Niemoc...

Problemy z partnerami.

Niemoc...

Postprzez marrokoli » 19 lut 2013, o 20:57

Przyznam szczerze, że to jest mój pierwszy raz na forum... Nie wiem co mam zrobić, jak sobie pomóc, nie wiem, czy problem tkwi we mnie, czy w nim. Nie wiem, czy nie jestem przykładem z syndromem ofiary. Może zacznę od początku, dwa lata temu poznałam mężczyznę, wydawał się idealny, ale bardzo tajemniczy i zamknięty w sobie, ale ja za ce postawiłam sobie, że dotrę do niego, że będę z nim. Problemy pojawiły się już na początku, kiedy dostał dziwnego ataku, nie wiedziałam co się dzieje, co robić wzywać pogotowie. Po tej sytuacji o prawie zerwał kontakt, ale przecież choroba to nie problem (problem w tym, że po 2 latach nie wiem nadal co mu jest), wiem tylko tyle, że w ważne wydarzenia dla mnie on zawsze źle się czuje. Było tak kiedy zaporosiłam go na wesele, powiedział, że będzie. Trzymał mnie do końca w niepewności i na 10 minut przed powiedział, że nie będzie go bo źle się czuje, ale następnego dnia był już w świetnej formie na spotkanie z kolegami, sytuacje takie powtarzały się. ale to jeszcze nie był szczyt, gdyż okazało się, po ponad roku, że miał dwie żony o których zapomniał mi powiedzieć, dowiedziałam się przypadkiem, gdy jedna z nich nas goniła. Po tym rozstaliśmy się, bo on nic mi nie chciał powiedzieć, dla niego to było normalne, powiedział, że to nie moja sprawa. Poza tym nigdzie nie wychodziliśmy razem nigdzie, wstydził się mnie (ja miałam takie uczucie). Gdy byliśmy w mieście to on szedł przede mną lub za mną, jakbyśmy nie byli razem. Zawsze miał wymagania wobec mnie i mówił, że powinnam być szczęśliwa, że taki facet chce być ze mną, że powinnam być dumna. Robimy zawsze to co on chce. Nie jest szczery. Ma dziwne poglądy - tzn. że kobieta z którą miałby dziecko po rozstaniu, gdyby miała nowego faceta powinna sama z tym mężczyzną to dziecko utrzymywać, bo to już nie jego problem. Poza tym kwestie finansowe niejednokrotnie stawiał mnie w sytuacji, gdy mówił wprost zapłać za to, kup to, zamów to. Wiem, że żadne racjonalne dane nie przemawiają za nim. Ja jestem strasznie o niego zazdrosna, zmieniłam się dla niego - zaczęłam robić wszystko to co on chciał - sprzątać, gotować, mimo, że on nic nie dawał. Mówił, że on mi w zamian daje swoją miłość - że mnie całuje przytula i że ja nie umiem docenić tego co mam. Do tej pory nie poznałam jego rodziny. Nie ufam mu. Rozstawaliśmy się chyba przez ten czas z 6 razy, teraz miała być ostatnia szansa kolejnej nie będzie. on wszystko zrzuca na mnie, mówi, że ja jestem rozchwiana emocjonalnie, że mu nie ufam, że zadaje pytania. jak mam ufać, jak do niego ciągle dzwonią kobiety i on nie mówi, że jest u dziewczyny, tylko, ze np jest zajęty. Czuję, że on przerzuca na mnie całą odpowiedzialność czuję się winna i nieszczęśliwa, ale boję się odejść, boję się, że nie będę miała siły wytrwać w tym postanowieniu, że znów za jakiś czas ja zapomnę co było złe i znów wrócę, będzie 2 miesiące sielanki i potem znów depresja, łzy i ten sam stan co teraz... Mam też wrażenie, że on chce bym go w przyszłości utrzymywała, że to ja powinnam się wszystkim zajmować, to ja powinnam dawać mu poczucie bezpieczeństwa, powinnam się nim zajmować, ale ja nie czuję wzajemności... Ja nie czuję się pewnie, nie czuję, że mogę na niego liczyć. Wiem, że nikt nie da mi recepty, potrzebuję chyba rozmowy.
Się rozpisałam... Będę wdzięczna za jakąkolwiek odpowiedz...
marrokoli
 
Posty: 3
Dołączył(a): 19 lut 2013, o 20:40

Re: Niemoc...

