bilans trzydziestolatki

Problemy z partnerami.

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez impresja7 » 9 lut 2013, o 19:26

Księżycowa napisał(a):Nie ma nic gorszego niż uzależnianie wydarzeń w swoim życiu od zabobonów i pierdół. Łatwo wtedy stwierdzić choćby podświadomie, że przez siedem kolejnych lat z tego powodu nic się nie zmieni i dzieki temu tak na prawdę nic w tym zyciu nie zmieniać. Jest to nieźle ograniczające.
Albo sugerowanie się tym co powie wróżka i inne pierdoły. Jakby z losowo wybranych kartek tekturowych można było coś co dotyczy naszego życia wyczytać.
No chyba, że ktoś jest jasnowidzem a taki wg mnie nie potrzebuje tekturowych czy jakich tam kartek do powiedzenia nam czegoś.

Kulturalna,elegancka ,subtelna kobieta
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez Sansevieria » 9 lut 2013, o 19:32

Szczerze mówiąc ja ten tekst o stłuczonych lustrach odebralam raczej jako żartobliwy :)
Wiesz Lili, z tego co piszesz o swoim pasmie sukcesów i związanych z tym odczuciach to mnie przebija jakiś okropny lęk, jakieś oczekiwanie na nieuchronną straszliwą klęskę, tragedię. Dosyć irracjonalny lęk.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez Księżycowa » 9 lut 2013, o 19:33

Sans ja też, ale mi się tak nasunęło od razu to, ze wielu ludzi tak to postrzega a to zgubne byc potrafi i wmanewrować człowieka w jakiś ciemny zaułek.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez lili » 9 lut 2013, o 19:37

Sansevieria napisał(a):Na razie jest Ci źle, ale nie na tyle żebyś nie dawała rady. Na razie oddajesz część tego co Cię gniecie na anonimowym forum. Nikt z nas Cię tu nie da rady zmotywować do terapii w sposób skuteczny, tą motywację uzyskasz (albo i nie) sama i w swoim czasie. Który jeszcze nie nadszedł.
Co nie przeszkadza pogadać. :)


Dziękuję Sans. Ja tutaj wróciłam po prawie rocznej nieobecności i to pierwsza rzecz od dłuższego czasu, która trochę przynosi mi ulgę. Jestem przerażona sobą i swoją bezradnością, do której nigdy bym się nie przyznała przed bliskimi. Z Wami jest mi łatwiej, bo chociaż jesteście prawdziwi to jednak nigdy się nie spotkamy. Strasznie to egoistyczne ale łatwiej jest wyrzucić swoje złe emocje przed obcymi niż przejrzeć się w oczach, nielicznych już, bliskich. Tak naprawdę chciałabym zasnąć i obudzić się za jakiś czas, kiedy wszystko się ułoży. Teraz i tak przesypiam całe dni ale niestety, budzę się i wtedy jedyna dobra rzecz to to forum.
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez lili » 9 lut 2013, o 19:46

Sansevieria napisał(a):Szczerze mówiąc ja ten tekst o stłuczonych lustrach odebralam raczej jako żartobliwy :)
Wiesz Lili, z tego co piszesz o swoim pasmie sukcesów i związanych z tym odczuciach to mnie przebija jakiś okropny lęk, jakieś oczekiwanie na nieuchronną straszliwą klęskę, tragedię. Dosyć irracjonalny lęk.


