Dzieci... Wiesz, wszyscy wokol mnie bombarduja tym argumentem... ale dla mnie, choc oczywisty, wyraznie nie wystarcza. Mozg mysli swoje, a kwestia dzieci tylko poglebia poczucie winy... Dopoki ja nie bede szczesliwa i spokojna, one tez nie beda. Moje irracjonalne myslenie, choc staje mi to w gardle, ale napisze... przedklada Jego nad nie... Przychodzi mi na mysl tylko porownanie alkoholika, ktory przedklada butelke nad bliskich. Rozum mowi jedno, a potem drugie, na zmiane. Niby wiem, co powinnam czuc, ale tego nie czuje...
Zanim go poznalam, bylam zupelnie inna matka... Lepsza...