Mleko się wylało...

Problemy z partnerami.

Re: Mleko się wylało...

Postprzez laissez_faire » 20 lis 2012, o 14:18

Widzę, ze grafomaństwo jest w cenie... dobrze, wręcz bardzo dobrze, jeżeli mnie nikt nie zatrudni na etat, to zajmę się płodzeniem harlequinów i nie umrę z braku nikotyny :]
reklamować się jednak będę we własnym wątku, a nie kosztem kolegi 7 i jego historii (acz na romansidło historia wyborna);

Oj chłopaku jakiś ty cudownie wyrachowany... powiedz wprost, że obecna rola najzupełniej zaczyna cię nużyć, a nadskakiwanie babce, która najchętniej widziałaby cię w roli nagiego samobiczownika, nie odpowiada ci na tyle, by dalej ową rolę odgrywać. Twoje obiektywne podejście, abstrahując od tego, że bardziej subiektywny już być nie możesz, to żaden manicheizm i walka dobra ze złem, tylko najzwyklejsze asekuranctwo, na wypadek gdyby ona była na tyle otępiała, żeby brnąc w tą coraz bardziej toksyczną relację. Bo słusznie analizujesz, że ponowne jej odrzucenie, sprawi, że to z nią będziemy miło korespondować, ale w dziele depresja. Dosadny jestem, bo tak jak się spodziewałem, nie widać po tobie chęci odbudowy tej relacji, a wyłania się jedynie potrzeba odbudowy własnego wizerunku. Pamiętaj świętojebliwcy nawet kurwom nie są godni stóp lizać. Chcesz zrobić tak, żeby było dobrze, to zacznij być z nią szczery i wyłuszcz, ze kić się oraz rozgrzebywać tego nie masz już najmniejszego zamiaru. Pozostań konsekwentnie niegrzecznym chłopcem, pamiętając, ze dwaognie to głupia gra.
laissez_faire
 
Posty: 472
Dołączył(a): 10 lut 2009, o 20:47
Lokalizacja: Wroclaw

Re: Mleko się wylało...

Postprzez 7tzu9l » 22 lis 2012, o 15:02

Wyrachowany? Możliwe. Ale znużony? Raczej nie..

Widzisz, mi rola 'nagiego samobiczownika' kompletnie nie przeszkadzałaby mi, a już na pewno nie czuję się znużony.. BYło to raczje pytanie czysto merytoryczne, ale skoro zostało to odebrane jako wyrachowanie, to cóż.. trudno.

Dziwi mnie trochę Twoja interpretacja.. Na jakiej podstawie wyciągasz takie wnioski? Pewnie jestem wyrachowanym gnojem, ale nie rozumiem, dlaczego moje obecne zachowanie zostaje odebrane jako kolejne świństwo, które jej robię...


laissez_faire napisał(a):Dosadny jestem, bo tak jak się spodziewałem, nie widać po tobie chęci odbudowy tej relacji, a wyłania się jedynie potrzeba odbudowy własnego wizerunku.

Jak jesteś dosadny, to przynajmniej Cie rozumiem.. Czy zależy mi na własnym wizzerunku? Możliwe, ale raczej podświadomie niż świadomie.. Wszyscy mi bliscy ludzie zostali poinformowani o tym co zrobiłem, więc raczej nie interesował mnie mój wizerunek, gdy im o tym mówiłem..



laissez_faire napisał(a):Chcesz zrobić tak, żeby było dobrze, to zacznij być z nią szczery i wyłuszcz, ze kić się oraz rozgrzebywać tego nie masz już najmniejszego zamiaru.

Podczas gdy to kompletna nieprawda.. Nie mam najmnijeszego problemu z rozmawianiem o zdradzie i romansie, i rozmawiamy. Chodziło mi wyłącznie do jakiego momentu zdrada powinna być temate przewodnim rozmów, a kiedy tematem dodatkowym... Ostatnio mniej rozmawiamy o zdradzie i nawet nie wiem czy to dobrze czy źle, że ona nie chce o tym rozmawiać, tylko woli rozmawiać o innych rzeczach..

