6 lat z alkoholikiem z "efektownym" finalem...

Problemy związane z uzależnieniami.

Re: 6 lat z alkoholikiem z "efektownym" finalem...

Postprzez impresja7 » 13 lut 2013, o 11:38

Sans,owszem ,zmieniaja się ,jeden na 100 tysięcy ,no ,ale....partner Derki chyba jednak świętym nie zostanie :haha:
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: 6 lat z alkoholikiem z "efektownym" finalem...

Postprzez Tinn » 13 lut 2013, o 14:04

Sansevieria napisał(a):Tak na marginesie to można by postawić pytanko czy Ty kochasz tego właśnie człowieka czy raczej swoje o nim wyobrażenie ?

Mnie to wyszło bardzo jasno w czasie terapii jak bardzo usiłowałam wcisnąć w postać mojego wytęsknionego towarzysza życia osobę zupełnie do tego kostiumu nie pasującą.Ale kilkanaście sesji trwało zanim zrezygnowałam z myślenia w pierwszym odruchu o nim i tak jak bym była "NIM", z jego punktu widzenia, z jego perspektywy(no oczywiście to była moja pokręcona interpretacja tego co wydaje mi się , że wiem o mechanizmach ludzkiego działania). Bardzo mnie zaskoczyło jak w terapii zaczęłyśmy się posuwać w kierunku jaka ja jestem, co ja czuję, jakie są moje potrzeby, prawa, jakie było moje dziciństwo, relacje z rodziną, z partnerami.Ja chciałam tylko o nim, o nas, jak o czymś oddalonym od tego mojego epicentrum to nawracałam jak pijany do płotu do kolejnych jakichś jego pochodnych spraw.
Ale powoli ta grubaśna lina robiła się coraz cieńsza jakby kolejne włókna z których była zbudowana zostały porozcinane.I jest teraz, ale w tle, za mną i odczuwam cos takiego jakbym wyszła z rzeki , a on dalej płynął z jej nurtem.A ja sobie siedzę na brzegu, kiwam nogami i cieszę się , że nie muszę ich moczyć i ziębić.Przeczytałam sobie ta książkę "Pokochać siebie". No "tyłka nie urywa", ale pewne stwierdzenia ma niepodważalnej słuszności.Jedno mi się wydało cenne bo sama kiedyś bezwiednie je zastosowałam.Jest rada jak najdzie cię myśl taka, której nie powinnaś drążyć (czasami tak spadnie taki czarny całun smutku na człowieka, ktoś go zrani, czegoś nie może przewalczyć) natychmiast zastąp tą myśl inną. Zacznij śpiewać i przypominaj sobie tekst piosenki, intensywnie myśl o czymś innym.Odwróć uwagę swojego mózgu od tego złego kierunku.Jak cię najdzie wspomnienie o twoim partnerze natychmiast pomyśl np o fasonie sukienki dla małej, albo w co ubierzesz siebie na jakieś wyjście czy cokolwiek tylko, żeby NIE MYŚLEĆ W ZŁYM KIERUNKU.
Ja po śmierci mamy miałam strasznego doła, zostałam w 86 roku całkiem sama w życiu i moim miescie(siostra wyjechała z rodziną 100km dalej).Był późny listopad, potem grudzień, ja jak wracałam do zupełnie pustego domu i odruchowo jak całe życie(byłam z wieloosobowej rodziny, mieliśmy 5 pokoi pełnych ludzi) chciałam zadzwonić i docierało do mnie, że za drzwiami nie ma już NIKOGO(kolejno umarli ojciec, babcia, mama) kto na mnie czeka, ze muszę wyjąć klucze.Z reguły wtedy zaczynałam beczeć.I wymyśliłam sobie obronę, wyciągałam klucze i gadałam do siebie taką mantrę"Nie myśl, nie myśl, tylko nie myśl". Najgorszy moment mijał i zaczynałam się krzątać przy obiedzie. Anna Dodziuk też taki sposób na złe myśli podsuwa, zaczęłam też pisać i mówić afirmacje.Za diabła w to dotąd nie wierzyłam.Ale postanowiłam dać im szansę. :D
Zamiast układać w głowie jakiś np dialog z NIM(na pewno tak masz, wielokrotnie przerabiane rzeczy, które mu powiesz przy najbliższej okazji) to sobie np. mówię Ja, Teresa zasługuję na miłość, jestem gotowa na to aby w moim życiu pojawiło się .........., wszystko co jem przysparza mi zdrowia i urody, a moje dolegliwości żołądkowe mijają.Jeśli te wymruczane w autobusie słowa czy napisane w kalendarzu na nudnej nasiadówce w pracy nie pomogą to na pewno mniej zaszkodzą jak to obsesyjne kręcenie wora z myśli o NIM, bo to JA jestem dla siebie ważna.
I tutaj Sans ja już nie teoretyzuję jak wtedy kiedy zakładałam wątek(ty to mi wyłapałaś) bo jakoś to się do mnie przesączyło przez ten całkowicie zaimpregnowany mózg z jakim poszłam we wrześniu na pierwszą sesję(uważałam wtedy, ze idę żeby dowiedzieć się jak lepiej jego wyleczyć z alkoholizmu), ale trwało to 5 m-cy co tydzień gadania o mnie, o mnie i o mnie.Forum też mi dużo dało.Zwłaszcza te opowieści z życia, które rozgrywają się teraz.
Tinn
 