Tak, ja też żartowałam z lustrami, choć nie do końca. Moja Mama, za każdym razem jak tłukłam lustro (pierwsze stłukłam jak miałam 10 lat) naprawdę z ogromną powagą mówiła "no nie, to teraz 7 lat nieszczęścia". Słyszałam w jej głosie, że się bała, więc też się bałam ;)

Dobrze odbierasz mój lęk. Dokładnie tak się czuję i wcale nie uważam, że to jest irracjonalne. Przecież ludzie przezywają tragedie: choroby, osierocenie w młodym wieku, jakieś gwałty czy inne molestowania, nie pracują przez wiele lat bo nie mogą znaleźć pracy, problemy z kasą, kredyty. Ja miałam jak pączek w maśle a od czasu kiedy zaczęłam mieć wpływ na swoje życie, też mi się układało, uchodziłam za utalentowaną. Czułam się zawsze trochę jak, nie wiem, maratończyk, który pierwszy raz startuje w biegu, wszyscy faworyci odpadają a on kończy jako pierwszy, zaskoczony swoim niezasłużonym sukcesem.
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez Sansevieria » 9 lut 2013, o 19:55

lili napisał(a): Jestem przerażona sobą i swoją bezradnością, do której nigdy bym się nie przyznała przed bliskimi. Z Wami jest mi łatwiej, bo chociaż jesteście prawdziwi to jednak nigdy się nie spotkamy. Strasznie to egoistyczne ale łatwiej jest wyrzucić swoje złe emocje przed obcymi niż przejrzeć się w oczach, nielicznych już, bliskich.


Lili, każdy człowiek bywa czasami bezradny. Nie istnieją ludzie "zawsze silni", choć niektórym się wydaje że jest to ich obowiązek. Że muszą sobie sami ze wszystkim poradzić, a jak sobe ne radzą to są winni, felerni, beznadziejni. W le jest zaś "nie należy nikogo obciążać bo to egoizm jest", "inni mają gorzej i nie powinnam się użalać" albo inne coś takiego.
Właściwie dlaczego nigdy bys się przed bliskimi nie przyznała do swojej słabości? Mozna by pomyśleć, ze bliscy od tego są, zeby w chwilach słabosci z nami być, wspierać, towarzyszyć... jak sie niesie cieżki bagaż to komu jak nie bliskim można część chociaż oddać? A Ty nie piszesz, ze "nie mam nikogo bliskiego" tylko "nigdy bym się nie przyznała przed bliskimi" :? Przyznaje to sie człowiek zwykle do czegos złego, czy bycie słabym i rozsypanym uważasz za coś złego?

Taki lęk jest mi znany. Z autopsji.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez lili » 9 lut 2013, o 20:01

Sansevieria napisał(a):Właściwie dlaczego nigdy bys się przed bliskimi nie przyznała do swojej słabości? Mozna by pomyśleć, ze bliscy od tego są, zeby w chwilach słabosci z nami być, wspierać, towarzyszyć... jak sie niesie cieżki bagaż to komu jak nie bliskim można część chociaż oddać? A Ty nie piszesz, ze "nie mam nikogo bliskiego" tylko "nigdy bym się nie przyznała przed bliskimi" :? Przyznaje to sie człowiek zwykle do czegos złego, czy bycie słabym i rozsypanym uważasz za coś złego?

Taki lęk jest mi znany. Z autopsji.


Nie wiem, jestem jak facet, wstydzę się odsłaniać. Plus, nie chcę ich stresować, mają dość swoich stresów, nie lubię absorbować sobą ludzi. Tak zwykle bywało. A dziś, teraz, w tym konkretnym przypadku, zwyczajnie wydaje mi się, że nie zrozumieliby, że dla nich mój problem byłby wydumanym problemem, rozpuszczona panienka, której się w doopie przewraca, wstydzę się więc do niego przyznać.
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez Sansevieria » 9 lut 2013, o 20:16

Wstydzę się odsłaniać przed bliskimi? No to pytanie się nasuwa oczywiste - co to za dziwna "odległa bliskość" jest... Nadal mam wrażenie ze postrzegasz bycie słabym jako coś złego, niewłaściwego, wstydliwego. Takie postrzeganie słabosci zwykle się wynosi z rodzinnego domu. I ono potrafi bardzo solidnie rozwalić życie.

