Tekeli - li, czyli wołanie śmierci...

Problemy związane z depresją.

Tekeli - li, czyli wołanie śmierci...

Postprzez Tekeli - Li!!! » 23 lut 2013, o 19:21

W ten wtorek miałem po raz kolejny myśli samobójcze, po prostu leżałem w łóżku, płakałem, i myślałem, że się zaraz przekręcę. Znowu moje zainteresowanie dziewczyną nie zostało odwzajemnione, i to potrójnie. Tak mnie zabolało, taki ból wlał się w moje serce. Zawsze byłem inny niż wszyscy, szedłem zupełnie inną drogą. Jednak w najśmielszych koszmarach nie przypuszczałem, że moje życie pójdzie w tym kierunku.
Pierwszy raz popełniałem samobójstwo skacząc pod Scanie, dwa lata temu, jednak nic z tego, teraz sam się zastanawiam czy to dobrze? W październiku 2012 miałem już pętlę na szyi. Jak to mówią, do trzech razy sztuka. Jednak ja cholernie kocham życie, tylko, że Ono nie kocha mnie najwidoczniej. Moje życie zawsze było pełne cierpienia, alienacji i smutku, jednak to co się wyrabia od 4 lat jest po prostu kosmicznym horrorem, jakby powiedział Lovecraft. Tyle jest we mnie miłości i ciepła. Jednak mając 24 lata nigdy nie byłem na randce, nigdy nawet nie poczułem ciepła kobiecej dłoni. Nie mam żadnych przyjaciół czy znajomych, którzy mogliby mi pomóc. Moje kontakty z ojcem są również zerowe. Pisząc ten tekst siedzę sam w pokoju i zastanawiam się co dalej. Jeżeli na tym forum znajdę KOGOKOLWIEK kto zechce ze mną porozmawiać, kto mnie zrozumie i będzie chciał wysłuchać mojej historii, komu będę mógł opowiedzieć wszystko bez skrępowania, to niech wie, że może w ten sposób URATOWAĆ mi życie. Potrzebuję przyjaciela, choćby nawet "wirtualnego", który od czasu do czasu napisze nawet na tym forum "jak mi minął dzień", który napisze zwykłe "wierzę w Ciebie, i trzymam kciuki" kiedy po raz kolejny życie sypnie piachem w oczy. Moje wrażliwe i dobre serducho ledwo może pomieścić ten jad, który od tylu lat wlewa się w nie. Czy ja nie zasługuję na choćby namiastkę szczęścia, które wyleje z mojego kielicha odrobinę goryczy? Porozmawiam z kimś... I zastanawiam się, dlaczego taki los, dlaczego ja?
Tekeli - Li!!!
 
Posty: 14
Dołączył(a): 23 lut 2013, o 17:54

Re: Tekeli - li, czyli wołanie śmierci...

Postprzez lili » 23 lut 2013, o 19:25

pisz, słucham.
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Re: Tekeli - li, czyli wołanie śmierci...

Postprzez Tekeli - Li!!! » 23 lut 2013, o 19:31

Tylko od czego zacząć? Od którego miejsca bedzie właściwie? Może od 2009, wtedy miałem w sobie ogromną chęć życia, tyle sił i piękne wizje przyszłości. Jednak jak mówi jedno z moich ulubionych powiedzeń, "rzeczywistość skrzeczy"
Tekeli - Li!!!
 
Posty: 14
Dołączył(a): 23 lut 2013, o 17:54

Re: Tekeli - li, czyli wołanie śmierci...

Postprzez Sansevieria » 23 lut 2013, o 19:35

Witaj, dołączam.
Zaczyna się zwykle od czegokolwiek, byle zacząć.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Tekeli - li, czyli wołanie śmierci...

Postprzez KATKA » 23 lut 2013, o 19:42

:kwiatek: też posłucham :)
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Re: Tekeli - li, czyli wołanie śmierci...

Postprzez Księżycowa » 23 lut 2013, o 19:48

Hej :)
I ja dołączam :)
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Tekeli - li, czyli wołanie śmierci...

