nie potrafię kochać

Problemy związane z depresją.

nie potrafię kochać

Postprzez Maja22 » 26 lut 2008, o 12:48

czytam tu tak dużo o współuzależnieniach, o toksycznych związkach, a ja... ja nie umiem się zakochać od jakichś 4 lat. zna ktoś taki stan? wie co z tym robić?
Maja22
 
Posty: 16
Dołączył(a): 20 lut 2008, o 21:32
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Ventia » 26 lut 2008, o 13:10

Może nie trafiłaś po prostu na właściwą osobę?
Ventia
 

Postprzez felicity » 26 lut 2008, o 16:57

ja też nie potrafię i nie wiem czy chce, bo ostatnio był to tak nietrafiony obiekt i tyle mnie to kosztowało, ze to cholernie niesprawiedliwe,że jedni myk ze wzajemnością, a ja mozole się trudzę i nie wiem czy lepiej od razu sobie nie odpuścić i powiedzec sobie,ze sie nie nadaje i juz nie zajmować tym m myśli, choć one przyłażą do głowy nie wiadomo skąd i same sie nasuwają,same wręcz!
Avatar użytkownika
felicity
 
Posty: 397
Dołączył(a): 28 lip 2007, o 23:31

Postprzez Megie » 26 lut 2008, o 19:16

Maja22 moze poprostu jeszcze nie jestes gotowa na milosc..
Ona zawsze przychodzi wtedy kiedy jestesmy na nia gotowi i kiedy jej nie oczekujemy..
JA przez 3 lata bylam sama i nie bylam w stanie sie zakochac
az pewnego dnia nieoczekiwanie.....
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez Maja22 » 26 lut 2008, o 21:49

ale ja jakos nie widze mezczyzn.... jakby przestali istniec... czasem na chwile ktos zrobi wrazenie ale szybko to mija.....
Maja22
 
Posty: 16
Dołączył(a): 20 lut 2008, o 21:32
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Goszka » 27 lut 2008, o 01:24

przeszkadza Ci to że ich nie dostrzegasz?Bo dla mnie byłoby to sprzeczne jeśli nawet nie zauważasz mężczyzn...może tu chodzi po prostu o samą kwestię samotności?W społeczeństwie jeszcze na razie bycie singlem jest postrzegane jako coś mało pozytywnego,ten szablon myślenia narzuca się wielu osobom,myślę nawet że większości.Może stąd potem taki "kompleks bycia samotnym"?
Goszka
 

Postprzez Maja22 » 27 lut 2008, o 10:50

nie z powodu oceny spolecznej co w swoim wlasnym odczuciu czuje sie zle. nawiedzaja mnie różne lęki i depresja, ale ilokrotnie jestem z kimś (w sensie w ogóle z drugiem człowiekiem) one mijają. poznaję różnych facetów i ciągle po pierwszym zauroczeniu myślę że "ten jest za ZWYCZJANY" "ten zbyt SZALONY, zbyt EGOCENtRYCZNY". ALBO - dopóki jestem w fazie uwodzenia, jest ok. potem zaś jeśli widzę że facet chciałby ze mną np. być, to przestaje mi zależeć. prooblemem jest oczywiście bardziej samotność i świrowanie już przez nią, bo do miłości jako takiej nie potrafię w sobie dotrzeć. to o czym piszę to są naziwjmy to "pierwsze pzeszkody" w mojej psychice które przeszkadzają dalej się z kimś zbliżyć. dziewczyny ja nawet już nie pamiętam co to jest seks!! ratunku!!
Maja22
 
Posty: 16
Dołączył(a): 20 lut 2008, o 21:32
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Goszka » 27 lut 2008, o 18:47

no właśnie-sama widzisz że to taki lęk przed bliskością.Takie rzeczy są zakorzenione głęboko w psychice i myślę że dobrym rozwiązaniem byłaby terapia.Nie ma co się zmuszać na siłę tylko po to żeby nie być samotną.Co Ci po takim związku,jeśli nie czujesz się spełniona i szczęśliwa?Jakość się liczy najbardziej :)
ach i co mi jeszcze przychodzi na myśl-może najlepszym bodźcem w życiu dla Ciebie są jakieś silne emocje i wrażenia?A takie stonowane,zrównoważone zaczynają Cię nudzić i odpychać.Trzeba by się głęboko zastanowić skąd to się bierze...wiesz też tak bardzo długo miałam,ale jakoś przetworzyłam sobie w głowie,że w związkach nie jest normalnym i permanentnym stanem ta silna emocjonalność i szaleństwo w chwili zakochania,tylko stabilizacja podbudowana zaufaniem,zrozumieniem,poczuciem bezpieczeństwa i jeszcze kilkoma innymi.Tak właśnie to postrzegam.Trzeba rozróżniać fascynację,zauroczenie i zakochanie od głębokiego uczucia jakim jest miłość.
Goszka
 

Postprzez derrr » 28 lut 2008, o 23:43

To zależy w sumie od nas samych, czy nasze związki mają być toksyczne, czy nie. Niestety, ja ciągle trafiałem na same toksyczne, więc już też nie potrafię liczyć na jakiś cud, bo 90% kobiet dopuszczają się do zdrady, tak samo pewnie jak 90% mężczyzn. Ja nigdy nie zdradzałem, dopóki nie zostałem zdradzony, wtedy specjalnie zdradzałem, a nie dla przyjemności. Więc chyba jestem monogamistą. Ale teraz już inaczej podchodzę do tej sprawy, wole być w związku bez zaangażowania, bo nie chcę się już zawieść.
derrr
 
Posty: 40
Dołączył(a): 26 maja 2007, o 17:59

Postprzez Goszka » 29 lut 2008, o 00:15

moim zdaniem bez zaangażowania nie da się stworzyć związku,w pewnym momencie trzeba dokonać wyboru:albo w tę,albo we w tę.Nie można być takim "zawieszonym w powietrzu" pomiędzy niebem a ziemią.Albo samotność,albo bycie z kimś.Być z druga osobą też trzeba umieć i wbrew pozorom nie jest to łatwe.
Goszka
 

Postprzez derrr » 29 lut 2008, o 17:59

No tak goszka, tylko że jak ma się cały czas poczucie, że ktoś zdradza i już się nie ufa nikomu, to nie da rade się zaangażować, a jak się starasz mimo wszystko, ten związek zaczyna być zły dla Ciebie. Przynajmniej ja tak miałem, byłem z dziewczyną i ciągle źle się czułem. A po każdym seksie, miałem ochote na więcej, ale z jakimś takim nie smakiem do niej, z taką nienawiścią. W końcu to się stało jakąś manią, a potem było coraz gorzej. Może kiedys wierzyłem w jakieś bzdury jak miłość, ale dzisiaj.. dajcie spokój..
derrr
 
Posty: 40
Dołączył(a): 26 maja 2007, o 17:59


Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 495 gości

cron