W oczekiwaniu na słońce...

Problemy związane z depresją.

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez mahika » 6 lut 2013, o 19:08

wera napisał(a):"Ogarnij się, bo jak mi się coś stanie to nie poradzisz sobie w życiu"

chciał byc twoim miszczem... :?
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez limonka » 6 lut 2013, o 19:17

Księżycowa napisał(a):
limonka napisał(a):
Księżycowa napisał(a):Po prawie 4 latach o euforię, to raczej trudno ale nie zmienia to faktu, ze jest dobrze i fajnie. ;)
:mrgreen: :mrgreen: jakos mnie to zdanie rozbawilo z ta euforia a raczej jej brakiem :wink: :wink:


:D Ale co? Chcesz mi powiedzieć, że nadal na widok swojego męża masz miękkie kolana, motyki w brzuchu i nie możesz jeść :) Powiedz jak, bo też chce :D
a ja myslisz? :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: euforie to teraz mamy codziennie..dzieci nam jej dostarczaja :wink: :wink:
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez Księżycowa » 6 lut 2013, o 19:19

limonka napisał(a):
:D Ale co? Chcesz mi powiedzieć, że nadal na widok swojego męża masz miękkie kolana, motyki w brzuchu i nie możesz jeść :) Powiedz jak, bo też chce :D
a ja myslisz? :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: euforie to teraz mamy codziennie..dzieci nam jej dostarczaja :wink: :wink:[/quote]

Aaaa to od tego mamy zwierzęta :) U nas jest odwrotnie ;)
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez smerfetka0 » 6 lut 2013, o 19:49

Limonka, Twoje, Wasze nauki sprzed trzech lat, pomimo ze zrobilam jak chcialam tak kompletnie w las nie poszly :wink:

wera, ja tu znowu nie rozumiem, jeszcze nie tak dawno nic nie mowilas ze nie bedziecie miec dzieci przez zle twoje wyniki badan, wspominalas tylko ze to czarek nie moze i ze ty to akceptujesz i nie musisz miec. a teraz sie okazuje ze i twoja plodnosc jest pod znakiem zapytania :bezradny: nie tlumacz mi tego bo moze to byc zbyt przykre po stracie. tylko po prostu tego nie kapuje juz czasem i nie nadazam.

co do tekstu czarka - WTF ? :shock: wiesz...on tu wyrazil, ze BEZ NIEGO, TY SOBIE NIE PORADZISZ. nie wiem czy uderzylo to w ciebie tak jak powinno.
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez josi » 6 lut 2013, o 20:01

wera napisał(a):A dziś po raz pierwszy od kilku tygodni czuję spokój na sercu.


kiedy mialam czas dlugotrwalego mocnego stresu, po jakims czasie wlasnie przychodzila taka chwila. Ale ile sie przedtem wycierpialam wiem tylko ja...
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez wera » 6 lut 2013, o 20:15

Jestem w pracy, pisze na telefonie, wiec nie bede sie rozpisywac. Jego slowa zabolaly, ale szybko zdalam sobie sprawe z tego, ze on jest w bledzie. Kiedy podalam argumenty, ze sie myli sam doszedl do wniosku, ze sie myli i faktycznie zawsze dawalam sobie rade sama, a on zna moja historie.
Sikorko, ja jestem bardzo ogarnieta. Pracuje, zalatwiam sprawy mieszkaniowe, to, ze strata dziecka mnie boli to raczej naturalne. Jeden pozbiera sie w ciagu tygodni inny potrzebuje na to kilku miesiecy. Jako osoba pracujaca w Interwncji Kryzysowej powinnas wiedziec, ze przechodzenie przez etapy zaloby to bardzo indywidualna sprawa.
Avatar użytkownika
wera
 
Posty: 2932
Dołączył(a): 23 paź 2008, o 00:04
Lokalizacja: Szczecin

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez blanka77 » 6 lut 2013, o 20:25

Wera, ale co to da, że będziesz teraz żyła tą utraconą ciążą?

