W oczekiwaniu na słońce...

Problemy związane z depresją.

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez sikorka » 6 lut 2013, o 00:56

smerfetka0 napisał(a):w jakis sposob sie odbija. na Twoim sie odbil tak ze was to scalilo i zblizylo na innej plaszczyznie, a u innych odbije sie negatywnie.

no nie wiem, bo nas nie musialo to scalac i zblizac bo juz scaleni i zblizeni bylismy i jestesmy.
Avatar użytkownika
sikorka
 
Posty: 3431
Dołączył(a): 8 gru 2010, o 20:04

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez smerfetka0 » 6 lut 2013, o 00:58

na innej plaszczyznie. nie umiem tego wyjasnic.
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez sikorka » 6 lut 2013, o 00:59

na jakiej innej?
Avatar użytkownika
sikorka
 
Posty: 3431
Dołączył(a): 8 gru 2010, o 20:04

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez smerfetka0 » 6 lut 2013, o 01:01

ja naprawde nie umiem w tym wypadku powiedziec o co mi kaman. nie drazmy :) jak kiedys ubiore to w slowa to napisze.
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez Justa » 6 lut 2013, o 01:02

sikorko, zaczynam watpic czy Ty NAPRAWDE pracujesz w interwencji KRYZYSOWEJ. Przeciez tam obcowanie z kryzysem jest codziennoscia, nie mowiac o rozmaitych szkoleniach...
Czytalas informacje na temat kryzysu z obszaru interwencji kryzysowej, ktore tu zalinkowalam?
Ostatnio edytowano 6 lut 2013, o 01:04 przez Justa, łącznie edytowano 1 raz
Justa
 
Posty: 1884
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 18:06

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez sikorka » 6 lut 2013, o 01:02

ok ;) bo ja serio nie wiem o co biega 8) smerfna

justo
, ja nie musze Ci sie z niczego tlumaczyc. ja odnosze sie wylacznie do rozmowy z cat o kryzysie w zwiazku po poronieniu. wszystko. dziele sie informacja ze u mnie kryzys w zwiazku sie nie pojawil po poronieniu.
Ty piszesz o kryzysie jako takim a ja o kryzysie w zwiazku - to dla mnie osobne pojecia.
zaczyam watpic czy potrafisz czytac ze zrozumieniem.
Avatar użytkownika
sikorka
 
Posty: 3431
Dołączył(a): 8 gru 2010, o 20:04

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez Justa » 6 lut 2013, o 01:08

sikorko, zadalam Ci proste pytanie i nie chce tlumaczenia sie, tylko odpowiedzi. 8)
Justa
 
Posty: 1884
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 18:06

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez sikorka » 6 lut 2013, o 01:10

wiec Ci odpowiedzialam - Ty piszesz, definiujesz slowo kryzys, a ja odnosze sie do wezszej kategorii jaka jest kryzys w zwiazku, rozumiany przeze mnie jako szereg negatywnych nastepstw bo przykrej sytuacji jaka moze byc utrata dziecka. i tak rozumiany kryzys w zwiazku sie u mnie nie pojawil.
Avatar użytkownika
sikorka
 
Posty: 3431
Dołączył(a): 8 gru 2010, o 20:04

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez Justa » 6 lut 2013, o 01:12

Nie odpowiedzialas na moje pytanie, sikorko.
Odpowiesz?
Justa
 
Posty: 1884
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 18:06

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez sikorka » 6 lut 2013, o 01:15

na jakie? czy czytalam strone?
znam ja i definicje tez, spokojnie. jestem fachowcem w swojej dziedzinie.
nasze niezrozumienie polega na tym, ze kazda z nas mowi o innym kryzysie i tyle.
sama definicja kryzysu jest jedna. ale ja pisze na inny temat niz Twoj. co ma interwencja kryzysowa do tego tematu to juz nie wiem :bezradny:
no i oczywiscie dokladnie mnie z limonka obsmaruj na privie, tak jak zawsze, tak jak lubisz. tak jak to masz w zwyczaju, czym nawet sie chwalisz publicznie.
Avatar użytkownika
sikorka
 
Posty: 3431
Dołączył(a): 8 gru 2010, o 20:04

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez Justa » 6 lut 2013, o 01:21

sikorko, dziekuje.
Na tym koncze z Toba dyskusje na temat kryzysu. Pozdrawiam. :kwiatek:
Justa
 
Posty: 1884
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 18:06

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez sikorka » 6 lut 2013, o 01:22

wzajemnie :kwiatek:
udaj sie teraz na szlachetna rozmowe na moj temat :kwiatek:
Avatar użytkownika
sikorka
 
Posty: 3431
Dołączył(a): 8 gru 2010, o 20:04

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez Księżycowa » 6 lut 2013, o 02:11

limonka napisał(a):
Księżycowa napisał(a):
limonka napisał(a):reaguje nerwem bo czuje sie atakowana ...ona moze inaczej to wszystko postrzega i takie jej prawo :wink:

