i jeszcze jedno - czy mozna kochac jednoczesnie nie szanujac? mam tu na mysli taka niechciana milosc, wynikajaca z podswiadomosci bardziej. cos na zasadzie kochania faceta, ktorego chcialoby sie miec gdzies.
Sądzę Sikorko, że jeśli te relacje z własnymi rodzicami są ustawione jakoś tam to dziecko wchodzi w istniejacy stan rzeczy i z początku uznaje to za naturalne. Ze z dziadkami jest tak a nie inaczej. Potem stopniowo sądzę że to czy tamto się wyjasnia w miarę rozwoju dziecka i zadawania przez nie pytań. Tu bym się obawiała sytuacji wyjaśniania dziecku "na wyrost" i raczenia go wiedzą na danym etapie rozwoju wcale mu niepotrzebną, czegoś w stylu "tłumaczenia się przed dzieckiem" ze złych realcji w własnymi rodzicami. No i pozostaje kwestią otwartą co to są złe relacje z własnymi rodzicami.
Sansevieria napisał(a): Mało mamy wspólnego po prostu. Czy to jest aż złe? Trudno mi powiedzieć.
caterpillar napisał(a):i jeszcze jedno - czy mozna kochac jednoczesnie nie szanujac? mam tu na mysli taka niechciana milosc, wynikajaca z podswiadomosci bardziej. cos na zasadzie kochania faceta, ktorego chcialoby sie miec gdzies.
przyznam ,ze nie rozumiem
mozna miec potrzebe bycia kochanym przez rodzicow , ktorzy w rzeczywistosci sa zli ,obojetni ect.
caterpillar napisał(a):winogronko coz Cie tak zdziwilo..?
caterpillar napisał(a):Pamietam jak matka wyszla do pracy i wrocila po roku czy 2 jak gdyby nigdy nic
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 384 gości