No nie ważne, szkoda tylko, że tak to odebrałeś.
7tzu9l
 
Posty: 70
Dołączył(a): 6 lut 2010, o 23:40

Re: Mleko się wylało...

Postprzez laissez_faire » 23 lis 2012, o 11:17

A czy to ma jakiekolwiek znaczenie, jak ja to odbieram?!

Mistrzu...

7 napisał(a):Stąd pytanie, jak dlugo drążyć (...) temat zdrady, a kiedy powiedzieć, że wszystko już zostało powiedziane i (...) iść dalej..


...wszystko już zostało powiedziane; idź dalej

Jak kiedyś będziesz we Wro to zapraszam na browara :) pozdro
laissez_faire
 
Posty: 472
Dołączył(a): 10 lut 2009, o 20:47
Lokalizacja: Wroclaw

Re: Mleko się wylało...

Postprzez ewka » 23 lis 2012, o 23:58

7tzu9l napisał(a):Tak naprawdę wegetuje, bo nie wiem co mam robić.. zawsze miałem jakiś plan/cel, który realizowałem. A teraz nie wiem..

A ja właśnie chciałam Cię zapytać, czego chciałbyś odnośnie WAS. I czego chciałaby ona.

Wy mówicie, żebym dał spokój dziewczynie.. rodzina i znajomi dziewczyny mowią, żeby mnie wyrzuciła ze swojego życia.. A Ona? A Ja?

A Wy w tej nowej rzeczywistości musicie się odnaleźć. Każde z osobna. I się na pewno odnajdziecie. I coś zdecydujecie, kiedy już emocje trochę się uspokoją. Może źle czytam, nie wiem... ale nie wyczytałam, żebyście sobie powiedzieli jakieś zdecydowane NIE.

Gdzieś się w tym wszystkim zgubiłem.. Praktycznie każdy wieczór spędzamy razem - albo fizycznie, albo chociaż poprzez komunikatory.

A jak fizycznie, to z seksem?

Dziewczyna rozmawiajac ze mną przez 80% czasu zachowuej się jakby nigdy nic.. Ale przecież się wydarzyło.. I chyba przez to, że nie dostało mi się za swoje, nie wiem co zrobiłem.. nie rozumiem tego..

A jak widzisz to "dostałem za swoje"? Jak chciałbyś, aby to wyglądało? Czy miałoby to być coś, co położyłoby krechę na WAS? I miałbyś wreszcie spokój? Czy o co chodzi?

Nie wiem czy to ten rok mnie tak zmienił, czy wcześniej coś zaczeło się we mnie zmieniać.. Szkoda mi człowieka, który odszedł, bo był dobrym gościem..

Myślę, że warto wracać do siebie w tym lepszym wydaniu.
Pewnie, że życie i czas coś tam w nas zmienia... czasem zmienia na lepsze, czasem na gorsze. Różnie jest. Oby tylko nie zatracić wzorca.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: Mleko się wylało...

Postprzez ewka » 24 lis 2012, o 00:03

7tzu9l napisał(a):Nie wiem czy byłem fajniejszy, ale było mi lepiej.. Jak pomysle sobie, że rok, dwa lata temu, potrafiłem się cieszyć ze wszystkiego, a teraz tego nie ma.. Troszkę taka pustka..

Wydaje mi się, że przeszedł mały tajfun (romansik) i wymiótł Ci radość, spokój i harmonię. Daj sobie czas - to wszystko wróci.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: Mleko się wylało...

Postprzez 7tzu9l » 30 lis 2012, o 12:23

ewka napisał(a):A ja właśnie chciałam Cię zapytać, czego chciałbyś odnośnie WAS. I czego chciałaby ona.


