Moja kara...

Problemy z partnerami.

Moja kara...

Postprzez Madziaa » 29 sty 2013, o 11:38

Witam,
Już kiedyś byłam na tym forum ze swoja historią ale pod innym loginem nieistotne. Chciałabym tak w skrócie nakreślić historie mam 31 lat byłam w związku z kilkuletnim stażem rozstałam się i poznałam kogoś innego z kim byłam 4 lata zaręczyłam się i rok temu podjełam decyzję że odchodzę nie czułam się do końca dobrze w tym związku. W miedzy czasie odnowiłam relacje z poprzednim partnerem i do siebie wrócilismy było super dopóki nie zamieszkaliśmy ze sobą każde z nas miało inne oczekiwania co do mieszkania i obowiązków. Jakieś kłótnie awantury szarpanki ale to raczej z mojej strony bo mnie jakoś po alkoholu odpala wylewam żale i pretensje krzykiem i nie tylko masakra :( Chłopak z którym byłam zaręczona nie dawał mi spokoju cały czas się kontaktował ze mną chciał żebyśmy byli razem był w stanie o wszystkim zapomnieć to że z kimś byłam, bo on też tam z kimś się umawiał bynajmniej tak mówił. Wyprowadziłam się z mieszkania wróciłam do rodziców myślałam że taki krok wzbudzi w nim jakąś reakcję ale niestety nie :( wyszło na gorsze.Po całym roku takiej huśtawki stwierdziłam że może dam szansę facetowi z którym byłam zaręczona i tak myślałam do dnia wczorajszego.
Wyobraźcie sobie że coś mnie tkneło żeby do niego pojechać, nie dawało mi spokoju dlaczego w weekendy odzywa się wieczorami potem ma pretensje że to ja go olewam że nic nie piszę a on niby czeka na moją reakcje. Czesto nie odbiera kiedy dzwonie tylko oddzwania po jakimś czasie telefon non stop gubi mu zasięg albo się rozładowuje itd. itp. Noi wyszło pojechałam do niego i co się dowiedziałam że on z ta dziewczyną jest w związku że ona jest u niego prawie co noc :shock: pomieszkuje z nim i jego rodzicami. Jak on to dobrze rozegrał tyle czasu na dwa fronty na sylwestra ze mną nie poszedł bo ja byłam chora i leżałam w łóżku on też miał zostać w domu a poszedł z nią tłumacząc się później że go w ostatniej chwili namówiła. Oczywiście za to przepraszał zarzekał się że to nic nie znaczy. Wszystko się potwierdziło jak weszłam na fb na jej konto i zobaczyłam całą historię zdjęć nawet nie wiedziałam że cztery miesiące temu byli razem w Hiszpani!! Generalnie ucinam ten temat kazałam mu spadać i tak sobie myślę że to on sie przyczynił do tego że nie wychodziło mi z byłym że to taka jego zemsta. Zrobił wszystko żeby przeciągnąć mnie na swoja stronę a potem upokorzyć :(
A co do byłego cały czas jest kontakt cały czas prowadzimy jakieś rozmowy kocham go chciałabym się z nim pogodzidż ale nie wiem jak z nim rozmawiać jak mu mówię żeby dał mi spokój nie robił nadziei to on afront w drugą stronę żebym takich rzeczy nie mówiła. Dzwonimy do siebie uspokaja mnie mówi że mnie nie poznaje że co się ze mną dzieję? a co oczekuje że będe tryskać energią i humorem
Czuje się fatalnie fizycznie psychicznie nie jem śpię po 3 godziny myślałam o jakimś psychologu może o jakiś tabletkach chociaż na sen, czasami myślę że może lepiej by było jakbym umarła wszystkim by ulżyło problem by sam zniknął..... :( :( :(
Madziaa
 
Posty: 5
Dołączył(a): 20 lis 2012, o 16:09

Re: Moja kara...

Postprzez caterpillar » 29 sty 2013, o 14:57

Witaj Madziaa !

Jak dla mnie powinnas poszukac 3 faceta , jak na razie starasz sie trzymac dwie sroki za ogon a przeciez na nich swiat sie nie konczy.

troche to brzmi jakbys byla w desperacji zawsze musiala miec w zapasie jakiegos faceta .

relacje z twoimi bylymi czy ex to jest porazka jak dla mnie .

Raz sluchasz swoiego instynktu a potem z braku laku wlazisz raz jeszcze w ten zwiazek .

Jakieś kłótnie awantury szarpanki ale to raczej z mojej strony bo mnie jakoś po alkoholu odpala wylewam żale i pretensje krzykiem i nie tylko masakra


powinnas przyjzec sie temu .
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Re: Moja kara...

Postprzez Madziaa » 29 sty 2013, o 16:46

Dziękuje za odpowiedź caterpillar
nie chcę nie zamierzam szukać trzeciego, bo już nigdy nikomu nie zaufam nie mówiąc o uczuciu :( tak naprawdę kochałam i kocham swojego byłego i nie potrafię nikogo innego...
nie trzymałam dwóch srok po prostu dałam się oszukać uwierzyłam komuś a on najzwyczajniej w świecie chciał się tylko odegrać i mówię tu o ,, narzeczonym".. myślę że gdyby nie ingerował i nie udawał przyjaciela teraz moje życie wyglądałoby inaczej
chciałabym tylko zacząć normalnie funkcjonować i poczuć spokój.. :cry:
Madziaa
 
Posty: 5
Dołączył(a): 20 lis 2012, o 16:09

Re: Moja kara...

