Nigdy nie czułem smutku - czy to normalne?

Rozmowy ogólne.

Re: Nigdy nie czułem smutku - czy to normalne?

Postprzez Orm Embar » 15 sty 2013, o 00:25

Ale może Mr. Kombinerki zobaczyć coś z siebie w tym, co robi buddyzm, ciekawe...

Buddyzm jak najbardziej poleca przeżywanie wielu emocji (ale poleca raczej dobre, a nie złe - podobnie jak dobry kucharz poleca dobre dania, a nie hamburgera sprzed miesiąca), ale jak już pisałem uczy zarówno teoretycznie jak i w praktyce poprzez medytację, że wszystkie emocje to film puszczany przez nas samych samemu sobie w głowie.

Poprzez medytacją adept buddyzmu uczy się dokładania pewnego dystansu do świata emocji. Dokłada sobie taką małą przestrzeń między nim samym a emocją. No i kiedy się wkurzy, zamiast stawać się złością, wkurzeniem i agresja, powie sobie "oooo! to jest emocja zwana wkurzeniem! to nie ja, ale coś, co się aktualnie rozgrywa... ciekawe!". Dzięki temu buddysta uczy się nie nakręcać samego siebie, nie angażuje swojej energii w złość, nie podąża śladem swojej bajki (lub też horroru). Dzięki temu jeśli nawet dosięgną go fale na jeziorze życia, nie wywołuje jeszcze większych swoją reakcją. Jest w pełni świadomy i obecny, przeżywający intensywnie życie we wszystkim jego barwach, ale nie daje wodzić się swoim emocjom za nos.

Tak to działa. :-)

Ciekawe, czy kol. Kombinerki przeżywa coś takiego, czy też faktycznie tych emocji jest w jego świecie jak na lekarstwo...

Maks
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Re: Nigdy nie czułem smutku - czy to normalne?

Postprzez biscuit » 15 sty 2013, o 00:33

Orm Embar napisał(a): Ciekawe, czy kol. Kombinerki przeżywa coś takiego, czy też faktycznie tych emocji jest w jego świecie jak na lekarstwo...

no ciekawe ciekawe
szczególnie, że jak ładnie o nim piszesz
kol. Kombinerki nawet na kota miał ochotę
ale chyba dobrze, że jednak alergia nie pozwoliła
skoro napisał, że gołymi rękami by zabił zwierzę dla pożywienia
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Nigdy nie czułem smutku - czy to normalne?

Postprzez Orm Embar » 15 sty 2013, o 00:49

biscuit napisał(a):skoro napisał, że gołymi rękami by zabił zwierzę dla pożywienia


Heheheee! :D Weźmy jednak pod uwagę, że kol. Kombinerki (ten "kolega" to przez liczbę mnogą tego nicka - jak to cholerstwo odmieniać???) nie napisał, że lubi gulasz z kociny, a skoro jest z jakąś kobitą, to mu pewnie coś na obiad w razie czego poda. ;-)

M.
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Re: Nigdy nie czułem smutku - czy to normalne?

Postprzez biscuit » 15 sty 2013, o 00:55

Orm Embar napisał(a): Weźmy jednak pod uwagę, że kol. Kombinerki nie napisał, że lubi gulasz z kociny, a skoro jest z jakąś kobitą, to mu pewnie coś na obiad w razie czego poda. ;-)

za to jeśli kol. Orm zgłodnieje
biorąc pod uwagę, że nie ma żadnej kobity na podorędziu
i taki natrenowany po buddyjsku do dystansu emocjonalnego...
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Nigdy nie czułem smutku - czy to normalne?

Postprzez impresja7 » 15 sty 2013, o 12:30

Kombinerki,a gdyby tak jakies bandziory trwale krzywdziły Twoje dziecko i żone na Twoich oczach i potem tak by ci ich oddali,ledwo żywch ,czy wtedy też jak piszesz w danym momencie czułbys złosc ,a potem przeszedłbyś do porzadku dziennego nad tym co sie stało i powiedział sobie no trudno ,było ,mineło i nie czułbyś smutku patrząc na nich trwale okaleczonych psychicznie i fizycznie ?
no cos mi sie wydaje ,ze kombinerki przekombinowały z tym problemem.
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: Nigdy nie czułem smutku - czy to normalne?

Postprzez Apasjonata » 15 sty 2013, o 12:46

Orm Embar napisał(a):Podobnie jest z emocjami - buddyzm nie nakazuje ich wywalenie sobie z głowy, a jedynie brak przywiązania do nich oraz wyzbycie się przekonania, że jest w nich coś prawdziwego.

