bilans trzydziestolatki

Problemy z partnerami.

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez lili » 19 lut 2013, o 15:24

Impresjo,
nie, no pewnie że nie chcę taka być po prostu zdziwiło mnie samą to, że mnie to zdziwiło że tak jest,człowiek powinien się uodpornić...
Pytasz czy potrafię prosić o pomoc..nie potrafię, a raczej wstydzę się żebrać o zainteresowanie. I tu wiem, że sama sobie robię krzywdę, bo nie mogę mieć do ludzi pretensji o to, że nie czytają mi w myślach. Strasznie nie lubię narzekać, zawsze myślę, że narzucam się ludziom. Dlatego Wam tu tak buczę, bo najwyżej ktoś mnie zignoruje, jak uzna, że moje problemy są wyimaginowane :|

Z drugiej strony wczoraj było miło, widziałam się z moją przyjaciółką od ciąży, nie powiedziałam jej jak mnie wtedy zaskoczyła, kiedy znienacka poinformowała mnie, że mnie dużo ominęło. Ale, przemówiłam sama do siebie i trochę ją przed sobą usprawiedliwiłam, że może po prostu potrzebowała więcej prywatności w takiej chwili niezapowiedzianej zmiany życiowej i że dlatego byłam przez jakiś czas na "bocznym torze". Wczoraj zaprosiła mnie do siebie żeby pochwalić się pierścionkiem zaręczynowym, więc znowu mam trochę poczucie, że jestem z jej życiem na bieżąco :)

I rozmowa była miła, starała się mnie pocieszać i podtrzymać na duchu w tych stresach wszystkich, dobrze było pogadać o czymś innym dla odmiany niż szukanie pracy.

Rozmowa. Fajnie. Nie robię sobie wielkich oczekiwań, w ogóle tak się spięłam dzisiaj rano, jakby od tej rozmowy miało moje życie zależeć, że od 6 spać nie mogłam (jestem śpiochem, czołg mnie nie obudzi :|) i z bólem brzucha jechałam jak na maturę. Wydaje mi się, że trochę poległam na testach, ale najważniejsze, że było bardzo profesjonalnie, dadzą znać do końca tego tygodnia, czy załapałam się na kolejny, ostatni już etap a jeśli tak, to do końca lutego będę wiedziała, czy zaczynam (a jeśli tak to od kwietnia). To też fajne, bo wtedy wiem, że mam marzec na jakiś urlop, już porobiłam jakieś tam plany, więc byłoby dobrze. Ogólnie to dobrze mi zrobiło zobaczenie, jak pracują zupełnie inni i nowi ludzie (fajni ludzie) w zupełnie innej branży, w zupełnie inny (niż dotychczas było mi to znane) sposób - w mojej poprzedniej firmie była mega prowizorka i improwizacja a tutaj wszystko takie piękne, działające i z zupełnie inną kulturą pracy, niż znałam to dotychczas. No i biuro jak marzenie. Ogólnie staram się siebie samą uciszać, żeby sobie nadziei nie narobić i potem nie żałować, ale pierwszy raz od dawna coś mnie bardzo zainteresowało i na czymś mi mega zależy. Więc ... gdyby się udało ;) to w tym marcu po urlopie jeszcze do Częstochowy pojadę i klasztor na czworaka trzy razy obejdę w prawo i trzy w lewo w podzięce :)
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez Sansevieria » 19 lut 2013, o 16:04

lili napisał(a):Pytasz czy potrafię prosić o pomoc..nie potrafię, a raczej wstydzę się żebrać o zainteresowanie. I tu wiem, że sama sobie robię krzywdę, bo nie mogę mieć do ludzi pretensji o to, że nie czytają mi w myślach. Strasznie nie lubię narzekać, zawsze myślę, że narzucam się ludziom. Dlatego Wam tu tak buczę, bo najwyżej ktoś mnie zignoruje, jak uzna, że moje problemy są wyimaginowane :|


Skoro wiesz, ze bezsensowne jest mieć do ludzi pretensje o to, że nie czytają Ci w myślach i, jak dalej piszesz wiesz, ze sama siebie krzywdzisz pozostaje isć dalej tym tropem i zapytać, co Ci uniemożliwia zmianę. Nie rozum, bo wiedzieć co trzeba wiesz. Zatem co Cię trzyma w tej niemocy?

Tak od strony jezykowej to napisalaś, że wstydzisz się żebrać o zainteresowanie.

