Derka napisał(a):Moim zdaniem alkoholik nie pije z powodu problemow, tylko dlatego, zeby doraznie zlikwidowac zmierzenie sie z nimi, bo tego nie potrafi. Nie umie stawic czola zyciu. Ale wierze, ze tego da sie nauczyc. A problemy... Coz, zawsze beda. Dla kogos takiego nawet drobnostka moze stanowic problem, czego inni za problem w zyciu by nie wzieli.
Masz rację, co dla jednego jest bułką z masłem dla drugiego będzie Mont Everestem.Ale niektórzy ludzie od problemów uciekają w nałogi inni umieją im stawić czoła.Nie wiem jak w tym kontekście zaliczyć leki wspomagajace psychikę, te moje uspokajające, wychwytujące serotoninę, traconą zbyt szybko co powoduje drastyczne obniżenie nastroju, wręcz zanik sił życiowych.Kto miał epizod depresji to wie o czym mówię, człowiek nie ma sił, żeby zmienić pozycję, wstać z łóżka, zrobić sobie jeść czy otworzyć drzwi czy odebrać telefon.
Czy one są lekami, czy substancjami psychoaktywnymi????Sama zadawałam takie pytanie, czy by osoby uzależnionej od alkoholu nie można było przestawić na leki, które by mu ten alkohol zastąpiły??????
No bo wtedy przestałby krzywdzić otoczenie, maltretować własną rodzinę, a sam mógłby żyć jak tysiące schizofreników, nerwicowców, tych z depresją czy z jakimiś fobiami.
Jasnej odpowiedzi nie uzyskałam.Sadzę, że jak by było można to nie byłaby z alkoholizmu taka plaga.
Do tego jedne leki, które biorę są cacy(te od serotoniny) inne beeeeeeee te diazepiny(bo uzależniają).Z benzodiazepiny mnie wypychają, te serotoninowe uważają, że mogę (i powinnam) brać na stale do końca życia.