pomóżcie proszę

Problemy z partnerami.

pomóżcie proszę

Postprzez mysha » 5 mar 2008, o 20:53

Witajcie,

to mój pierwszy post. Znalazłam się w bardzo przykrej i trudnej sytuacji.
W lipcu zeszłego roku pobralismy się po 7 latach znajomości. Dodam może że cały rok 2007 zylismy w innych miasach ze wzgledu na pracę. I w koncu nadszedl ten upragniony czas - zmienił pracę i przyjechal do mnie na przelomie roku i zamieszkalismy razem w wynajetym pokoiku. Od tego czasu zdązylismy znaleźć i wpłacić zaliczkę na wlasne mieszkanie. Miało byc tak cudownie, a okazało sie inaczej, zaczeliśmy sie coraz wiecej klócić, ranić się wzajemnie, właściwie bez zadnego konkretnego powodu. Widziałam że cos jest nie tak, wiele razy pytałam o co chodzi, chciałam to zmienić, pomoc, słyszalam tylko, że jest mu źle ze sobą ale nie wie z jakiego pododu. Ta napieta atmosfera pogarszała tylko sytacje między nami. On był w stosunku do mnie oziębły ja się frustrowałam bo nie wiedziałam o co chodzi. Mi było źle bo jemu było źle, jemu było jeszcze gorzej bo mi było źle. Sytuacja pogarszała się a ja nie wiedziałąm co się dzieje.
W niedziele wyznał mi prawdę: powiedział że od półtora roku (w miedzyczasie wzielismy ślub) idziemy zupełnie inną drogą i innych kierunkach i jesteśmy teraz już tak daleko od siebie że jeszcze nigdy tak nie bylismy. I generalnie że jego wyobrażenia mijają się z rzeczywistością, cos jeszcze mówił że z kimś innym może było by mi lepiej, że on nie potrafi dotrzymać mi kroku..
Najbardziej zabolało mnie to że powiedział że jeżeli dalej tak będzie, bo ja teraz przecież cierpię i on cierpi, źle nam jest na wzajem to rozwód będzie jedynym rozwiązaniem, że oboje mamy po 27 lat i jeszcze zdązymy ułozyc sobie życie z kims innym. Dodam jeszcze że on mówi że teraz nie potrafi zmienić niczego między nami, "chciałby chcieć" to jego słowa, nie potrafi sie starać.
Jestem zaskoczona jego postawą, żeby sie tak szybko poddać i nie bać się tak niszczyć naszego związku. Boli mnie to i tylko się zadręczam, boję się że się skonczy rozwodem, znam go i wiem że jak coś mówi to jest to poważnie. Od niedzieli nie moge spać, jeść, pracować, nie potrafie zachowywać się normalnie wobec niego, narasta we mnie żal i niezrozumienie, myśli kotłują się w głowie cały dzień.
Wciąż zadaje sobie pytanie co mogło się stać, dlaczego brak u niego wiary i chęci na to żeby było znowu dobrze i dlaczego nie zauważyłam że od półtora roku jest źle? Dlaczego nic mi wcześniej nei powiedział?
Proszę o poradę: jak mam się zachowywać w takiej sytacji, trudno sie uśmiechać jak cały czas jest zimny, opryskliwy, nie okazuje czułosci, nie mówi że kocha.
A może się wyprowadzić żeby poukładał sobie wszystko w głowie i zastanowił czego naprawde chce?
Zaczynam tracić nadzieję
:(
mysha
 
Posty: 23
Dołączył(a): 5 mar 2008, o 20:18
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Megie » 5 mar 2008, o 21:03

a pytalas sie dlaczego wzial z Toba slub w czasie kiedy juz przeczuwal, ze jest zle?
Przeciez to nie jest fair...Wiedzial ze cos jest nie tak a mimo tego stanol i zlozyl przyzeczenie i slubowal Tobie..
Dlaczego to zrobil?
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez mysha » 5 mar 2008, o 21:38

pytałam, powiedział mi że wcześniej tego nie widział, dopiero teraz to zobaczył :(
mysha
 
Posty: 23
Dołączył(a): 5 mar 2008, o 20:18
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez echo » 5 mar 2008, o 21:49

Pisałaś, że jemu było ze sobą źle i nie wie dlaczego. Czy nie wpadł w depresję, czy przy innych też się tak zachowuje, może obce, nowe miasto źle na niego działa?
Z facetami niestety tak jest, niewiele mówią, a potem stawiają pod ścianą.
Wyprowadzka w tej sytuacji nie wiem, chyba jeszcze bardziej was oddali.
A czy wczesniej mieszkaliscie razem, bo na początku wspólnego mieszkania tak bywa, że temperamenty się ścierają. To normalne.

W waszej sytuacji najlepszy byłby spokój i drugi pokój , żeby można było gdzieś uciec przed sobą. Mieć swój azyl. No i oczywiście rzeczowe rozmowy i wypracowanie kompromisu, bo sprawy na ostrzu noża łatwo stawiać, ale to do niczego nie prowadzi. Może przydałby się ewentualnie psycholog.

przykra sprawa, moje małżeństwo na początku też nie było sielanką: mąż niedojrzały chłopiec, ja uparta i walcząca. Ale z czasem jakoś się utemperowaliśmy. Życzę , żeby i Wam się udało.

