usłyszałam jeszcze: neutralność to mnie rozbawiło. wygodne, a hipokryzja aż bije... (usłyszałam to od osób, które wobec mojej sytuacji chcą być neutralne, natomiast co n ajmniej raz wcześniej domagały się zajęcia stanowiska w pewnych ich osobistych sprawach)...
są we mnie dwie skrajności. niby znajomi przysłowiowym materacem nie byli i tak naprawdę co się działo między dwojgiem ludzi nie wiedzą. z drugiej strony - ja tak nie potrafiłabym funkcjonować, nie potrafię być neutralna. to takie puste. a gdybym ja znalazła się w X sytuacji - nie będę nautralna. gryzie się mi to, że wymagam od siebie nie-neutralności a u znajomych to akceptuję.
psiaki przeszły zabezpieczenia czytaj zdemolowały barierki wstawione zamiast drzwi na czas mojej nieobecnosci... efekt...splądrowana kuchni i pokój zjedzone baterie ...tabletki...laptop...pistacje...banany i śmieci reszty nie chce mi sie nawet wymieniac
serio? i co teraz mam je rozpruć i wypatroszyć z tych tabletek? mnie to też nie bawi...ale nic nie poradze, że młoda zniszczyła zabezpieczenia...teraz czeka ją klatka kenelowa ale wyc po tym co było juz nie będe bo to nic nie da