Jak nie kochać za bardzo?

Problemy z partnerami.

Jak nie kochać za bardzo?

Postprzez carita » 28 maja 2007, o 14:01

Przeczytałam ksi±żkę "Kobiety, które kochaj± za bardzo" i odnalazłam tam siebie. W jednym miejscu zebrano tam wiele problemów, które jako¶ już sobie u¶wiadamiałam, ale nie umiałam nazwać. Znalazłam na tym forum w±tek o tej tematyce, ale osoby, które tam pisz±, głównie wymieniaj± objawy tej choroby (bo to chyba jest choroba). Ja objawy u siebie zauważyłam już jaki¶ czas temu. Moje zwi±zki z mężczyznami s± ci±gle obarczone tym samym schematem: najpierw nieodpowiedni wybór, czyli facet z różnych względów niedostępny, a potem cały mechanizm z mojej strony, który polega na tym, że widzę w nim to, co chciałabym zobaczyć i całe swoje życie podporz±dkowuje pokazaniu jemu, sobie i ¶wiatu, że on jest dobry, czuły, odpowiedzialny, wierny itd. Chcę zmienić jego, a nie umiem zmienić siebie tak, by w ogóle nie zwracać uwagi na takich facetów. Potem jest tak, że on jest jak był, nie zmienia się, mimo że ja wkładam w to cał± siebie, ja cierpię i nie jestem ani trochę szczę¶liwa. To już wiem. Skończyłam kolejny taki zwi±zek, jestem sama, chcę sobie pomóc, chcę zmienić swoje nastawienie, tylko... jest mi strasznie ciężko. Nie wiem, jak to zrobić, jak przetrwać tę pustkę, samotno¶ć, jak nie wrócić do niego, jak nie popa¶ć w kolejny taki bezsensowny zwi±zek. Wiem, jak cierpiałam, pamiętam to, ale czuję jakbym bez tego nie umiała już żyć. Czy kto¶ przeszedł przez to i wie, jak sobie z tym poradzić. Ta ksi±żka wiele mi u¶wiadomiła, chcę się zmienić, wiem, że to nie będzie łatwe, ale nie wiem jak sobie poradzić, jak wypełnić tę pustkę we mnie. Mam w sobie w tej chwili tyle sprzeczno¶ci... Je¶li kto¶ będzie miał trochę czasu, to bardzo proszę o pomoc i wsparcie.
Avatar użytkownika
carita
 
Posty: 133
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 11:23

Postprzez czarna24 » 28 maja 2007, o 14:18

MASZ PRZED SOBA OSBE KTORA MA TAKIE PROBLEM JAK TY TYLKO JESZCZENIE DOSZLA DO AZ TAK RADYKALNYCH WNISKOW JAK TY BO JESZCZE JESTEM I MAM NADZIEJE ZE BEDE W TYM ZWIˇZKU. lAPIE SIE CZASEM NA TAKICH GLUPSTWACH JAK ZROBIENIE ZA NIEGO CZEGOS, JAK CHE CZASEM USZCZĘLIWIENIA NA SILE. MI TEZ CIEZKO JA PRZECZYTALAM ZA TO KSIAŻKE TA CO TY I DLACZEGO MĘŻCZYZNI KOCHAJA ZOLZY I ZAPYTALAM MOJEGO FACETA CO O TYM MYSLI I WIESZ CO POWIEDZIL ZE FACECI LUBIA TAKIE KOBIETY ALE NIGDY SIE Z NIMI NIE ŻENIA AN NIE WIˇŻˇ. JA CZASEM CHCIALABYM BYC OBOJĘTNA I W OGOLE TAKA LU¬NA I NIE PRZEJOWAĆ SIE ALE PRZY NASZYCH CHARAKTERACH KOCHANA SIE NIE DA. I WIESZ CO POWIEM CI JEDNO I TAK DO KONCA NIGDY TEGO NIE ZMIENISZ JA TEZ PROBOWALAM BYC BARDZIEJ CHLODNA, MNIJE DOSTEPNA NIE ULEGIWAC NA KAZDYM KROKU ALE NIE DAJE SIE
czarna24
 