Szczerze? Koleżeństwa/przyjaźni.. i od jakiegoś czasu udaje nam się chyba to realizować.. Widzimy się, rozmawiamy co w pracy, jak się mieszka samemu.. Ale też otwarcie mówimy o tym, że nie jesteśmy dla siebie obojętnymi ludzmi, tylko zależy nam na sobie.. Kiedyś dawno temu powiedzieliśmy sobie, że nawet jeśli się rozstaniemy to będziemy starać się być przyjaciółmi.. Nie wiem jak na dłuższą metę to będzie wyglądać, ale narazie udaje się.. I to chyba jest takie obustronne, a nie że ja się narzucam czy cos.. Po prostu raz ona dzwoni i mówi "może wpadniesz na piwo", innym razem ja dzwonię i proponuję obiad.. Nie wiem czy to dobre czy złe, ale inaczej nie potrafimy..


ewka napisał(a):A Wy w tej nowej rzeczywistości musicie się odnaleźć. Każde z osobna. I się na pewno odnajdziecie. I coś zdecydujecie, kiedy już emocje trochę się uspokoją. Może źle czytam, nie wiem... ale nie wyczytałam, żebyście sobie powiedzieli jakieś zdecydowane NIE.

Wiesz co, tak jak nigdy nie padło "będziesz moim chlopakiem/dziewczyną", tak też nigdy nie padło "zrywam z Tobą".. ALE jasno określilismy, że nie będziemy razem.. że nie możemy być razem.. jako para. Natomiast, nigdy nie padło "nie chcę Cię znać", to co napisałem powyżej - spotykamy się, rozmawiamy.. Ale z jasnym przekonaniem że nie jesteśmy razem i nie będziemy.. że to już za nami.. Nie wiem, może to jej sposób radzenia sobie z tym, że chce stopniowo odejść - najpierw widujesz się codziennie, później co drugi dzień.. raz w tygodniu.. co miesiąc.. aż w końcu stajemy się sobie obcy.. Ona otwarcie mówi, że nie potrafi się odciąć tak z dnia na dzień, że może to byłoby lepsze, ale nie potrafi i nie chce.. A może faktycznie będziemy dobrymi znajomymi..

Oczywiście pojawiła się ostatnio jednak kwestia - przyjaźni, że to też w jakiś sposób jets ograniczone, bo przyjacielowi należy ufać, a ona mi nie ufa.. ALe to w pełni zrozumiałe, więc może z czasem zaufa mi jako koledze i kontakt się nie urwie.. Czas pokaże.


ewka napisał(a):A jak fizycznie, to z seksem?

Fizycznie, tzn. że się widzimy.


ewka napisał(a):A jak widzisz to "dostałem za swoje"? Jak chciałbyś, aby to wyglądało? Czy miałoby to być coś, co położyłoby krechę na WAS? I miałbyś wreszcie spokój? Czy o co chodzi?

Ktoś wyżej napisał, że chciałbym dostać po dupie i uznać sprawę za załątwioną.. I chyba właśnie tak to odbierałem.. Ale wiem, że tak się nie da.. i chyba pomału zaczynam rozumieć.. Gdy rozmawiamy, śmiejemy się i nagle pojawia się jakieś słowo 'klucz' i wszystko się zmienia.. nie jest już przyjemnie.. ALE zauważyłem, że otwiera się i mówi o tym romasie.. Bo wcześniej, po początkowej fazie gdy chciała wiedzieć wszystko i ciągle o tym rozmawialismy, następiła faza milczenia i tematu tabu, bo jak sama powiedziała "nie chce o tym myśleć".. Treaz dalej mówi, że nie chce o tym mysleć, ale od czasu do czasu potrafi(my) o tym rozmawiać..

Wiele niedoskonałości było w naszym związku, ale potrafiliśmy rozmawiać i rozumieliśmy siebie.. i to się nie zmieniło, dlatego też uważam, że jakieś szanse na koleżeństwo są.


ewka napisał(a):Wydaje mi się, że przeszedł mały tajfun (romansik) i wymiótł Ci radość, spokój i harmonię. Daj sobie czas - to wszystko wróci.

Pomału wraca.. Gdy nie rozmyślam.. I to co napisał laissez_faire idź dalej staram się wdażać.. chcę być w zgodzie sam ze sobą i to jest dla mnie teraz istotne..


ewka napisał(a):Oby tylko nie zatracić wzorca.

