brak sił

Problemy z partnerami.

brak sił

Postprzez asiak » 20 lis 2012, o 14:52

Witam,
Przepraszam, że zamęczam was moimi problemami, ale naprawdę nie mam się do kogo zwrócić. Bardzo chciałabym z kimś o tym porozmawiać, z kimś neutralnym, potrafiącym spojrzeć na sprawę obiektywnie i z odpowiednim dystansem emocjonalnym.
Sama już nie wiem czy mam problem ze sobą czy z chłopakiem. Jestem bardzo wrażliwą osobą, wieloma rzeczami bardzo się przejmuje i biorę do siebie. Jednym z moich problemów jest to, że zupełnie zatraciłam poczucie własnej wartości, mam wrażenie że jestem beznadziejna i nic nie potrafię zrobić dobrze. Siebie postrzegam przez to co mówią inne osoby, a zwłaszcza tą jedną - mojego chłopaka.
Jesteśmy razem prawie od 3 lat. Tzn zaczeliśmy być ze sobą w styczniu 2010. Przez ten czas on 2 razy z nas zrezygnował, ja cały czas trwałam przy nim, mialam nadzieje, że w końcu się mną zainteresuje, nic nie planowałam z nadzieją, że sobie o mnie przypomni - podczas gdy on traktował nas jak otwarty związek bez zobowiązań. Trwało to jakiś czas, po czym wrócił do mnie, przeprosił, przez jakiś czas było fajnie po czym sytuacja się powtórzyła. Bardzo cierpiałam, ale powiedziałam sobie dość. Przez cały ten czas byłam bardzo ograniczona - on mógł wszystko, ja nie mogłam nic, on imprezował a ja siedziałam w domu, bojąc się do kogokolwiek odezwać by on nie był na mnie zły. Miałam wrażenie że wszystkie kłótnie były spowodowane tylko i wyłącznie moją winą. No ale cóż, po zerwaniu znalazłam w sobie resztki siły by powiedzieć dość. Jednak po jakimś czasie znów do siebie wróciliśmy - on obiecał że się zmieni, zaczełam to zauważać, zaczęliśmy razem wychodzić, do kina, do restauracji, on o mnie dbał, troszczył się, był czuły. Zdarzały się kłótnie ale zawsze udawało nam się dojść do porozumienia, zreszta mam wrażenie że zawsze przez te 3 lata starałam się tłumaczyć sobie samej i przed innymi każde jego nie do końca dobre zachowanie. Idąc dalej - teraz jestem we Włoszech na Erasmusie. Nadal jestem z moim chłopakiem, aczykolwiek czuje się jak na jakimś rollercasterze, brak mi już sił. Staram się często wracać do Polski (raz na 3 tygodnie) i naprawdę poświęcam ogrom czasu mojego chlopakowi, każdą wolną chwilę spędzamy na skype, nawet na czacie na zajęciach. Jednak kłótnie się tylko nasilają. Nie chodzę za dużo na imprezy, byłam na jakiejś to obraził się że sobie wychodzę, gdy dodałam nowych znajomych z erasmusa do znajomych na facebooku, zrobił awanture. Gdy mówię że kocham i tęsknie bardzo, mówi że wcale nie, albo że słabo. Ma przylecieć do mnie w przyszły poniedziałek, ale mówi że nie przyleci bo ja nie chce, a bardzo chce, nie wiem dlaczego stale wzbudza we mnie poczucie winy. Ja już nie mam sily, nie wiem ile razy mam mu tłumaczyć, czasem nie wytrzymuje i krzykne, to on jeszcze bardziej się obrazi, wzbudzi jeszcze większe poczucie winy i powie że nie wie jak ja się moge tak zachowywać. Wtedy ja zaczynam płakać - taka już jestem, bardzo wylewna, emocje mnie przepełniaja. Dla niego to tylko nieuzasadnione miny więc mówi że mam się wyłączyć i nie będzie ze mną rozmawiac. Naprawdę nie mam komu się zwierzyć, z kim porozmawiać dlatego piszę tu. Wczoraj z niemocy napisałam status na facebooku "it’s the boy that blames the girl, not the man. chuck bass is soo true ♥" (oglądając gossip girl - cytat bezpośrednio z serialu). Dziś rano kolejna awantura - że ustawiłam status z serduszkiem , ze dla niego to dziwne (lecz gdy poprosilam go o wytlumaczenie dlaczego napisał: ale nie chce o nich gadac, wiec nie pisz juz o tym bo poprostu nie odpisze. I że jak chce to sobie mam wysyłac serduszka do innych chłopaków. Potem rozmawiałam z tatą, który powiedział mi, że mój chłopak dzwonił do niego wczoraj i mówił że sprzedał samochód który chciał sprzedać od dłuższego czasu. Spytałam się chłopaka dlaczego mi o tym nie powiedział, to stwierdził, że po co miał mówić, to nie było, ważne, nie powiedział to nie powiedział i po co wogóle ciągne temat. WIem, że gdybym ja mu czegoś nie powiedziała to by była dzika awantura, ale widocznie on w stosunku do siebie stosuje inne prawa..
Zupełnie nie wiem co mam robić, czuje się beznadziejnie....staram się jak mogę by było mu najlepiej, czy wszystko co sie dzieje to moja wina? nie mam już sił, nie wiem co zrobić by było dobrze..... czuje się podle....
jeszcze raz przepraszam że kłopoczę was moimi problemami ale naprawde nie mam z kim porozmawiać. Nie otwieram się przed ludźmi tak bardzo, sprawiam przed innymi wrażenie że wszystko jest ok, a mój chłopak nie chce o tym porozmaiwać bo według niego to tylko moje humory, głupie miny i że sobie wymyślam, że to on mnie bardziej kocha i że powinnam to docenić....czy to naprawde wszystko jest moją winą?
asiak
 
