bilans trzydziestolatki

Problemy z partnerami.

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez lili » 15 lut 2013, o 22:04

Ogarnęłam obie książki (nie przeczytałam od deski do deski, bo strasznie mnie znudziły tak naprawdę) i wydały mi się w pierwszej kolejności tendencyjne, choć oczywiście duża część przykładów w nich podana ma sens. Szczerze mówiąc nic nie było dla mnie wielkim odkryciem: wiem, że ktoś, kto był zawsze dobry i utalentowany, gorzej sobie radzi z porażkami, bo czuje, że wszyscy od niego (i sam od siebie też) oczekuje samych sukcesów. I wszystkie te inne zależności, które Alice Miller przedstawiła, też były mi znane. Mimo tego, że znajduję odzwierciedlenie niektórych mechanizmów w moim życiu, nie umiem ich wyplenić, bo są to schematy, które funkcjonują w moim myśleniu od tak dawna, że stały się moją drugą naturą. Nie mam niestety tak rozwiniętej autorefleksji, żeby wyjść z siebie, stanąć obok i w odpowiednim momencie powiedzieć sobie "nie nie nie teraz nie daj się wpędzić w poczucie winy" lub "masz prawo się tym cieszyć i nie musisz przy okazji uszczęśliwić wszystkich wokoło" czy coś w tym rodzaju.
Mimo wszystko dziękuję za lekturę!
ps: mały pozytyw: jutro jadę na narty i straaaaasznie się cieszę, a we wtorek mam rozmowę o pracę!
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez impresja7 » 17 lut 2013, o 10:55

Wróciłaś z nart?
Jak było?
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez Sansevieria » 17 lut 2013, o 13:03

lili napisał(a): Mimo tego, że znajduję odzwierciedlenie niektórych mechanizmów w moim życiu, nie umiem ich wyplenić, bo są to schematy, które funkcjonują w moim myśleniu od tak dawna, że stały się moją drugą naturą.
ps: mały pozytyw: jutro jadę na narty i straaaaasznie się cieszę, a we wtorek mam rozmowę o pracę!


Dopóki nie dojdziesz do momentu, w którym uznasz za konieczne zmienienie tej "drugiej natury", póty będzie jak było. Jak na razie korzystasz ze znanych i sprawdzonych sposobów czyli "dzieje się coś nowego zatem tym razem się uda i będzie inaczej". Też schemat :)
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez impresja7 » 17 lut 2013, o 13:47

Sans ,czy Ty uważasz, że naprawdę można się zmienić ,przeflancować na wywrót i być kimś innym niż się jest?
Absolutne i wierutne kłamstwa.
Można trochę nauczyć się ukrywać pewne swoje cechy,,maskować,powstrzymywać ,hamować się czasami,trochę luzu sie nauczyć ,ale nie za wiele ,ale jest się tym kim jest i takim jakim się jest.
Żadnej drugiej ani dziesiątej natury nie przepracujesz.
Nie zrobisz z zajączka słonia.
Będziesz i pozostaniesz tą Sans ,którą zawsze byłaś,mimo lat przegadywania o sobie i swoich emocjach.
Nałożysz tylko jakąś warstwę delikatną na siebie po tych rozmowach terapeutyzujących,tak delikatną i ulotną jak puder na twarz.
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez Sansevieria » 17 lut 2013, o 13:56

Ponieważ Impresjo dokonałaś osądu cóż, zgłaszam votum separatum. Ponieważ wyrok jest bez uzasadnienia, votum separatum także takim pozostanie.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez lili » 18 lut 2013, o 12:08

Sansevieria napisał(a):Dopóki nie dojdziesz do momentu, w którym uznasz za konieczne zmienienie tej "drugiej natury", póty będzie jak było. Jak na razie korzystasz ze znanych i sprawdzonych sposobów czyli "dzieje się coś nowego zatem tym razem się uda i będzie inaczej". Też schemat :)


Sans, masz na myśli to, że chwilowo się pocieszyłam czymś (narty, perspektywa rozmowy o pracę) i znowu zamiotłam pod dywan jakieś tam zaszłości z dzieciństwa? Trochę pewnie tak, jednak dla mnie to dużo. Mam wrażenie, że wykopałam się sama z jakiegoś mega dołka piasku, w którym siedziałam i było mi ciasno i duszno, ale jednak zmusiłam się do wyjścia, zaprezentowania ludziom "uśmiechu numer pięć" i zrobienia czegoś ze sobą. Chyba lepsze to niż snucie się od okna do okna w szlafroku. Tak myślę. Chyba lepsze, bo poczułam się lepiej.
Może jeszcze nie dorosłam do terapii. A może po prostu wstydzę się sama przed sobą, a zwłaszcza przed kimś, przyznać, że "moje życie jest udawaniem szczęścia".