O !
Dobra puenta
7tzu9l
 
Posty: 70
Dołączył(a): 6 lut 2010, o 23:40

Re: Mleko się wylało...

Postprzez ewka » 30 gru 2012, o 12:08

Hej! Zaglądasz tu jeszcze?

Twój opis tego wszystkiego brzmi (w moim odbiorze) jak relacja z czegoś tam... jakby zero emocji i uczuć. Jakbyś chciał "jakoś" przez to przebrnąć i mieć wreszcie święty spokój. Bez niej.

Możliwe, że źle czytam.

Pozdrawiam poświątecznie
:)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: Mleko się wylało...

Postprzez 7tzu9l » 2 sty 2013, o 14:18

Cześć,

Zaglądam.. rzadko, ale zaglądam.. Trochę ostatnio mało czasu na wszystko..

Wiesz co, możliwe, że prawidłowo to odbierasz, ponieważ praktycznie cały czas ukrywam to co w środku i trzymam fason.. Pewnie, że jest ciężko, ale nie mam zamiaru się użalać, więc wolę przed wszystkimi ukryć to co czuję.. Czasem tylko myśli 'uciekają', ale szybko staram się je odbędzieć.. i dalej udawać, że wszystko jest ok.

"Bez niej." raczej się nie da.. Widujemy się praktycznie codziennie, chyba że któreś gdzieś wyjedzie.. Ostatnio wspólnie opróżnialiśmy nasze mieszkanie (ja się już dawno wyprowadziłem, ona dopiero teraz), dzieliliśmy się 'majątkiem'.. Zachowujemy się normalnie, jak dawniej - śmiejemy się, rozmaiwamy.. Tylko co jakiś czas któreś z nas się 'zawiesza' i uświadamia sobie, że nie jest jak dawniej.. że nie jesteśmy razem. Wszystko wyglądało by tak jak dawniej, tylko w środku jest trochę tak pusto.. Jestem ja, jest ona, brakuje nas..

Mało ostatnio rozmawiamy o romansie.. częściej widzę na jej twarzy, że myśli o tym.. Tylko, że gdy pytałem o czym myśli, odpowiadała, że "wiesz o czym myślę, ciągle o tym samym", więc przestałem pytać, bo i ona nie chciała o tym rozmawiać. Woli o tym nie myśleć, bo wtedy udaje jej się od tego uciec..

A to co jest teraz, ona tłumaczy faktem, że woli być w fazie "wyparcia" niż "żałoby", więc jestem przy niej i staram się wspierać.. Jednakże, każde z nas otwarcie mówi i potrzymuje to, że nie jesteśmy i nie będziemu już razem.

Dziękuję za zainteresowanie.

Pozdrawiam
7tzu9l
 
Posty: 70
Dołączył(a): 6 lut 2010, o 23:40

Re: Mleko się wylało...

Postprzez ewka » 3 sty 2013, o 13:22

No właśnie... a po co Ci właściwie to udawanie? I przed kim tak zasadniczo? Przed nią? Sobą? Innymi?
A gdybyś zdecydował się przestać udawać... to co by się działo? Co byś zrobił? Robił?

Ona wypiera, Ty udajesz... no to ciężko przecież. Chyba nawet podwójnie ciężko.

I cały czas nie umiem wyczytać, czego chciałbyś TY odnośnie WAS... bo że się ułożyłeś do sytuacji, to widać. Bezkonfliktowo, bezproblemowo... ale jakoś tak "bez Ciebie". I nawet mogłabym napisać to samo wobec Twojej partnerki.

A może po prostu już się nie kochacie? I dlatego tak bez życia to wszystko? No nie wiem
:bezradny:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: Mleko się wylało...

Postprzez 7tzu9l » 3 sty 2013, o 14:56

ewka napisał(a):No właśnie... a po co Ci właściwie to udawanie? I przed kim tak zasadniczo? Przed nią? Sobą? Innymi? A gdybyś zdecydował się przestać udawać... to co by się działo? Co byś zrobił? Robił?

