Dla kobiet uwikłanych w życie z alkoholikiem

Problemy związane z uzależnieniami.

Re: Dla kobiet uwikłanych w życie z alkoholikiem

Postprzez mahika » 5 lut 2013, o 15:45

impresja7 napisał(a):Ale niegrzecznie ,fe..... :roll:
Agik:"nie ładnie sie zachowujesz,po chamsku"
ksieżycowa:"ty głupia dziewucho"
limonka:" jak sie nie ma co pisać to nie pisać wcale"
Mahika:" każdy sądzi według siebie " ,albo :shock:
marie:" oj po co tak nie ładnie?"
Abss:"tyle złosliwości, pewnie sama coś ma na sumieniu"
Podniebna:"projektujesz coś ..."
:haha:

:shock:
ostatnio wciąż mnie rozśmieszasz :haha:
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Re: Dla kobiet uwikłanych w życie z alkoholikiem

Postprzez parnasus » 5 lut 2013, o 16:01

Impresja

Ja nie piszę ,żeby zasłużyć sobie na czyjąkolwiek pochwałę i nie usiłuję ,nie zmagam się z tym ,żeby myśleć wieczorami i dobierać rodzaje wspomagania.


I nie zależy mi na tym ,czy ktoś z tego i jak skorzysta.


Jest wręcz odwrotnie niż piszesz zależy Ci czy ktoś czyta i lubisz zaistnieć właśnie stąd wynika Twoje zdenerwowanie.
Nie pisał bym tego gdyby nie fakt że udzielając komuś pomocy najgorszą rzeczą jest wykazywanie własnej wyższości i molizatorski ton, który niestety czasami reprezentujesz . Uważam ingerencje Admina za słuszną .
parnasus
 
Posty: 204
Dołączył(a): 1 gru 2010, o 17:19
Lokalizacja: Tu i Teraz

Re: Dla kobiet uwikłanych w życie z alkoholikiem

Postprzez Sansevieria » 5 lut 2013, o 16:31

Owszem fajnie że temat "wtórnych korzyści" wypłynął, bo on jak już się człowiek oswoi z faktem, że i owszem ma te "wtórne korzyści" - temat jest bardzo twórczy. Przynajmniej dla mnie był, bo jak zobaczyłam "co ja z tego mam" to mogłam zauważyć że to samo potrzebne "coś" mogę otrzymać w inny sposób, od kogoś innego albo od siebie, robiac coś innego itd. Zorientowałam się, czego potrzebuję i czego szukam.

dygresja - Parnasus, chcieć zaistnieć nie musi oznaczać akurat potrzeby pochwały :)
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Dla kobiet uwikłanych w życie z alkoholikiem

Postprzez impresja7 » 5 lut 2013, o 20:05

Drogi Adminie,
Powiedz kto Ci doniósł, kto jest donosicielem ,bo jakoś nie chce mi się wierzyć ,że sam tu wpadłeś. Honest musiała czekać kilka dni na zamknięcie przez Ciebie wątku.....więc?
Poza tym ,czy to jest złe o czym pisze w wątku? Skopiuję Ci bo moze doczytałeś tylko to co Ci doniesiono,a tego co istotne to nie?

cyt. •

Dla kobiet uwikłanych w życie z alkoholikiem
przez impresja7 » wczoraj, o 09:04
Tinn,Derka travel i inne panie,uwikłane w życie z alkoholikiem, przepiszę cytat z książki Soni Raduńskiej pt.” Kartki z białego zeszytu”-książka jest rodzajem pamiętnika,nie dotyczy alkoholizmu,ale jeden akapit tak i ma interesujące spojrzenie. Może Wam się przyda .Sonia jest psychoterapeutką,