Impresjo: było fajnie, wczoraj też pojechałam, jednak taki wysiłek fizyczny to wspaniała sprawa. Nie tylko weekend minął niepostrzeżenie i nie miałam czasu się smucić, ale i moja buzia się zaróżowiła, jakoś tak zdrowiej się poczułam :)

Dziewczyny, proszę, nie kłóćcie się w moim poście :) Nie chciałabym stać się przyczyną sprzeczek. Myślę, że każda z Was ma po części rację i każdej jestem bardzo wdzięczna za rady i za czas mi poświęcony. Wydaje mi się, że do tego, o czym mówi Sans, trzeba dojrzeć. Póki co, też bardziej skłaniam się do tego, co pisze Impresja, czyli że nie da się oszukać natury, można nauczyć się moderować pewne swoje zachowania zgodnie z obyczajem czy oczekiwaniem otaczających nas ludzi czy okoliczności, ale to jest wtedy udawane, pewna poza na potrzeby chwili. Nie poznałam w życiu wielu ludzi, którzy się zmienili, może dwie, trzy osoby, ale zwykle była to dramatyczna zmiana, której brak oznaczałby dla nich kompletną katastrofę. Natomiast nie twierdzę, że jest to całkiem niemożliwe, może i na mnie przyjdzie czas?
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez impresja7 » 18 lut 2013, o 16:40

Lili ,to że sport wydziela endorfiny w organiźmie to sama wiesz,więc im więcej wysiłku tym bardziej usmiechnieta buzia.
Gdzie sie ktos kłóci? Ja tego nie widzę. Wyraziłam swoje zdanie na temat zmian człowieka,któe moim zdaniem nie następują ,a terapeuta pełni tylko role tą którą pełnili kiedys przyjaciele lub liczna rodzina.Rolę mozliwosci wygadania sie i poprzez dialog poukładania w sobie pewnych rzeczy ,ale ...bedąc introwertyczką nie staniesz sie ekstrawertyczką i odwrotnie.Terapeuta dla mnie to sztuczny wytwór naturalnych kiedyś przyjacielskich kontaktów międzyludzkich .Znak czasu-samotnosci ludzi.Więc gdzie Ty widzisz kłótnie? To dziwne ,chyba mozna pisać swoje zdanie co?
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez impresja7 » 18 lut 2013, o 16:43

A moze Twoje życie lili wcale nie jest udawaniem szczęścia?
Moze nie wiesz tego ,że szczęście to jest suma różnych doświadczeń i tych dobrych i tych smutnych dni.
Bo poprzez smutne dni masz szansę doswiadczać siebie inaczej i zatrzymać sie i skupic na sobie.A za tym idzie wewnetrzny rozwój ,który następuje w zderzeniu z gorszymi dniami i sytuacjami.
na szczeście składa sie też czas melancholii i bezndziei,która zmusza nas do zmiany kierunku życia ,a to w efekcie jak sobie z tym poradzimy daje poczucie sprawczości co składa sie na szczescie.
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez Sansevieria » 18 lut 2013, o 18:14

lili napisał(a): Nie mam sily zwlec sie z lozka, codzienne postanowienie o wyjsciu na basem czy silownie konczy sie niczym. Ostatnio dalam sie wyciagnac na spotkanie ze znajomymi ze studiow i na wspolne ogladanie filmow. Ogladalam te filmy, ogladalam znajomych i wszystko to jak przez folie. Ani mnie to nie cieszylo ani nie nudzilo ani nawet nie denerwowalo. Wszystko mi jedno.

Jedyne na co czekam, to jakies (daj Boze) rozmowy o prace, a z rzeczy wiekszych tym co powstrzymuje mnie przed zrobieniem jakiejs glupoty to Rodzice, za ktorych czuje sie odpowiedzialna.


To bardzo smutny stan, Lili... bo przecież rodzice wedle naturalnej kolei rzeczy odejdą, Ty zostaniesz.