Z użytych słów (mogłaś to opisać innymi :) ) daje sie dostrzec, że nie masz naturalnego oczekiwania, ze ktoś się Twoim losem interesuje czyli jakbyś uznawała, że Tobie zainteresowanie się "nie należy" od innych. Wstydzimy się zwykle złych postępków czy czegoś nie akceptowanego, niezgodnego z normami. Jak to sie stało, że proszenie o pomoc czy oczekiwanie zainteresowania Twoimi potrzebami i Twoim losem tak a nie inaczej zakwalifikowałaś? Jako coś złego, wstydliwego, nieakceptowalnego przez innych?

Mozna odnieść wrażenie, ze Twoja rolą w relacjach z innymi jest "nie sprawiać kłopotu, nie robić szumu wokół siebie". Co potwiedzasz dalej, używając słowa "żebrać" - żebrak upokarza sie by dostać coś niezbędnego z czyjejś łaski. Czyli znowu Ty jako ktoś z samych nizin, będący "niczym i nikim" upokarzający się, by ktoś raczył cos mu dać. U Ciebie konkretnie to coś to zainteresowanie Twoimi potrzebami, emocjonalnymi przede wszystkim.

Nikt się takim nie rodzi.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez lili » 19 lut 2013, o 16:39

@Sans:
wyjdzie znowu, że muszę iść na terapię :lol: , bo moja odpowiedź brzmi, że wyniosłam to z domu. Jestem dzieckiem dzielnych i zaradnych Rodziców, którzy odkąd pamiętam, ratują pół rodziny i wspierają, bo wiadomo, że "im się w życiu udało" "im się powodzi" i że "w razie czego można ich poprosić o pomoc". Mamy dobre i dostatnie życie, ale tylko dlatego, że zawsze ostro, pracowicie i do przodu i tylko własnym wysiłkiem. Dodam jeszcze, że oboje Rodzice z biednych wielodzietnych rodzin i nigdy od dziadków żadnej pomocy, bo nie było jak, więc w takim kulcie wyrosłam: nie rozwodzić się nad sobą, uczyć się pilnie i intensywnie, codziennie pracować jak nakazuje etyka, nie oglądać na innych i liczyć tylko na siebie, i w ten sposób zapewnić sobie poczucie życiowego bezpieczeństwa.
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez Honest » 19 lut 2013, o 16:48

Lili,

rozumiem, ze nie odpowiada Tobie takie instrumentalne podejście w przyjaźni. To po prostu wykorzystywanie. Ja obserwuje jedną rzecz, która być może i Ciebie dotyczy. Jest taki okres w życiu, gdy przyjaxnie się zmieniaja - pojawiają się partnerzy, mężowie, dzieci. Taka relacja wchodzi na inny tor i moim zdaniem to naturalne. Może z racji wieku częśc Twoich znajomych po prostu jest zaganiana - praca - dom - dzieci - praca... Godzenie pracy i życia rodzinnego tak wyglada w dzisiejszych czasach...

Poza tym może własnie ludzie podświadomie wyczuwaja takie Twoje podejście szukania w przyjaźni wyjątkowości, unikatowości, górnolotnych rozmów? Nie wyobrażam sobie osobiście takiej przyjaźni - ze znajomymi po prostu jestesmy dla siebie, bez wielkich oczekiwań prowadzenia dialogów na miare filozoficznych dysput. I też np. koncentracja koleżanek na dzieciach nie powoduje u mnie frustracji. To po prostu kolejny etap ich zycia :D

I jeszcze jedno - gratuluję rozmowy i mam nadzieje, że dostaniesz te posadę!
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez lili » 19 lut 2013, o 17:20

Honest napisał(a):LJest taki okres w życiu, gdy przyjaxnie się zmieniaja - pojawiają się partnerzy, mężowie, dzieci. Taka relacja wchodzi na inny tor i moim zdaniem to naturalne. Może z racji wieku częśc Twoich znajomych po prostu jest zaganiana - praca - dom - dzieci - praca... Godzenie pracy i życia rodzinnego tak wyglada w dzisiejszych czasach...

True. Rozumiem, że można się zakochać lub dać się pochłonąć fantastycznej pracy. I potrafię czekać. Natomiast kiedy jest tak, że nie widziałam się z kimś nie od kilku dni czy tygodni tylko miesięcy lub dwóch lat, no to już nie jest fajnie.
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez Honest » 19 lut 2013, o 17:33

Lili,

a czy rozmawiałas szczerze z tymi osobami, że czujesz się odepchnięta na boczny tor?
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez Sansevieria » 19 lut 2013, o 17:51

Na co Tobie wyjdzie to ja nie wiem, ja pytam tylko :) Wychodzi jednak na to, ze u Ciebie poczucie życiowego bezpieczeństwa było jakoś utożasmione z kwestiami materialnymi dosyć silnie. A przecież ono od tego w 100% nie zależy, można się czuć bezpiecznie mając niewiele i w stalym zagrożeniu śpiąc na milionach ( i to nie z powodu czyhających złodziei) ...
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez limonka » 19 lut 2013, o 17:52

lili napisał(a):
Honest napisał(a):LJest taki okres w życiu, gdy przyjaxnie się zmieniaja - pojawiają się partnerzy, mężowie, dzieci. Taka relacja wchodzi na inny tor i moim zdaniem to naturalne. Może z racji wieku częśc Twoich znajomych po prostu jest zaganiana - praca - dom - dzieci - praca... Godzenie pracy i życia rodzinnego tak wyglada w dzisiejszych czasach...