W takim razie , co jest prawdziwe?
Nie chcę byc jednak indoktrynowana i sama tez nie zamierzam tego robić.
Interesuje mnie tylko spojrzenie kogos z innej strony.

Do autora.
Szukaj i przygladaj sie sobie i nie daj się wbic w szufladkę. Opisujesz tu tylko jakis wycinek życia i nikt Ci tu nie moze postawić diagnozy, a jesli to robi to powinien zastanowić się nad swym postępowaniem. To co zostało wyuczone , mozna zmienić jesli sie tego bardzo potrzebuje i pragnie. Gorzej jesli to jest nieprawidłowosć w mózgu, medycyna w tym zakresie tak w powijakach jest jeszcze.
Apasjonata
 
Posty: 336
Dołączył(a): 11 wrz 2011, o 12:51

Re: Nigdy nie czułem smutku - czy to normalne?

Postprzez Orm Embar » 21 sty 2013, o 00:32

Apasjonata napisał(a):
Orm Embar napisał(a):Podobnie jest z emocjami - buddyzm nie nakazuje ich wywalenie sobie z głowy, a jedynie brak przywiązania do nich oraz wyzbycie się przekonania, że jest w nich coś prawdziwego.

W takim razie , co jest prawdziwe?
Nie chcę byc jednak indoktrynowana i sama tez nie zamierzam tego robić.
Interesuje mnie tylko spojrzenie kogos z innej strony.


Prawdziwa jest przytomność umysłu, sam stan przeżywania, świadomość obdarta z milionów poglądów na to, jakie jest to, tamto czy owo. "Religijnym" celem buddyzmu jest doświadczenie istoty świata, Oświecenie, przerwanie wszelkich zasłon, pełna realizacja zasady Pustości wszystkich zjawisk i takie tam trochę tajemnicze i zbyt pompatyczne w opisach pierdoły. ;-) I na tyle dość ideologii buddyjskiej, nie jest nikomu do niczego potrzebna. ;-)

"Odpryskiem" psychologicznym, ale bardzo ciekawym,są treningi uważności, odbywające się z użyciem metod medytacji buddyjskiej, ale bez religijnego kontekstu. Poszukaj np. treningów tzw. "mindfulness" - to taka szkoła psychologiczno-medytacyjna Jona Kabat-Zinna, bardzo ciekawa. Treningi są niestety płatne, ale można sobie pooglądać materiały a Youtube czy poczytać jakąś książkę.

Wracając do tematu - Impresja zadała ciekawe pytanie: co z emocjami kol. Kombinerki, gdyby przeżył coś ekstremalnego? Np. idzie do woja, a tu w Afganistanie na jego oczach zabijają jego najlepszego kumpla z oddziału... ;-)

dobrego!

Maks
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Re: Nigdy nie czułem smutku - czy to normalne?

Postprzez Orm Embar » 21 sty 2013, o 00:47

Oooo! Wiem, Apasjonata!

Coby nie indoktrynować ;-) ale pokazać, co buddyzm chciałby zrobić z częścią takich "nieprawdziwym" filmów dwie przypowiastki.

W buddyzmie mnisi płci męskiej mieli kiedyś zakaz jakiegokolwiek kontaktu z kobietami - nawet dotykania. Dwóch mnichów szło brzegiem rzeki, spotkali starą, słabą kobietę, która nie była w stanie sama przejść przez rwący nurt. Jeden z mnichów, ewidentnie łamiąc zasady, wziął babinę na barana i przeniósł przez rzekę. Poszli dalej, idą, idą, minęły dwa dni, a tego drugiego mnicha dręczyła myśl o tym, jak ten pierwszy śmiał przekroczyć zakazy ślubowań!
W końcu pyta:
- "Słuchaj, jak to jest? Czy ciebie nie męczy to, że wbrew wszelkich regułom dotykałeś tej kobiety przenosząc ją przez wodę?".
- "Widzisz" - odpowiedział ten pierwszy spokojnie - "ja tę kobietę niosłem ze sobą tylko przez pięć minut, a ty niesiesz ją na grzebiecie już trzeci dzień"... ;-)

I myśl obecnego (czternastego) dalajlamy Tybetu, Tenzina Gjatso: "w ciągu całego roku, przez 365 dni, są tylko dwa dni, w trakcie których nie jesteśmy w stanie nic zrobić, nic zmienić i nic poprawić: to wczoraj i jutro". :-)

dobrej nocy! :D

Maks
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Re: Nigdy nie czułem smutku - czy to normalne?