Zrobiłam coś, co rzadko robię na forum - zajrzałam do Twoich archiwalnych postów. Tak troche na "chybił trafił". zauważyłam, że najwyraźniej Twoim "sposobem na doła" zmuszenie się do jakiejś aktywności". Jak sama pisalaś 3,5 roku temu " Nie ma to jak zająć się sprawami, któe w dużej ilości zwalają się na nas. To pomaga" . Jest to oczywiscie znany i wcale niezły sposób na dołki codzienne a czasem też i na większe, sport też wiadomo, uwalnia endorfiny itd. Ale jeśli odczuwasz lęk, o jakim pisałysmy, to tego się metodami '"dodam sobie aktywności" nie pozbędziesz. Po prostu. Wybór należy do Ciebie.
Jak piszesz, że znasz dwie czy trzy osoby, które sie radykalnie zmieniły i dalej, że brak zmiany byłby dla tych osób katastrofą to opisujesz właśnie to, co nader często doprowadza ludzi do gabinetu terapeuty - uświadomienie sobie bądź znalezienie sie w sytuacji takiej, że bez zmiany radykalnej czy na głębokim poziomie dalej się nie da. Dojście do jakiejś ściany. Każdy ma tu "własną ścianę" , Ty jeszcze do niej nie dotarłaś i może nigdy nie dojdziesz. Motywacja do poprawy jakosci własnego życia musi być bardzo silna, musi zniknąć to " końcu jakoś leci, raz lepiej raz gorzej" .

Ciekawa jest Twoja prośba o "nie kłócenie się" w Twoim wątku. Znaczy to to jest całkiem zrozumiala prośba, bo kłótnia rozwala wątek. Dokładniej to zwróciłam uwagę na część drugą tej prośby czyli że "nie chcialabym być przyczyną kłótni". Wiesz, jeśli dwie osoby chcą sie pokłócić to naprawdę dla nich każdy pretekst dobry, Twoja osoba nic by tu (ewentualnie) nie miała do rzeczy. :)

Impresjo, nigdy by mi na myśl nie przyszło, żeby twierdzić, ze przy pomocy teraeuty i pracując w terapii ekstrawertyk może się stać introwertykiem (bądź odwrotnie)czy coś w tym stylu, bo dla mnie oczywistym jest, że pewne cechy szeroko rozumianego charakteru są niespecjalnie zmienne. Ale też i nie nad takimi zmianami sie w terapii pracuje. Co dla mnie też jest oczywiste.
Z tym, że terapeuta współcześnie pełni niekiedy rolę dawniej należącą do rodziny i przyjaciół to sie zgodzę. Ale jak ktoś ma "wydolną" rodzine i przyjaciół to się na forum czy w gabinecie terapeuty z problemami raczej nie pojawia, bo po co miałby to robić? "Na kozetce" to lądują w dużej części ci, którch rodziny i/lub przyjaciele z różnych powodów nie pełnią swojej roli w sposób odpowiedni. Czy w związku z tym, ze terapeuta przejmuje rolę niewydolnej rodziny/przyjaciół należy uznać, że jest niepotrzebny ?
A są też zdarzenia, które zwyczajnie rodzinę i przyjaciół "przerastają". Gdzie dla udzielenia skutecznej pomocy potrzebna jest wiedza raczej mało dostępna tzw. zwykłym ludziom. Są sytuacje, kiedy same dobre chęci osób bliskich nie wystarczą oraz sytuacje, kiedy bliscy bardzo chcąc pomóc - szkodzą nieświadomie.

Co do tego czy i jakie zmiany wskutek terapii nastąpiły w mojej skromnej osobie to Impresjo - brak Ci możliwości porównania ( na tym forum zaczęłam pisać już będąc PO terapii), zatem Twoja pewnosć nie jest oparta na niczym prócz ogólnego przekonania że "terapia nie przynosi zmian innych niz powierzchowne" oraz możliwe że na obserwacji innych osób czy to na forum czy w realu. Mnie nie masz jak porównać z dawną Sansevierią. :)
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez impresja7 » 18 lut 2013, o 18:25

Sans ,wierzysz w terapię jak w Boga.
Pewnie dla ciężkich przypadków to dobre ,pozwala chociaż trochę wyjrzeć ze skorupy.
Ale tutaj na forum stosuje sie namawianie do terapii jako panaceum na wszystko.
A terapią jest nie tylko gadanie ,ale i czyn, aktywność, praca,praca społeczna,hobby,sport,wiara,modlitwa.
Tych elementów jest więcej niż gadki na kozetce,a często tutaj przychodzący nie są w jakimś ciężkim stanie np.(ktoś się tnie lub chleje lub był zgwałcony)....,a zaraz doradza im się lecieć na kozetkę. Z każdym za przeproszeniem pierdnięciem.

