przez wera » 14 sty 2013, o 13:58
Z dnia na dzień ze mną jest coraz gorzej. Cezary rzucił się w wir pracy. Ma mi za złe, że nie potrafię zrozumieć, że on pracuje na 3 etaty, więc nie ma na nic czasu. Ja mam jemu za złe, że on nie potrafi zrozumieć, że właśnie teraz kiedy go najbardziej potrzebuje ciągłe dzwoniący telefon i co chwila zmiana planów działają na mnie jak płachta na byka.
Myślałam, że to co się stało bardzo nas zbliżyło do siebie, ale chyba jednak nie.
Rozumiem, że on pracuje jak wariat, bo chce bym ja na razie siedziała w domu i odpoczywała, byśmy razem w końcu zamieszkali i nie martwili się jak przetrwać od 10 do 10, ale on jest po zawale i transplantacji i musi na siebie uważać.
Chciałabym uciec przed tym bólem, myślami samobójczymi itd. Nie chcę się z Czakiem kłócić o bzdury pt. jego praca. Tylko nie mam już siły by walczyć z tym wszystkim sama.