Postprzez Apasjonata » 22 sty 2013, o 12:34

Orm Embar, dziekuję za odpowiedź.
To nie jest forum dotyczące wiary więc postaram się nie rozdmuchiwać tego tematu pod katem wiary, bo w sumie nie o to mi chodzi, jedynie o samo przezywanie emocji.
Dam tu taki przykład , blizszy problemom tu poruszanym jednak pozwole sobie odwołać się w pewnym momencie do tego co napisałeś.
Ja byłam osobą współuzależnioną, podjełam w zwiazku z tym terapię tegoż, teraz nadal jestem w terapii choc już w innym kierunku, pracuję nad sobą przy pomocy psychoanalizy.
A jak to jest z tymi emocjami? Zauważyłam, ze jezeli postawię wystarczająco mocny cel , w który wierzę, wierzę w jego sens i on jest wystarczająco wysoko (z reguły zahaczając o duchowość, choć niekoniecznie) to emocje mi się bardzo wyciszają. Zaczęłam się kiedyś nad tym zastanawiać kiedy usłyszałam o twardej miłosci. Tam celem jest doprowadzenie do trzeźwości przez pozwolenie komus przezycia konsekwencji własnych czynów , danie mu prawa do upadku i własnych wyborów. I teraz zahaczę o Twój przykład, jesli za cel oznaczyć posługiwanie się mysleniem , babinka posiadając wystarczający rozum , na poczatku trasy stając przed wyborem któredy iść , moze wybrac drogę przez most zamiast przeprawy przez rzekę, to można ją z tym problemem pozostawić , nie dlatego ,że sluby zakonne zabraniają, tylko w poczuciu silnego własnego przekonania, ze robi się jej przysługę, bo dotrze do niej w końcu by mierzyć siły na zamiary i zacznie sobie radzić sama lepiej bez bycia zależną od łaski innych.
Ten przykład z babuleńką troche mi tu nie pasuje , bo do starszych schorowanych i dzieci mam inną miarę, jednak do dorosłych własnie taką stosuję, ale własnie zauważam, ze nie budzą się wtedy emocje, nie łatwo wpakować mnie w poczucie winy czy złość, bo widzę ten cel , który wg mnie jest dobry. Czyli, ze jest to mozliwe, jednak dzięki temu właśnie widzę takie oddalenie się, stawanie jakby z boku i nie wchodzenie w pełni w relację. Takie poczucie, ze jestesmy razem tylko na dłuzszą czy krótszą chwilę, ale w ostatecznym rozrachunku jesteśmy sami.
Autor opisuje tu cos podobnego dla mnie, szkoli się i wykonuje zawody czy hobby majace rozwijac tą samowystarczalnosc i niezaleznosc. Tylko, ze jak juz dotrze się do pewnego punktu, to potem bardzo trudno jest wejść z kims w relację nawet czesciowej zaleznosci, a własnie takie są w zwiazkach i to jest normalne.
I jeszcze coś , jesli pomyslę sobie , ze to co złego mi się przytrafiło jest po to bym się czegoś nauczyła, to też nie poczuję smutku, doswiadczyłam już tego wiele razy, wtedy nie ma miejsca na to uczucie , bo otwieraja się inne mozliwosci, które wczesniej, kiedy mi było wygodnie, były dla mnie zamknięte.
Apasjonata
 
Posty: 336
Dołączył(a): 11 wrz 2011, o 12:51

Re: Nigdy nie czułem smutku - czy to normalne?

Postprzez Apasjonata » 22 sty 2013, o 13:23

I cos mi się tak jeszcze skojarzyło. Gdyby zapytac DDA od kiedy zaczęli wypierac uczucia to myslę, ze wiekszość powie, że od zawsze to robili, bo od niemowlęctwa tkwili w tym układzie (jezeli byli wychowywani przez tych samych opiekunów).
Tak samo gdyby zapytać od kiedy włożono ich w rolę kozła ofiarnego czy bohatera, nie znajdą tego punktu początkowego.
Apasjonata
 
Posty: 336
Dołączył(a): 11 wrz 2011, o 12:51

Re: Nigdy nie czułem smutku - czy to normalne?

Postprzez Orm Embar » 22 sty 2013, o 15:57

Odpowiem Ci tak: sam byłem współuzależniony i miałem podobne dylematy do Twoich. Jak przemyślę sprawę, bardzo uczciwie odpiszę Ci co o tym myślę z perspektywy lat.