Posty: 214
Dołączył(a): 19 gru 2012, o 13:17

Re: 6 lat z alkoholikiem z "efektownym" finalem...

Postprzez Abssinth » 14 lut 2013, o 15:27

Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Re: 6 lat z alkoholikiem z "efektownym" finalem...

Postprzez Derka » 15 lut 2013, o 01:22

Takich wpisow na stronach policji jest mnostwo. To wszystko jest strasznie smutne. Chcialam napisac, ze on taki nie jest, ale juz nie wiem, z kim zylam tyle lat pod jednym dachem...
Derka
 
Posty: 89
Dołączył(a): 31 gru 2012, o 01:04

Re: 6 lat z alkoholikiem z "efektownym" finalem...

Postprzez Sansevieria » 22 lut 2013, o 16:44

Derka, co u Ciebie?
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: 6 lat z alkoholikiem z "efektownym" finalem...

Postprzez Derka » 22 lut 2013, o 21:41

Hej :) Zagladam czesto na forum, czytam co sie dzieje u Tinn :) u mnie tez sie troche dzieje, ale jestem bardzo zajeta praca, mam jej coraz wiecej, wiec nie spie po nocach, zeby wyrobic sie ze wszystkim. To zajmuje mi mysli, bo robie to, co uwielbiam i praca daje mi olbrzymia satysfakcje, jest pelna wyzwan i trudnych kwestii, w ktorych rozwiazywaniu jestem dobra :) wiec nie mam czasu myslec o moim eks, chociaz kontakt zostal nawiazany w sprawie dziecka. Widzialam sie juz z nim cztery razy. Pierwszy raz juz opisywalam, w moje urodziny. Drugi byl w ostatnia sobote, gdy przyjechal do dziecka. Mama go nie zgodzila sie wpuscic do domu, wiec zdecydowalam, ze pojdziemy na spacer a potem do knajpki na zupe dla malego. Synek jak go zobaczyl, to caly czas wisial mu na szyi przez poltorej godziny spaceru. Nie chcial do wozka. Potem zjadl te zupe i znow na dwor, w koncu maly zasnal w wozku i sie rozstalismy. Nie gadalam z nim o niczym poza dzieckiem. Drugi raz przekazalam mu jego rzeczy, ktore jeszcze sie u mnie zawieruszyly podczas przeprowadzki. A ostatni raz w srode odebral go ze zlobka i za dwie godziny odwiozl. Jest to moja decyzja, zeby mu pozwolic zajmowac sie dzieckiem. Nie moge na nikogo luczyc, a jak wspombialam, mam tyle pracy, ze juz nie mam czasu na jedzenie i spanie. On nie pracuje, ma czas a kasy nie, wiec jest to jedyny sposob, aby ktokolwiek mnie odciazyl. A poza tym uznalam, ze jesli nie zabronie mu kontaktow z dzieckiem, nie bedzie sie awanturowal i kombinowal, jak tu go zabrac lub wykrasc. Mam duzo przemyslen na ten temat, obaw tez, lecz wiem jedno - jak ktos mi nie pomoze, to ja zwariuje.
Derka
 
Posty: 89
Dołączył(a): 31 gru 2012, o 01:04

Re: 6 lat z alkoholikiem z "efektownym" finalem...