True. Rozumiem, że można się zakochać lub dać się pochłonąć fantastycznej pracy. I potrafię czekać. Natomiast kiedy jest tak, że nie widziałam się z kimś nie od kilku dni czy tygodni tylko miesięcy lub dwóch lat, no to już nie jest fajnie.
rozumiem co czujesz...tez kiedys przeszlam podobne rozczarowanie..ja wychodze z zalozenia ze jak na kims mi zalezy to znajde czas aby sie skontaktowac...w dzisiejszym swiecie mamy tyle mozliwosci....trzeba tylko chciec..dla mnie zakochania, mezowie i dzieci nie powinny byc zadna wymowka..moze nie beda to codzienne spotkania na kawce i pogaduszki przez telefon...ale nie wierze ze jak dla kogos jestes wazna osoba to nie znajdzie dla ciebie czasu! :kwiatek:
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez lili » 19 lut 2013, o 18:26

Honest napisał(a):Lili,
a czy rozmawiałas szczerze z tymi osobami, że czujesz się odepchnięta na boczny tor?


A o czym mam rozmawiać z kimś, kto nie ma czasu spotkać się ze mną 1,5 roku? Zaznaczam, że wszystkie próby kontaktu (smsy, telefony) wychodziły ode mnie? A jak już nam się udało wybrać dogodny termin, w którym przyjechałam (były to wakacje) do naszego miasta studenckiego, to osoba godzinę przed spotkaniem zadzwoniła, że coś jej wyskoczyło ale przypadkiem w tle usłyszałam słonia (wyskoczyło jej ZOO) a wieczorem tego samego dnia przypadkiem wpadłam na osobę na mieście, w knajpie, z jej znajomymi ze studiów? O czym mam rozmawiać z osobą która znienacka po 2 latach niewidzenia mnie zaprasza mnie na wesele, ja robię wielkie oczy i przyznaję, że jestem zaskoczona bo na jej miejscu ja bym jej na tak osobistą uroczystość przy obecnym natężeniu naszych relacji niestety nie zaprosiła, po czym tydzień po zaproszeniu osoba dzwoni spytać przy okazji, czy nie przewiozłabym jej sukienki ślubnej i kilku gratów na wesele bo przecież ja mam samochód? Acha, zaproszenie na ślub miało być między innymi po to, żeby odbudować nadwątlone relacje, ale ani na weselu nie udało nam się pogadać ani przez kolejne dwa lata...
To taki jeden przykład, sprzed kilku lat, samą mnie zaskoczyło, jak wszystko pamiętam.
Moja odpowiedź w formie krótkiej brzmiałaby "mam prosić kogoś kto mnie ewidentnie olewa o chęć podtrzymania naszej wieloletniej znajomości?".
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez lili » 19 lut 2013, o 18:30

Sansevieria napisał(a):Na co Tobie wyjdzie to ja nie wiem, ja pytam tylko :) Wychodzi jednak na to, ze u Ciebie poczucie życiowego bezpieczeństwa było jakoś utożasmione z kwestiami materialnymi dosyć silnie. A przecież ono od tego w 100% nie zależy, można się czuć bezpiecznie mając niewiele i w stalym zagrożeniu śpiąc na milionach ( i to nie z powodu czyhających złodziei) ...


Nie nie, to nie tylko kasa. Dewiza brzmiała raczej jak: Ucz się a zdobędziesz wykształcenie i pracę - pracę, nie tylko źródło utrzymania ale i cel w życiu, swoje miejsce i misję. Pracuj ciężko, a jak przyjdzie niespodzianka - choroba, nieszczęście, zły los, to będą fundusze żeby sobie jakoś radzić. Zawsze staraj się być przygotowana, a nie będziesz zaskoczona. No takie wiesz, liczenie na siebie, wyuczona samodzielność i zakodowana potrzeba bycia zaradnym.
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez Sansevieria » 19 lut 2013, o 19:26

Lili, przeczytaj mnie uważnie. Napisałam, ze najwyraźniej w Twoim domu rodzinnym poczucie bezpieczeństwa było powiązane z kwestaimi materialnymi. Nie że masz pazernych na kasę rodziców. I to powiązanie potwierdzasz tym, co piszesz. Że bezpieczny jest człowiek przygotowany materialnie do poradzenia sobie z różnymi kryzysami.