Tekst "rozpuszczona panienka co jej sie w doopie przewraca" to jest znany. Nie wymyśliłaś tego sama, powtarza sie u wielu osób. Głównie i przede wszystkim takich, którzy go z rodzinnego domu wynieśli. Czasem jest dosłownie cytatem z przekazu rodziców, czasem nie. Ale przekaz jest ten sam. "Nie masz prawa narzekać, nie masz prawa mieć problemów, twoje problemy to nic w porównaniu do ( tu wpisz odpowiednie, takich co mają gorzej zawsze sie znajdzie) , nie masz prawa byś smutna, nieszczęśliwa " czyli nic innego jak zaprzeczanie uczuciom. Naturalnym, normalnym, potrzebnym tak samo jak radosć, zadowolenie, złosć czy inne stany emocjonalne. I tak człowiek zaprzecza, zaprzecza aż sie wyuczy... i potem się wstydzi jak mu sie już zaprzeczyć nie udaje.

Ja mam prawo być smutna, słaba, zdołowana. I wcale sie tego nie wstydzę. Już się nie wstydzę, żeby być dokładną. Nie zebym każemu o tym mówiła na dzień dobry jak mi się trafi zły dzień czy zły czas, , ale bliskim to i owszem. Sądzisz, że jakos straszliwie sie od siebie różnimy? Ja sie nie muszę wstydzić a Ty z jakiegoś powodu musisz? Dlaczego Ciebie mają dotyczyć inne reguły gry niż mnie? I to wcale nie są pytania retoryczne, wręcz przeciwnie. :)
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez lili » 9 lut 2013, o 20:26

Sansevieria napisał(a):Tekst "rozpuszczona panienka co jej sie w doopie przewraca" to jest znany. Nie wymyśliłaś tego sama, powtarza sie u wielu osób. Głównie i przede wszystkim takich, którzy go z rodzinnego domu wynieśli. Czasem jest dosłownie cytatem z przekazu rodziców, czasem nie. Ale przekaz jest ten sam. "Nie masz prawa narzekać, nie masz prawa mieć problemów, twoje problemy to nic w porównaniu do ( tu wpisz odpowiednie, takich co mają gorzej zawsze sie znajdzie) , nie masz prawa byś smutna, nieszczęśliwa " czyli nic innego jak zaprzeczanie uczuciom. Naturalnym, normalnym, potrzebnym tak samo jak radosć, zadowolenie, złosć czy inne stany emocjonalne. I tak człowiek zaprzecza, zaprzecza aż sie wyuczy... i potem się wstydzi jak mu sie już zaprzeczyć nie udaje.

Nie, aż tak to nie było, nigdy nie mówili, że moje problemy to nic, ale bywało że "mam życie jak w Madrycie" albo "rób tak jak Ci radzimy a zobaczysz że dobrze na tym wyjdziesz". Rzeczywiście głęboko zaszczepili we mnie takie niedzielenie się swoimi przemyśleniami, bo zwykle robiłam jednak po swojemu (jestem bardzo inna niż Mamusia i Tatuś by chcieli) i na wypadek gdyby nie wyszło wolałam nic nie mówić, żeby potem nie usłyszeć "a nie mówiłam". Poza tym, wiesz, Tato jak Tato, samiec alfa, do gadania o uczuciach się nie nadaje. Pomaga kasą, bo tak umie, i doceniam to, jest zadaniowcem, jak dowie się od Mamy że jest problem, to wykłada kasę i kupuje, czy załatwia, cokolwiek. A Mama? Kocha mnie ale dawno przestałam się Jej zwierzać czy prosić o radę, bo jej rady były idealne dla kogoś takiego jak Ona a nie jak ja :) Zwykle moje pomysły zbywała "zobaczysz, jeszcze pożałujesz" więc nie dziwne że nie biegłam do niej z problemami sercowymi czy towarzyskimi. To z resztą śmieszne jest, bo Ona pewnie do dzisiaj jest przekonana, że jestem dziewicą, mam w głowie dokładnie takie same ideały jak wtedy kiedy wyszłam z rodzinnego domu. Natomiast nie mam do Niej pretensji, nie mogę mieć pretensji o to, że jesteśmy tak różne, raczej do siebie, że nie naginam się do Niej na tyle, żeby była ze mnie dumna i nie czuła rozczarowania jedyną córką. No a przyjaciele, to jak napisałam w poprzednich postach: jakoś się rozpływają jak jest źle.
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez Księżycowa » 9 lut 2013, o 20:34

