biscuit napisał(a):Mulan napisał(a):Trudno by mi było uwierzyć, że samotni alkoholicy mają większe szanse stanąć na nogi niż ci zaangażowani w związki.
ze związkiem jak z nożem
można nim ukroić chleb albo zabić
partnerka może wspomóc konfrontację z problemem
np. zostawiając pijanego w kałuży moczu czy rzygowin
czy też nie wspomagając go w usuwaniu problemów
spowodowanych nadużywaniem alkoholu
albo poprzez zbliżającą się możliwość jej utraty
zmotywować do leczenia
czy też po prostu odcinając zajmowanie się uzależnionym
na rzecz swojego współuzależnienia
ale może też podtrzymywać uzależnienie
usuwając, niwelując skutki jego picia
załatwianiem spraw za niego
przejmowaniem odpowiedzialności za finanse i sprawy domowe
podtrzymywaniem iluzji i zaprzeczeń na temat alkoholu
i robiąc to wszystko, co już tu zostało opisane
więc nie będę się powtarzać
taki uzależniony będzie się miał ze swoją kobietą
jak pączek w maśle - nic tylko pić w tych doskonałych warunkach
oczywiście konfrontacja to nie gderanie i narzekanie że pije
to nie wymuszanie obietnic, że przestanie
to nie nierealistyczne straszenie, że odejdzie
jak i tak nie ma najmniejszego zamiaru tego zrobić
itp.
Kochana Mulan jakże bardzo dobrze cię rozumiem.Ja dokładnie mimo 9 lat bezowocnej "WALKI" idę tym samym tokiem rozumowania.Wpadam na te same rozwiązania jak ty świeżynka bo chcę jak alkoholik sama siebie przekonać do tego co mnie się woli zrobić czyli tkwić w swoim koalkoholicznym nałogu .Ty też już w nim jesteś, może tylko krótki czas trwania nie utrwalił ci pewnych zachowań, nie zautomatyzował reakcji jak u mnie.Zawalczę o niego.Zostawię gdy będzie miał szansę się wyleczyć.Tak ja siebie oszukuję.Tylko on sie nigdy nie wyleczy.Alkoholikiem się pozostaje do końca życia.Można tylko nie być czynnym alkoholikiem.
Czy sądzisz, ze dorosły człowiek zmieni się(a zwłaszcza mężczyzna) zmieni się na czyjąś prośbe, groźbę, błaganie, żebranie itp ?????? Może to zrobić tylko dla siebie .Czyli nalóg musi jemu zaczć tak doskwierać, ze będzie ratował własna skórę(bo zdrowie, bo prestiż społeczny, jakiś wstyd, ale najczęsciej strach przed smiercia, chorobą, beznadzieją,samotnościa). Dnem naprawde nie sądze, żeby było zgubienie dowodu.Mój znajomy po 4 wypadku spowodowanym po alkoholu dopiero przestał wsiadć do auta po wódce, ale wódki jako takiej się nie wyrzekł.Znam takiego który zabił po pijanemu człowieka , byłam na zabawie z jego udziałem nie stroni od kieliszka- wypadek jest wypadek.
Co do samotności to ci powiem, że wódka to dla alkoholika najlepszy choć fałszywy przyjaciel, och na jakie marzenia się wsiada, w jakim pięknym nierealistycznym , bez przyziemnych ograniczeń świecie się żyje, w jakie gruszki na wierzbie wierzy.
Tobie ze szczęścia pantofle z nóg spadną jak tak dopuści cię do tych marzeń tylko boleśnie się skonfrontujesz z rzeczywistością w której on nic z tego coście razem uplanowali nie zrealizuje, z czasem ty przejmiesz realizacje, płacenie rachunków, wychowywanie dzieci, szukanie mu pracy itp.Z czasem również stępi się twoja wrażliwość na ekscesy.Ten mocz, rzygi, obszczany czy osrany sedes(wybaczcie, że tak bez eufemizmów mówię) nie bedzie cie szokował.Szybciutko go wyszorujesz , wyrzucisz rękawiczki, schowasz głowę w piasek (trupa do szafy) i będziesz chciała w zasadzie, żeby już zapił(bo dłuższy okres abstynencji daje partnerce alkoholika złośliwego gnoma nabuzowanego frustracją i głodem alkoholowym, często lejącego żonę jak worek treningowy, upokarzającego ja i deprecjonującego jej osobę). Bo po zapiciu i wytrzeźwieniu(no kac też bywa przykry gdy domaga się piwa na złagodzenie trzęsawki, albo doniesienia unijnej czy seteczki małpeczki) zaczyna się kolejny" miodowy miesiąc". Następuje ten błogi stan Misiaczka, biedulki, mocne postanowienie rzucenia alkoholu, może jak u mojego ileś wizyt w poradni, kilkanaście mityngów AA aż koło się znowu zanurzy pod wodę.Sinusoida przebiega przecież w znany sposób, jest funkcją okresową(ja jestem inżynierem tak to moje życie z alkoholikiem widzę, jak przebieg sinusoidy).
Zostawiłam w swoim cytacie to co pisze Biscuit bo tego się zacznij uczyć na pamięć.Chociaż powiem ci tak ona i mnie dobrze radzi, bardzo dobrze, ale moje głupie serce i mózg na który jakby ktoś wiadro włożył powoduje, ze do dziś noszę niewysłany list.A powinnam, w zasadzie muszę go wysłać.Tylko mój alkoholik świeżo po zapiciu rozpoczął swój śpiew, a ja stoję jak skamieniała.No jakbym włożyła łyżwy, wyszła na lód i nie mogła z ogromnego strachu przed nieznaną przyszłością "bez NIEGO", być może z wyrzutami sumienia "za NIEGO" gdy sobie coś zrobi wyobrazić sobie przyszłości.A ja nie mieszkam z nim w jednym mieście (planujemy no chyba planowaliśmy to w przyszlości na swoją niesamotną starość), nie wzięłam ślubu , nie mam dzieci- no wpompowałam w niego sporo zdrowia, pieniędzy i 9 lat bezcennego, jedynego jakie jest nam dane życia.
Opisuje ci swoje myśli, szarpaninę i dylematy bo to jest tak jak mówiła Bis schemat związku z alkoholikiem jest bardzo podobny.Mój też nie jest przemocowcem jak twój, jest ciepłym kochanym , dowcipnym i pełnym wdzięku facetem, nikt z otoczenia się nie dziwi, że pije, bo los go straszliwie doświadczył( żona w wieku 35 dostała wylew-pękł tętniak) i pielęgnował ją sparaliżowaną następne 12 lat sam wychowujac dzieci).Ale nałóg zmienia go w egocentrycznego, podstępnego, kłamliwego słabeusza , którego to ja, jak kamień zawiesiłam na własne życzenie sobie u szyi.