Moim zdaniem (i zgodzę się tu z wypowiedzią sikorki w jakimś innym wątku chyba), że w Waszym związku, albo w każdym z Was z osobna coś jest nie halo. Bo ja rozumiem, że strata ciąży to wielkie i bolesne przeżycie, ale nie jestem w stanie zrozumieć, że w udanym i szczęśliwym związku spowoduje to takie zaburzenie rzeczywistości. Bo gdy wszystko się dobrze układa, to każda tragedia (tak jak i każda radość) powinna zbliżać partnerów do siebie, a nie odwrotnie. Jeśli tak się nie dzieje, to znaczy, że coś gdzieś nie gra. I mnie się wydaje, ze w takich własnie sytuacjach wychodzi jaka jest prawdziwa więź łącząca dwoje ludzi.
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez josi » 6 lut 2013, o 20:35

Ja tez tak jak ty blanka zgadzam sie z teoria sikorki, tylko pamietajmy ze utracona ciaza to nie ich jedyny problem, nawarstwilo sie i stad kryzys, z ktorego jak pisze wera, wychodzá...
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez blanka77 » 6 lut 2013, o 20:38

Ja wywnioskowałam, chociaż mogę się mylić, że tzw. "bum" w tym związku, bądź przelanie się czary, nastąpiło w momencie utraty ciąży. I to moim zdaniem świadczy własnie o tym, że to rozbiło, a nie scementowało ten wiązek.
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez Księżycowa » 6 lut 2013, o 20:40

Josi jaki kryzys? Sytuacja utraty dziecka i innych epizodów, o których wera wspomina, to nie kryzys, tylko dowody jakie wyłażą na to,że coś nie gra z nim i z nią też, skoro się pakuje w kolejną taką historię.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez wera » 6 lut 2013, o 20:41

Zasypala nas lawina problemow. Nie tylko on biega po lekarzach, bo ja rownierz. Mielismy oboje dosc tego i moze dla tego. JEST LEPIEJ. Z DNIA NA DZIEN, Z KAZDA ROZMOWA. Wczoraj padlo kilka waznych rzeczy. Ktos pytal dlaczego bede mieszkac sama? Chce i potrzebuje samotnosci. Bede mieszkac blisko niego wiec to sporo ulatwi. A co do finasow to coz jestem niezalezna bo zarabiam i to calkiem przyzwoicie.
Avatar użytkownika
wera
 
Posty: 2932
Dołączył(a): 23 paź 2008, o 00:04
Lokalizacja: Szczecin

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez josi » 6 lut 2013, o 20:44

sorki ksiezycowa ale nie rozmawiam z osobami z syndromem WM :P
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez blanka77 » 6 lut 2013, o 20:44

wera napisał(a): JEST LEPIEJ. Z DNIA NA DZIEN, Z KAZDA ROZMOWA. Wczoraj padlo kilka waznych rzeczy. Ktos pytal dlaczego bede mieszkac sama? Chce i potrzebuje samotnosci. Bede mieszkac blisko niego wiec to sporo ulatwi.


Takiego odrzucenia partnera nie rozumiem. Chcesz byc jakiś czas sama, ok. Ale co temu jest winien partner, skoro wcześniej chcieliście mieszkać razem? A skoro chcesz być bez niego, to jak to może zmierzać w dobrym kierunku?

Zadam Ci pytanie, możesz nie odpowiadać. W jaki sposób poroniłaś?
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez Księżycowa » 6 lut 2013, o 20:54

josi napisał(a):sorki ksiezycowa ale nie rozmawiam z osobami z syndromem WM :P


Pytanie niby kierowane do Ciebie było retorycznym i nie oczekiwałam od Ciebie odpowiedzi.
Bardzo dobrze, że nie rozmawiasz, bo ja z Tobą też nie mam ochoty.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez Księżycowa » 6 lut 2013, o 20:56

wera napisał(a): A co do finasow to coz jestem niezalezna bo zarabiam i to calkiem przyzwoicie.


Werka bez urazy ale wiem jakie są zarobki na stacji benzynowej i chyba mi nie powiesz, że one zapewnią Ci utrzymanie... We dwoje jest ciężko z dwóch pensji a gdzie jednej osobie.
No chyba, że jesteś tam jakimś dyrektorem i awansowałaś, to zmienia postać rzeczy.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 455 gości