Ale mnie to aż ciarki przeszły :?
Jak chciałam zrobić coś, co oni uważali, że będzie źle słyszałam ,,Tak, już Cię widzę jak sobie poradzisz".

Albo ,,Na co Ty możesz narzekać? Wszystko dostałaś co chciałaś i miałaś lepiej niż my (rodzeństwo)."
Albo ,,Ale jesteś podła, że uważasz, że masz problemy, że ojciec pił " itp. :(

Lili mam wrażenie, że stało się sporo rzeczy, tóre były dla Ciebie krzywdą a Ty automatycznie, nauczona przez rodzine je negujesz. Coś w stylu ,,Przecież nie jest tak źle. To wszystko to nic takiego"
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez Sansevieria » 9 lut 2013, o 20:40

A wpadło Ci kiedyś do głowy że człowiek nie żyje po to, zeby rodzic był z niego zadowolony ? Że doginanie siebie do matki to jest szkoda dla Ciebie?

Nie trzeba powiedzie bezpośrednio "twoje problemy to nic", wystarczy dać do zrozumienia i przede wszystkim tak te problemy traktować - jak "nic'.

Jeśli miałaś jakiś pomysł i słyszalaś od matki "zobaczysz, jeszcze pożałujesz" to zaiste, nie dziwne że masz taki a nie inny lęk. Lęk że jak coś zrobisz po swojemu ani chybi będzie źle. Bardzo silny przekaz i bardzo niszczący. :evil:
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez lili » 9 lut 2013, o 20:44

Księżycowa napisał(a):Ale mnie to aż ciarki przeszły :?
Jak chciałam zrobić coś, co oni uważali, że będzie źle słyszałam ,,Tak, już Cię widzę jak sobie poradzisz".

Albo ,,Na co Ty możesz narzekać? Wszystko dostałaś co chciałaś i miałaś lepiej niż my (rodzeństwo)."
Albo ,,Ale jesteś podła, że uważasz, że masz problemy, że ojciec pił " itp. :(

Lili mam wrażenie, że stało się sporo rzeczy, tóre były dla Ciebie krzywdą a Ty automatycznie, nauczona przez rodzine je negujesz. Coś w stylu ,,Przecież nie jest tak źle. To wszystko to nic takiego"


Poza tekstem o piciu (nie było tego problemu) i o rodzeństwie (nie posiadam) wszystko słyszałam. Plus, że jestem rozpuszczona, bo rodzeństwa nie mam (jakby to była moja wina :) )
Wiesz co, no trochę pewnie neguję, bo jednak moja rodzina nie była dysfunkcyjna, może też sama bardziej to wszystko do siebie brałam i późno nabrałam dystansu do pewnych spraw, bo byłam sama i nie miałam z kim przegadać tego wszystkiego, więc jedyna opinia jaka była to moja kontra Rodzice. Wiadomo, że dziecko późno zaczyna świadomie podważać opinie rodzicieli. No i poza tym nie chcę wszystkiego zwalać na Rodziców, nie można szukać takiej wymówki że wszystkie moje nieszczęścia są ich winą. Przecież też są tylko ludźmi i popełniali błędy a wiem, że starali się bardzo (akurat co do tego nigdy nie miałam wątpliwości) no i są tego efekty, bo dostałam od nich bardzo dużo.
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez Księżycowa » 9 lut 2013, o 20:49

