bilans trzydziestolatki

Problemy z partnerami.

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez lili » 23 lut 2013, o 12:17

czytałam ten artykuł w empiku :)
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez biscuit » 23 lut 2013, o 12:21

a ja przestałam rozumieć
o co w tym wątku chodzi
bo niby wszystko jest dobrze - tak uważa parę osób z samą lili włącznie
która, jeśli się na coś próbuje wskazać
przekonuje, że to jest ok
ale bilans trzydziestolatki wychodzi i tak jakoś krzywo
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez impresja7 » 23 lut 2013, o 12:24

Bo jest wszystko ok,ale straciła pracę ,to jest trauma,musi przez nią przejśc no i jest sama bez faceta ,szuka miłości i to tez jest dla niej smutne.
Czy to podlega terapii??
Przecież to samo życie.
Jednemu układa się tak drugiemu inaczej
Wyjdzie na prostą
Ostatnio edytowano 23 lut 2013, o 12:27 przez impresja7, łącznie edytowano 1 raz
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez impresja7 » 23 lut 2013, o 12:26

bisiuniątko nie odpowiedziało mi na pytania w wątku naszej sławnej celebrytki wery
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez biscuit » 23 lut 2013, o 12:28

impresja7 napisał(a):bisiuniątko nie odpowiedziało mi na pytania w wątku naszej sławnej celebrytki wery

aaaa, widać mi umknęło w tym tsunami
poszukam zaraz pytania :D
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez lili » 23 lut 2013, o 12:38

@bis: bo ten bilans nie jest taki jaki bym chciała żeby był natomiast nie wierzę, że radą na moje problemy jest terapia. Co nie znaczy, że neguję Wasze rady / diagnozy.
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez impresja7 » 23 lut 2013, o 14:18

Wiesz lili ,czasami można pójść na terapię szukając odpowiedzi co robię nie tak,że nie mogę nikogo dobrego znaleźć na partnera.Można se pogadać. Można na tej terapii podowiadywać się trochę rzeczy ,ale uważam ,że wcale to nie pomoże znaleźć partnera,ale może trochę zmienić kąt postrzegania ludzi i troszeczkę swoje reakcje na drugiego człowieka.Ale nie obiecywałabym sobie wiele ,ze się przeflancuję na wywrót i będę akurat dobra dla kazdego.Taka przelotka co pasuje do każdego gniazdka.Dana osoba musi trafić na osobę do siebie pasującą ,nawet jak ktoś jest poza schematami to może znaleźć partnera i znajdują się tacy ludzie nawzajem.
Ale ,ze pomagać należy losowi i aktywnie szukać to też prawda,bo zwiększa się rachunek prawdopodobieństwa.
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez Sansevieria » 23 lut 2013, o 16:18

Bis, tak sobie pogdakujemy, jak to w kurniku zimą :D
Ja na przykład jestem zwyczajnie ciekawa różnych rzeczy o Lili i sobie pytam. Lili majac sporo wolnego czasu mi odpowiada...

Utrata pracy traumą przez którą trzeba przejść? Tu ja Impresjo bym powiedziała w Twoim stylu że "bez przesady" :lol:
Długotrwale bezrobocie to ok, traumatyzuje. Utrata pracy jak sie ma do utrzymania małe dziecię i zero zasobów, jak się jest chorym i nie ma na leczenie, jak się jest ostro zadłużonym czy winnych jakichś okolicznościach zewnętrznie trudnych - ok, może być traumą. Jak się utraciło pracę wskutek intryg czyichś i wredoty - ok, calość moze być traumą. Ale nie samo rozwiązanie stosunku pracy jako takie, to jest życiowa norma i zwykła kolej rzeczy. Oczywiście zdarzenie destabilizujace życie codzienne, ale żeby zaraz trauma ?

Ewko, nie twierdzę ze w byciu takim "nie przyznającym sie" jest coś złego tak ogólnie. Nic z tych rzeczy. Co dla jednego dobre dla drugiego wcale nie.

