A czy ja, Lili, napisałam choć słowo na temat ewentualnej Twojej niedojrzalosci ? Ja napisałam, ze smutne jest dla mnie to, że 31 letnia kobieta pisze iż "
tym co powstrzymuje mnie przed zrobieniem jakiejs glupoty to Rodzice, za ktorych czuje sie odpowiedzialna. ". Bo to jest dla mnie smutna sytuacja, po prostu. Nie wnikając w przyczyny takiego stanu ducha. Nie sugerowalam też, że lęki egzystencjalne związane z przewidywanym odejściem rodziców są dziwne czy chore. Bo wcale tak nie uważam. Natomiast z jakiegoś powodu i "niedojrzałość" i "dziwne, chore" pojawiły się w tym co Ty napisalaś jako odpowiedź na moje "smutne to"...
Każdy ma jakiś problem to jest prosty fakt. Nie moda. Zwylke niejeden. Pytanie brzmi czy dana osoba jest w stanie swój problem rozwiązać samodzielnie bądź z pomocą otoczenia/rodziny czy nie jest i jedzie w dół najpierw powoli, a potem zwykle coraz szybciej.
Zaniżone poczucie własnej wartości zwykle ma korzenie w domu rodzinnym. No tak po prostu jest, bo ono się kształtuje od zarania. Oczywiście iluś tam osobom może zjechać później wskutek jakichś traumatycznych zdarzeń na przykład kobiecie po gwałcie czy komuś kto ciężko zachorował albo coś na takim naprawdę solidny poziomie urazowego przeżył, ale jeśli takich zdarzeń nie było, to cóż, mozna długo kombinować a i tak na rodzicach zwykle się konczy.
Bez złudzeń - żadnego człowieka co terapią uleczy to nie ma, Ty sama (ewentualnie) z pomocą takiego człowieka będziesz się leczyła. To nie tak jak z dentystą że otwierasz buzie, on robi swoje i jest super i wspaniale zdrowa jama ustna i ząbki wszystkie wyleczone. Terapia to jest głównie praca własna tyle że z czyjąś fachową pomocą i wsparciem.
Na terapię trafiaja różni ludzie, w tym ofiarry mało widocznej z zewnątrz i silnie zwykle zaprzeczanej przemocy psychicznej w rodzinie. Albo ludzie - ofiary nadopiekuńczych matek.
I na koniec - za co przepraszasz? Za to ze zauważyłaś że zaczyna iskrzyć? Przecież zaczęło. Tyle że nie rozwineło się. A to ze źle znosisz jak stajesz się pretekstem do czyjejś kłótni to jest coś chyba bardzo męczącego dla Ciebie - bo dwoje obcych ludzi postanawia sie wziać za łby z jakichś całkiem własnych powodów, Ty do tego nic nie masz ale istniejesz i... i właściwie równie dobrze mogła byś sobie czytać cudze słowne przepychanki z pozycji obserwatora, bawiąc się wspaniale, bo przeciez nie o Ciebie chodzi i tyś całkiem niewinna oraz Ciebie nikt nie atakuje.
Tak też mi przemknęło przez myśl jak Honest napisała o tych wymaganiach względem ludzi- że może skoro Tobie zawsze stawiano wysokie bardzo wymagania, potem Ty sama je sobie stawiałaś i stawiasz to przenosisz to też na ludzi... oczekujesz od nich wszystkiego na maksa jak od siebie, a to bywa frustrujace bardzo, dla obu stron takiego układu.
A pod ostatnim postem Impresji to sie mogę spokojnie podpisać, bo słusznie prawi. I choć ja osobiście, biorąc pod uwagę to, co o sobie pisałaś wcześniej intuicyjnie czuję, że pewnych spraw sama nie dasz rady, to pokornie oświadczam, że to jest tylko moja intuicja, a to jest zdecydowanie zbyt mało żeby się pchać z "dobrymi radami" czy wymądrzać.