…”Spotkałam Bożenę ,która po raz setny opowiedziała mi ten sam fragment swojego życia.Brzmi to zawsze tak: „u mnie właściwie bez zmian,mój mąż….”,i dalej już tylko o nim: o jego pijaństwie ,chamstwie ,skąpstwie,chorobach,kompleksach,przemocy i że to już tak od piętnastu lat .I że starsza córka wyraźnie na tym cierpi,ale młodsza nie: dla niej to normalność.A Bożena zdrowa ,zdolna,wykształcona,wspierająca innych kobieta,uwaza,że musi w tym tkwić ,bo nie zarabia na siebie.Pytam ją,czy czuje się ważna dla siebie samej? Odpowiada,że tak.A ja uważam,że nie.Że ważny jest tylko mąż,bo to o nim Bożena bez przerwy mysli,ze względu na niego coś robi albo czegoś nie robi,o nim od lat snuje opowieści.Znam tego człowieka naprawdę nieźle,chociaż nigdy go nie spotkałam.A o Bożenie,choć często ją słyszę ,nie wiem nic poza tym,że tkwi w tym małżeństwie i coraz częściej zachowuje się tak,że sama się tego wstydzi.Ale ma za kim się schować i na kogo zrzucić odpowiedzialność za przegrane życie.I chyba jeszcze nie spojrzała sobie w oczy,mówiąć jak Anna Achmatowa: „Ostrzegam cię,żyję po raz ostatni”.

Re: Dla kobiet uwikłanych w życie z alkoholikiem
przez impresja7 » wczoraj, o 19:45
Wybierz tylko to co pasuje do twojego układu z partnerem:

Dlaczego to ja mam się leczyć, skoro to on jest alkoholikiem?

Autor: Renata Andrzejak-Szymańska


"Gdyby tylko przestał pić, wszystkie problemy by znikły..." - myślisz sobie udręczona codzienną walką o jego trzeźwość. "Gdyby tylko przestał pić nie byłoby tych awantur, lęku, wstydu, długów, dzieci mogłyby spokojnie się uczyć, w domu byłoby wreszcie normalnie..."

Za każdym razem, kiedy on ma przerwę w piciu, w tobie odżywa nadzieja, że "może nie będzie już więcej pił" i jak do tej pory zawsze przychodzi moment, w którym zostaje ona brutalnie zburzona.
"Powinien się leczyć" - uświadamiasz sobie to tym wyraźniej, im bardziej sama jesteś wyczerpana i sfrustrowana jego piciem.

Jak bardzo zmieniło się twoje życie odkąd jesteście razem? Kim jesteś po iluś tam latach wspólnego życia z nim? Jakie jest to twoje życie, w którym on zajmuje każdą, najmniejszą nawet przestrzeń w twoich myślach? Jakie jest to twoje życie, w którym każdy twój nerw jest w stanie nieustannej gotowości na niebezpieczne spotkanie z nim? Jakie jest to twoje życie, w którym każdy twój ruch obliczony jest na obronę lub atak?

Dzień po dniu walczysz o przetrwanie w tej szalonej, przesiąkniętej alkoholem rzeczywistości, w której nic nie jest pewne - ani to, że mąż wróci dzisiaj trzeźwy, ani to, że w spokoju zjecie obiad, ani to, że obejrzysz film po "Wiadomościach"...

Żeby przetrwać, musisz być jak dowódca na wojnie - cały czas czujna, cały czas w pełnej "gotowości bojowej", cały czas napięta. Musisz nieustannie kontrolować stan zagrożenia wyznaczony jego upojeniem alkoholowym. Dzień po dniu zmagasz się z całą odpowiedzialnością za przetrwanie rodziny, za dzieci, za rachunki, za sprawy urzędowe, za prowadzenie domu, za myślenie o wszystkim, za ukrywanie waszego wstydu, za tworzenie pozorów normalnej rodziny.
Dzień po dniu jesteś pochłonięta kontrolowaniem jego picia i usuwaniem skutków jego picia - sprzątaniem bałaganu, usuwaniem zniszczonych przez niego sprzętów, praniem jego brudnych ciuchów. Dzień po dniu dbasz o jego trzeźwość, przejmujesz jego obowiązki, dbasz o jego dobre samopoczucie i ukrywasz swoją wściekłość w imię świętego spokoju i osiągnięcia odrobiny normalności.

Cały czas jesteś skoncentrowana na nim - o nim myślisz, o nim mówisz, nim jesteś zajęta.

Czy masz jeszcze w sobie siły, żeby myśleć o dzieciach? Być może one również są wciągnięte w tę beznadziejna walkę o trzeźwość ich ojca? A może już je gdzieś po drodze "pogubiłaś"? Może one same zajmują się sobą? Kim są? Na jakich ludzi wyrastają? Co lubią? Czego się boją? Co o nich wiesz? Jakie uczucia pojawiają się w tobie, kiedy o nich myślisz?