A przy okazji w rozmowach z nim pamiętaj, że faceci to przeważnie duzi chłopcy, potrzebują chwalenia, doceniania, czyli tzw. marchewka działa często lepiej niż kij.
echo
 
Posty: 344
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:02

Postprzez bunia » 5 mar 2008, o 23:00

Mysle,ze 7lat znajomosci uwienczone slubem to kawal czasu i troche dziwne,ze on mowi,ze wczesniej "tego"(czyli czego?) nie widzial.....moze cos sie wydarzylo kiedy byliscie osobno(inna kobieta),nie chce abys wpadala w panike ale czy taka mozliwosc wykluczasz?.
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez mysha » 6 mar 2008, o 00:45

---------- 23:36 05.03.2008 ----------

mieszkaliśmy razem przez rok na studiach to bylo chyba 3 lata temu i wtedy sie dogadywalismy.

Nie wykluczam takiej mozliwości że nie powiedzial mi wszystkiego..
Może gryzie się zupelnie z inną sprawą (inną kobietą), tego nie wiem. Pytałam wprost, zaprzeczył.

To wszystko jest dla mnie dziwne, jakiś glupi żart. Wiadomo że są problemy, ale myslałam że jesteśmy juz na takim etapie zeby je rozwiązywać a nie uciekać. Przykre to jest i nie wróży dobrze na przyszłość.

Dodam jeszcze ze juz byly takie akcje 2 x ze mial taki zawias, zupelnie jakby sie w glowe uderzyl, ze nic nei malo sensu, albo ktos sie pojawial trzeci. Może on po prostu taki jest, ze potrzebuje stworzyć sobie problem, raz na jakiś czas.

Zastanawiam sie tez czy wina nie lezy czasem troche po mojej stronie, ja zawsze dbam o zwiazek, staram sie zeby wszystko bylo ok, martwie sie gdy nie jest, panicznie boje sie rozstania. Moze za duzo daje..

Niestety nie mamy drugiego pokoju, mieszkamy w 3-pokojowym mieszkaniu z dwoma osobami jeszcze i to dodatkowo komplikuje sytacje.
Obecnie nie możemy z sobą wytrzymac codzien w jednym pokoju. We mnie żal narasta, on jest niemily.

Mimo wszystko musze Wam powiedzieć że ulżyło mi gdy tylko to tu wyrzuciłam z siebie :)

Dziękuję

---------- 23:39 ----------

acha, mozliwe że wpadł w depresje, nowe miasto, nowa praca, ale nic o tym nie mówi. Kontekst "źle" dotyczy jego samopoczucia związanego z naszym związkiem.

O rzeczowych rozmowach mozna zapomnieć, bo on nie wie, nie chce, nie potrafi itp.
Jak dotąd to nie usłyszałam żadnego konkretnego pomysłu na wyjście z sytuacji oprócz rozwodu :(

---------- 23:45 ----------

do psychologa powiedział że nie pojdzie, bo nie ...
Jestem bezsilna w tej sytacji
mysha
 
Posty: 23
Dołączył(a): 5 mar 2008, o 20:18
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez bunia » 6 mar 2008, o 01:04

To na prawde masz orzech do zgryzienia....moze wez na czas i przeczekaj,staraj sie "zchodzic mu z drogi" moze on potrzebuje czasu....mam nadzieje,ze zstapi na ziemie a wtedy dopiero bedziesz mogla z nim porozmawiac i dotrzec co z nim w tym czasie sie dzieje.....smutne.
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez mysha » 6 mar 2008, o 10:34

---------- 01:28 06.03.2008 ----------

już sie wyjaśniło o co chodzi, dziś go przycisnełam, powiedział że chciał sobie z tym dać radę sam. Wymienił to w takiej kolejności:
- zle między nami
- zmiana pracy i otoczenia
- jego przyjaciółka, która jest mężatką, spędzał z nia bardzo dużo czasu, bardzo mu się podoba, stara się nie myśleć o niej w ten sposób ale najwyraźniej mu nie wychodzi. Nic między nimi nie było, ale najwyrażniej dlatego jest mu tak źle ze sobą że przeszło mu to przez głowę nie raz.

I potwierdziły się moje przypuszczenia. Znam już go na tyle, że przypuszczałam o co chodzi, tylko zaprzeczał w zywe oczy.
Zawsze tak było, jakis problem w związku to zamiast znajdować rozwiązanie to znajdował pocieszycielkę.

Co za beznadziejna sytuacja. Wstyd. Chciałabym zniknąć.
Nie wiem czy potrafię wybaczyć, nawet jeżeli co to za zycie z takim człowiekiem. Problemy sie pojawią prędzej czy później a on pewnie prędzej czy poźniej znajdzie kogoś kto go pocieszy.

