W oczekiwaniu na słońce...

Problemy związane z depresją.

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez biszkoptowa91 » 18 lut 2013, o 01:35

jak u Ciebie Werka? Jak sie czujesz?
biszkoptowa91
 
Posty: 398
Dołączył(a): 6 wrz 2012, o 16:39

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez impresja7 » 18 lut 2013, o 16:59

werko ,tylko niedowartościowane młode laski lecą na szmal żonatych starych śmierdzących capów.
Chłopak w Twoim wieku .To jest to czego potrzebuje kobieta w Twoim wieku . Stosowny wiek i wolny człowiek.
Niczego Ci nie brak prawda? uroda,młodość rozgarnięcie.
Nie buduj życia na cudzym życiu.Nie rozwalaj cudzego życia,skoro żona chce sklejać.
Wiesz jak określają taką jak Ty co sie bierze za cudzego męża?
Chcesz tego ? Przecież możesz żyć z szacunkiem .
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez blanka77 » 18 lut 2013, o 17:15

impresja7 napisał(a):Nie buduj życia na cudzym życiu.Nie rozwalaj cudzego życia,skoro żona chce sklejać.


Podpisuję się pod tym.

Chciałabyś się Wera zamienić miejscami z tą żoną?
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez wera » 18 lut 2013, o 19:20

Biszkopowa, dziekuje, czuje sie calkiem niezle.

Ja nie lece na jego kase. Piniadze to ostania rzecz na ktora ja zwram uwage.
Jego zona wyjechala, zostawila go i siedzala u rodziny do momentu az skonczyly jej sie pieniadze.
Avatar użytkownika
wera
 
Posty: 2932
Dołączył(a): 23 paź 2008, o 00:04
Lokalizacja: Szczecin

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez Honest » 18 lut 2013, o 19:25

Wero, na forum po stracie, poza oczernieniem tego forum, napisałaś, że pracowałaś 3 lata jako interwent kryzysowy. Jakim cudem nie mając wykształcenia kierunkowego? Prowadziłam taki punkt i wiem jakie są procedury. Wyjasnisz to?
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez limonka » 18 lut 2013, o 20:58

honest wiem ze wear pracowala..tyle moge powiedziec :wink:
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez wera » 18 lut 2013, o 22:42

Honest napisał(a):Wero, na forum po stracie, poza oczernieniem tego forum, napisałaś, że pracowałaś 3 lata jako interwent kryzysowy. Jakim cudem nie mając wykształcenia kierunkowego? Prowadziłam taki punkt i wiem jakie są procedury. Wyjasnisz to?



Tak, mogę. brałam udział w pewnym projekcie, przeszłam odpowiednie szkolenie i dlatego się tym zajmowałam. Przesłać Ci dokument potwierdzający?
Avatar użytkownika
wera
 
Posty: 2932
Dołączył(a): 23 paź 2008, o 00:04
Lokalizacja: Szczecin

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez Honest » 18 lut 2013, o 22:49

Bycie wolontariuszem to inna bajka. Aby pomagac profesjonalnie trzeba miec wykształcenie odpowiednie.
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez impresja7 » 19 lut 2013, o 11:24

Werka ,ja bym chciała taki dokument zobaczyć.
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez wera » 19 lut 2013, o 15:19

impresja7 napisał(a):werko ,tylko niedowartościowane młode laski lecą na szmal żonatych starych śmierdzących capów.
Chłopak w Twoim wieku .To jest to czego potrzebuje kobieta w Twoim wieku . Stosowny wiek i wolny człowiek.
Niczego Ci nie brak prawda? uroda,młodość rozgarnięcie.
Nie buduj życia na cudzym życiu.Nie rozwalaj cudzego życia,skoro żona chce sklejać.
Wiesz jak określają taką jak Ty co sie bierze za cudzego męża?
Chcesz tego ? Przecież możesz żyć z szacunkiem .



Tak jak wcześniej napisałam, jego kasa najmniej mnie interesuje. Skąd Ty możesz wiedzieć czego mi trzeba? Byłam z rówieśnikiem i o mało nie przepłaciłam tego życiem. Był tak o mnie zazdrosny, że wziął nóż i przyłożył mi do gardła.
Nie buduję swojego życia na ich życiu. B wyjechała zanim jeszcze poznałam Czarka, dla niego kilka miesięcy jej milczenia było sygnałem o tym, że ona od niego odeszła. Złożył pozew o rozwód, bo nie chciał już z nią być. I nagle wróciła, bo dowiedziała się, że 5 marca jest pierwsza sprawa. Po za tym w ostatnim okresie nie obecności odezwała się do niego 2-3 razy i prosiła o to by wysłał jej pieniądze. Po powrocie powiedziała również, że da mu rozwód pod warunkiem, że on da jej określona kwotę. Więc komu zależy na Czarku a komu na pieniądzach? :bezradny: Gdzie ona była kiedy on wracał np z misji? Sama jego matka mówiła mi, że specjalnie wyjeżdżała na 3 dni przed jego powrotem.
Avatar użytkownika
wera
 