Ja widzę lili jako kobietę aktywną życiowo,co wcale nie oznacza,że tą aktywnością cos zamiata pod dywan.Tylko po prostu to jej żywioł i charakter i spełnienie.
W momencie utraty pracy jest to rodzaj traumy ,ale zdrowy człowiek z tą traumą jakos sobie poradzi. to ,ze jest teraz w apatii to zrozumiałe następstwo utraty pracy i zawodu na przyjaciołach ,ale to nie jest aż taki problem ,zeby szukać złej matki ,smutnego dzieciństwa i zimnego emocjonalnie ojca. To już przesada. Zdrowa kobieta poradzi sobie z tym ,ze zawiodła sie na ludziach i utraciła źródło aktywności .przewartościuje pewne poglądy,znajdzie pracę.
Da sobie radę i przepracuje to sama ,musi mieć czas wsłuchać sie w siebie ,a nie latać i obgadywać cos z terapeutą .Ktoś ja będzie zagadywał ,sugerował ,a gdzie jest czas na spokój ,na słuchanie siebie ,na brak sugestii?
Ostatnio edytowano 18 lut 2013, o 18:35 przez impresja7, łącznie edytowano 1 raz
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez biscuit » 18 lut 2013, o 18:33

impresja
goowno się znasz, czym jest psychoterapia
bo ani nie masz stosownej edukacji w tym obszarze
ani, o ile się nie mylę
własnego doświadczenia w tym temacie

więc skoro pożytku z Ciebie tu za grosz nie ma
to zachowaj się chociaż zgodnie z zasadą
"primum non nocere"
bo jak na razie to jesteś nie dość, że nie pożyteczna
to na dodatek MOCNO SZKODLIWA!
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez impresja7 » 18 lut 2013, o 18:36

Bisiątko słodkie ,ale agresja,po co?
A ja Cie tak lubię :cmok:
I uważam ,że mam rację i prawo do własnego zdania.! O!
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez biscuit » 18 lut 2013, o 18:43

nie agresja
a dosadnie wyrażona złość

bo wiesz
my już tu Cię znamy
więc problemu nie ma, że ktoś się zasugeruje Twoim zdaniem
ale nowi, szukający pomocy
nawet Ci nie zarejestrowani, Ci podczytujący
którzy się właśnie wahają, czy nie skorzystać z pomocy
dla nich Twoje zdanie może mieć znaczenie
stąd napisałam to
bo może nie przyszło Ci to do głowy...
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez impresja7 » 18 lut 2013, o 18:46

Ale niunia zauważ jedną rzecz.
wszyscy ,którzy tu wracają po jakimś czasie i chodzili na terapię to polepszyło im się nie po terapii,bo większośc pisze,że właściwie to nic im nie dała ,ale wracają zadowoleni,bo poznali partnera ,bo miłość ich spotkała. Bo własciwie człowiek szuka drugiego człowieka i wszystkie lęki jakie posiada i problemy biora siez samotnosci i dopóki nie znajdzie miłosci dotąd będzie chodzic na terapię i nic z tego nie będzie. Mówię o lekkich przypadkach ,nie o gwałtach ,cieciach i uzależnieniach.
Ten kto wraca w skowronkach spotkał miłośc ,ten kto wraca załamany ,to jest nadal samotny i uważa że terapia nic mu nie dała.
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez biscuit » 18 lut 2013, o 18:52

impresja, wg badań, czynniki leczące w psychoterapii
rozkładają się następująco:

- 45% jest to wynik terapii
- 15% efekt placebo
- 40% czynniki pozaterapeutyczne (czyli to o czym piszesz,
czynniki związane z sytuacją życiową pacjenta)

także działa i to i to
plus sam efekt nadziei
związany z samym faktem korzystania z terapii (placebo)

z mojego osobistego doświadczenia wynika
że ten rozkład procentowy ma uzasadnienie
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 112 gości