Płaczący facet..

Problemy z partnerami.

Płaczący facet..

Postprzez Brudny_motyl » 15 sty 2013, o 17:38

Witam Was wszystkich..

Czytuję Was od jakiegoś czasu, ale jak dotąd nic nie pisałam.. Aż dziś się zdecydowałam :)

Otóż problem mam taki.. Jestem z moim mężczyzną od ponad roku. Przez ten czas sporo się działo, przeżyliśmy sporo dobrych i złych chwil. Od pewnego czasu jednak nie radzę sobie z sytuacją i trochę kończą mi się pomysły na dobre rozwiązanie dla nas obojga.. Otóż mieszkam za granicą. W miejscu, gdzie kultura jest kompletnie inna, nie znam języka i generalnie.. trochę mi się tu nudzi :) Dzięki pracy poznałam sporo ludzi, głównie imigrantów jak ja, z różnych miejsc świata więc nie czuję aż tak samotna. Mój mężczyzna jest stąd. Problem zaczyna się, kiedy poruszam temat naszej (w domyśle wspólnej) przyszłości. On początkowo zarzekał się, że gdyby coś się nam nie udało, gdybym miała problemy z pracą, to będziemy się wspólnie zastanawiać. Teraz, gdy problemy się rzeczywiście pojawiły, wcale tak fajnie nie jest.. Otóż gdy tylko wspominam, że nie mam możliwości robieniu tu tego, co bym chciała, on milknie i po chwili zaczyna płakać. Przy pierwszych takich reakcjach milkłam i starałam się go jakoś pocieszyć, zrozumieć, ale teraz.. Niestety reaguję na to nerwowo :/ Nie jestem w stanie go pocieszać w momencie, kiedy proszę go o pomoc lub opinię na temat tego, co powinniśmy zrobić. Czekałam dość długo, sądziłam, że może on jakoś to sobie ułoży w głowie, ale nie.. Ciągle to samo. Doszło do tego, że boję się cokolwiek powiedzieć bo wiem co mnie czeka - wybuch płaczu i potem kłótnia trwająca nie wiadomo jak długo..

On mi zarzuca, że nie akceptuję jego emocji i że płacze przeze mnie, bo jestem niewystarczająco delikatna. Rzecz w tym, że oczekuję od niego partnerstwa i niespecjalnie mam ochotę chodzić wokół niego na paluszkach (on dobiega czterdziestki, tak na marginesie) - zwłaszcza, że temat naprawdę nie uważam za godzący w jego poczucie własnej wartości - ot, życie, takie sytuacje się zdarzają. Nie twierdzę, że to jest łatwe do przedyskutowania, ale.. tu nie ma dyskusji. Nie porozmawialiśmy o tym wszystkim ani razu na spokojnie. On twierdzi, że ma problemy z rozmawianiem, ja coraz bardziej czuję się terroryzowana tym płaczem i brakiem prawdziwego, bliskiego kontaktu..

No i tu pytanie do Was.. Czy macie jakiś pomysł jak iść do przodu z takim osobnikiem? Czy coś da się zrobić?

No i dzięki, jeśli ktoś dotrwał do końca, i oczywiście pozdrawiam :)
Brudny_motyl
 
Posty: 3
Dołączył(a): 15 sty 2013, o 17:20

Re: Płaczący facet..

Postprzez impresja7 » 15 sty 2013, o 21:29

No następna opiekunka psychofagów.
A daj sobie spokój i wiej póki czas,nie masz nic lepszego do roboty jak rozdmuchiwać chora osobowość?
Chyba ,ze jesteś psychoterpaeutą ,specjalistką i to Twoja praca.
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: Płaczący facet..

Postprzez smerfetka0 » 15 sty 2013, o 23:15

niby impresja nic zlego nie powiedzialas, ale wlasnie to tak latwo powiedziec a trudniej zrobic..
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Re: Płaczący facet..

Postprzez Sansevieria » 15 sty 2013, o 23:53

Motylku, a właściwie to czego byś oczekiwała od niego w związku z tym, że TY masz problemy z pracą? On je ma rozwiązać? Jakiego rodzaju wsparcia byś oczekiwała?
Płacz w wykonaniu 40-latka to dosyć nietypowa reakcja, ale moze skoro on jest z innego kregu kulturowego to jest to wpisane w tamtą kulturę i każda "tamtejsza" by wiedziała co zrobiż z tym płaczem a Ty nie wiesz, bo w Polsce faceci tak nie reagują? Jak różnice kulturowe są duże to warto może to sobie wyjaśnic z kimś "stamtąd" ?
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Płaczący facet..

