Derka napisał(a):Moim zdaniem, oczywiscie nie ujmujac niczego Tinn, samo myslenie jej wiele nie pomoze. Od myslenia do czynu jest daleka droga. Poza tym, co innego, gdyby zerwala te relacje, wowczas moglaby wlasnie myslec o sobie. Jednak jest teraz z mezczyzna, ich relacja jest utrwalona wraz z cala jej patologia i wydaje mi sie, ze to jest jej niezbedne, jesli chce w tym zwiazku pozostac, aby od nowa nauczyc sie tego, o czym pisze bis, czyli brania, czerpania dla siebie. Ale nie tylko, bo musi sie rowniez wielu rzeczy oduczyc i zastapic innymi zachowaniami, reakcjami. Taka praca to nie tylko zmiana myslenia, przekierowanie go na siebie, ale tez konfrontacja z codziennymi, realnymi sytuacjami, ktore za kazdym razem daja wybor. Trzeba tylko wiedziec, co wybrac... I zdecydowac sie wprowadzic to w czyn.
Powiem wam co sama o sobie myślę i co myśli o mnie psychiatra i psychoterapeuta.Jestem typowym przykładem osoby współuzależnionej.Josi ty masz kochana lepsze mniemanie o mnie niż ja sama.Ja nie jestem poukładana, ja jestem pogubiona jak cholera.Nawet moje własne posty nie stanowią spójnego obrazu.Moje myślenie w miarę terapi ewoluuje(zmieniam się) , dlatego staram się podsumowywać w wypowiedziach b i e ż ą c y stan samoświadomości. W jednej z wypowiedzi, która cię zaskoczyła odwołałam się do tytułu blogu, który tutaj ktoś polecał."Moje dwie głowy". Nie mam czasu go śledzić , chociaż był świetny, ale jednak trochę obok mojego problemu(życie w związku z przemocą psychiczną i fizyczną). Tytuł mnie jednak w jakiś sposób się zwizualizował i siebie w tym moim popapranym układzie też tak widzę jak by na mojej szyi siedziały dwie głowy.Głowa jak to głowa , chce rządzić.Ale tylko w jednej z tych głów jest rozum.W drugiej siedzi uzurpator, to moje nieracjonalne tylko zracjonalizowane na użytek moich chorych reakcji ja.W alkoholiku też jest ta dwoistość.Przynajmniej w tym, z którym ja się zmagam raz dr Jekyll za chwilę Hyde.Ja przechodzę jak na młyńskim kole raz nad wodę za chwilę duszę się pod wodą.
Żeby trwale umieć się kierować tą rozumową głową trzeba sie wyleczyć z utrwalonych wieloma latami reakcji na to co sobie moje spaczone zalęknione ego wymyśliło, że mnie ma w życiu prawo spotykać.Pisałam wam, że ja funkcjonuje w stylu szczeniaków w stadzie, które są pogodzone ze swoim statusem 5-ej czy 7-ej kolejności do miski.Osoba o takim sposobie myślenia o sobie nie czuje się straszliwie ograniczana, ograbiana, krzywdzona przez alkoholika.Ona się przystosowuje do sytuacji i np jak ja utworzyła sobie, żeby znośnie się czuć rolę "zbawcy alkoholika".
Dlatego tak ważne są te teksty o twardej miłości, bo alkoholika, jeżeli chce mu się rzeczywiście pomóc trzeba właśnie zbliżyć maksymalnie do jego dna, no musi zacząć cierpieć z powodu swojego picia on, a nie jego bliscy, ci którzy go kochają.
Jeszcze jedno chcę wyjaśnić.Ja chcę odejść, ale po terapii, jak będę na to gotowa.Odchodziłam 4 razy sama, po wybuchu rozgoryczenia i gniewu( tak jak odsyłałam rachunek) i wracałam.Chcę też jeżeli mi się to uda przerzucić go na inna tratwę(to wasze chyba Josi określenie) jego własnej terapii.
Według mnie Josi nie jest dzieckiem, jest idealistką.On zaczynał pić problemowo, teraz co trzy tygodnie regularnie od 11 lat trudno mieć problemy, zwłaszcza jak się nawet nie pracuje tylko żyje z renty po zmarłej żonie.
Derka dokładnie to rozumie.Ja nie wiem jak wam to jaśniej wytłumaczyć.