Postprzez mahika » 19 lut 2013, o 21:02

Witaj.
Za dobrze to nie wygląda.
A co w nim "kochasz", czym ci imponuje?
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Re: Niemoc...

Postprzez Sansevieria » 19 lut 2013, o 21:03

Witaj, rozmowę juz zaczęłaś :)
Po przeczytaniu tego, co nam opowiedziałaś pierwsze pytanie jakie mi sie nasuwa jest proste - co Ty w nim widzisz właściwe ? O ile rozumiem, że taki tajemniczy nieznajomy mógł być fascynujacy, o tyle te akcje, które opisujesz są oględnie mówiąc paskudne. Życie z kimś takim to jest koszmar jakiś.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Niemoc...

Postprzez marrokoli » 19 lut 2013, o 21:09

Wielokrotnie zadawałam sobie pytanie, co ja w nim widzę, szerze mówiąc nie wiem, to jest jakiś rodzaj chemii, nie umiem być obojętna, kiedy gdy nie jesteśmy razem on się odzywa, ja nie umiem tego uciąć, bo on potrafi być czuły - wtedy gdy wie że mnie traci - tą są kwiaty, miłe czułe słwa, zapewnienienia, że teraz to on się zmieni, że razem będziemy pracować nad wszystkim, że nam się uda, że on chce stworzyć prawdziwy związek. Ja wewnętrznie wiem, że to nie ma sensu, bo nie buduje się związku na kłamstwie.

Próbowałam nawet wypisać plusy i minusy - 30 do 2 na minus, próbowałam wyobrazić sobie nasze wspólne życie i boję się. Wszystko mi mówi uciekaj, nawet ciało daje mi sygnały, ale ja chyba mam problem ze sobą boję się samotności, boję się, że nie poradzę sobie sama. Choć jak jestem sama jestem spokojniejsza i nie płaczę codziennie. Wiem sama daje sobie odpowiedzi. Hipokrytka :) Ja nawet nie wiem, czy to miłość, czy chore uzależnienie...
marrokoli
 
Posty: 3
Dołączył(a): 19 lut 2013, o 20:40

Re: Niemoc...

Postprzez Sansevieria » 19 lut 2013, o 21:12

Kompromisowo to "chora miłosć".
Jak żyłaż zanim go poznałaś? Jakoś sobie radziłaś przecież, zatem niby czemu bez niego miałabyś sobie nie poradzić ?
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Niemoc...

Postprzez marrokoli » 19 lut 2013, o 21:17

On jest w tym moim życiu przez te dwa lata i już chyba przyzwyczaiłam się do tej chorej relacji... Nie jestem wytrwała w swoich postanowieniach, najgorsze jest to, że jak już było dobrze miałam wszystko ułożone i postanowiłam znów się otworzyć na ludzi i zaczęłam wychodzić to go spotykałam, gdzieś w klubie, a tam alkohol, on to wyczuwał, coś powiedział, a ja jak ćma do słońca... zaślepiona, racjonalizm znikał, potem cudownie przez miesiąc i powtórka z rozrywki, nowe kwiatki... Teraz wiem, że to już ostateczna decyzja, więc boję się. Choć wiem co powinnam... ale czasami rzeczy oczywiste są najbardziej trudne.
marrokoli
 
Posty: 3
Dołączył(a): 19 lut 2013, o 20:40

Re: Niemoc...