Czy w tym szaleństwie jest jeszcze miejsce dla ciebie?

Treścią twojego życia stało się reagowanie na męża alkoholika. Wszystkie inne wartości przestały się liczyć, bo liczy się tylko to, jak przetrwać kolejny dzień. Twoje marzenia, potrzeby, upodobania, twoje dążenia, pragnienia i cele musiały ustąpić temu jednemu - walce o przetrwanie.

To kim jesteś, możesz określić jedynie poprzez ból braku miłości i samotności, poprzez przenikający cię lęk, brak poczucia bezpieczeństwa, niezadowolenie z własnego życia, narastającą wściekłość, zmęczenie i poczucie wypalenia.

To że żyjesz - odczuwasz zwłaszcza wtedy, kiedy zaczynają ci dokuczać różne dolegliwości zdrowotne, bóle, depresja, nerwica. Żeby sobie z tym wszystkim poradzić być może sama sięgasz po alkohol, może objadasz się byle czym, może dużo palisz, albo sięgasz po leki uspokajające? To przynosi chwilową ulgę. Dobra i ta krótka chwila...

Ale co dalej? Dokąd zmierzasz? Kim naprawdę jesteś w tym miejscu swojego życia? Umęczona, samotna, z poczuciem wstydu...

To prawda, to on jest alkoholikiem i to on powinien się leczyć. Ale niezależnie od tego, co się z nim dzieje i jaką decyzję podejmie, spróbuj zobaczyć samą siebie - odartą z poczucia godności, przepełnioną wstydem, zmęczoną psychicznie, chorą fizycznie...


Pytasz po co piszę?
Ze zwykłej empatii,jeżeli znajdę cos w necie,literaturze prasie ,a pasuje do wątku to sie dzielę.
Ale nie wymagaj ode mnie na Boga,żebym utożsamiała sie z bohaterami wątków ,żyła ich życiem i przeżywała ich życie.
Mam swoje życie do przeżywania,a jak sie z kimś podzielę empatycznie czymś co uważam za słuszne to chyba jest zdrowo .

A poza tym po co się tak nadymacie?Więcej luzu....
Ostatnio edytowano 5 lut 2013, o 20:20 przez impresja7, łącznie edytowano 2 razy
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: Dla kobiet uwikłanych w życie z alkoholikiem

Postprzez impresja7 » 5 lut 2013, o 20:08

Parnasus,wszystkowiedzący , a Ty idź wróżyć z fusów do ......powstrzymam się tym razem .
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: Dla kobiet uwikłanych w życie z alkoholikiem

Postprzez impresja7 » 5 lut 2013, o 20:14

Dlaczego kobiety zostają?

Sylwia Kluczyńska

Trudno zrozumieć powody, dla których kobiety zostają z brutalnymi mężczyznami. Zazwyczaj wtedy mówimy: Od takiego typa uciekałabym gdzie pieprz rośnie.
A przecież wiele kobiet nie odchodzi od "takich typów", pomimo że akty przemocy powtarzają się i nasilają. Przemoc to nie tylko poważne uszkodzenia fizyczne, wyprawy na pogotowie ratunkowe, to także zrażanie rodziny i przyjaciół, życie w wiecznym lęku, zastraszanie dzieci, odbieranie prawa do godnego życia, powtarzające się wezwania policji, groźby zabicia. Kobiety zostają z dręczycielami z wielu powodów. Można wyodrębnić kilkanaście kategorii kobiet -ofiar, mających wiele wspólnych cech.