Posty: 19
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 10:36

Postprzez carita » 28 maja 2007, o 14:29

Witaj Czarna24!
Miło i niemiło wiedzieć, że nie jestem sama. Widzisz to jest tak, że ja do tej pory my¶lałam, że to wył±cznie faceci, z którymi sie wi±żę s± winni temu, że wszystko tak się dziwnie toczy w zwi±zku. Bo ja jestem przecież taka dobra, wyrozumiała... Teraz zrozumiałam, że to ja tak sobie układam życie. Z moim nastawieniem i pewnymi skłonno¶ciami do okre¶lonego typu facetów trafiam wła¶nie na takich, przy których mogę realizować moja chorobę "kochania za bardzo". My¶lisz, że nie da się zmienić siebie? Autorka ksi±żki "kobiety, które kochaj± za bardzo" ma na swoim koncie wiele podobnych przypadków wyleczonych. Pisze, że nie jest to niemożliwe, ale kosztuje wiele wysiłku, podaje nawet pewne sposoby. Niby ogólnie wiem, jak to powinno wygl±dać, ale zderzam się z codzienno¶ci±, każdym kolejnym dniem i nie mogę sobie poradzić. Jak mam siebie pokochać, kiedy jest mi tak Ľle, kiedy za mn± pasmo niepowodzeń? Jak mam rozwijać sie duchowo, kiedy cierpię i nie mogę zebrać my¶li, kiedy tęsknię mimo wszystko za kim¶, kogo nagle zabrakło (co z tego, że był przyczyn± moich cierpień, ale był). Jak tego dokonać?
Avatar użytkownika
carita
 
Posty: 133
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 11:23

Postprzez nana » 28 maja 2007, o 14:42

to ja pisalam o tym ostatnio...
chyba nie zdawalam sobie jednak sprawy z tego, ze to choroba. tez mam za soba kilka nieduanych zwiazkow. nie wiem czy wszystkie sa wlasnie "tego typu", bo spora jest rozpietosc w czasie. zawsze robie kilka miesiecy przerwy zanim sie pozbieram i zaczne od nowa. w tym co napisalas moge przejrzec sie jak w lustrze. idealnie.
aż mnie to przeraziło:(((
nie umiem ci niczego doradzic, bo ja sama nie umiem sobie z tym poradzic. chyba wazne jest, zeby sobie zdac sprawe z problemu - czyli masz juz pierwszy krok. poza tym... ja akurat postanowilam poradzic sie specjalisty. nie wiem czy to madrze czy glupio, jak chcesz to ci opowiem pod koniec tygodnia?
3maj sie cieplo i nie mysl, ze cos jest z toba nie tak! z kazdym jest cos nie tak, wiec jestes zupelnie normalna!:)
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez markez » 28 maja 2007, o 14:51

My¶lę, ze warto szukać odpowiedzi, "dlaczego kocha się za bardzo". Wiem, że nie ma to nic wspólnego z charakterem.
To wykształcone z biegiem lat schematy my¶lowe i emocje, które głęboko w nas siedz± i "rz±dz±" naszym postępowaniem, relacjami z ludĽmi. Często, mimo to, że już zaczynamy je dostrzegać, nie potrafimy ich tak łatwo zmienić, bo s± zakorzenione.
Może to mieć co¶ wspólnego z naszym życiem w dzieciństwie i relacj± z rodzicami. My¶lę, że najlepszym wyj¶ciem w takich wypadkach jest np. porada psychologa. Nie zaszkodzi a może pomóc. Po co powtarzać latami pewne zachowania, które uważamy za przesadne i utrudniaj± nam życie i wła¶ciwe relacje z drugimi.
Czy tak jest czy nie, zawsze łatwiej będzie to ocenić psychologowi, bo maj± odpowiedni± wiedzę i do¶wiadczenie.
Avatar użytkownika
markez
 
Posty: 79
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 21:18

Postprzez ewka » 28 maja 2007, o 18:19


My¶lę, że "za bardzo" jest wtedy, kiedy:
- partnera traktujemy jak "dostawcę" szczę¶cia
- ograniczamy
- za bardzo rzeĽbimy
- nie potrafimy bez niego zrobić kroku
- przenikamy, chc±c znać wszystkie my¶li bież±ce i te jutrzejsze
- niszczymy jego inno¶ć

Na więcej nie mam na razie pomysłu :D
Wydaje mi się, że dobrze jest nauczyć się być samemu ze sob±... wtedy na pojawiaj±cym się człowieku nie wieszamy się całym ciężarem - mamy być dla siebie partnerami i wzajemnie siebie obdarowywać. Aby było czym obdarować, trzeba budować siebie, swoje wnętrze, by było czym¶ pięknym i warto¶ciowym... korzy¶ć jest podwójna, bo mamy co¶ dla partnera - a je¶li partnera nie ma, potrafimy żyć sami
:D
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez carita » 29 maja 2007, o 10:41