Mam chaos w głowie ale teraz rozwód jest dla mnie jedynym rozwiązaniem. Choć to przykre ale odkryłam własnie że związałam się z niewłaściwym człowiekiem.

;(

---------- 09:34 ----------

Jak już teraz wszystko wiem to udało mi sie zidentyfikować główny problem związku. Otóż ponieważ on myślał przez długi okres czasu o innej osobie w tym charakterze (w jakich sposób sie zauroczył) i jest to wbrew jego sumieniu, nie potrafi sobie poradzić z tym że cos takiego się stało, bo myślał że się już nigdy nie stanie. Ponieważ męczył się z tym faktem długo pozostał w nim niepokój czy oby to się jeszcze kiedyś nie powtórzy i znów nie będę cierpieć.

Zastanawia się teraz nad dwoma rzeczami:
1. Jak mogło dojść do takiej sytuacji że zauroczyła go inna osoba?
2. Czy jest dalej sens być razem skoro taka sytacja może się powtórzyć?

Nie radze sobie z tym wszystkim, całą noc nie spałam, co można zrobić w takiej sytuacji. Panicznie się boje że mnie kiedyś zostawi dla innej :(
mysha
 
Posty: 23
Dołączył(a): 5 mar 2008, o 20:18
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Megie » 6 mar 2008, o 10:48

Normalnie jak to przeczytalam to mi przeklenstwa na ustach sie pojawily..
Jak mozna byc tak nie rozsadnym..?

Wiedzial dokladnie, ze podoba mu sie tamta dziewczyna..wiec po jak cholere skladal Ci przyrzeczenie malzenskie?
Zachowal sie jak nierozsadny gowniarz!

Wiem wiem moje zlosci nic nie pomaga..

Ciezka sytuacja... Ale chyba nalezalo by sie wkurzyc i odwrocic glowe w druga strone..
Moze poprostu jestes za dobra i nie widzi co ma....
Piszesz, ze duzo robisz dla tego zwiazku wiec moze dla odmiany daj sobie spokoj... Nie mowie tu o rozwodzie, ale poprostu o skupieniu sie na czyms innym w zyciu..
Moze jak zobaczy Twoje inne zachowanie zrozumie, ze i On musi pracowac na zwiazek, a nie bawic sie uczuciami partnera..

nie wiem, moze ktos inny jeszcze cos zaproponuje...
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez mysha » 6 mar 2008, o 11:04

slub bralismy w lipcu i twierdzi że wtedy był jeszcze pewnien, że wszystko jest dobrze i damy sobie z wszystkim radę. Pytałam się go od kiedy mu sie podoba ta dziewczyna, więc lubi ją od bardzo dawna, tylko jak sie niby zaczeły pojawiać problemy w naszym związku (czyli przypuszczam że ten rok) to zaczął z nią dużo rozmawiać i skonczyło się to jak się skonczyło.

Nie mogę w to uwierzyć, brzmi jak najgorszy sen :( Nie wiem jak to się mogło stać.

Pojawia się bunt i pytanie "dlaczego"

Jak można żyć teraz normalnie z sobą w takiej sytuacji.
mysha
 
Posty: 23
Dołączył(a): 5 mar 2008, o 20:18
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Megie » 6 mar 2008, o 11:10

to i tak go nie usprawiedliwia

dla mnie zachowuje sie jak gowniarz...
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez bunia » 6 mar 2008, o 11:19

Facet nie jest dojrzaly emocjonalnie....jedno co jest pozytywne,ze wiesz na czym stoisz a on nie owija w bawelne...ja bym mu otworzyla drzwi(niekoniecznie w doslownym znaczeniu)dala spokoj...sadze,ze w innym zwiazku bedzie mial ten sam problem wiec nie obwiniaj sie bo jego problem nie ma z Toba nic wspolnego...mysle,ze on wyaga pomocy w uporzadkowniu zycia emocjonalnego ale nie jest pewne czy chcialby tego.
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Megie » 6 mar 2008, o 11:32

no... bunia ubrala to w ladniejsze slowa...

mnie troche ponioslo...
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez ewka » 6 mar 2008, o 11:42

A ja zostawiałbym go samego z tym wszystkin na jakiś czas... niech myśli, niech poczuje brak Ciebie obok.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez mysha » 6 mar 2008, o 11:48

Macie rację, pewnie jest niedojrzały. Ale co zrobić jak to mój mąż..

Bunia piszesz że w innym związku będzie miał ten sam problem, ale zastanawiam się jakby trafił na osobę o którą musiałby sie cały czas starać, bał by się że ona cos wykombinuje, żyłby w niepewności czy wtedy by sie nie uspokoił.

Też się zastanawiam cały czas nad wyprowadzką, ale to nas oddali na pewno jeszcze od siebie, a ostatnimi czasy było tylko źle.

Mama mi powiedziała żeby prosić Boga o obojetność.

Dziś idę do psychologa, zobaczę co powie fachowiec..

Pozdrawiam wszystkich
mysha
 
Posty: 23
Dołączył(a): 5 mar 2008, o 20:18
Lokalizacja: Warszawa

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: AngelLar i 158 gości