Postprzez caterpillar » 29 sty 2013, o 21:13

:pocieszacz: no przepraszam zle to ujelam

rozumiem ,ze dalas sie omamic narzeczonemu .


A co do byłego cały czas jest kontakt cały czas prowadzimy jakieś rozmowy kocham go chciałabym się z nim pogodzidż ale nie wiem jak z nim rozmawiać jak mu mówię żeby dał mi spokój nie robił nadziei to on afront w drugą stronę żebym takich rzeczy nie mówiła. Dzwonimy do siebie uspokaja mnie mówi że mnie nie poznaje że co się ze mną dzieję? a co oczekuje że będe tryskać energią i humorem
Czuje się fatalnie fizycznie psychicznie nie jem śpię po 3 godziny myślałam o jakimś psychologu może o jakiś tabletkach chociaż na sen, czasami myślę że może lepiej by było jakbym umarła wszystkim by ulżyło problem by sam zniknął.....


mowisz teraz o bylym chopaku z ktorym mieszkalas ale wam nie wyszlo?
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Re: Moja kara...

Postprzez laissez_faire » 30 sty 2013, o 20:12

A moze to Ty jestes ta zla, ktora mami w glowie bylemu narzeczonemu, probujacemu sobie ulozyc zycie po bolesnym rozstaniu?

Musisz byc bardziej krytyczna wobec samej siebie, zeby wyjsc z tej sytuacji i nie zrobic z siebie bezradnej ofiary...
laissez_faire
 
Posty: 472
Dołączył(a): 10 lut 2009, o 20:47
Lokalizacja: Wroclaw

Re: Moja kara...

Postprzez Madziaa » 30 sty 2013, o 23:51

do laissez_faire

No właśnie nie to on mnie przekonywał do siebie a ja wręcz przeciwnie odpychałam go i dawałam do zrozumienia że nie ma to sensu.Ciekawe jakby się nie wydało to jak długo by tak ciągnoł? Ale z drugiej strony dobrze że wyszło to wcześniej niż później. Czuje tylko rozczarowanie i zaskoczenie bo nie spodziewałam sie po tym człowieku takich rzeczy tym bardziej że kiedyś ktoś tak samo z nim postąpił a nawet gorzej. A wystarczyło być szczerym kiedy pytałam bo domyślałam się a na pewno zostalibyśmy dobrymi przyjaciółmi. A na sam koniec usłyszałam że niech każdy idzie w swoją stronę i że jestem nieobliczalna i mściwa hmmm bo go nakryłam i powiedziałam żeby spadał :? Szczerze nie obchodzi już mnie to ochłonełam a to on musi z tym żyć nie ja. Zależy mi tylko na relacji która popsuła się z byłym ale co ma być to będzie..
Madziaa
 
Posty: 5
Dołączył(a): 20 lis 2012, o 16:09

Re: Moja kara...

Postprzez biscuit » 31 sty 2013, o 00:03

wg mnie
ganiasz jak osioł od żłoba do żłoba
w desperacji
wte i wewte
wprzód i wspak
to i efekty są jakie są
nie dość że głodna, to jeszcze z zadyszką :D
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Moja kara...

Postprzez Madziaa » 31 sty 2013, o 15:14

chciałam się tylko wygadać a w zamian otrzymałam tylko krytykę i stos obelg Dziękuje za wsparcie nic się nie zmieniło od mojego ostatniego wpisu sprzed kilku lat(pod innym loginem) też usłyszałam wiele ,,ciepłych słów" :? :( Pozdrawiam
Madziaa
 
Posty: 5
Dołączył(a): 20 lis 2012, o 16:09

Re: Moja kara...

Postprzez Abssinth » 31 sty 2013, o 15:44

ale czego chcialas? potwierdzenia, ze wszystko jest w porzadku?

przeciez sama widzisz, ze w porzadku nie jest - i wszyscy wpisujacy sie dali Ci porade, jak zmienic swoje postepowanie, zeby zmienic swoja sytuacje...
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Re: Moja kara...

Postprzez josi » 31 sty 2013, o 16:52

Madzia ja cie rozumiem, powodzenia. Co do wygadania sie to dobrze jest porozmawiac z kims kto mnie dobrze zna i wie ze musze cos wyrzucic z siebie i nie ma o nic pretensji... albo wypisac swoje chaotyczne mysli... pomaga.
Mysle ze laissez zwrocil uwage na wazna rzecz, bo przeciez prawie zawsze jest tak ze jedna strona cierpi po rozstaniu mocniej, no ale byc moze w przypadku twojego narzeczonego tak nie jest.
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: Moja kara...

Postprzez woman » 31 sty 2013, o 19:31

biscuit napisał(a):wg mnie
ganiasz jak osioł od żłoba do żłoba
w desperacji
wte i wewte
wprzód i wspak
to i efekty są jakie są
nie dość że głodna, to jeszcze z zadyszką :D

Bardzo trafnie ujęte :)

Nie obrażaj się Madzia. Radziłabym najpierw nauczyć się byc sama ze sobą, żeby nie potrzebować pierwszych lepszych portek do szczęścia.
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Re: Moja kara...

Postprzez ewka » 2 lut 2013, o 10:58

Nie wiem, czemu piszesz KARA... raczej efekt działań takich a nie innych. Lub ZNAK, że trzeba zacząć od nowa. I na moje oko - z żadnym z tych panów. Problemy same raczej nie znikają, trzeba je po prostu jakoś rozwiązywać. Przemyśleć, pomyśleć. Rozważyć za i przeciw.

DECYZJA - DZIAŁANIE

Powodzenia. Na początek psycholog jak najbardziej. Trzymaj się.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 293 gości