Byłaś zła na matkę, czy na terapię, bo sie zamotałam?
Co do wyobrażenia sobie drogi do zdrowia, to ja też myślałam na samiuśkim początku, że będzie cud miód ale szybko zeszłam na ziemię
A tak serio to kiedyś mi tu ktoś napisał, że terapia jest jak sprzątanie starego opuszczonego domu. Włazi się do każdego pokoju i wywala stare śmieci i wszystkie upiory jakie w nim mieszkały i jak to zawsze przy sprzątaniu najpierw jest totalny chaos jak się to wszystko powyrzuca w jedną wielką kupę a później się porządkuje powoli pokój po pokoju i całą resztę.
Wszystko wg własnego tempa.
Jak najbardziej mozesz sie cieszyć, że jesteś o wiele dalej niż Twoja rodzina w świadomości problemu. Jak mi źle i czuję, że jest beznadziejna moja sytuacja, to staram sie sobie przypomnieć ile już zrobiłam i porównać siebie teraz do siebie dawniejszej dodając do tego obserwacje jakie duże zmiany w moim myśleniu powstały w porównaniu z moją mamą czy siostrą. One ciągle tkwią w tej samej pułapce i nieświadomości, są zamknięte. I mimo, że nie wiem jak się wszystko potoczy, to mam nadzieje, ze wyjdę na tym lepiej niż gdybym tkwiła w tym samym schemacie jak oni.
maja83 napisał(a):Myślałam, że będzie we mnie wściekłość, żal, złość ale to przejdzie i będzie ok. A teraz jakby nic mnie nie interesowało. I czy tak to powinno wyglądać?
Pozdrawiam
Może ta wściekłość nadejdzie jeszcze. W trakcie terapii emocje potrafią zmieniać się diametralnie. Ja miałam tak jak Ty później nadeszło porządne wnerwienie (delikatnie mówiąc) a skrajnie chęć zemsty (z której nie skorzystałam)
Możesz sobie trochę poczytać na moim wątku w dziale RODZICE - ,,O manipulacjach rodziców". Może znajdziesz coś dla siebie.