Na pewno jeśli np. żona ma męża pijaka, i przez lata schylała kark i pozwalała się bić, to lepiej dla niej będzie jeśli w końcu się wyrwie z tej uległości i mu np. ostro przywali (bez trwałych uszkodzeń, hehehehehe) wywalając go z domu, uwalniając się od niego poprzez rozwód i tego typu rzeczy, niż miałaby pierdzielić jakieś wzniosłe buddyjskie opowieści o dystansie do emocji.

Na pewno DDA i ludzie w trudnych chwilach potrzebują opiekuńczości (także ze strony siebie samych), pomocy, spokoju i całkiem innej pracy nad sobą. A jak dojrzeje we mnie dłuższa odpowiedź, to Ci ją natychmiast tutaj wrzucę. :D

Maks
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Re: Nigdy nie czułem smutku - czy to normalne?

Postprzez Apasjonata » 23 sty 2013, o 13:09

Orm Embar
Dziękuje Ci za odpowiedź . Ja jestem "tylko" DDD , wiec moze troche mi łatwiej . Jestem w terapii od 4 lat i nadal jest to proces, nadal następują zmiany, choć już powolniejsze, wiec jesli jestes dalej w swej drodze kiedys pewnie przechodziłes tez koło tych samych zakrętów :D .

Do autora, jezeli czujesz, iż coś Cię uwiera warto spróbować sobie pomóc i nie odkładac tego na półeczkę z napisem "może potem". A ciekawość? Bez niej tez bym się nie rozwijała. Pozdrawiam i przepraszam za małego off topa.
Apasjonata
 
Posty: 336
Dołączył(a): 11 wrz 2011, o 12:51

Re: Nigdy nie czułem smutku - czy to normalne?

Postprzez Orm Embar » 27 sty 2013, o 23:35

Cześć Apasjonata,

Obiecywałem Ci odpowiedź - czas zrealizować dane słowo.

1. Wiesz co, ludziom w trakcie terapii, zwłaszcza DDA, DDD i tego typu przypadkom, to chyba nie ma co truć głowy opowieściami o dystansie do emocji. To kompletnie nie ten czas. Ja swoją terapię przeżywałem bardzo mocno, kosztowała mnie bardzo dużo emocjonalnego bólu. Moi przyjaciele buddyści przychodzili do mnie i opowiadali mi jakieś tego typu prawdy. Nie miały dla mnie wtedy żadnego sensu ani znaczenia, i szkoda tak naprawdę, że ich wszystkich wtedy nie pogoniłem. ;-)

Wiem teraz, że jak jakiś DDA jest w terapii, to jest najświętszym obowiązkiem jest nauczyć się kochać samego siebie i być szczęśliwym sam ze sobą - ze swoim życiem, przeszłością, teraźniejszością. Sposobów może być bardzo wiele, ale chyba dywagacje o dystansie do emocji nie są wtedy dobrą metodą.

W każdym razie nauczyłem się wtedy, że tak naprawdę sam wiem, co jest dla mnie aktualnie dobre, i np. teraz mam ogromną ochotę na zrealizowanie paru pomysłów na swoje życie, i raczej mało kontaktów z przyjaciółmi. Moi przyjaciele buddyści się wkurzają, bo z rzadka ich teraz odwiedzam ;-) ale szczerze mówiąc niewiele mnie już ich reakcja interesuje.

2. Moja opowieść była nie o babuleńce ;-) ale o tym, co z daną sytuacją robimy sami w swoim życiu - w dokładnie w swojej głowie.

Zróbmy to inaczej: wyobraź sobie, że Twoja bardzo dobra koleżanka Ci bardzo mocno nadepnęła na odcisk. No dobra, po prostu zachowała się ja świnia. Z jednej strony możesz: 1. naturalnie odczuć jakąś falę smutku, depresji i złości - bo to normalne; 2. ale jednocześnie przemyśleć jak chcesz sprawę załatwić (może usunąć tę osobę ze swojego życia? może nie reagować i pozostawić losowi do rozstrzygnięcia? może urządzić awanturę?), zrealizować pomysł i ... 3/. nigdy więcej o tym nie myśleć. A z drugiej możesz przez najbliższe dwa lata rozpamiętywać, jak ta kumpla mogła, jacy ludzie są podli, jaka jesteś samotna i odrzucona... Rozumiesz teraz o co mi chodzi? Ja wolę wersję pierwszą, i stopniowo się jej uczę.