Lili napisała, ze się wstydzi przyznać. Jako że wstydzimy sie rzeczy złych, niewłaściwych i ogolnie "nie takich" (ewidentna konotacja negatywna) to sie zapytalam, czemu sie akurat wstydzi przyznać. Co widzi złego czy niewłaściwego w ujawnieniu swojego strachu/stresu. Bo ja na przykład w swoim czasie jak najbardziej nie ujawniałam strachu/stresu, ale nie wstydziłam się tylko bałam. To jestem zwyczajnie po ludzku ciekawa, jak to jest u Lili z tym. Jak Lili nie ma chęci, to już żeśmy sobie ustaliły że zaspokajać mojej ciekawości nie ma obowiązku. :)
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez biscuit » 23 lut 2013, o 16:28

to ja może skoryguję
pojęcie TRAUMY w kontekście klinicznym odnosi się wyłącznie
do sytuacji zagrożenia życia, zdrowia czy integralności fizycznej
i ma miejsce m.in. w sytuacji katastrofy, kataklizmu
wojny, wypadków komunikacyjnych, śmiertelnych chorób
gwałtów, przemocy i tym podobnych sytuacji
dodatkowo musi wystąpić reakcja przerażenia, bezradności
w odpowiedzi na te sytuacje
i jeszcze parę objawów koniecznych do jej zdiagnozowania

natomiast w innych wypadkach używa się pojęcia STRESU
bądź też ostrego stresu
tak więc utrata pracy NIE JEST TRAUMĄ
i nie ma możliwości tak to klinicznie zaklasyfikować

w kwestii pojęć TRAUMY i STRESU
w kontekście klinicznym nie ma mowy o ich zamiennym używaniu
no chyba że se peplają baby przy kawce
jaką to traumę rano przeżyły, gdy im się przed wyjściem do pracy
paznokieć ułamał
ale to z pełną świadomością gadania bzdur
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez lili » 23 lut 2013, o 16:44

@Sans: wiesz, masz rację z tym co mówisz, że trauma to za duże słowo jak na moją sytuację. Nie mam dzieci ani mieszkania na kredyt tylko swoje własne a do tego samochód. Odprawa wystarczy do wakacji. Wiec teoretycznie git majonez. Na dooooobrą sprawę jak bym bardzo chciała to mogłabym leżeć i pachnieć u Rodziców bo oni gotowi są mi to zapewnić, nawet mnie namawiają żebym szukała do skutku aż znajdę pracę marzeń, choćby i do końca roku. No ale dla mnie to nie jest akceptowalne, mam swoją ambicję. Mnie nie sama utrata pracy tak rozwaliła (bo to już drugi raz w życiu więc mam doświadczenie) co czas potrzebny na znalezienie kolejnej. Plus, poprzednim razem płynnie przeszłam do nowej pracy, znalazłam ją w ciągu jednego dnia( a własciwie to ona znalazła mnie, babeczka do mnie napisała że jest firma, jest praca i czy przypadkiem bym nie chciała, a ja że owszem bardzo bym chciała! To jest z resztą jeden z tych szczęśliwych zbiegów okoliczności, o których pisałam w poprzednich postach, że się boję, że moja szczęśliwa passa się skończyła. Takich akcji było sporo i myślę, że teraz żeby było sprawiedliwie, to dla odmiany będzie w dół constans). Poza tym, widzę, że się rynek zmienił. Kiedyś miałam kilka telefonów tygodniowo od różnych innych firm, które chciały mnie podkupić, widać było, że rynek się rozwija. Teraz widzę stagnację. Moja sytuacja też się zmieniła, na moją niekorzyść. Od trzech lat (tyle pracowałam w ostatniej firmie) robiłam pretty much to samo- jestem więc bardziej niż kiedyś "sprofilowana". Już nie tak łatwo mi przejsć z tłumacza na księgową czy programistkę. Nikt mnie nie zatrudni na początkującym stanowisku, bo wie, że jak tylko znajdę coś lepszego to odejdę. Moja branża jest mało wszechstronna, więc wybór mam ograniczony.
Odnośnie mojej " zamkniętości" again- naprawdę nikt mnie w dzieciństwie nie nastraszył ani nie naopowiadał, że tak trzeba. Mamie nigdy się z niczego nie zwierzałam, bo Ona tak strasznie wszystkim się przejmowała i przeżywała, że jak cokolwiek próbowałam mówić, to zwykle było "o Boże i co my teraz zrobimy, a mówiłam Ci, żebyś mnie słuchała". Więc z jednej strony nie dość że nie potrafiła mnie wesprzeć bo swoje emocje ( o Boże!) przelewała na mnie to dodatkowo podkopywała moją wiarę w to, że potrafię samodzielnie podjąć dobrą dla siebie decyzję, inną od tej, jaką ona by podjęła. Przy czym nie mam do Niej o to pretensji- taka jest, no trudno. Tato a) był długo nieobecny b) długo się go bałam bo był srogi i chyba nie bardzo lubił dzieci c) jak już zaczęliśmy ze sobą rozmawiać to byłam dorosła i w zasadzie trochę było za późno żebym mu się zwierzała. Więc taki background mojej "niewylewności".
Ostatnio edytowano 23 lut 2013, o 16:56 przez lili, łącznie edytowano 1 raz
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez lili » 23 lut 2013, o 16:52

tak naprawdę po prostu mam teraz małą panikę w głowie, że jestem w kropce, z której długo mogę nie wyjść...
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez Sansevieria » 23 lut 2013, o 17:02

