To niestety tak nie dziala
Te szykana trwaja juz polowe mojego zycia, czyli dokladnie 15 lat. Zawsze matka znajdowala "powod“, zevy mbie przed czyms chronic, a jesli chodzi o alkoholika, to chce mnie bardziej ukarac, nic ochronic.
Rozmawialam z nia powaznie juz kilkakrotnie, od momentu kiedy tu zamieszkalam. Podam jeden przyklad. Mam male dziecko I abym mogla pracowac, leczyc sie, jezdzic na zeznania I pozamykac stare sprawy ktos musial sie nim zajac. Matka nie chciala o tym slyszec, zeby przez pol godziny po sd iedziec z wnukiem. Wiedziala, ze nie stac mbie na zlobek, wiec zaproponowala, ze zaplaci za niego, ze mam podpisac umowe. Kilka dni pozniej przynioslam jej podpisana umowe, gdzie widnieje wynegocjowana nizsza kwota (a ja dumna mysle ze mnie pochwali) I nr konta; dziecko juz po dniach testowych sie powoli wdraza, przyzwyczaja. A ona wowczas mowi, ze chyba ja zle zrozumialamn, ze nic takiego nie obiecywala, ze zaplaci. A przeciez od kilku dni o tym rozmawiamy... O co tu chodzi... Tak jest non stop. To sa powaznesprawy, ale ona nie ponosi konsekwencji tych zmiennych decyzji, a we mnie narasta frustracja...