Poszukująca bezpieczeństwa - To może być sposób na bezpieczne życie
Naturalnym dążeniem większości ludzi jest chęć nawiązania bliskich i bezpiecznych relacji z partnerem. Bezpieczeństwo w niebezpiecznym związku nie oznacza fizycznego czy emocjonalnego zadowolenia. Bezpieczeństwo oznacza życie w warunkach, które się dobrze zna. Na pierwszy rzut oka wygląda to tak, jakby łatwiejsze do zaakceptowania było znane zło niż dobro, które jest niepewne i obce. Są kobiety, które wielokrotnie wychodziły za mąż za alkoholików. W czasie sesji terapeutycznej analizowałyśmy życie jednej z pacjentek. Wychodziła siedem razy za mąż, za każdym razem za alkoholika. W ciągu całego życia tylko raz związała się z mężczyzną, który alkoholikiem nie był. Przyznała, że naprawdę czuła się wspaniale w jego towarzystwie, ale żoną jego nie została. Nie potrafiła tego wyjaśnić.
Jej ojciec był alkoholikiem. Dorastała w rodzinie alkoholowej. Od matki uczyła się, jak być dobrą żoną alkoholika. Umiała żyć tylko w rodzinie patologicznej.
Dlaczego takie kobiety czują lęk przed innym życiem? Posłużmy się przykładem: na Twojej posesji ląduje pojazd kosmiczny, z którego wychodzą zabawne, zielone ludziki. Przestraszysz się ich mimo zapewnień, że są to przyjazne istoty. Co zrobisz, jeśli zaproponują ci życie na planecie wolnej od cierpienia? Zostawisz wszystko i odlecisz? Prawdopodobnie nie, bo nie wiesz, czy możesz im zaufać, nie wiesz, czego możesz tam się spodziewać.
Zostaniesz tu gdzie jesteś, z wierzycielami pukającymi do drzwi, z cieknącym dachem, teściową, z bezrobociem, z którym się borykasz, córką - prostytutką i synem w więzieniu.

Zaślepiona - To nie jest przemoc.
Wydaje się oczywiste, że kobieta bita, która musi ukrywać siniaki pod mocnym makijażem, korzystać sporadycznie (lub często) z doraźnej pomocy lekarskiej, zdaje sobie sprawę, że jest ofiarą przemocy w rodzinie. Ale niekiedy tak nie jest. Po mało owocnej pracy terapeutycznej, w czasie kolejnej sesji z kobietą, która doznawała brutalnej przemocy, powiedziałam: Powinnaś udać się do schroniska dla maltretowanych kobiet. Wydawała się być zdziwiona: Dlaczego tam? Przecież to jest miejsce dla ofiar przemocy w rodzinie.
Kobiety uruchamiające "mechanizm zaprzeczania" to dość powszechne zjawisko. Nie odnoszą do siebie określenia: "ofiara przemocy". Zazwyczaj są inteligentne. Mogą mieć przyjaciółki bite i dręczone przez mężów. Zdają sobie sprawę, że tamte kobiety są ofiarami, ale siebie tak nie postrzegają, pomimo powtarzających się brutalnych aktów.
Są kobiety, które nigdy nie zaznały spokoju i szczęścia. One nie wiedzą, że to jest możliwe. Myślą o tym jak o locie statkiem kosmicznym: jeśli ja nigdy tego nie doświadczyłam - nie wiem, że to istnieje. Więc jak mogę tego pragnąć?

Bezwartościowa - Nigdy nikt mnie nie kochał
Kobiety, które pozostają w związkach nasyconych przemocą, mogą myśleć, że nie zasługują na miłość czy szczęście. Są przekonane, że słusznie doświadczają przemocy zamiast miłości.
Przemoc to nie tylko bicie, to także poniżające i raniące komentarze:
Jesteś głupia.
Nikt cię nie lubi.
Wszyscy wiedzą, że jesteś szalona.
Nic nie posiadasz.
Masz olbrzymie szczęście, że jestem z tobą.
U kobiet niepewnych siebie, wątpiących w swoje możliwości, takie pogardliwe komentarze mogą pogłębiać błędną, niesprawiedliwą samoocenę. Mogą stać się samospełniającymi się przepowiedniami. Kobiety godzą się na wszystko, bo nie liczą już na nic innego.