Wiesz co, wynika to z tego, że widzę swoją winę i nie chcę teraz grać kogoś pokrzywdzonego, biednego, itd. A pokazując głównie przed innymi (rodzina plus znajomi), że mi jest ciężko, byłbym własnie taką osobą. Nie chcę tego, tak jak nie chcę wspólczucia czy czegoś takiego, a pewnie z tym bym się spotkał gdybym powiedział innym że jest mi cięzko. Więc wolę pokazać, że jest OK, że sobie radzę.. przynajmniej unikam pytań.

Trochę inaczej wygląda moja postawia przed nią.. Bo przez większość czasu staram(y) się być stosunkowo obojętni, po prostu koleżeńscy.. Tylko czasem zapominamy się i powiemy/zrobimy coś, jakby nigdy nic się nei wydarzyło.. po czym uświadamiamy sobie, że przecież nie jesteśmy razem..

ewka napisał(a):Ona wypiera, Ty udajesz... no to ciężko przecież. Chyba nawet podwójnie ciężko.

Przychodzi mi do głowy jeden wers jakiejś piosenki: "Bez siebie nie jest lżej".. i to chyba dobre podsumowanie.. Kilka razy nawet mieliśmy 'postanowienia', żeby się nie widzieć danego dnia.. Kończyło się to mniej więcej tak, że siedziliśmy przed kompami mailując, a ostatnecznie i tak przyjeżdzaliśmy do siebie.. Więc przestaliśmy robić założenia, żyjemy z dnia na dzień i robimy to na co mamy ochotę.. Może niekoniecznie do końca to na co mamy ochotę (ona musi ukrywać przed innymi, że się widujemy), ale nie zmuszamy się do niewidywania się.. Traktujemy to jak taki okres przejściowy.. Mówi się, że najlepiej wszystko skończyć i uciąć od razu, ale widocznie tak nie potrafimy..

ewka napisał(a):I cały czas nie umiem wyczytać, czego chciałbyś TY odnośnie WAS...

Pierwsza myśl, która przychodzi do głowy to 'zeby to wszystko sie nie wydarzylo'.. Ale się wydarzyło i nie wiem czego bym chciał.. Zresztą to nie ode mnie zależy.. Ja po prostu jestem i mówię jej, że będę tak długo jak tego chce..

ewka napisał(a):A może po prostu już się nie kochacie?

Wiem, że nie możemy się kochać.. aczkolwiek czasem się zapomnę i powiem 'kocham', ale raczej staram się kontrolować i tego nie mówić. Nie wiem co ona czuje.. czego chce.. Bo gdy się o to pytam, to odpowiada że nie wie i chce żeby było tak jak teraz..
7tzu9l
 
Posty: 70
Dołączył(a): 6 lut 2010, o 23:40

Re: Mleko się wylało...

Postprzez biscuit » 3 sty 2013, o 15:40

7tzu9l napisał(a): Wiem, że nie możemy się kochać.. aczkolwiek czasem się zapomnę i powiem 'kocham',

nie rozumiem zupełnie
czemu nie możecie

a być może
obojgu Wam odpowiada
(albo przynajmniej Tobie)
być w związku bardziej luźnym
slangowo mówiąc "bez zobowiązań"
bo niezależność jest centralną wartością na tym etapie życia
albo przy takim typie osobowości

a że niezależność wypełnia tylko potrzebę wolności, niezależności
inne potrzeby typu więzi, bliskość nadal są
więc Wasze kontakty pozwalają Wam
(lub przede wszystkim Tobie, bo tego czego chce ona nie wiemy)
na zaspokojenie tych potrzeb
w takiej właśnie luźniejszej formie
pozwalającej na utrzymanie niezależności i wolności na centralnej pozycji

to, że związki damsko-męskie są ścisłe
i z reguły wiążą się z mieszkaniem razem, wspólnotą, ograniczeniami
to tylko jeden określony model relacji
dominujący w przeszłości ze względu na różne uwarunkowania
społeczno-kulturowe między innymi
ale nie jest to jedyny model, który można praktykować

może na obecnym etapie odpowiadałby Wam (Tobie) inny model?
właśnie nieco zbliżony do tego, co praktykujecie w ukryciu, po partyzancku...
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Mleko się wylało...