Posty: 2932
Dołączył(a): 23 paź 2008, o 00:04
Lokalizacja: Szczecin

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez Księżycowa » 19 lut 2013, o 17:17

Werka tak sobie myślę, że facet niezależnie od tego gdzie była (jeszcze) żona była w danym momencie to jak ona będzie chciała wrócić, to podejrzewam, ze on do niej wróci. No chyba, ze miała miejsce zdrada, to mniejsze szansze. Ale ich sporo lat łączy i wspólnych spraw, przeżyć.
Z resztą nie wiesz jakie na prawdę on ma do niej uczucia, bo przecież Ci się nie przyzna, że w głębi duszy kocha żonę, jeśli tak jest.

A co do rówieśników, wiesz... to nie ma reguły. Są i porządni faceci. Ja na przykład byłam z gosciem starszym o prawie 9 lat. Rówieśnikiem moim nie był ale dupkiem się okazał. Za to facet ode mnie o ro młodszy setki razy bardziej ogarnięty niż tamten, niby starszy facet.
Nie ma reguły, w każdym wieku można na kogoś trafić porąbanego. Nie możesz tak z góry stwierdzać, ze wszyscy Twoi rówieśnicy są tacy jaki jest Twój były.

Ja myślałam, że są dziecinni, nie odpowiedzialni a się to okazało wcale nie prawdą. Mój obecny facet jest młodszy od poprzedniego a ten starszy nie potrafił znieść w połowie i zrozumieć, tyle co ten młodszy.
Nie skreślaj tak od razu :kwiatek:
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez mi » 20 lut 2013, o 21:18

Skądś to znam: "ten dobry mąż i ta wredna żona co to go nie rozumie..."
Scenariusz podobny do opowieści skazanych z zakładu karnego - kazdy siedzi za niewinność.
Ale co mi tam do tego - każdy ma co lubi, to co wybiera. To wolny kraj. Pewnie koleżanka lubi takich panów i takie sytuacje, i ma do tego prawo. Pytanie: dlaczego lubi/wybiera? Pytanie: jak długo? Pytanie: czy to się kiedykolwiek znudzi/zmieni?
Jestem pesymistką - myślę że nie zmieni się nigdy. Ale szanuję jej wybór, to w końcu jej życie i jej wybory. Mnie nic do tego. Tym bardziej, że jej wybranek to przecież nie mój mąż...
Avatar użytkownika
mi
 
Posty: 52
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 21:12
Lokalizacja: Mazowieckie "B"

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez impresja7 » 20 lut 2013, o 21:41

wera napisał(a):Gdzie ona była kiedy on wracał np z misji? Sama jego matka mówiła mi, że specjalnie wyjeżdżała na 3 dni przed jego powrotem.

To nie Twój interes gdzie żona była i co robiła .To nie jest argument,żeby komuś rozwalać rodzinę i nastawiać tyłek.. To jego żona,a Ty wlazłaś w cudze małżeństwo i je rozbijasz i wiesz jak się takie nazywają.....
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez Księżycowa » 20 lut 2013, o 22:22

mi napisał(a):Jestem pesymistką - myślę że nie zmieni się nigdy.


Ja do optymistów nie należę ale z autopsji wiem, że sie może zmienić. Tylko to lezy tylko w naszych rękach. NIKOGO innego.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez żelek » 20 lut 2013, o 22:31

Wero, czy znasz tą kobietę osobiście? Wiesz, kiedyś poznałam faceta, który się rozwodził. Rany, jakie on rzeczy opowiadał (jego rodzice też) o tej kobiecie! W głowie się nie mieściło, że można być taką ździrą. Pocieszałam go, jak mogłam, w pewnym momencie próbowałam pomóc prawnie. Potem zupełnym przypadkiem poznałam ją. Nie musiałam jej poznać dobrze, aby po wysłuchaniu 'jej wersji' zauważyć, że opowieść kolegi śmierdzi, jest w niej sporo luk i niedociągnięć i niejasności. To nie tak, że uwierzyłam jej. Po prostu przestała mi pasować historia kolegi. Zaczęłam obserwować, niewinnie dopytywać, on zaczął się gubić w swoich 'zeznaniach'. On nie wiedział jeszcze, że ją poznałam. W pewnym momencie doszła do wniosku, że nikt nie jest bez winy ale to, co robił kolega, jak zeszmacił tą kkobietę aby wybielić siebie - to nie świadczy o człowieku dobrze. Jak się jest zauroczonym to 'historia' tym bardziej chce pasować. To było lata temu. Jakiś czas temu rozmawiałam ze znajomym, który zna tego kolesia i po opowieściach widzę, że ten człowiek się w ogóle nie zmienił.
żelek
 
Posty: 119
Dołączył(a): 3 gru 2012, o 23:54

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 497 gości

cron