Postprzez impresja7 » 23 lut 2013, o 12:21

impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: 6 lat z alkoholikiem z "efektownym" finalem...

Postprzez Sansevieria » 23 lut 2013, o 15:56

Sama pisałaś o niedawnych zdarzeniach tak:
" Cos w nim peklo, jak poznoej przeczytalam w jego zeznaniach. Pobil mnie, walac piesciami w moja twarz I glowe. Zmasakrowal mnie, myslalam, ze nie uciekne, krzyczal ze mnie zabije. Wybieglam boso po sniegu bez kurtki I kluczy, szukajac pomocy. Jak w najgorszym koszmarze, jak w filmie. Zlamal mi kosc podstawy oczodolu,"

I wiesz Derko, nie była to sytuacja taka "rutynowa, że facet uważa, ze "jak sie baby nie bije to jej wątroba gnije" czyli po prostu "ma zwyczaj czasem przyłożyc" i tym razem przegiął nieco - to była jakiś atak niepowstrzymanej furii. Pierwsze co mi sie nasunęło na myśl, jak przeczytalam, ze pozwoliłaś mu zabrac synka na ileś godzin, to była wizja kolejnego ataku furii, kolejnego "coś w nim pękło". Przerażajaca wizja.

Druga myśl jaką miałam po przeczytaniu co u Ciebie to była taka, ze się go bardzo boisz.

Piszesz że jak ktos Ci nie pomoże to zwariujesz - trudny czas. Ale on jest moim zdaniem absolutnie ostatnia osobą, któa w obecnej sytuacji powinna Ci pomagać. :? :(
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: 6 lat z alkoholikiem z "efektownym" finalem...

Postprzez mariusz25 » 24 lut 2013, o 12:45

nie czujesz lęku przed nim i biciem?
mariusz25
 
Posty: 779
Dołączył(a): 8 maja 2007, o 18:22

Re: 6 lat z alkoholikiem z "efektownym" finalem...

Postprzez Derka » 24 lut 2013, o 20:54

Jest ostatnia osoba, ktora powinna mi pomagac. Ale tez jedyna. Juz dosc rzeczy zawalilam, bo musialam siedziec z dzieckiem, a potem to mnie dopadaly konsekwencje. Ani matka nie interesowala sie (choc siedzi pietro nizej), czy bede miala z czego zyc, ani nie chciala zajac sie dzieck iu em i miesiac temu gdy chorowal, moja praca stanela na 2tyg a ja walczylam o przetrwanie i tlumaczylam sie przed wierzycielami (bank, przedszkole) i czulam, ze zylka mi peknie. Teraz sytuacja sie powtarza. Dziecko znow chore, ja mam spotkania na budowie poumawiane, klient moze tylko w weekend, a ja musze sie dostosowac. Na kogo moge liczyc? Nie mam naprawde nikogo, kto by sie caly dzien dzieckiem zajal.

Mariusz, gdzies gleboko czuje lek, ktory nie jest ujawniony, ale jwst skuteczna blokada przed powrotem do niego. Nie wien czy to lek, czy prawdziwy strach, w koncu oparty na faktycznych wydarzeniach...
Derka
 
Posty: 89
Dołączył(a): 31 gru 2012, o 01:04

Re: 6 lat z alkoholikiem z "efektownym" finalem...

Postprzez Sansevieria » 24 lut 2013, o 22:50

Derka, ja nie jestem na bieżąco w opiece nad maluchami w dzisiejszych czasach, ale pamiętam że Pozytywnieinna przerabiała wiele opcji opieki nad córeczka. Jak wiesz (a moze akurat nie wiesz, nie wiem co z forum czytałaś) zostala sama absolutnie, bez środków do zycia z malutkim dzieckiem. Tak autentycznie bez nikogusieńko. Nie wiem czy ona czyta ten wątek, ale może zajrzyj na "Macierzyństwo", tam się Pozytywna pojawia, jest też Żelek w podobnej sytuacji. Ja ze swojej strony absolutnie nie wierzę, ze akurat ten człowiek jest jedyna osobą, ktorej mozesz powierzyc dziecko.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: 6 lat z alkoholikiem z "efektownym" finalem...