Postprzez ewka » 5 sty 2013, o 11:26

7tzu9l napisał(a):Więc wolę pokazać, że jest OK, że sobie radzę.. przynajmniej unikam pytań.

Jednym słowem - wziąłeś to na klatę :)

Trochę inaczej wygląda moja postawia przed nią.. Bo przez większość czasu staram(y) się być stosunkowo obojętni, po prostu koleżeńscy.. Tylko czasem zapominamy się i powiemy/zrobimy coś, jakby nigdy nic się nei wydarzyło.. po czym uświadamiamy sobie, że przecież nie jesteśmy razem..

No tak to właśnie wygląda - zdecydowaliście, że koniec, bo w takiej sytuacji trzeba zakończyć... a chyba Wam obojgu w duszy inaczej gra. Może to rzeczywiście taki okres przejściowy, jak to nazywasz. A po nim się przewali na lewo lub prawo.

ewka napisał(a):I cały czas nie umiem wyczytać, czego chciałbyś TY odnośnie WAS...

Pierwsza myśl, która przychodzi do głowy to 'zeby to wszystko sie nie wydarzylo'.. Ale się wydarzyło i nie wiem czego bym chciał.. Zresztą to nie ode mnie zależy.. Ja po prostu jestem i mówię jej, że będę tak długo jak tego chce..

Etam, ale się wydarzyło i nie ma co.
Jak to nie od Ciebie zależy? Stanowisz 50% Waszego związku-niezwiązku. Czy z racji tego, że nawaliłeś - nie odebrałeś sobie prawa do chcenia czegokolwiek?


ewka napisał(a):A może po prostu już się nie kochacie?

Wiem, że nie możemy się kochać..

O! A dlaczego niby?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: Mleko się wylało...

Postprzez 7tzu9l » 8 sty 2013, o 15:03

biscuit

biscuit napisał(a):nie rozumiem zupełnieczemu nie możecie


Trochę nie wyobrażam sobie tego..
Dlaczego sobie nie wyobrażam? Bo:
1. zniszczyłem coś ważnego - pewność i zaufanie. Już nigdy tego nie będzie.. tej bezgranicznej pewności..
2. podobno, życie po zdradzie to piekło.. a ja nie chcę piekła.. Co prawda teraz nie ma piekła, powiedziałbym, że jest bardzo dobrze.. Ale jest bdb, ponieważ wiemy, że nie jesteśmy razem i nie próbujemy do siebie wracać - w ogóle nie ma tematu powrotu do siebie.
3. wszyscy jej znajomi i rodzina radzą jej, żeby w ogole się ze mną nie kontaktowała.. A wydaje mi się, że prędzej czy później, zaufa się rodzinie niż facetowi, który miał romans..
4. bo do tego trzeba dwojga.. gdy rozmawiamy o życiu codziennym, o pracy, itp. to jest normalnie, jak wcześniej. Ale gdy schodzimy na temat zdrady to ona zadaje pytania, a ja na nie odpowiadam. A gdy ja o coś zapytam, to słyszę "nie będę Ci się zwierzać".. Albo kończymy temat i po 30 sekundach znowu się śmiejemy, ale już z zupełnie czegoś innego. Nie umiem rozszyfrować, czego ona chce.. co czuję..
5. Ona uważa, że cały czas kłamię.. a ja nie mam jak jej przekonać, że tego nie robię.