Posty: 2
Dołączył(a): 20 lis 2012, o 14:20

Re: brak sił

Postprzez Abssinth » 20 lis 2012, o 15:21

Witam,
Przepraszam, że zamęczam was moimi problemami, ale naprawdę nie mam się do kogo zwrócić.

nie zameczasz :) po to tutaj jestesmy, zeby pomoc, czyz nie?



Jesteśmy razem prawie od 3 lat. Tzn zaczeliśmy być ze sobą w styczniu 2010. Przez ten czas on 2 razy z nas zrezygnował, ja cały czas trwałam przy nim, mialam nadzieje, że w końcu się mną zainteresuje, nic nie planowałam z nadzieją, że sobie o mnie przypomni - podczas gdy on traktował nas jak otwarty związek bez zobowiązań. Trwało to jakiś czas, po czym wrócił do mnie, przeprosił, przez jakiś czas było fajnie po czym sytuacja się powtórzyła. Bardzo cierpiałam, ale powiedziałam sobie dość. Przez czyli 'bylas' z kims, kto Cie mial tak naoprawde gdzies, tak?

cały ten czas byłam bardzo ograniczona - on mógł wszystko, ja nie mogłam nic, on imprezował a ja siedziałam w domu, bojąc się do kogokolwiek odezwać by on nie był na mnie zły.
podwojne standardy, znaczy. To sie nazywa hipokryzja, jak rowniez jest jedna z czesci skladowych toksycznego zwiazku.

Miałam wrażenie że wszystkie kłótnie były spowodowane tylko i wyłącznie moją winą.
na czym ta Twoja wina miala polegac? na tym, ze nie podbalo Ci sie to, w jak paskudny sposob jestes traktowana?

zreszta mam wrażenie że zawsze przez te 3 lata starałam się tłumaczyć sobie samej i przed innymi każde jego nie do końca dobre zachowanie.
Dlaczego? W imie czego oklamywalas siebie i innych?

Idąc dalej - teraz jestem we Włoszech na Erasmusie. Nadal jestem z moim chłopakiem, aczykolwiek czuje się jak na jakimś rollercasterze, brak mi już sił.

kolejny symptom toksycznego zwiazku...

Staram się często wracać do Polski (raz na 3 tygodnie) i naprawdę poświęcam ogrom czasu mojego chlopakowi, każdą wolną chwilę spędzamy na skype, nawet na czacie na zajęciach. Jednak kłótnie się tylko nasilają. Nie chodzę za dużo na imprezy, byłam na jakiejś to obraził się że sobie wychodzę, gdy dodałam nowych znajomych z erasmusa do znajomych na facebooku, zrobił awanture.

och, czyzby uwazal, ze jestes taka sama jako on i bedziesz sypiac z kazdym, kto sie nawinie?

nie wiem dlaczego stale wzbudza we mnie poczucie winy.
poniewaz tak jest latwiej Toba manipulowac... kolejny zymptom toksycznego zwiazku...

Wczoraj z niemocy napisałam status na facebooku "it’s the boy that blames the girl, not the man.''
o. i z tym sie zgodze w 100%

Dziś rano kolejna awantura - że ustawiłam status z serduszkiem , ze dla niego to dziwne (lecz gdy poprosilam go o wytlumaczenie dlaczego napisał: ale nie chce o nich gadac, wiec nie pisz juz o tym bo poprostu nie odpisze.
fajnie tak manipulowac, co? robic Ci wode z mozgu, ty,lko po to, zebys Ty sie teraz zastanawiala o co mu chodzilo, a on sie cieszy...