Postprzez Brudny_motyl » 16 sty 2013, o 10:18

impresja7 napisał(a):No następna opiekunka psychofagów.
A daj sobie spokój i wiej póki czas,nie masz nic lepszego do roboty jak rozdmuchiwać chora osobowość?
Chyba ,ze jesteś psychoterpaeutą ,specjalistką i to Twoja praca.


Cześć Impresja :) Tematykę psychofagów trochę przestudiowałam i to moim zdaniem nie jest taki przypadek. Ze wszystkich znaków ostrzegawczych, jakie znalazłam w sieci, nie zauważyłam w zasadzie żadnych. Jest generalnie odpowiedzialny, życiowo jak najbardziej daje radę, nie ogranicza mnie, nie odcina od znajomych (wręcz przeciwnie, cieszy się jak się spotykam sama ze znajomymi i mi o tym mówi), w żaden sposób na mnie nie żeruje, a już tym bardziej finansowo, sprząta, gotuje i podtyka obiady pod nos ;) itp. Ogólnie rzecz biorąc liczy się z moim zdaniem i nie mam przez niego depresji :) Byłam natomiast kiedyś z takim jednym, co pasuje idealnie.. Gnida była z niego niesamowita, po 6 miesiącach mnie rzucił i był bardzo zdziwiony jak się pozbierałam i zaczęłam spotykać z kimś innym.. Ale to był trochę inny świat. Kłamstwa, brak odpowiedzialności, chwiejność, wiecznie szukanie 'lepszej'; tu tego nie ma. Inna sprawa, że ja przy takich huśtawkach nie wytrzymuję i jak ktoś mi daje znać, że mnie nie chce, to zwykle myślę sobie 'to spadaj' i sobie idę. Więc.. przyczyny szukałabym chyba gdzieś indziej.

Motylku, a właściwie to czego byś oczekiwała od niego w związku z tym, że TY masz problemy z pracą? On je ma rozwiązać? Jakiego rodzaju wsparcia byś oczekiwała?


Sansevieria, nie oczekuję, że on mi te problemy rozwiąże. Punktem zapalnym jest raczej mój pomysł, żeby szukać pracy w innym miejscu, tzn w tych okolicach, ale np w innym mieście. Mam wrażenie, że jemu robi się.. przykro? Smutno? Że będziemy musieli żyć osobno. Wczoraj zresztą udało nam się porozmawiać i on powiedział mi, że nie chce żyć osobno i że myśli od jakiegoś czasu o założeniu ze mną rodziny, a dla niego taka rozłąka to byłby krok w tył. Nawiasem mówiąc rozmawialiśmy o tym i byliśmy zgodni, że tego chcemy, ale nie było jakiegoś wyznaczenia terminu czy czegoś w tym stylu. Ja do tego podchodzę na luzie w miarę i nie mam specjalnego ciśnienia, żeby to się stało jak najszybciej. I tu chyba rzeczywiście wychodzą różnice kulturowe, bo 'tutejsi' są bardzo zamknięci w sobie i z trudem przychodzi im rozmawianie o takich sprawach, nawet z bliskimi. Ja z kolei jestem dość niezależna i też czasem trudno mi przyznać, że mi zależy, a okazać tym bardziej.. Jemu okazywanie bliskości i przywiązania przychodzi łatwiej niż mi, z kolei mi jest łatwiej rozmawiać a jemu trudniej :) Nie wiem, może on się czuje odrzucony a nie potrafi tego inaczej wyrazić? Tak sobie gdybam.. Co do porozmawiania z kimś o reakcjach.. Usłyszałam od koleżanki, że autochtoni są początkowo zdystansowani i nieufni, ale już jak się przekonają, to oddają całe serce. Nigdy się nad tym specjalnie nie zastanawiałam, ale może to właśnie na tym polega ;)
Brudny_motyl
 
Posty: 3
Dołączył(a): 15 sty 2013, o 17:20

Re: Płaczący facet..

Postprzez Sansevieria » 16 sty 2013, o 12:15

Ja bym na twoim miejscu podrążyła te różnice kulturowe. One bywają bardzo zdradliwe. Jak rozmawiasz z Chińczykiem i on zaczyna sie uśmiechać to oznacza nie ze się cieszy czy ze coś go rozbawiasz ale ze ..jest speszony i nie wie, jak sie do sprawy ustawić. To z powszechnie znanych i takich łatwo wyłapywalnych. Nie twierdzę, ze tu jest u Was pies pogrzebany, ale jakaś część tego psa to możliwe.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Płaczący facet..

