bilans trzydziestolatki

Problemy z partnerami.

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez ewka » 5 lut 2012, o 12:57

Super!
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez lili » 7 lut 2013, o 18:01

Witajcie po długiej nieobecności,

właśnie wygasło mi to co pisałam przez godzine, może to znak, że należy się bardziej streszczać, żeby ktokolwiek dobrnął do końca :D

W pierwszej chwili chciałam zacząć nowy wątek ale potem znalazłam ten stary... być może to co napiszę, kwalifikuje się już do zakładki depresja, ale widzę, że tutaj nadal jest dużo osób, które pamiętam...

Minął rok. Dzisiaj mam już skończone 30 lat, niedługo skończę 31. Moje życie nie zmieniło się na lepsze.

Rodzice. To jedyna sfera, w której jest ok. Wszystko ułożyło się dobrze, odpukać. Choć chyba już nie pozbędę się bólu brzucha za każdym razem, ja dzwoni Mama lub Ojciec.

Praca. Przed Gwiazdką dowiedziałam się, że cały nasz projekt się kończy. Nie było to zaskoczeniem, od dawna działo się źle. Niby nie ma tragedii, jestem finansowo zabezpieczona do wakacji (okres wypowiedzenia+odprawa) ale po pierwsze mam problem ze znalezieniem nowej a po drugie, nie radzę sobie z bezczynnością. Mam wrażenie, że kiedy intensywnie szuka się nowej pracy, to czas okropnie się dłuży. Oferty, które się pojawiają, są gorsze w porównaniu z pracą, którą miałam (finansowo i jeśli chodzi i rodzaj pracy). Od miesiąca snuję się po domu w piżamie i oglądam filmy. Od roku tak spedzalam tylko weekendy, teraz tak wyglada kazdy dzien. Od 6 lat codziennie z bólem brzucha leciałam do pracy, z głową pełną planów, odpowiedzialności i dostawałam pozytywny feedback od współpracowników i przełożonych, zarówno na niwie zawodowej jak i towarzyskiej.

Relacje miedzyludzkie. Faceci. Nie poznalam przez rok nikogo fajnego. Albo epatuje takim strasznym agresorem, ze mezczyzni sie mnie boja, albo stracilam umiejetnosc zakochiwania sie. (Przepraszam, wlasnie stracilam polskie znaki).
Faceci to nic, juz sie pogodzilam ze staropanienstwem, gorzej z przyjaznia. Jedyna osoba, ktora stala mi sie bliska przez ostatnie dwa lata, wlasnie zaczela swoje zycie. Sam ten fakt jest bardzo radosny, natomiast bylam w nielekkim szoku, kiedy dowiedzialam sie, ze od pol roku w jej zyciu dzialy sie wazne i chyba dobre rzeczy (wrocila do swojego faceta i jest w ciazy) a ona zadna z nich nie chciala sie ze mna podzielic. Bylysmy razem na wakacjach, dwa razy, widywalysmy sie kilka razy w tygodniu na ploty, wuef czy film, tymczasem poczulam sie jak calkiem obca osoba. Niby gadamy o wszystkim (to ja mowilam jej o wszystkim) a okazalo sie, ze ona stala mi sie duzo blizsza niz ja jej. To nic niezwyklego, prawda? pewnie kazdemu sie zdarzylo, ale zrobilo mi sie przykro...

W weekend spotkalam sie z dawnymi przyjaciolmi. Ich diagnoza byla taka, ze duzo lepiej radzilabym sobie z taka sytuacja jak teraz gdybym miala kogos bliskiego, bo we dwoje latwiej, kiedy ktos nas wspiera. Zaczelismy analizowac moje zycie, wspominac dawne zwiazki i doszlismy wspolnie do wniosku, ze nigdy w zwiazku nie czulam wsparcia. W pierwszym przypadku to ja bylam ta wspierajaca (facet-ciapa) a w drugim to ci, co pamietaja moje dawne wywody, wiedza jeszcze, ze zaczelo sie od trzesienia ziemi, potem byla ekscytacja i inspiracja ale zdecydowanie nie wsparcie. Zwyczajnie, nigdy nie poczulam sie w tej relacji pewnie, nie wiedzialam, co stanie sie nastepnego dnia, wiec wsparcia raczej tez nie czulam.

Podobnie z moimi przyjazniami. Na dzien dzisiejszy moge powiedziec, ze nie mam przyjaciol. W dwoch podbramkowych sytuacjach, jakie zdarzyly sie dotychczas w moim zyciu, moi przyjaciele byli zajeci soba i nie znalezli dla mnie czasu i tak naprawde poradzilam sobie, niestety, sama. Zwykle bylam otoczona przyjaciolmi, kiedy w moim zyciu wszystko sie super ukladalo, kiedy ktos potrzebowal u mnie pomieszkac, pozyczyc kase, potrzebowal, zeby mu zalatwic prace. Wtedy zwykle mowili "co u Ciebie kochana" i " zdzwonimy sie".