Postprzez Tinn » 25 lut 2013, o 11:32

Ja bym się bała samej siebie, że robię dla niego furtkę do wniknięcia znowu w moje życie.No wiesz ja wiem co to jest wspóluzależnienie i że człowiek pragnący strzępka nadziei sam przed sobą może to zakłamywać no ten rzeczywisty powód zbliżania się do swojej "substancji psychoaktywnej" jaką on jest dla ciebie.Jak będziesz ogladała jego ludzką , ojcowską twarz to będziesz może znowu jak ćma zbliżała się to tego płomienia, który już raz tak boleśnie cię poparzył.Boję się o ciebie :cmok: , ale jak ja jestem łakomczuchem to czekoladek sobie do domu na wieczór nie kupuję bo je prędzej czy później zjem.
Tinn
 
Posty: 214
Dołączył(a): 19 gru 2012, o 13:17

Re: 6 lat z alkoholikiem z "efektownym" finalem...

Postprzez Derka » 26 lut 2013, o 23:54

Fajnie sie dzieje, bo sam z siebie ten czlowiek ujawnia swoje potworne oblicze. Zrozumialam, ze obwinia mnie o to, w jakim jest polozeniu. Obwinia mnie o pobyt w wiezieniu, uwaza ze sie nigdy nie znecal, ze sfalszowalam zeznania, jak i moja corka. Jakby wyparl cala prawde o naszym zwiazku. Wypedzania z domu, przezywania, ciagniecia za wlosy nie uwaza za przemoc. Powiedzial ze mnie pobil, bo go sprowokowalam. Nie zamierza zwrocic mi pieniedzy, ktore wydalam na JEGO kredyt, ani na dziecko podczas jego pobytu w areszcie, twierdzac, ze moglam go nie wsadzac do wiezienia. Gdy mowie, ze bylo i jest mi bardzo ciezko, nie chce tego sluchac i mowi, ze moze mi opowiedziec, jak jemu jest ciezko, zebym sie nie licytowala. No i teraz oficjalnie oswiadczam: pierdole go! Nie dam mu wiecej dziecka, bo dotarlo do mnie, jak niebezpieczny to jest czlowiek! Wnosze pozew do sadu o zwrot dlugu i alimenty. Zacznie sie wojna, ktorej chcialam uniknac, ale musze to zrobic, aby zapewnic dzieciom warunki finansowe. Koniec bycia matka Teresa. On nie mysli o mnie, to ja nie bede o nim. Trudno, zlicytuja mu dom. Co zrobic. Juz nie czuje sie winna, to sa jego konsekwencje jego czynow. Czuje sie wolna. Czuje mega rozczarowanie, ale warto bylo wystawic go na probe i sprowokowac do wypowiedzenia tych wszystkich strasznych rzeczy. Szok, ze to taki falszywy gosc. "milosc mojego zycia". Jasne.
Derka
 
Posty: 89
Dołączył(a): 31 gru 2012, o 01:04

Re: 6 lat z alkoholikiem z "efektownym" finalem...

Postprzez Sansevieria » 27 lut 2013, o 00:24

I obyś w tym słusznym gniewie wytrwala wystarczajaco długo, żeby przepchnać co trzeba przez sądy. Jakby Ci osłabł to sie zgłoś, podsycę w miarę umiejętnosci. I trzymam kciuki.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: 6 lat z alkoholikiem z "efektownym" finalem...

Postprzez mariusz25 » 27 lut 2013, o 00:33

pomysl sobie, ze jak cos dobrego ci sie tli w glowie, cos ci powie, to przypomnij sobie jak cie uderzyl i jak czulas sie wtedy sama z tym i widzialas jego przewage i nienawisc w oczach.....
mariusz25
 
Posty: 779
Dołączył(a): 8 maja 2007, o 18:22

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Uzależnienia

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 203 gości