Ucz się to zdobędziesz wykształcenie i pracę - czyli będziesz miała bezpieczeństwo, bo praca daje zarobek.
Pracuj ciężko, a jak przyjdzie choroba, nieszczęście, zły los - będziesz miała fundusze zeby sobie jakoś radzić. Znowu bezpieczeństwo powiązane z kwestiami materialnymi.

I nie to, że to co powyżej uważam za bzdury czy coś złego. Wcale nie. Natomiast wydaje się, że jest to przekaz niepełny, jednokierunkowy. Tak mi się nasunęlo znane powiedzenie, ze "pieniądze szczęścia nie dają" ... w odniesieniu do Ciebie właśnie. Nie ze Cię uważam za chciwą i pazerną, skupioną na gromadzeniu dóbr - nic z tych rzeczy. Po prostu bepieczeństwo materialne jest tylko składową poczucia bezpieczeństwa, i chyba wcale nie tą najważniejszą...

Koniec końców napisałaś na forum, bo się czułaś zwyczajnie i po ludzku nieszczęśliwa, samotna... jakby się okazywało, że rodzice nie do końca mieli rację, że coś im umknęło w tych życiowych poradach. Ileś postów wcześniej napisałaś, że trafnie odczytałam nękajacy Cię stale silniejszy lub słabszy lęk co znaczy, ze stałego poczucia bezpieczeństwa nie masz. Utrata pracy lęk rzecz jasna zwiększyła, jak pracę będziesz miała to on sie zmniejszy, ale sama wiesz, że będzie czychał za węgłem gotów do ataku.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez impresja7 » 19 lut 2013, o 21:41

Lili podobasz mi się jako człowiek.
Fajna z Ciebie przyjaciółka,tak wygląda,i pewnie przebywając z Tobą można trochę głębiej odbierać rzeczywistość.
To rzadkość i ogromna zaleta.
Ale płoche osoby i lekkoduchy powinny Ciebie trochę przyciągać na zasadzie kontrastu ,nie prawda?
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez lili » 20 lut 2013, o 10:17

@Sans:
pewnie jest tak jak mówisz, bo nasze życie odkąd pamiętam, było naginane i dopasowywane, jeśli chodzi o miejsce zamieszkania i styl życia, do miejsca pracy moich Rodziców. Więc gdzieś tam sprawy materialne były może nie że na czele listy ale determinowały wiele innych aspektów.

@impresja: oooo tak, lekkoduchy i emocjonalne niezdecydowane jednostki to zdecydowanie ten typ, który mnie przyciąga albo który ja przyciągam, tylko niestety z lekkoduchami to się super baluje i efektywnie marnuje czas, ale na życie okazują się mało słowni/nie można na nich polegać.

W ogóle to chciałam Wam dzisiaj podziękować za to, że wspierałyście mnie (wszystkie) przez ostatnie dwa tygodnie. Jeśli chodzi o status mojego samopoczucia, to jakoś dziwnie poprawiło się, czuję się silniejsza. Nie wiem, czy to ta rozmowa wczorajsza podziałała na mnie tak ożywczo czy co ale jest mi lepiej. Dzisiaj jadę na parę dni poogrzewać się w cieple mojego toksycznego ogniska domowego ;) i pozajmować Mamą unieruchomioną po zabiegu chirurgicznym. Ale w przyszłym tygodniu wracam, zobaczymy w jakim nastroju.
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez impresja7 » 20 lut 2013, o 19:57

Myślę ,że i rozmowa i perspektywa poznania nowych ludzi polepszyła nastrój.
Jeżeli człowiek ma stabilizację i fajną zdrową miłość to jest i mniej jest lęków i obaw oraz można razem coś planować.
Trudno budować satysfakcje życiową samotnie i bez pracy.
To juz trzeba jakiegoś filozofa.
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez ophrys » 20 lut 2013, o 20:59

lili napisał(a): tylko niestety z lekkoduchami to się super baluje i efektywnie marnuje czas, ale na życie okazują się mało słowni/nie można na nich polegać.


Hmm, odebrałam to jakby zabawa była marnowaniem czasu.
Czy dla Ciebie Lili tylko coś co prowadzi do wymiernych efektów nie jest marnowaniem czasu?
Avatar użytkownika
ophrys
 
Posty: 1346
Dołączył(a): 10 paź 2008, o 14:18

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 90 gości