Nie chcę dolewać oliwy do ognia , dlatego dotąd milczałam w tematyce o którą się spieracie.Prawdę mówiąc mało mnie obchodzi co i dlaczego wpłynęło no mojego partnera, że zaczął pić, uważam, że raczej inne przyczyny teraz mogą mu pozwolić przestać pić.Nie jestem terapeutą klinicystą, ja mu raczej nie pomogę, ani go z pomocą forum nie zdiagnozuję.To już do mnie dotarło, że najlepiej mogę pomóc jemu jak się zajmę sobą i przestanę mu matkować, za niego cierpieć, jego problemami się zajmować bo go wyręczam i jestem typowym "pomagierem". Mam mnóstwo swoich problemów i coraz większy pęd do tego , żeby je porozwiązywać.Wtedy nie będzie mi potrzebny proszek, żeby je(te problemy) podźwignąć.Ten sam cudowny stan zadowolenia (jak po diazepinie) uzyskuje człowiek jak sobie poradzi z trudną sytuacją .W dodatku problem osłabnie , albo zniknie na zawsze, a nie na kilka godzin.Wybór jest oczywisty. Już tydzień biorę połowę dawki.czuje się fizycznie lepiej niż na początku.Próba generalna przede mną.Nadchodzi czas w którym trzeźwość mojego partnera trwa już na tyle długo, że będzie się "chciał" czy "musiał" napić.Zobaczę jak uzbrojona w obecny poziom samoświadomości zdołam to przyjąć.
Josi ja nie znam waszych życiorysów i wieku(nie mam siły prześledzić twoich 900 postów), a Sansevieria słusznie zwróciła mi uwagę na zbyt szybkie szufladkowanie i klasyfikowanie ludzi, wydajesz mi się być bardzo młodą osobą, taka czupurną dwudziestolatka która sobie klasyfikuje i nazywa świat.Jest ciekawa i zadaje pytania, żeby zrozumieć.Nie mam nic przeciwko twoim pytaniom.Ale w jednym Bis(chyba sama miała do czynienia z terapią w podobnym kierunku i mówi przez nią jakieś doświadczenie) ma rację, nie jest korzystne dla osoby, której myśli obsesyjnie krążą koło "swojego alkoholika" kierować jej spojrzenie na niego, jego problemy.Tą osobę należy "przeprogramować: tak, żeby koncentrowała się na sobie.Jego problemów nie rozwiąże, zajmując się sobą może rozwiązać swoje i pośrednio i jego(zdejmie z siebie odpowiedzialność za drugą osobę w związku bo już upada ze znużenia pod tym podwójnym brzemieniem).
Pamiętam o pytaniu Impresji, ale wymaga ono ode mnie więcej czasu na przemyślenie.
Dzięki nowym dziewczynom, które do mnie zagadały.Odpowiedź Abbsint o proszkach była prosta i wyczerpująca sprawę do końca.Uspokoiłaś mnie w zakresie korzystania z pomocy w zakresie antydepresantów, ale te doraźne podnoszące nastrój postaram się zastąpić mądrzejszym podejściem do problemów.Apasjonata wyraźnie też ten kierunek pokazuje, że należy pomyśleć jakie działanie podjąć, a nie łykać proszek albo wybacz Josi, że tu przywołam to rozwiązanie, które tobie chyba się nie wydaje szkodliwe , oczyścić umysł z problemów drinkiem.Sądzę, że tak się właśnie u wielu podatnych(genetycznie, psychicznie ....?) proces chorobowego uzależnienia rozpoczyna.Idzie się na skróty, zamiata frustrację pod dywanik szampańskiego humorku po alkoholu.Potem po co się z czymkolwiek mierzyć, jak można się od tych nieprzyjemnych zajęć zdystansować i poświęcić tym przyjemnym przeżyciom kiedy jest się panem świata itd itp.A na zespół dnia drugiego co jest najlepszym lekarstwem no czym się strułeś tym się lecz.
Dlatego odezwałam się w temacie, bo to co dla mnie jest oczywiste ty tym wpisem pochwalającym picie "kontrolowane" bagatelizujesz.Podobno w populacji ludzkiej jest 20% podatnych na alkoholizm i na każdego z miłego i wesołego żaka , który sobie oczyszcza umysł co piąty będzie alkoholikiem.