czego bylismy swiadomi.
W drodze do kliniki ryczałam, w drodze z kliniki wyłam, etap chowania pominę, bo do dziś sił nie mam... po wszystkim ryczałam do samego wieczora, nie jadłam, nie piłam i w końcu zasłabłam... zasnęłam nad ranem a pobudka była przypomnieniem sobie tego co się stało...
Poza tymi rozstaniami nie było innych takich bliskich i zdecydowanie powiem, że po pożegnaniu psa nie mogłam dojść do siebie przez tygodnie a kolejne dni, tygodnie to na prawdę żałoba. W pracy kompletne wytrącenie a nad myślami musiałam panować, bo w pracy nie mogłam przeciez płakać a i tak nie raz w łazience skończyłam. Jakkolwiek ktoś to odbierze, tak było... Pół roku po, rok po i dalej miałam momenty, że ryczałam w poduszkę - strasznie tęskniłam i dalej są reczy których nie umiem zrobić bez Maksa. Spacerów juz nie pamiętam, bo nie chodzę, chyba, że gdzieś trzeba iść pieszo ale to nie wiąże się z przyjemnością żadną... nie umiem chodzić na spacery, chociaz próbowałam to nie to samo...
Jakiś czas później odeszła nasza króliczka i tez było mi cięzko, bo bardzo ją oswoiłam i potrafiła spać ze mną w łóżku... choroba zabrała ją w tak szybko jak sie pojawiła - dwa dni. Nawet nie zdążyłam sie oswoic z myślą, że jej nie będzie, bo u królików bardzo szybko to działa. BYła zdrowa i nagle coś się dzieje. Mimo podania leków, wróciłam do domu a ona spała
Strata zwierzaka bardzo mnie bolała i nie czułam sie tak kiedy straciłam babcię. Poza tym, co opisałam wcześniej.
Też zastanawiałam sie czy nie jestem pusta albo pozbawiona uczuc ale ktoś mi wytłumaczył, że nie miałam dobrych relacji z ludźmi, że moja więź z nimi zależy od relacji. A relacje w domu byly jakie byly. Babcia była mi emocjonalnie odległa po prostu.
Pies był ... aż nie mam słów, żeby określić jak wazny i jak istotny...
Fakt, na tle ludzi i ich podejścia do pozegnania ze zwierzakiem czuję, że jestem postrzegana inaczej, że za plecami ,,strzelają głupie miny" ... tylko co mnie to obchodzi? Z reszta połowa z tych ludzi nie potrafi się przyznać, ze płacze w poduszkę poz zwierzaku.
Poza tym ja nie czuję sie potworem. Mam współczucie dla ludzi. Nie takie wielkoduszne jak człowiek nie zaburzony ale mam. Potrafie ludziom pomóc ale jesli uznam, że ten ktoś tego na prawdę potrzebuje.
Jak pracowałam w sklepie zal mi było starszych osób, które prosiły ludzi o kupno chleba albo dołozenie jakiejś kwoty do zakupów. Niektórzy jeszcze nie sprawni, zdani na siebie. Ostatnio wychodząc ze sklepu na schodach widzialam staruszkę, ktora siedziała przy wejściu i zdarapywała zdrapki
.
Ogólnie ludzie starsi mnie irytują w autobusach na przykład albo jak sama obsługiwałam niektórych. Nadużywać próbują z uwagi na wiek. Raz widziałam jak jeden Pan zrzucił dziewczynie torebkę celowo, bo on chciał usiąść. Ani ,,przepraszam" ani ,,pocałuj mnie w dupę" tylko siada. A ona do niego, że nie widziała i wystarczyło sie odezwać i w ogóle powinien przeprosić, bo prawie jej torebke w kałuże wrzucił a on do niej, że on nie musi takiej małolaty przepraszac.
Takie akcje mnie drażnią myślę jak każdego ale odruch współczucia mam... nie jestem potworem znieczulonym. Ty też nie... tylko sporo jest poprzestawiane i trzeba siebie oceniać wg tego a nie z góry robic z siebie znieczulicę. Nie grozi Ci to guniu
Rozpisałam sie nieco ale chciałam dobrze przekazać co mam na myśli, bo czasem przez słowo pisane, coś źle może zabrzmieć. Generalnie mam nadzieję, ze mi się udało