Postprzez pozytywnieinna » 16 sty 2013, o 12:57

no tak róznice kulturowe :| czasem nie do przeskoczenia, jak sie lepiej pozna :roll: no mowie o sobie ....
pozytywnieinna
 
Posty: 3447
Dołączył(a): 5 lut 2008, o 22:15
Lokalizacja: z piekla rodem ...

Re: Płaczący facet..

Postprzez Apasjonata » 16 sty 2013, o 13:00

Cześć , to co Ci napiszę , moze wydać Ci się nie zwiazane z Twoim problemem, ale z mojego doświadczenia ma duze znaczenie.
Ucz się jezyka kraju , w którym jestes , zwłaszcza jesli planujesz zostać tam na dłuzej i załozyc rodzinę z osoba tam urodzoną. Kiedys ktos mi powiedział, ze trzeba wejść w cudze buty, aby kogos zrozumieć. Tylko w kontakcie ze zwykłymi ludźmi masz szansę dowiedzieć się wiele, jesli uzywasz do tego tłumacza , to mozesz byc pewna, ze wypowiedź zostanie zniekształcona , a czasem i ocenzurowana. Czyli nie usłyszysz tego co ktos chciał przekazać, a to co chciał powiedzieć tłumacz. Tak samo jest z tymi wszystkimi opisami krajów, które mozemy poczytać w Polsce, są upiększone, na miejscu okazuje się, iż rzeczywistość cokolwiek mocno od tego odstaje. Po za tym to o czym sie przekonałam , pewne rzeczy stają się zrozumiałe jesli mówi się o nich własnie w danym języku, po prostu nie da się tego przetłumaczyć.
I jeszcze coś , nie wiesz o co komus chodzi, przyjrzyj się skutkom. Jaki jest skutek podejmowania Twoich rozmów i Twoich potrzebach?
I kolejna sprawa z tym z wchodzeniem w cudze buty, czy tylko Ty masz obowiązek zrozumiec partnera, czy z drugiej strony też nie powinno byc jakichs starań w tym kierunku? Czy masz prawo wymagać tego?
Apasjonata
 
Posty: 336
Dołączył(a): 11 wrz 2011, o 12:51

Re: Płaczący facet..

Postprzez Abssinth » 16 sty 2013, o 13:09

i jeszcze z innej strony...

taki placz 'bo cie nie bedzie mial przy sobie' wydaje mi sie troszke dziecinny - nie bioracy pod uwage innych konsekwencji Twojej sytuacji.

czy Twoja sytuacja w pracy polega na tym, ze masz wybor -
1. albo nie masz pracy w ogole, albo ta w innym miasteczku
2. masz gorsza prace na miejscu, albo lepsza w innym miasteczku
?

w obu przypadkach jego postawa wyglada na 'nie jest wazna Twoja sytuacja finansowa, zawodowa, ale to ze jaaaaaaaa cieeee chceeeee tutaaaaaaaaj'

nie podoba mi sie sytuacja, gdzie nie mozesz przeprowadzic rozsadnej rozmowy, bo konczy sie ona placzem i klotnia - takie zacowanie mnie osobiscie odrzuca zarowno u faceta, jak i u kobiety.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Re: Płaczący facet..

Postprzez Brudny_motyl » 16 sty 2013, o 15:07

Apasjonata napisał(a): Ucz się jezyka kraju , w którym jestes , zwłaszcza jesli planujesz zostać tam na dłuzej i załozyc rodzinę z osoba tam urodzoną. Kiedys ktos mi powiedział, ze trzeba wejść w cudze buty, aby kogos zrozumieć. Tylko w kontakcie ze zwykłymi ludźmi masz szansę dowiedzieć się wiele, jesli uzywasz do tego tłumacza , to mozesz byc pewna, ze wypowiedź zostanie zniekształcona , a czasem i ocenzurowana.


Zgadzam się, z tym, że mieszkam w dość dziwnym miejscu i większość ludności mówi przynajmniej w 4 językach, w tym jednym, który ja znam. Znam też pobieżnie drugi oficjalny tutejszy język (na tyle, żeby sobie poradzić w sklepie/przeczytać gazetę/zrozumieć napisy na żarciu/zamówić danie w restauracji :)) Sytuacja lingwistyczna jest tu dość osobliwa w każdym razie :) Ja zresztą większość życia spędziłam poza Polską więc nie wiem na ile jestem 'typowa'. On natomiast uczy się polskiego ze skutkiem bardzo różnym, chociaż się nie poddaje i jak jesteśmy w Polsce, to stara się przynajmniej odpowiadać po Polsku w sklepie czy z moją rodziną. Ale w sumie dla niego to jest chyba 6 język czy jakoś tak, więc chyba mu łatwiej :)

I kolejna sprawa z tym z wchodzeniem w cudze buty, czy tylko Ty masz obowiązek zrozumiec partnera, czy z drugiej strony też nie powinno byc jakichs starań w tym kierunku? Czy masz prawo wymagać tego?