Ułomna - Zasłużyłam na to, muszę bardziej się starać
To efekt postawy "nikt mnie nie kocha", pogłębionej niską samooceną i silnym poczuciem winy. Niektóre kobiety obwiniają siebie za przemoc. Są przekonane, że zrobiły coś (albo czegoś nie zrobiły), co wywołało w partnerze agresję. Wierzą, że bicie było uzasadnioną i sprawiedliwą karą. Sprawcy utwierdzają je w tym, mówiąc: Gdybyś postępowała właściwie, nie musiałbym ci tego robić. Niekiedy dręczyciele próbują całkowicie podporządkować sobie ofiarę, sprawując nad nią pełną kontrolę. Film Sypiając z wrogiem przedstawia ten typ sprawcy: jeśli żona powiesiła ręczniki albo ustawiła puszki inaczej, niż on sobie życzył, spotykała ją kara - mąż dotkliwie bił za jakiekolwiek uchybienie. Do tej kategorii można włączyć też sprawców obsesyjnie zazdrosnych. Są oni przekonani, że żony wciąż ich oszukują i zdradzają. Pozostawiają je same w domu, bez kontaktu z rodziną czy przyjaciółmi. Żądają, by troszczyły się tylko i wyłącznie o ich potrzeby i zachcianki. W końcu w ofiarach rodzi się przekonanie, że jeśli zaczną starać się bardziej niż do tej pory, wtedy nie będą bite.

Zarządzająca - Muszę zrobić wszystko, by to nie powtórzyło się więcej
Niektóre maltretowane żony są przekonane, że po prostu popełniły błąd. Ulegają złudzeniu, że mogą sprawić, by przemoc się nie powtórzyła. Można to nazwać syndromem "jeśli zrobiłabym to albo tamto": Następnym razem powiem to inaczej, następnym razem zrobię to w inny sposób - on na pewno wtedy się nie zdenerwuje. W tej sytuacji ofiary biorą całą odpowiedzialność za agresję sprawcy. Spędzają wiele czasu myśląc o tym, co wydarzyło się w czasie ostatniej awantury i planują, jak w przyszłości rozegrają tę sytuację. Układają szczegółowy scenariusz tego, co powiedzą i zrobią. Scenariusze pisze się dla aktorów, by ci szczegółowo je odtwarzali. Problemem "rodzinnego scenarzysty" jest to, że osoby, dla których pisze on scenariusze, nie chcą odgrywać przypisanych im ról. W konsekwencji zawsze ponosi porażkę. Pomimo to ofiary podejmują kolejne próby. Przygotowują kolejny plan uniknięcia przemocy. Ciągle nie tracą nadziei, że następnym razem na pewno się uda.

Naiwna - On naprawdę przeprasza, wszystko będzie w porządku
Jak widać, wszystkie powody, dla których kobiety zostają ze swymi oprawcami, mają wspólne cechy. Iluzja, że "to się więcej nie powtórzy" wykopuje grób dla większości racjonalnych rozwiązań. Kobiety pozostają naiwne, bo wierzą, że mężczyzna się zmieni. Sprawcy przecież tak gorąco przepraszają i obiecują, że to nigdy więcej się nie powtórzy! Pojednaniu często towarzyszą prezenty i łzy. Większość z nas dąży do szczęścia, spokoju, miłości. Kobiety-ofiary także, dlatego chcą wierzyć w zapewnienia, że będzie lepiej. Chcą czerpać radość z poprawy sytuacji. Przez chwilę nawet bywa lepiej, jakby przeżywały drugi miesiąc miodowy. Niestety, jest on przeważnie krótki. Niektóre kobiety przyznają, że po wielkiej awanturze przeżywają fascynujące zbliżenie seksualne ze swoim partnerem. Jest wiele psychologicznych i fizjologicznych przyczyn wyjaśniających to zjawisko. Istnieją małżeństwa, które próbują wyrównać konsekwencje strasznych awantur poprzez ekscytujący seks. W terapii uczestniczyły kobiety, które nie potrafiły budować spokojnych związków. Narzekały wtedy na nudę i mało satysfakcjonujące intymne zbliżenia. Te kobiety przyzwyczaiły się do emocjonalnych huśtawek ("raz na górze, raz na dole"). Połączenie bólu z satysfakcją było mocno zakorzenione w ich życiu. To zjawisko możemy porównać do wzrostu tolerancji organizmu na alkohol czy narkotyki (oczywiście mechanizmy fizjologiczne są inne). Z czasem potrzeba coraz większej dawki (bólu, alkoholu), aby uzyskać ten sam efekt oszołomienia.

Obrończyni - On nie chciał mnie skrzywdzić
On jest naprawdę dobrym człowiekiem - tak brzmi główna teza mowy obronnej. To dlatego interwencje policji odnoszą niewielki skutek. Gdy stróże porządku przyjeżdżają, zachowanie ofiary, która ich wezwała, ulega radykalnej zmianie. Potrafi ich wręcz zaatakować. Policjanci wielokrotnie są wzywani do tych samych domów. Bite żony, mówią: Tym razem na pewno od niego odejdę. Za każdym razem jednak odmawiają wniesienia oskarżenia. I pozostają ze swoimi mężami.