W zasadzie nie wiem, czego oczekuje, chyba rady, skoro napisalam. Nie mam sily zwlec sie z lozka, codzienne postanowienie o wyjsciu na basem czy silownie konczy sie niczym. Ostatnio dalam sie wyciagnac na spotkanie ze znajomymi ze studiow i na wspolne ogladanie filmow. Ogladalam te filmy, ogladalam znajomych i wszystko to jak przez folie. Ani mnie to nie cieszylo ani nie nudzilo ani nawet nie denerwowalo. Wszystko mi jedno.

Jedyne na co czekam, to jakies (daj Boze) rozmowy o prace, a z rzeczy wiekszych tym co powstrzymuje mnie przed zrobieniem jakiejs glupoty to Rodzice, za ktorych czuje sie odpowiedzialna.

lili
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez KATKA » 7 lut 2013, o 20:14

bo to tak jest....jak pojawia sie problem tabuny znajomych znikaja...
mi czasem źle z tego powodu...ale jak usłyszałam któryś raz, że przeciez ja jestem taka twarda, że każdemu pomagam to sobie sama najlepiej dam radę :bezradny:
mega mi sie podoba ten spokój w Twoich wypowiedziach...to widac...mało tu takich osób :) myśle, że w życiu możesz mieć podobnie...zreszta jeszcze kupa lat przed Tobą prawda :)?
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez limonka » 7 lut 2013, o 21:19

witaj ponownie Lilli, pamietam jak pisalas nie tak dawno..ostatnio nawet o tobie myslalam... co u ciebie...moze ze wzgledu na te zmiany , ktore ci sie w zycu nawarstwily i ten nagly ogrom czasu ktorym teraz dysponujesz powoduje ze nie wiesz jak z tym osbie poradzic..mimo to tak jak pisze katka emanuje z ciebie spokoj.jakie masz szanse na nowa prace? ps.nie watpie ze cie zabolalo zachowanie przyjaciolki:( trzymaj sie kochana!
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez lili » 7 lut 2013, o 21:24

@ Katka: to nie spokoj, to rezygnacja. Juz jakis czas temu stracilam umiejetnosc spontanicznego przezywania. Ciesze sie po cichu i smuce sie po cichu. Furie i przykrosc tez przezywam po cichu.

@Limonka: w tej chwili wszystko widze w czarnych barwach i wydaje mi sie ze szanse na znalezienie nie-gorszej pracy sa zadne. Powiem tak, czasowo wyglada to w ten sposob ze od 1,5 miesiaca wysylam cv i bylam dopiero na jednej rozmowie.
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez Księżycowa » 7 lut 2013, o 21:55

Witaj Lili.

Smutno, to brzmi :pocieszacz:
Nie jest trochę tak, że straciłaś pracę i wyszły wszystkie Twoje problemy jakie były wypychane?
Bardzo chcesz, żeby praca szybko się znalazła. Nie dlatego, żeby znów nie myśleć?

Z takiej rezygnacji trudno się wyrwać.
Co do koleżanki, to przykre. Mi pomogło zaakceptowanie takiego stanu rzeczy, że mało kto przy mnie jest a jeszcze bardziej dlaczego tak jest... po jakimś czasie sie to lekko zmienia ale dopiero wtedy, kiedy przestałam chcieć to na siłę zmieniać.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez lili » 7 lut 2013, o 22:22

@Ksiezycowa: pytasz czy praca byla antidotum? Byla, zajmowala czas i pozwalala zapomniec, nie wypieram sie tego.
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez KATKA » 7 lut 2013, o 22:30

wyglada to naprawde zupełnie ianczej... :kwiatek:
dlaczego jesteś zrezygnowana?
wiesz ja mam takie dni, ze skok z okna i nic wiecej-niestety mieszkam teraz na 1 piętrze :roll:
ale to mija...a czasem sama musze sobie dać kopa....
brakuje mi czasem takiego stanu spokoju...bo u mnie rezygnacja wyglada zupełnie inaczej...ja wszystko bardzo silnie przezywam...
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez Księżycowa » 7 lut 2013, o 22:46

lili napisał(a):@Ksiezycowa: pytasz czy praca byla antidotum? Byla, zajmowala czas i pozwalala zapomniec, nie wypieram sie tego.