Czy to związek bardziej luźny? Wątpie.. Ani ja, ani ona nie widuje się z nikim.. Praktycznie każdą chwilę spędzamy razem. Nie wiem, może ona kogoś poznała - nie mówi o tym. Ale umówiliśmy się, że jeśli której z nas zacznie spotykać się z kimś innym, to poinformuje tą drugą stronę. Natomiast ja z nikim się nie widuje, i tak naprawdę nie chcę sie z nikim widywać, nie chce mi się nigdzie wychodzić bez niej. Więc nie wiem czy zależy nam na czymś 'bez zobowiązań".
Aczkolwiek, możesz mieć trochę racji - bo to co jest teraz między nami (każdy mieszka oddzielnie, oficjalnie się nie widzimy, nie mamy ze sobą kontaktu ani żadnych rzeczy, które mogłyby nas łączyć) można skończyć w ciągu jednego dnia.. więc pod tym względem możesz mieć rację z tą niezależnością. I może ona własnie tego chce. Nie wiem, ciężko mi coś powiedzieć, gdy ona tak szczelnie siebei chroni..

biscuit napisał(a):może na obecnym etapie odpowiadałby Wam (Tobie) inny model?właśnie nieco zbliżony do tego, co praktykujecie w ukryciu, po partyzancku...

Wiesz co, nie wiem czy odpowiadałoby, ale inaczej nie możemy.. Jej otoczenie bardzo interweniuje, gdy ona wspomina, że mnie widziała. Martwią się o nią..


ewka
ewka napisał(a):a chyba Wam obojgu w duszy inaczej gra. Może to rzeczywiście taki okres przejściowy, jak to nazywasz. A po nim się przewali na lewo lub prawo.

Ciężko mi powiedzieć co w duszy gra.. Tak jak wspominałem biscuit, nie wiem o czym ona myśli.. Nie mówi mi o swoich emocjach czy uczuciach ze mną związanych. (bo o innych emocjach, np. stresie, strachu, itp. związanym z innymi rzeczami to mówi). Nie wiem czy dalej kocha czy nienawidzi.. A ja też nie chcę na nią naciskać, żeby mówiła.. Jesli chodzi o to co jest między nami, to ona decyduje.. ja staram się dostosować, aczkolwiek otwarcie trzeba powiedzieć, że odpowiada mi to co jest teraz.

I tak, masz rację, w takiej sytuacji trzeba zakończyć. Nawet jeśli dalej byśmy się kochali, to co to byłby za związek bez zaufania, szczerości, ze świadomością romansu..

ewka napisał(a):Jak to nie od Ciebie zależy? Stanowisz 50% Waszego związku-niezwiązku. Czy z racji tego, że nawaliłeś - nie odebrałeś sobie prawa do chcenia czegokolwiek?

Wiesz co, to jest tak, że w rzeczywistości pozorów (gdy zachowujemy się "normalnie") decydujemy po połowie.. czy gdzieś idziemy czy zostajemy w domy.. Czy gadamy czy oglądamy coś.. Razem to ustalamy.
Ale jeśli chodzi o nas, to ona decyduje. Chcę rozmawiać to rozmawiamy. Chce pytać to staram się odpoiadać. A gdy ja zapytam i ona nie chce odpowiedzieć, to nei naciskam.

I może masz rację, że stanowię 50%, ale wydaje mi się, że to do niej należy decyzja co dalej..

ewka napisał(a):O! A dlaczego niby?

Bo pewnie nic by z tego nie wyszło.. W moim odczuciu za dużo się wydarzyło, żebyśmy mogli dalej być razem.. Więc zobaczymy co da ten okres przejściowy..
7tzu9l
 
Posty: 70
Dołączył(a): 6 lut 2010, o 23:40

Re: Mleko się wylało...

Postprzez laissez_faire » 8 sty 2013, o 21:29

Czy scenariusz przewiduje ciążę w afekcie?
laissez_faire
 
Posty: 472
Dołączył(a): 10 lut 2009, o 20:47
Lokalizacja: Wroclaw

Re: Mleko się wylało...

Postprzez 7tzu9l » 9 sty 2013, o 09:19

laissez_faire napisał(a):Czy scenariusz przewiduje ciążę w afekcie?


TZN? Nie wiem co masz na myśli?

Poza tym, ani ja, ani ona, nigdy nie chcieliśmy miec dzieci.
7tzu9l
 
Posty: 70
Dołączył(a): 6 lut 2010, o 23:40

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 289 gości

cron