Prowokatorka - On jest dobrym człowiekiem, wiem, że to ja zmusiłam go do tych strasznych rzeczy.
Ta linia obrony sprawcy jest wspólna dla kilku kategorii ofiar. Jedna z klientek płakała przez trzy sesje, opisując straszliwe awantury, które urządzał jej mąż. Kiedy zaczęłam mówić o jej położeniu i daremnych nadziejach, szybko przeobraziła się w obrońcę swojego tyrana: Zdaję sobie sprawę, że to ja zmusiłam go do tych strasznych rzeczy, bo on tak naprawdę, jest dobrym człowiekiem. To ona wybrała owego mężczyznę, mieszka z nim, on jest ojcem jej dzieci - on stanowi znaczącą część jej życia. Broniąc jego, broni swojego życia - choć ta obrona często resztkami sił trzyma się rzeczywistości i zdrowego rozsądku.
Prawdopodobnie jej przyjaciele i policja wywierali na nią naciski, by zostawiła go. Ale ona przyzwyczaiła się do usprawiedliwiania swoich decyzji i wątpliwości. Nauczyła się wołać o pomoc i natychmiast zaprzeczać, że ta pomoc jest jej potrzebna.

Opiekunka - Nikt go nie rozumie, tak jak ja
Tu zwykle po pobiciu następują przeprosiny wzbogacone o motyw: Nikt mnie nie rozumie. Agresor szlochając opowiada o tym, jak ciężkie miał życie - włączając w to nadużycia wobec niego w dzieciństwie. Zazwyczaj podkreśla: Ty jesteś jedyną osobą, której to opowiedziałem albo Tylko ty jedna możesz tak naprawdę mnie zrozumieć. Te historie są zazwyczaj prawdziwe. Sprawcy opowiadają je po to, by zrodzić współczucie i chęć pomocy ze strony ofiar - by znaleźć usprawiedliwienie dla przemocy. Ofiary często mi mówią: Nie mogę go opuścić, nie wiem, co mogłoby się z nim stać, nikt go przecież nie rozumie tak jak ja.

Fantazjująca - Ale ja go kocham
Jedna z ofiar w czasie sesji, zalewając się łzami, opowiadała o swojej dramatycznej sytuacji, podawała drastyczne szczegóły awantur, mówiła o licznych interwencjach policji. Na pytanie: Dlaczego z nim jesteś? po prostu odpowiedziała: Ponieważ go kocham.
Te ofiary nie bronią swoich mężów, nie usprawiedliwiają ich czynów. Ich bezgraniczna miłość i zaufanie ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Towarzyszy im złudna nadzieja, że miłością i cierpliwością zmienią go na lepsze. Ale postępowanie sprawcy da się przewidzieć - mamy prawie całkowitą pewność, że dalej pozostanie dręczycielem. Iluzją jest myśleć inaczej.

Męczennica - Jeśli krzywdziłby dzieci, zostawiłabym go
Małe dziecko jest kierowane do szkolnego psychologa, gdy jego rysunki przesycone są przemocą. Zdarzają się matki, które tkwią w związku pomimo drastycznej przemocy, ponieważ sprawcy nie biją dzieci. Nie jest łatwe pokazanie im, że dzieci będąc świadkami przemocy, również jej doznają. Pewna matka zdecydowanie twierdziła, że natychmiast opuściłaby męża, gdyby "podniósł rękę na dzieci". Czuła wielkość swojej ofiary - kiedy on ją bił, nie potrzebował wyżywać się na dzieciach. Ta matka potrzebowała czasu, by zobaczyć, jak jej dzieci były ranione, emocjonalnie, nie fizycznie. Przyjęła rolę męczennicy w imię ich dobra. W rzeczywistości nie była w stanie ustrzec ich przed konsekwencjami przemocy. Długo nie mogła uwierzyć, że w ten sposób dzieci uczyły się, iż życie jest niesprawiedliwe, pełne zła i nienawiści.