Pewnie, że nie można zwalać całej winy na rodziców i uznać, że są całym złem. W taki sposób byśmy stali w miejscu i ta nienawiść by nas zżerała.
Natomiast warto sobie uświadomić, że zasiali w nas coś, co wiele zepsuło i narobiło kłpotów.

lili napisał(a):Wiesz co, no trochę pewnie neguję, bo jednak moja rodzina nie była dysfunkcyjna, może też sama bardziej to wszystko do siebie brałam i późno nabrałam dystansu do pewnych spraw, bo byłam sama i nie miałam z kim przegadać tego wszystkiego, więc jedyna opinia jaka była to moja kontra Rodzice.
[/color][/i]


Negujesz ;)
Wiesz, że używanie przemocy psychicznej i manpulacji, to już jest jakaś dysfunkcja, czyli coś co zaburza zdrowe postrzeganie świata i wpływa na odbiór siebie i innych?
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez lili » 9 lut 2013, o 20:49

Sansevieria napisał(a):Jeśli miałaś jakiś pomysł i słyszalaś od matki "zobaczysz, jeszcze pożałujesz" to zaiste, nie dziwne że masz taki a nie inny lęk. Lęk że jak coś zrobisz po swojemu ani chybi będzie źle. Bardzo silny przekaz i bardzo niszczący. :evil:


No mam, ale wiesz, coraz lepiej sobie z nim radzę. Kiedyś ta mamina smycz mnie paraliżowała przed podejmowaniem samodzielnych decyzji. Chociaż byłam w innym mieście, czułam się jak w big brother. Zresztą, do dzisiaj chociaż już jestem stara doopa, wnerwia mnie, że kiedy gdzieś wychodzę, mówi mi "tylko się nie upij i wracaj przed północą" :D Ostatnio powiedziałam "a niby czemu nie, w końcu jest karnawał a ja jestem dorosła". No i nie umiała nic odpowiedzieć :) Dzisiaj w samodzielnych decyzjach pozostał z tego lęku tylko dyskomfort, że sprawię Jej przykrość, choć nie powstrzymuje mnie to przed robieniem po swojemu. Mogłaby jednak czasem ucieszyć się szczerze i przyznać "miałaś rację, jednak to ty dobrze oceniłaś sytuację", tymczasem zwykle słyszę "no cóż, jeszcze tym razem Ci się udało". :)
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez Sansevieria » 9 lut 2013, o 20:59

Lili, ja nie lubię szukać winnych, natomiast serdecznie Ci doradzam szukanie przyczyn. To jest droga lepiej rokująca. Przyczyną tego, że jest z kimś jak jest czyli nie za fajnie mogą być błędy i dysfunkcje rodziców. Nie oznacza to, że są oni świadomymi podelcami co swoje dziecko z upodobaniem rozwalali psychiczne. To jest rzadkosć. Zwykle po prostu popełniają ileś tam błędów i dają dziecku bagaż na dorosłe życie. Oprocz rzeczy dobrych dają też fatalne. Nie że chcą, chcą to zwykle jak najlepiej. Ale...ale jak wiadomo "dobrymi chęciami piekło brukowane". I te skutki błędów rodzicow dorosłe dziecko, jeśli chce byc szczęśliwe oraz spełnione w życiu, musi samodzielnie skorygować. Samodzielnie nie oznacza samo i własnymi siłami, bo zwykle zauważenie zwiazków przyczynowo skutkowych jest za trudne. Jak sama pisałaś - siebie człowiek nie widzi obiektywnie. Swoich rodziców też nie.

Tu nie chodzi o zwalanie winy, tu chodzi o znalezienie przyczyn, wyłapanie tych przekazów z rodzinnego domu, ktore były niewłaściwe, ktore niesiesz jak garb na plecach teraz.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 117 gości