Postprzez biszkoptowa91 » 23 lut 2013, o 20:06

ja tez chetnie
biszkoptowa91
 
Posty: 398
Dołączył(a): 6 wrz 2012, o 16:39

Re: Tekeli - li, czyli wołanie śmierci...

Postprzez biszkoptowa91 » 23 lut 2013, o 20:07

Tekeli - Li!!! napisał(a):Jeżeli na tym forum znajdę KOGOKOLWIEK kto zechce ze mną porozmawiać,

Tekeli, chciałeś choćby 1 sluchacza, juz masz 5 :D dobry jestes! :P
biszkoptowa91
 
Posty: 398
Dołączył(a): 6 wrz 2012, o 16:39

Re: Tekeli - li, czyli wołanie śmierci...

Postprzez Tekeli - Li!!! » 23 lut 2013, o 20:15

Postaram się. Jak już wspominałem od zawsze byłem spokojnym, nieśmiałym i chyba aż nazbyt wrażliwym mężczyzną. Chociaż zawsze pragnąłem czułości i miłości, to moja nieśmiała natura skutecznie mi to uniemożliwiała. Ale do rzeczy. Po skończeniu szkoły średniej w 2009 dostałem się na studia, po latach smutku miałem nadzieję, że w końcu spotkam tam ludzi podobnych mi. Może nawet znajdę przyjaciół? Jednak jak się okazało, to było złudne. Zamieszkałem w bloku razem z trójką współlokatorów, mili ludzie. Jednak nie potrafiłem z nimi nawiązać jakichkolwiek relacji. Tak samo z ludźmi na roku. Nie miałem żadnych znajomych. Po prostu wcześniejsze lata samotności zabiły we mnie możliwość nawiązywania jakichkolwiek kontaktów. Więc moje życie wyglądało tak: szedłem rano na zajęcia, pośród wielu ludzi czułem się ponownie wyobcowany. Zero rozmowy. Po skończonych wykładach wracałem do domu, gdzie czekał na mnie tylko pusty pokój(mój współlokator praktycznie cały czas sypiał u dziewczyny). Na pocieszenie została mi tylko butelka. Tak minął mi semestr, który jakoś zaliczyłem. Wtedy zaczęło się najgorsze, taki objął mnie żal i brak nadziei, że przestałem chodzić na zajęcia. Zacząłem pić. Tak minął kolejny semestr. Ojcu powiedziałem, że go zaliczyłem. Chciałem za rok spróbować ponownie. Dostałem się znowu. Jednak historia się powtórzyła. To samo za rok. Obecnie jestem 4 raz, zaliczyłem ponownie semestr, przez te wszystkie lata okłamuję najbliższych, że jestem na 4 roku. Nie mogę im powiedzieć, że dopiero zaliczyłem semestr i moje serce znowu dopada żal. Oczywiście przez te lata mówiłem, że chodzę na zajęcia a tak naprawdę przepijałem całą kasę. Jak już wspominałem chciałem się zabić dwa razy. Ostatnio zraniły mnie trzy dziewczyny, które mnie interesowały. Żadna nie wykazała zainteresowania mną. Dopadła mnie taka depresja. Kolejne rany w duszy. Boję się o siebie. Nie wiem czy dam radę na uczelni, gdyż znowu nie mam żadnych przyjaciół. Po wykładach wychodzę z sali i myślę co dalej. Wiem, że nikt do mnie nie napisze, nie zapyta jaki mam humor. To tak strasznie boli. Jeszcze problemy w domu. Jak bardzo pragnę miłości, która mogłaby mnie podźwignąć. Oczywiście to taki krótki zarys, bólu było znacznie więcej, a radości jak na lekarstwo.
Tekeli - Li!!!
 
Posty: 14
Dołączył(a): 23 lut 2013, o 17:54

Re: Tekeli - li, czyli wołanie śmierci...