Nieporadna - Sama nie wychowam dzieci
Wiele kobiet, które są ofiarami przemocy w rodzinie, jest zależnych finansowo od swych tyranów. Przyczyny są różne. Sprawcy często próbują izolować swoje żony, gdyż to daje im poczucie większej kontroli, bo na zewnątrz są ludzie, którzy mogliby ich kobietom pomóc.
Ofiary przemocy w rodzinie mają zazwyczaj mało sił i wiary w swoje możliwości. Swoją energię i czas poświęcają temu, by przetrwać, utrzymać spokój w domu, by uniknąć konfliktów. Ich potrzeba bezpieczeństwa jest wypierana przez potrzeby podstawowe, takie jak żywność, schronienie, ubranie dla dzieci. Paradoks polega na tym, że dzieci rozwijają się lepiej w warunkach mniejszego bezpieczeństwa finansowego niż w sytuacji nasilania się przemocy. Jedna z matek odważyła się stawić czoła finansowym obawom i wraz z dziećmi odeszła z domu pełnego przemocy. Obecnie przeżywają oni więcej miłości i szczęścia, niż kiedykolwiek mogli sobie to wyobrazić.

Zastraszona - On mnie zabije, jeśli będę próbowała odejść od niego
To jedna z najtrudniejszych obaw do przezwyciężenia, kiedy próbujemy pomóc ofierze uniknąć przemocy. Choć w większości przypadków kończy się na pogróżkach - to czasami jednak sprawcy swe groźby spełniają. Pracownik ośrodka interwencyjnego opowiedział tragiczną historię: jeden z uczestników programu dla sprawców przerwał terapię. Jego dziewczyna nie wiedziała, co robić. Doradzono jej, by w dalszym ciągu nie wracała do ich domu. Kiedy mężczyzna dowiedział się o tym, poszedł do jej biura z dubeltówką pod płaszczem. Rozkazał, by wszyscy wyszli, zerwał z niej ubranie, po czym zastrzelił.
Z kolei jedna z moich krewnych opuściła swojego męża - sprawcę przemocy, pomimo jego gróźb. On odnalazł ją w innym mieście, gdzie zamieszkała, i zjawił się w jej mieszkaniu z pistoletem. Kiedy przyjechała policja, opróżnił magazynek strzelając wprost w policjanta.
Gdy groźby zabicia nasilają się, ofiary stają przed podjęciem decyzji, czy dalej znosić ataki przemocy, które mogą zakończyć się śmiercią, czy też podjąć ryzyko ucieczki. Pozostanie w związku jest również swego rodzaju decyzją.
Rozwiązaniem tego problemu prawdopodobnie byłoby opuszczenie sprawcy w momencie, gdy tylko pojawiły się pierwsze oznaki przemocy, a nie czekanie, aż dojdzie do zagrożenia życia.

Oprac. Sylwia Kluczyńska na podstawie Nancy Faulkner, Ph. D "Why Women Stay" (grudzień, 1997).
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: Dla kobiet uwikłanych w życie z alkoholikiem

Postprzez Sansevieria » 5 lut 2013, o 20:32

impresja7 napisał(a):Pytasz po co piszę?
Ze zwykłej empatii,jeżeli znajdę cos w necie,literaturze prasie ,a pasuje do wątku to sie dzielę.
Ale nie wymagaj ode mnie na Boga,żebym utożsamiała sie z bohaterami wątków ,żyła ich życiem i przeżywała ich życie.
Mam swoje życie do przeżywania,a jak sie z kimś podzielę empatycznie czymś co uważam za słuszne to chyba jest zdrowo .[/color]
A poza tym po co się tak nadymacie?Więcej luzu....


Impresjo, poniżej definicja empatii. Moim zdaniem akurat okazywanie empatii to Ci, przynajmniej na tym forum, wychodzi powiedzmy nie najlepiej. I w wielu sytuacjach to raczej nie innym by się przydało więcej sugerowanego przez Ciebie luzu, ile Tobie tego "luzu" mniej, a więcej właśnie empatii. Zwłaszcza na forach wsparcia.