Postprzez Abssinth » 19 lut 2013, o 21:28

http://mojedwieglowy.blogspot.co.uk/p/fragmenty-dla-zachety.html

no to po pierwsze zapraszam tutaj na bloga, bo to jest napisane dla Ciebie po prostu :)

a po drugie witam :)

po trzecie - powiem Ci, ze jestes w strasznie schematycznej sytuacji...na sczescie ze schematycznej sytuacji sa schematyczne, opracowane wyjscia :)

mozna wyjsc, mozna byc szczesliwym bez takiej psychopatycznej kuli u nogi, mozna potem ulozyc sobie zycie z kims wspanialym, bez schizow i placzu :)
wiem, bo sama kiedys tez z takiego zwiazku wyszlam.
scikam Cie mocno :)
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Re: Niemoc...

Postprzez mahika » 19 lut 2013, o 21:34

marrokoli napisał(a):On jest w tym moim życiu przez te dwa lata i już chyba przyzwyczaiłam się do tej chorej relacji...

Na szczęscie nie do końca, bo znalazłaś sie tu na forum,
i szukasz pomocy.
marrokoli napisał(a):najgorsze jest to, że jak już było dobrze miałam wszystko ułożone i postanowiłam znów się otworzyć na ludzi i zaczęłam wychodzić to go spotykałam, gdzieś w klubie, a tam alkohol, on to wyczuwał, coś powiedział, a ja jak ćma do słońca... zaślepiona, racjonalizm znikał, potem cudownie przez miesiąc i powtórka z rozrywki, nowe kwiatki...

Najlepsze jest to ze już raz spróbowałaś, dałas radę.
Wiem ze na chwilę ale dałas radę.
Z tym że nie do końca bo zaczełaś wychodzić,
pewnie podświadomie tam gdzie on chodzi.
Teraz już wiesz, że kolejny raz też będzie powtórką z rozrywki :bezradny:
Nie ma tego złego...
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Re: Niemoc...

Postprzez caterpillar » 19 lut 2013, o 21:38

witaj marrokoli

Gdy byliśmy w mieście to on szedł przede mną lub za mną, jakbyśmy nie byli razem.


no ma 2 zony wiec chyba to zrozumiale

..a swoja droga jak to formalnie mozliwe? (miec 2 zony)



Twoja historia brzmi dla mnie troche nieprawdopodobnie

jesli faktycznie jest jak piszesz to

to radze Ci poszukac pomocy i zerwac z tym facetem jak najszybciej
bo ta relacja jest chora :?
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Re: Niemoc...

Postprzez Apasjonata » 20 lut 2013, o 04:10

Witaj, a mi się to kojarzy z tym
http://www.uzaleznienieodmilosci.pl/page/wzorce/

"Toksyczne tango"
Apasjonata
 
Posty: 336
Dołączył(a): 11 wrz 2011, o 12:51

Re: Niemoc...

Postprzez Beem » 21 lut 2013, o 15:42

Witaj marokkoli

Moja sytuacja jest podobna, nie odchodziłam od faceta od którego każda normalna zdrowa kobieta wiała by gdzie pieprz rośnie. W końcu się odwazyłam, ale boję się, że moja potrzeba miłości zwycięży i znowu wsiądę na huśtawkę.

Czy my czasami nie kochamy tego kim chciałybyśmy by on był. Ja też szybko zapominam, on wraca do starych nawyków a ja cierpię. Kolejnym razem pozwala sobie na coraz więcejni traci zupełnie szacunek. Mnie mój mąż zupełnie bez uczuć traktował przez ostatnie kilka miesięcy. Odeszłam. Boję się, że zacznie prosić, błagać, obiecywać i uelgnę.

Dla mnie jedynym ratunkiem jest praca nad sobą. Bo jak ja będę zdrowa, to będę uciekać i dążyć do normalności. Inaczej to skończę schematycznie albo z tym albo z innym popaprańcem raniącym mnie na własne życzenie.

Siły dużo życzę. I pamiętaj, nikt nie przyjdzie nas uratować. Musimy uratować siebie same.

Pozdrawiam, Beem
Beem
 
Posty: 6
Dołączył(a): 20 lut 2013, o 22:18


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 289 gości

cron