Postprzez Księżycowa » 23 lut 2013, o 20:26

Ja z tego co napisałeś dostrzegam taki konflikt w Tobie. Z jednej strony Ci źle, że nie ma Cię kto zapytać co u Ciebie słychać i jak sie czujesz a z drugiej z jakiegoś powodu nie dopuszczasz do siebie ludzi. Nie do końca potrafisz im zaufać.
To musi być męczące.


Po prostu wcześniejsze lata samotności zabiły we mnie możliwość nawiązywania jakichkolwiek kontaktów.


Ja myślę, ze nie do końca. Na studiach po raz pierwszy zaMieszkałeś poza domem. Sądzę, że to nie przyzwyczajenie się do samotności a wyuczone zamknięcie się przed ludźmi, brak zaufania do nich.
Pisałeś, że w domu są problemy... po prostu mogłeś nie dostrzegać w tym zamieszaniu, ze tracisz zaufanie do drugiego człowieka na skutek jakichś zdarzeń prawdopodobnie. Po prostu zamknąłeś się i dopuszczasz ludzi do pewnego momentu, czyli po wierzchu... nie wpuścisz ich dalej, zeby mogli Cię poznać.
To nie zarzut oczywiście. To nie Twoja wina. Po prostu taki sposób Ci się sprawdzał, zeby się chronić.


Jak bardzo pragnę miłości, która mogłaby mnie podźwignąć.

To zdecydowanie nie jest dobry kierunek myślenia, bo się nie sprawdza. Za to może przynieść Ci jeszcze więcej zawirowań i przykrości.

Moze jestem monotonna ale myslałeś, żeby porozmawiać z psychoterapeutą?
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Tekeli - li, czyli wołanie śmierci...

Postprzez Sansevieria » 23 lut 2013, o 20:34

Nie jesteś monotonna, "odpracowujesz" forumową normę, ktos to pytanie musial zadać.

Tekeli - li , jak dla mnie to to co opisujesz jest skutkiem czegos, co było wcześniej. Bo na studiach pojawileś sie jako jednak zapewne człek koło 20-ki. To, co opisujesz to wyglada jak utrata kontroli nad systuacją, jakby nowe warunki przerosły Twoje zdolnosci adaptacyjne czy jakoś tak. Jakbys pojechał w jakąś ślepą uliczkę.
Skoro piszesz, ze wczesniejsze lata zabiły w Tobie możliwość nawiązywania jakichkolwiek kontaktów, to chyba te wcześniejsze lata są ważne bardzo, a to co teraz jest ich skutkiem w Twoim odczuciu. Uważam to za bardzo prawdopodobne, bez jakiegoś backgroundu bys sie tak nie rozsypał.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Tekeli - li, czyli wołanie śmierci...

Postprzez Tekeli - Li!!! » 23 lut 2013, o 20:45

Tak, właśnie po tej sytuacji z dziewczynami. Płakałem całą noc, myślałem, że się przekręcę. Dopadł mnie taki ból, smutek. Pomyślałem, że jeśli nie znajdę nigdzie pomocy to kiepsko ze mną. A w głębi duszy nie chcę umierać, tyle szczęśliwych chwil mógłbym zaznać, pierwsza odwajemniona miłość, trochę czułości. Nie wiem czy dam radę na studiach będąc cały czas pod wpływem "złych myśli". Jeszcze te kłamstwa o mojej rzekomej "karierze" na 4 roku. Jeżeli teraz się nie podźwignę to nie widzę przyszłości. Co do kontaktów, jestem wrażliwy, miły i wg mnie da się mnie lubić. Jednak baardzo trudno jest mi nawiązać jakąś relację, gdyż mam przeświadczenie, że inni nie chcą jej nawiązać ze mną, że ich męczę, jestem dla nich ciężarem zawracającym im głowę. Sam dobrze wiem, że jest to złudne w niektórych przypadkach. Z pewnością niektórzy chcieliby mnie lepiej poznać, ale tak jak ja mają to same przeświadczenie, że to oni mnie męczą. I powstaje błędne koło niezrozumienia. Nie chcąc nikomu sprawiać kłopotu nie nalegam. Kocham ludzi, chciałbym z nimi rozmawiać o ich problemach, radościach. Być dla nich kimś przyjaznym. Wiesz, kiedy mam doły to czytam Stachurę. "Czas zabija rany", "Czy warto", "Biała Lokomotywa" podnoszą mnie na duchu. Jednak kocham również utwór "Wiersz do Pozostałych", jest tak bolesny, prawdziwy. Jeżeli kiedyś znowu stanę na progu śmierci, z pewnością będzie on u mnie w kieszeni.