A propos wypowiedzi ewki chciałam co¶ uzupełnić. My¶lę, że chodzi tu o dwie różne postawy. To, o czym piszesz, to chyba postawa "kobiety-bluszcza", która maj±c dużo, maj±c normalne podstawy zwi±zku, chce jeszcze więcej, chce, żeby mężczyzna całkowicie się ni± zaj±ł. Nie daje mu swobody, chociaż on jest w stosunku do niej szczery, uczciwy i odpowiedzialny. Mój problem polega na tym, że już na samym wstępie dokonuję złego wyboru. Mam skłonno¶ć do mężczyzn z problemami, niedostępnych (albo emocjonalnie, albo faktycznie - czyli takich, o których wiem, że z różnych powodów nie będ± ze mn±). Czy dałaby¶ swobodę facetowi, który Cię oszukuje? Czy potrafiłaby¶ zaj±ć się sob±, wiedz±c, że on w tym czasie robi co¶ przeciw Tobie? Czy byłoby Ci dobrze, gdyby¶ wiedziała, że najważniejsza dla faceta jest np. jego mama? Tak zaczyna się wci±gnie w koszmar, cierpienie, potem s± jego pro¶by o wybaczenie, kiedy zostanie przyłapany, moje próby zrozumienia itd. Normalna kobieta uciekłaby po pierwszym takim symptomie. A ja (chyba nie jestem normalna) w to brnę, próbuj±c go zmienić, pokazać, że zwi±zek musi opierać się na zaufaniu, na wierno¶ci, na szczerych rozmowach... Oczekuję takich podstaw zwi±zku, bez których nie da się żyć, ale ich nie dostaję.
Avatar użytkownika
carita
 
Posty: 133
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 11:23

Postprzez ewka » 29 maja 2007, o 13:09

:D Kochana!

Przede wszystkim polecam bardzo gor±co Anthony de Mello "Wezwanie do miło¶ci"... ona nie jest o zbyt wielkim kochaniu, ale warto, naprawdę warto j± przeczytać - mnie pozwoliła nabrać dystansu do wielu spraw, nauczyła cieszyć z kwitn±cego maku, deszczu... i w ogóle. Polecam naprawdę bardzo - my¶lę, że tylko człowiek wewnętrznie uporz±dkowany i kochaj±cy siebie (bez narcyzmu, ale ze wszystkimi swoimi wadami i gorszymi czę¶ciami) jest gotów na przeżywanie szczę¶liwego życia.


carita napisał(a):Czy dałaby¶ swobodę facetowi, który Cię oszukuje? Czy potrafiłaby¶ zaj±ć się sob±, wiedz±c, że on w tym czasie robi co¶ przeciw Tobie? Czy byłoby Ci dobrze, gdyby¶ wiedziała, że najważniejsza dla faceta jest np. jego mama?

Oszukiwanie i co¶ przeciw mnie nie wchodzi w grę - z takim bym nie była, Carita. Nie byłabym, po prostu... chyba, że chciałabym wzi±ć na siebie ciężar "naprawiania" go - ale chyba nie miałabym na to ochoty. To, o czym mówisz, to jaka¶ nienormalno¶ć - tak nie powinno być.

carita napisał(a):Tak zaczyna się wci±gnie w koszmar, cierpienie, potem s± jego pro¶by o wybaczenie, kiedy zostanie przyłapany, moje próby zrozumienia itd. Normalna kobieta uciekłaby po pierwszym takim symptomie. A ja (chyba nie jestem normalna) w to brnę, próbuj±c go zmienić, pokazać, że zwi±zek musi opierać się na zaufaniu, na wierno¶ci, na szczerych rozmowach... Oczekuję takich podstaw zwi±zku, bez których nie da się żyć, ale ich nie dostaję.

A tam zaraz nienormalna... zwyczajnie w ¶wiecie angażujesz się uczuciowo i chcesz jak najlepiej - tak to działa po prostu i nie dopatruj się może w sobie samych nienormalno¶ci? Miło¶ci nie nauczeni w domu, ¶wiat lansuje jakie¶ "podróby" miło¶ci - i tak te zwi±zki wygl±daj±.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez carita » 29 maja 2007, o 13:22

Ewa!

Nawet nie wiesz, jak pragnę odzyskać wewnętrzn± równowagę i pokochać siebie (oczywi¶cie w granicach zdrowego rozs±dku :) ). Ksi±żkę przeczytam, jak tylko gdzie¶ znajdę. Dobrze jest wiedzieć, że s± ludzie, którym się udaje spojrzeć inaczej na siebie, na innych. Dzięki!
Avatar użytkownika
carita
 
Posty: 133
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 11:23

Postprzez ewka » 30 maja 2007, o 06:34

No :D :D :D
I uszy do góry!
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 153 gości