Moj facet- dobry z niego czlowiek. Ma swoje wady tak jak kazdy
ale jest jedna rzecz ktorej sie troche boje, chyba juz kiedys pisalam
To wlasnie alkohol.
Przy mnie nie pije duzo wiecej ode mnie. Czyli 1-2 piwa od czasu do czasu, kieliszek wina do obiadu lub ciut wiecej jak jest okazja, jakies whisky
Ale to przy mnie i przy moim towarzystwie ( ktore wiecej nie lubi pic)
NIe wiem ile On pije jak nie ma mnie obok. I tego sie boje.
Przyznal mi sie ze mial w przeszlosc fazy ze duzo pil, ale ze teraz juz go do tego nie ciagnie. No ja nie wiem. Czasem jak gdzies wyjdziemy - jak ostatnio- wszyscy mieli dosc a On jeszcze mial ochote...Ale ze nikt nie chcial no to juz nie pil..
Dzis nocuje u niego kolega. Wydje mi sie ze cos tam pija- ale to nie jest dziwne tez jak od czasu do czasu wypije sobie z kolega.
Wiem ze lubi sie napic czasem wodki- a ja na samo to slowo- robi mi sie nie dobrze.
Wiem dlaczego- przez mojego Ojca.
I od samego poczatku postawilam sprawe jasno- moj Ojciec pil, duzo przeszlam przez to i nie chce miec w zyciu z tym wiecej doczynienia. Jak masz tym problem to dajmy sobie swiety spokoj. Prosze nie niszcz mojego zycia.
Powiedzial ze wziol to sobie do serca. I owszem przy mnie jest OK.
ale co jest jak mnie nie ma obok?
Pracuje w rotacjach- 4 tygodnie na wyjezdzie- sami faceci- co prawda co weekend przyjezdza do mnie- wiec jak moze pic skoro jest kolo mnie..
Nie chce go dreczyc bo to moze przyniesc zly skutek.
Co mam zrobic? Jak sie zachowywac?
CZy mam powody do obaw?