Rozmawiałam z nim o tym. Powiedział mi, że dla niego problemem nie są moje potrzeby tylko sposób, w jaki je wyrażam. Rzeczywiście, jestem znana z tego, że jestem.. dość bezpośrednia i czasem może przez to mało delikatna. On twierdzi, że wstępuje we mnie Włoszka ;) Jak się staram być baaaardzo wyważona, to wtedy coś z tej rozmowy wychodzi. Mam też świadomość, że on toleruje baaardzo wiele z moich dziwactw.. Wcześniej bardzo długo mieszkałam sama i nie było mi łatwo przystosować się do drugiego człowieka. On się stara mi to wszystko ułatwić na swój sposób. Gdyby tak nie było, to raczej bym nie miała nadziei, że i z tym jakoś można sobie dać radę.

czy Twoja sytuacja w pracy polega na tym, ze masz wybor -
1. albo nie masz pracy w ogole, albo ta w innym miasteczku
2. masz gorsza prace na miejscu, albo lepsza w innym miasteczku


W tej chwili mam pracę, ba - mam tu już drugą pracę. Pierwsza była dobra, ale przyszedł kryzys i nie przedłużono mi kontraktu. Teraz mam gorzej płatną i mniej 'prestiżową', ale za to umowa jest na czas nieokreślony. Nie jestem do końca z niej zadowolona i dlatego zaczęłam się zastanawiać czy nie spróbować poszukać czegoś nieco dalej. Sytuacja na rynku pracy ogólnie nie jest tu za fajna i sporo osób nie może znaleźć w ogóle pracy, bezrobocie wśród tutejszych rośnie z miesiąca na miesiąc. Chodzę na rozmowy, ale na razie dostaję głównie odpowiedzi odmowne. Z innej jeszcze strony wiem, że prawdopodobnie nawet w lepszej pracy gdzie indziej będą mi mniej płacić, niż za gorszą pracę tu. Poza tym moja obecna praca jest częściowo zdalna, co mi bardzo odpowiada, i zwykle mogę sobie sama układać grafik. Wszystko ma swoja plusy i minusy, weź tu człowieku bądź mądry :)
Brudny_motyl
 
Posty: 3
Dołączył(a): 15 sty 2013, o 17:20

Re: Płaczący facet..

Postprzez impresja7 » 17 sty 2013, o 00:22

wiej od wszelkich dziwactw,chyba że mocno Ci sie w zyciu nudzi .Ale jeżeli chcesz zakładać rodzinę to rób to z kimś normalnym i zrównoważonym .Życie ucieka ,a Ty tracisz czas jałowo.
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: Płaczący facet..

Postprzez Księżycowa » 17 sty 2013, o 00:28

impresja7 napisał(a):wiej od wszelkich dziwactw,chyba że mocno Ci sie w zyciu nudzi .Ale jeżeli chcesz zakładać rodzinę to rób to z kimś normalnym i zrównoważonym .Życie ucieka ,a Ty tracisz czas jałowo.



Każdy tu a na pewni zdecydowana większość coś z zycia traci z powodu swoich problemow nie pozwalających z niego korzystać. Przeznaczenie forum mówi samo za siebie i to nie było zbyt mądre spostrzezenie. Oczywiste jak dla mnie na forum psychologicznym.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Płaczący facet..

Postprzez impresja7 » 17 sty 2013, o 00:55

Jezeli kobieta pisze, to znaczy ,ze ma problem,a moje zdanie jest takie jak wyzej napisałam .
To nie jest normalna reakcja faceta i jeżeli motyl chce mieć kłopoty to musi je przyjać z pełną świadomością na siebie .bo z tym panem nie bedzie ,ze "zyli długo i szczęśliwie"
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: Płaczący facet..

Postprzez caterpillar » 17 sty 2013, o 15:37

dla mnie reakcja jest dziwna ale faktycznie wszystko zalezy od tego skad pochodzi Twoj luby i czy jestes w stanie zaakceptowac takie zachowanie .
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Re: Płaczący facet..

Postprzez anapl » 17 sty 2013, o 23:56

bardzo nietypowa reakcja jak na 40letniego faceta.mnie na dluzsza mete by to wykonczylo.a to jest tajemnica ten «krag kulturowy»:-)?Czy mozesz wyjawic o jakim rejonie/kraju mowa?'
anapl
 
Posty: 51
Dołączył(a): 6 sty 2013, o 19:28


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 317 gości