Sansievieria. Cóż, nigdy nie byłem szczęśliwy. Myślałem o śmierci już dużo wcześniej. W szkole średniej miałem kilku kumpli, z którymi w szkole jakoś dawałem radę. Niestety poza nią nie miałem już nikogo. Idąc na studia myślałem, że coś się zmieni, a było jeszcze gorzej.

Jest sobota wieczór, z chęcia wybrałbym się z kimś do pubu, na kawę. W takich momentach naprawdę jest mi źle, ponieważ wiem, że tak będzie zawsze.

Jak chciałem się zabić to zawozili mnie na badania psychiatryczne. Za każdym razem mówiłem, że byłto jednorazowy wybryk, że wszystko gra. To były kłamstwa. Gdybym powiedział im, że śmierć gości w mojej głowie często to na pewno zamknęliby mnie w szpitalu, a to zupełnie by mnie dobiło. Przepisali mi jakieś tabletki ale ich nie wykupiłem, myślałem, że dam sobie radę bez nich. A gdyby naprawdę działały? Ciekawe co by we mnie zmieniły? Stałbym się radosnym,k pełnym życia człowiekiem? Wątpię w to.
Tekeli - Li!!!
 
Posty: 14
Dołączył(a): 23 lut 2013, o 17:54

Re: Tekeli - li, czyli wołanie śmierci...

Postprzez Sansevieria » 23 lut 2013, o 21:15

Tak będzie zawsze...tego się boisz ? to od Ciebie zależy czy zawsze. Nie od kogoś innego.
W zasiegu reki masz ileś tam możliwości dokonania szybkiej i radykalnej zmiany swojego życia. Nie powiem, że na lepsze ale na pewno na calkiem inne. I nie mam uchowaj Boże na myśli zmiany zycia doczesnego na wieczne,, bo co do tego istnieją wątpliwości czy istnieje. mam na myśli życie tu i teraz. Jest jakieś - może sie stać calkiem inne.
Jakbyś tak popuścił wodze wyobraźni i zobaczył siebie za 10 lat w takiej spełnionej bajce to jakby to wygladało? Kim byś był, co byś robił, gdzie bys żył?
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Tekeli - li, czyli wołanie śmierci...

Postprzez Tekeli - Li!!! » 23 lut 2013, o 21:24

Byłbym nauczycielem polskiego, miał kochającą żonę i kilkoro dzieci. Ja pisałbym wiersze dla żony, przyrządzał dla niej śniadanie do łóżka. Ona kochałaby mnie takim jakim jestem. Przytuliłbym się do niej, szepnął kocham Cię, spojrzał na nasze roześmiane dzieci. A sam, w duchu, przypomniałbym sobie mroczne lata pustki, później zaśmiałbym się w głos wiedząc, że już minęły, bezpowrotnie. A przede mną rozpościera się piękny świat, są w nim ludzie, dla których chcę żyć, kochać ich, dać im szczęście i opiekę, której kiedyś mi brakowało. I dużo, dużo miłości dla świata i ludzi wokół.

Jednak sam w to nie wierzę. Pragnę poznać złoty środek jak zmienić swe życie.
Tekeli - Li!!!
 
Posty: 14
Dołączył(a): 23 lut 2013, o 17:54

Re: Tekeli - li, czyli wołanie śmierci...

Postprzez Sansevieria » 23 lut 2013, o 21:29

Skupmy się może bardziej na tym, co dotyczy stricte Ciebie. Żona, dzieci ok, ale to zależy od Ciebie tylko w pewnej części.
Zatem bylbyś nauczycielem polskiego. Studiuesz polonistyke czy coś innego ?
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Następna strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 287 gości

cron