Wstydzę się odsłaniać przed bliskimi? No to pytanie się nasuwa oczywiste - co to za dziwna "odległa bliskość" jest... Nadal mam wrażenie ze postrzegasz bycie słabym jako coś złego, niewłaściwego, wstydliwego. Takie postrzeganie słabosci zwykle się wynosi z rodzinnego domu. I ono potrafi bardzo solidnie rozwalić życie.
Tekst "rozpuszczona panienka co jej sie w doopie przewraca" to jest znany. Nie wymyśliłaś tego sama, powtarza sie u wielu osób. Głównie i przede wszystkim takich, którzy go z rodzinnego domu wynieśli. Czasem jest dosłownie cytatem z przekazu rodziców, czasem nie. Ale przekaz jest ten sam. "Nie masz prawa narzekać, nie masz prawa mieć problemów, twoje problemy to nic w porównaniu do ( tu wpisz odpowiednie, takich co mają gorzej zawsze sie znajdzie) , nie masz prawa byś smutna, nieszczęśliwa " czyli nic innego jak zaprzeczanie uczuciom. Naturalnym, normalnym, potrzebnym tak samo jak radosć, zadowolenie, złosć czy inne stany emocjonalne. I tak człowiek zaprzecza, zaprzecza aż sie wyuczy... i potem się wstydzi jak mu sie już zaprzeczyć nie udaje.
Ja mam prawo być smutna, słaba, zdołowana. I wcale sie tego nie wstydzę. Już się nie wstydzę, żeby być dokładną. Nie zebym każemu o tym mówiła na dzień dobry jak mi się trafi zły dzień czy zły czas, , ale bliskim to i owszem. Sądzisz, że jakos straszliwie sie od siebie różnimy? Ja sie nie muszę wstydzić a Ty z jakiegoś powodu musisz? Dlaczego Ciebie mają dotyczyć inne reguły gry niż mnie? I to wcale nie są pytania retoryczne, wręcz przeciwnie.