Na takim backgroundzie to ja sie nie dziwie nic a nic, że teraz masz panike w głowie. Dziwiłabym się, gdybyś nie miała.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez biscuit » 23 lut 2013, o 17:13

ha, diabeł tkwi w szczegółach...
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez Sansevieria » 23 lut 2013, o 22:09

Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez lili » 25 lut 2013, o 11:37

Dopiero teraz odpisuję, ponieważ nie miałam w weekend czasu przysiąść dłuższą chwilkę.

Bardzo fajny artykuł. Nie powiedziałabym o sobie, że poświęcam się dla innych i przedkładam ich potrzeby nad swoje. Raczej to ja zawsze słyszałam (od Mamy, od facetów), że poświęcają coś dla mnie.

Natomiast ten przykład z weekendem i rezygnowaniem ze swoich planów, bo znajomy o coś prosi, to żywcem wyjęty z mojego życia. Zwłaszcza to: "Dla niektórych sam fakt, że taka propozycja pada, stanowi już wystarczający powód, aby czuć się zobowiązanym i zrezygnować z odpoczynku. Bywa, że nawet słowem nie pisną na temat swoich planów. Z miejsca, niemal odruchowo, rezygnują ze swojej potrzeby odpoczynku."

Z kolei to :"Otóż, wracając do naszej metafory kamienia na drodze, nie chcą być takim kamieniem. Widzą dążenie drugiej osoby, jej cel (w tym wypadku wspólne zakupy) i wiedzą, że odmowa w jakiś sposób to dążenie zaburzy. Ich własne potrzeby stoją w kolizji z potrzebami drugiej strony i gdyby wyszły na jaw, zmusiłby tę osobę do zatrzymania i podjęcia jakiś decyzji. Osoba ta została by niejako przymuszona do zmiany planów, a to budzi lęk przed gniewem tej osoby i narażeniem relacji na zniszczenie" nie do końca jest zgodne z moim tokiem myślenia. Raczej zawsze wtedy myślę sobie, że ta osoba potrzebuje mojej pomocy, więc skoro nie mam nic innego ważnego na głowie, to mogę pomóc.

Zastanawiałam się nad sobą, na ile często i w jakich sytuacjach byłam skłonna do takich zachowań i w stosunku do kogo. W zasadzie głównie w stosunku do przyjaciół i wtedy, kiedy moje relacje z tą osobą były dobre. Jeśli chodzi o związki damsko- męskie, to kiedy było dobrze, potrafiłam rzucić swoje i pomóc. Kiedy było źle, zwykle chwilę przeczekiwałam (nie lubię narzekania dla samego narzekania, zawsze myślałam, że może ten "zgrzyt" jest jednorazowy i dawałam sobie czas, żeby ochłonąć / nabrać dystansu.) Kiedy "zgrzyt" nie mijał, zwykle mówiłam, co mi się nie podoba i znowu czekałam. Kiedy zgrzyt dalej nie mijał, odchodziłam.
Może to znaczy, że facetów mniej szanuję niż przyjaciół? Wydawało mi się to jednak logiczne. Partner życiowy to ktoś bliższy niż najbliższy przyjaciel, więc jak coś grubego było nie tak, i nie dało się tego pogodzić, należało to zakończyć.

Tak odnośnie mojej ugodowości i poświęcania się dla innych to zaszła też dziwna zmiana. Kiedyś byłam bardzo zerojedynkowa i mówiłam w jednym zdaniu co mi się podoba a co nie i czego chcę i Ci co chcą tego samego co ja idą ze mną. Dzisiaj pełnię zwykle rolę przybocznej, wyrażam swoje zdanie i umiem je uzasadnić, natomiast moje granice akceptacji różnych sytuacji przesunęły się hen daleko. Nie pójdę gdzieś i nie zrobię czegoś, do czego kompletnie nie jestem przekonana, ale stałam się dużo bardziej kompromisowa niż kiedyś. To dobrze? Źle? Każdy człowiek tak się zmienia z wiekiem czy to coś dziwnego?
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 98 gości