3. To o czym Ty pisałaś to raczej pytanie gdzie ustawić siebie i swoje życie w relacji do ludzi, na skali od całkowitej zależności i "stopienia się" z drugim człowiekiem (co jest chore, a co znamy jako ludzie współuzależnienei) do całkowitej niezależności od wszystkich (co jest całkowicie niemożliwe do realizacji). Każdy chyba musi sam sobie wybrać. Mój suwak aktualnie jest bardziej przesunięty w kierunku niezależności. Co będzie dalej - zobaczę. ;-)

4. Co do emocji w buddyzmie to medytacji powoduje taką trudną do opisania rzecz: z jednej strony bardzo przytomne przebywanie w rzeczywistości, także w obszarze wydarzających się emocji, ale z drugiej strony nietrzymanie się ich, i taki stan bycia bardzo nieporuszonym, stabilnym i szczęśliwym w swojej głowie. To tak z grubsza, i bardzo nieudolnie opisane. Naturalni to ideał, realia bywają różne.

jakby co - pytaj, chętnie odpowiem i podyskutuję :-)

papa!

Maks
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Re: Nigdy nie czułem smutku - czy to normalne?

Postprzez impresja7 » 28 sty 2013, o 10:03

[quote="Orm Embar"]
2. Moja opowieść była nie o babuleńce ;-) ale o tym, co z daną sytuacją robimy sami w swoim życiu - w dokładnie w swojej głowie.

Zróbmy to inaczej: wyobraź sobie, że Twoja bardzo dobra koleżanka Ci bardzo mocno nadepnęła na odcisk. No dobra, po prostu zachowała się ja świnia. Z jednej strony możesz: 1. naturalnie odczuć jakąś falę smutku, depresji i złości - bo to normalne; 2. ale jednocześnie przemyśleć jak chcesz sprawę załatwić (może usunąć tę osobę ze swojego życia? może nie reagować i pozostawić losowi do rozstrzygnięcia? może urządzić awanturę?), zrealizować pomysł i ... 3/. nigdy więcej o tym nie myśleć. A z drugiej możesz przez najbliższe dwa lata rozpamiętywać, jak ta kumpla mogła, jacy ludzie są podli, jaka jesteś samotna i odrzucona... Rozumiesz teraz o co mi chodzi? Ja wolę wersję pierwszą, i stopniowo się jej uczę.
...."
A co jak już odczujesz 1. wersję? pozostaniesz jak piszesz dalej w rozpamietywaniu przez kolejne lata ,czy jakis inny kierunek obierzesz?
Stosunek do ludzi jako zdrowa rzecz dla mnei to jest akceptacja danej sytuacji w jakiej sie znajduję. jeżeli chodzi o koleżankę świnię jak napisałeś to nie tłumić emocji,owszem ,odczuc krótkotrwałą naturalną złosc ,a potem zastanowić się co mogę z tym zrobić.Jeżeli jest to koleżanka z pracy ,z którą muszę współpracować i nie da się z nią przegadać tego i dojsć do porozumienia, to staram sie dostosować do sytuacji i żyć jak najlepiej dla mnie.
nie zawracam tym sobie głowy dłużej i akceptuję obecny stan.Jak nadarzy się okazja zmienić moją sytuacją to ją zmieniam wygodnie dla siebie.
P.S. Nie przyszło to samo ...ludzie mnie tego nauczyli :)
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: Nigdy nie czułem smutku - czy to normalne?

Postprzez Orm Embar » 28 sty 2013, o 15:16

Cześć Impresja,

impresja7 napisał(a):A co jak już odczujesz 1. wersję? pozostaniesz jak piszesz dalej w rozpamietywaniu przez kolejne lata ,czy jakis inny kierunek obierzesz?


Czy dobrze się domyślam, że chodziło Ci raczej o sytuację, w której odczuję "drugą" wersję, czy tak? Jeśli faktycznie o to pytałaś - a naturalnie znam takie sytuacje - no to cóż, męczyłem się jak cholera do czasu, aż dotarło do mnie, że sytuacji pozwolić się zakończyć, ale też przerwać wszelkie relacje, nie szukać zemsty, ale też i nie być już dobrym kumplem czy jak to tam zwać.

Myślę, że stopniowo uczę się działać w takich sytuacjach raczej wedle właśnie sytuacji numer 1. ;-)

uściski,

Maks
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Dyskusyjne

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 442 gości