"nic na sile...wszystko mlotkiem" :wink: :wink: :wink:

agik i nie i wierze ze przestalas wspierac :mrgreen:


Wiem, że o mnie chodzi ;)
Ale możecie przestać mi wmawiać, że ,,reaguję wnerwem"?

ksiezycowa chyba mnie OPACZNIE zrozumialas :wink: ja mialam na mysli ze wera reaguje nerwem bo czuje sie atakowana :wink:



Wracam do tego, bo doczytałam - wybacz, opacznie Cię w tej kwestii zrozumiałam. :kwiatek:
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez limonka » 6 lut 2013, o 02:35

Księżycowa napisał(a):
limonka napisał(a):
Księżycowa napisał(a):
Wiem, że o mnie chodzi ;)
Ale możecie przestać mi wmawiać, że ,,reaguję wnerwem"?

ksiezycowa chyba mnie OPACZNIE zrozumialas :wink: ja mialam na mysli ze wera reaguje nerwem bo czuje sie atakowana :wink:



Wracam do tego, bo doczytałam - wybacz, opacznie Cię w tej kwestii zrozumiałam. :kwiatek:

:kwiatek: kazdemu moZe sie zdarzyc:)
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Re: W oczekiwaniu na słońce...

Postprzez wera » 6 lut 2013, o 09:58

Dużo napisałyście, kiedy mnie nie było. Odniosę się do najważniejszych rzeczy dla mnie.
1. Mężczyźni inaczej przezywają stratę, żałobie itd. Zauważyłam w zachowaniu Czarka, że on na okazanie bólu, cierpienia itd pozwolił sobie tylko w tych naprawdę pierwszych dniach po tym jak się okazało, że nasze dzieciątko odeszło. Potem przyszedł czas ucieczki w pracę.Jemu jest tak łatwiej, mnie nie koniecznie. Zresztą mój powrót do pracy też w pewnym sensie jest ucieczką przed własnymi uczuciami (i tu popełniłam błąd, bo przed samą sobą nie ocieknę).

2. Nas na początku ta strata bardzo zbliżyła, jednak powrót do życia codziennego okazał się bardzo brutalny i pewne rzeczy się rozjechały. A wygląda to tak:

mój kryzy po stracie dziecka+ jego kryzys związany z poronieniem, kłopotami zdrowotnymi, zawodowymi, rozwodem itd = kryzys naszego związku

Ja martwię się o niego, jego zdrowie, on ma sporo problemów, zawsze był zdany tylko na siebie i nie potrafi zrozumieć tego, że ja chcę być przy nim nie tylko w tych dobrych chwilach, ale też i tych złych. Tu mamy kolejny rozjazd. Zwłaszcza, że ja potrzebuję jego obecności a on tego by pobyć w samotności.

Sikorko, to, że w twoim związku nie było kryzysu po poronieniu, nie znaczy, że u wszystkich tak będzie. Ludzie są różni. Każda para ma prawo inaczej przechodzić przez tą żałobę. Wam się udało tak, a nam w inny sposób. Cieszę się, że masz fajny zdrowy związek, ale to nie oznacza, że mój jest chory. Może my po prostu potrzebujemy trochę więcej czasu by sobie wszystko poukładać? Może przez nasz związek musi przejść potężna burza z piorunami by było lepiej?

3. Inaczej niż kiedyś patrzę teraz na swój związek (choć wy i tak powiecie mi, że mam klapki na oczach), kiedyś na samym początku widziałam tylko zalety facet, u Czarka od pierwszych tygodni widziałam też i wady. Wiem jakie są moje granice i wiem, jak dbać o to by ktoś ich nie przekraczał. Powtórzę się po raz kolejny: nikt z was nie jest z nami na co dzień, a to co piszę jest tylko małym wycinkiem naszej rzeczywistości. Aktualnie moje wątpliwości zostały rozwiane, ale obserwuję sytuację i zobaczymy co będzie dalej.

Księżycowa, bardzo się cieszę, że twoje życie tak bardzo się zmieniło na lepsze i teraz już tak wszystko doskonale widzisz i wiesz i nie dasz porwać się euforii.
Nie ładuję się wciąż w te same sytuacje i wybacz, ale nie mam problemów ze sobą (niskie poczucie wartości, samoocena itd) dawno mam już za sobą.

Nie było mi łatwo wejść w związek z Cezarym. Po tym co przeszłam przy R bałam się zaufać. W sumie w pewnym momencie można powiedzieć, że w jakimś sensie to życie po części za nas zadecydowało. Zakładaliśmy zupełnie inne relacje, ale cóż tak się potoczyło między nami i tyle. Nie żałuję.

Jeżeli wszystko dobrze pójdzie 15 lutego wyprowadzę się od rodziców.
Avatar użytkownika
wera
 
Posty: 2932
Dołączył(a): 23 paź 2008, o 00:04
Lokalizacja: Szczecin

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 229 gości