A może czas uporządkować coś co wraca kiedy nie ma antidotum?
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez lili » 8 lut 2013, o 08:47

niestety nie wiem jak z dnia na dzien znalezc ksiecia z bajki i przyjaciol ktorzy okaza sie prawdziwymi przyjaciolmi w chwili proby
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez KATKA » 8 lut 2013, o 09:33

no i tu pojawia się pytanie...czy jedyną drogą do szczęścia jest facet i inni ludzie, na których mozna by polegac...
ja też w chwili największego paromiesiecznego doła zostałam bez przyjaciół...teraz juz wiem,że znajomych...fakt miałam partnera przy sobie...jakimś cudem znalazł sie ktoś kto podołał...bo poprzedni mnie w duzym stopniu do tego stanu doprowadził ;)
było mi bardzo źle...ze nie mam kogoś z kim mogę na kawe iść i pogadać...nadal mi tego brakuje...ale wybrałam sobie takie życie a nie inne...czasem sie wsciekam,że moim jedynym towarzystwem sa klienci z którymi pracuje i zwierzęta, które musze całym stadem ogarnąć w domu... :bezradny: ale z drugiej strony...nie wiem czy chciałabym znowu na kimś polegac...
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez impresja7 » 8 lut 2013, o 09:43

Obrazek
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez lili » 8 lut 2013, o 14:04

@Katka: nie wiem czy to jedyna droga, wiem, ze tego mi brakuje i za tym tesknie

@impresja: dziekuje, sprobuje sciagnac to skads i przeczytam.
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez Księżycowa » 8 lut 2013, o 16:30

KATKA napisał(a):ale z drugiej strony...nie wiem czy chciałabym znowu na kimś polegac...


Niezależność dodaje chyba skrzydeł, przynajmniej do pewnego momentu, bo iść z kimś na kawę pogadać czy na piwo, to nie jest zaraz chyba poleganie na nim (o ile dobrze Twój wpis zrozumiałam).
Ale za to ja na przykład zauważyłam, że jak pojawiło się w moim otoczeniu więcej osób, głównie z powodu pracy a relację są inne nieco, bo jest klient-pracownik ale niektórzy przychodzą na kawę do nas właśnie bardziej znajomi mojej szefowej, to ja będąc tak na emocjonalnym odludziu nie mogłam się zgrać. Tu dyskusja a ja się czuję jak nie dostosowana.
Myślałam sobie, O Boże już dość, chcę do domu znów być sama. Ale nie mogłam, bo to było w godzinach mojej pracy jakby nie było.
Ale w tej całej dyskusji dałam sobie czas na nic nie mówienie, słuchanie ... później jakby przebolałam słabość i jakoś poszło ale do domu wróciłam tak wykończona - bardziej niż po samej pracy .
Tak jakbym miałam otwarty dom swój własny i kilkadziesiąt osób, które czegoś ode mnie chcą...
To był taki jeden z bardziej wymagających momentów ale w podobnych sytuacjach mam w głowie myśl ,,O nie, nie podoba mi się to jednak. Chcę do siebie" . mimo to, ze gdzieś tam tego kontaktu by chciało. Taki konflikt wewnętrzny.

A co do sensu zycia wtedy kiedy będzie facet, to zdecydowanie doszłam do siebie bardziej w momencie kiedy uznałam, że ja sama jestem wszystkim czego potrzebuje. Żeby było ciekawiej facet i tak się znalazł ale już nie chciałam go mieć tak zachłannie i związek się wydawał o wiele bardziej ,,dotleniony" ;)
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: bilans trzydziestolatki

Postprzez lili » 8 lut 2013, o 17:14

@Ksiezycowa: to nie jest tak ze przeszkadza mi samo towarzystwo ludzi, bo tak zrozumialam Twoj wpis, jesli zle, to przepraszam. Czasem, oczywiscie, przeszkadza, jak wszyscy sa upierdliwi i na mnie naskakuja, chca mnie czestowac ciastem i obiadem i wiedza lepiej ;) To co jest teraz to cos innego. Nie pamietam, kiedy ktos mnie poruszyl tym co mowil, nie pamietam, kiedy rozmawialam z ciekawa osoba o ciekawych rzeczach i tak zeby ta rozmowa mnie wciagnela a zarazem zeby byla bezinteresowna. Dlatego w duzej mierze moje relacje ze znajomymi sie urwaly, bo w pewnym momencie zauwazylam, ze jak rozmawiamy to glownie "a co u twoich rodzicow" "a jak z twoim rodzenstwem" "a co u Twojego kota". W sensie, nie byla to rozmowa tylko wymiana informacji. Mozna chyba powiedziec, ze od kilku lat nie udalo mi sie zbudowac wartosciowej i glebokiej relacji.
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 105 gości