siema, sama nie wiedzialam w jakim dziale zamiescic moj post bo to jest miszmasz i depresji problemow w zwiazku a raczej jego braku i chyba tez dyskusyjny..
taka godzina, powinnam sie uczyc albo spac a mi sie zebralo na przemyslenia. tak jak pisalam w poprzednich postach jakis czas temu wyzwolilam sie z toksycznego zwiazku i jestem z tego powodu szczesliwa, wcale nie tesknie za Toksycznym nie brakuje mi go i generalnie wydaje mi sie ze jest lepiej niz bylo przez ostatnie kilka lat z Toksycznym. problem w tym ze chyba pomimo tego ze Toksycznego juz nie ma to toksyna tkwi we mnie nadal. jakas blokada w mojej psyche. chodzi o to ze gdy zaczynam juz kogos nowego poznawac niby jest fajnie to w mojej glowie zaczynaja pojawiac sie pytania CZY WARTO i jednoczesnie odpowiedzi ze NIE bo TO CHYBA NIE TO. nie chce zaglebiac sie w znajomosc bo boje sie ze zacznie mi zalezec, ze bedzie powtorka ''z rozrywki'', boje sie ze ktos mnie skrzywdzi, ze dostane kopa. i uciekam albo robie cos co sprawia ze ktos ucieka ode mnie.. zaczynam sie w koncu zastanawiac czy to Toksyczny był toksyczny czy ja. albo moze i oboje bylismy. z jednej strony chcialabym byc w zwiazku, ale w takim MOIM IDEALNYM- bez spiny, bez zadnych domyslow, bez niepewnosci, bez gierek, zeby wszystko bylo jak nalezy, zeby kochac i czuc ze sie jest kochana. a z drugiej strony boje sie ze ktos mnie skrzywdzi ze sie zawiode ze bede plakala jak to bylo wiele razy jak bylam z Toksycznym.
do tego od jakiegos czasu nie moge sie na niczym skupic. mam duzo pracy, ale wiele rzeczy mnie rozprasza i to co powinam robic jakos mi umyka.
uciekam w ,,dotlenianie sie,, a kasa leci..
w ogole czuje sie jakbym byla w jakiejs prozni, zawieszona gdzies pomiedzy.. sama nie wiem pomiedzy czym a czym.
co o tym myslicie? a moze po prostu czuje ze zaden z nich to nie jest TEN JEDYNY..a czy TEN JEDYNY w ogole istnieje?
od razu jak napisalam i wyrzucilam te nieutulone mysli z siebie zrobilo mi sie lepiej dobranoc Wam wszystkim..