"EMPATIA
Termin, który może oznaczać nastepujące zjawiska:

1. poznawcza świadomość i rozumienie emocji oraz uczuć innej osoby. W tym sensie zasadniczym znaczeniem terminu jest intelektualne lub pojęciowe uchwycenie, zrozumienie afektu kogoś innego; 2. zastępcza reakcja afektywna na doświadczenia emocjonalne innej osoby, polegająca na odzwierciedlaniu lub naśladowaniu tej emocji. W tym znaczeniu oczywistą implikacją jest fakt, że doświadczenie empatyczne jest dzieleniem z kimś jego emocji; 3. przyjmowanie, w czyimś pojęciu, roli innej osoby. To znaczenie pochodzi od 1., ale różni się nieco tym, że dodatkowo występuje tu myśl, iż empatia obejmuje też przyjęcie perspektywy innej osoby. Znaczenie to jest powszechne w literaturze dotyczącej rozwoju moralnego — niektórzy teoretycy dowodzą, iż empatia w stosunku do innych jest koniecznym warunkiem rozwoju moralności; 4. w teorii osobowości H.S. Sullivana: niezwerbalizowany, niejawny proces komunikacji, w którym postawy, uczucia i osądy są przekazywane od osoby do osoby bez publicznej jej artykulacji. Zastosowanie przez Sullivana tego terminu jest dość szerokie i obejmuje również te bardziej ograniczone konotacje zawarte w powyższych znaczeniach."



Reber A. (2000). Słownik psychologii (s. 192-193). Warszawa: Wydawnictwo Naukowe SCHOLAR.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Dla kobiet uwikłanych w życie z alkoholikiem

Postprzez parnasus » 5 lut 2013, o 20:56

Tak naprawdę mnie nie obchodzi jak ktoś sobie życie marnuje z pijakiem ,to jego sprawa ,a mnie to wisi.To nie ja biorę psychotropy i nie ja zmagam sie codziennie z alkoholikiem


Ze zwykłej empatii,jeżeli znajdę cos w necie,literaturze prasie ,a pasuje do wątku to sie dzielę.


I wywróżyłem.

Impresjo nie wstrzymuj się pisz jak jest .
parnasus
 
Posty: 204
Dołączył(a): 1 gru 2010, o 17:19
Lokalizacja: Tu i Teraz

Re: Dla kobiet uwikłanych w życie z alkoholikiem

Postprzez Sansevieria » 5 lut 2013, o 20:58

Z kawy czy z herbaty ?
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Dla kobiet uwikłanych w życie z alkoholikiem

Postprzez parnasus » 5 lut 2013, o 21:10

Z kawy czy z herbaty ?


Zamieszałem ale nie wstrząsnąłem :)
parnasus
 
Posty: 204
Dołączył(a): 1 gru 2010, o 17:19
Lokalizacja: Tu i Teraz

Re: Dla kobiet uwikłanych w życie z alkoholikiem

Postprzez josi » 5 lut 2013, o 21:25

no moze juz nie roztrzasajmy kto pisze z prawdziwej empatii a kto nie..

impresja te powiastki z prasy kobiecej moze i dla ciebie sa sluszne... dla mnie lanie wody i jeszcze bardziej mácá w glowie.
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: Dla kobiet uwikłanych w życie z alkoholikiem

Postprzez Sansevieria » 5 lut 2013, o 21:37

Josi, różne są kobiety uwikłane w takie relacje. Do jednej dotrze tekst super psychologiczny pełen fachowej terminologii, do innej łatwiej taki zwyczajniejszy i prostszy. Byle w nim błędów rażących nie było.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Dla kobiet uwikłanych w życie z alkoholikiem

Postprzez josi » 5 lut 2013, o 21:45

hm... moze... tylko wydaje mi sie ze jest ryzyko ze latwo mozna sobie przypisac te cechy i taka etykiete i ze to wszystko jeszcze bardziej komplikuje...
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: Dla kobiet uwikłanych w życie z alkoholikiem

Postprzez Sansevieria » 5 lut 2013, o 22:02

Josi, tak jest z każdym podziałem na rodzaje, typy czy jak zwał. Z tym naukowym też. To jest umowne, zwykle też sporne.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Dla kobiet uwikłanych w życie z alkoholikiem

Postprzez josi » 5 lut 2013, o 22:10

ten naukowy opiera sie na faktach, badaniach, wiec chyba raczej nie sporny... nauka nazywa rzeczy po imieniu...
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Uzależnienia

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 347 gości

cron