Zupełnie nie wiem co mam robić, czuje się beznadziejnie....
uciekaj, jak najdalej. nie jestes traktowana jak rowny partner w zwiazku, jestes traktowana jak ktos o duzo nizszym statusie, ktory sobie musi zasluzyc na kazdy ochlap uczucia...
niestety, w zwiazkach toksycznych z czasem jest tylko gorzej.

jestes mlodziutka, cale zycie przed Toba...naprawde nie musisz go marnowac na jakiegos dupka (a niestety takim sie Twoj pozal sie boze chlopak jawi :( )


koniecznie sciagnij/kup sobie ksiazke 'kobiety, ktore kochaja za bardzo' , Robin Norwood.

a na razie test, na ktory moge odpowiedziec za Ciebie tylko na podstawie tego, co napisalas...:

1. Twój partner znieważa cię w towarzystwie innych osób lub prywatnie.
2. Mówi ci, że cię kocha, jednak jego zachowanie świadczy o czymś innym.
3. Nie chce, abyś spotykała się lub rozmawiała z rodziną lub przyjaciółmi.
4. Twój partner jest zazdrosny o to, że dużo czasu spędzasz z waszymi dziećmi/przyjaciolmi.
5. Często pojawia się niespodziewanie w twojej pracy lub czyta twoje maile.
6. Często do ciebie dzwoni i wypytuje co robisz.
7. Często płaczesz i masz depresję z powodu swojego związku.
8. Twój partner mówi ci, że wszystko będzie dobrze a wasz związek będzie wspaniały jak tylko ty się poprawisz.
9. Chce, abyś zależała od niego.
10. Twój partner robi dla ciebie różne rzeczy jednak zawsze później daje ci do zrozumienia, że jesteś mu zobowiązana.
11. Twoje myśli, słowa, poglądy czy osiągnięcia są przez niego pomniejszane i dewaluowane.
12. Nie wiesz kim bez niego byłabyś i nie wiesz jak byś sobie poradziła.
13. Twoi przyjaciele i rodzina nie lubią twojego partnera i twierdzą, że nie jest dla ciebie odpowiedni.
14. Zmieniłaś się po to, aby lepiej dopasować się do swojego partnera.
15. Zawsze chodzisz tam, gdzie podoba się twojemu partnerowi (określone sklepy, kina, kluby, koncerty).
16. Twój partner sprawia, że się boisz lub czujesz się zagrożona, jednak nie mówisz mu o tym, aby go nie rozzłościć.
17. Czujesz, że nie masz już kontroli nad swoim życiem.
18. Twoja samoocena jest niższa od kiedy jesteś ze swoim partnerem.
19. Myślisz, że tylko do twoich obowiązków należy dbanie o wasz związek.
20. Pewne rzeczy dotyczące twojego związku trzymasz w tajemnicy przed ludźmi, którzy cię kochają ponieważ boisz się, że oni tego nie zrozumieją.
21. Twój partner sprawia, że czujesz się nieatrakcyjna lub głupia.
22. Twój partner zarzuca ci flirtowanie z innymi, romans czy zdradę. Jest zawsze zazdrosny.
23. Może być dla ciebie naprawdę kochany i słodki przez kilka minut a za chwilę staje się okropny.
24. Twój partner jest bardzo słodki i kochający wówczas, gdy myśli, że zamierzasz od niego odejść lub wówczas, gdy przejdzie mu już wybuch złości i agresji skierowanej przeciwko tobie.
25. Nie pamiętasz już kiedy czułaś się szczęśliwa przez kilka kolejnych dni z rzędu.


ile odpowiedzi masz na 'tak'?


PS Edit, zeby wyroznic bardziej cytaty i moje odpowiedzi
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Re: brak sił

Postprzez asiak » 20 lis 2012, o 15:49

czyli 'bylas' z kims, kto Cie mial tak naoprawde gdzies, tak?

Czy miał mnie gdzieś, trudno powiedzieć, widywaliśmy się, bywało, że był czuły, wtedy nabierałam energii i widziałam, ze może warto się starać, więc może nie miał mnie gdzieś ale też nie byłam wszystkim.
nigdy mnie nie zdradził (przynajmniej tak mówi), aczykolwiek spotykał się i flirtował z innymi. ale powiedzmy że mu to już wybaczyłam, nie zapomniałam, ale wybaczyłam.

Zdaję sobie sprawę, że mną manipuluje. Powtarzam mu w kołko, że chcę związku partnerskiego, ale on uważa że jest dla mnie partnerem. Niektóre rozmowy wcale nie wychodzą z powodu jego nastawienia, o którym już wspominałam.

dlaczego starałam się tłumaczyć swoje zachowanie? jestem perfekcjonistką, gdy coś nie wychodzi czuję, że musiałam zrobić coś źle. tłumaczyłam sobie że jego zachowanie musi być związane z czymś co ja zrobiłam. moi rodzice go lubią, ja lubię jego rodzinę..... zdarza się, że i jego matka i jego siostra przeprowadzają z nim rozmowy na temat jego zachowania, na temat zwiazku...

są momenty kiedy jest naprawę cudownie. kiedy jest czuły, kochany, troskliwy, idealny. jednak te chwile to są głównie wtedy, gdy spędzamy czas razem - a co za tym idzie - jestem cała do jego dyspozycji, jestem przy nim.

nie na wszystkie pytania odpowiedziałam tak (11x tak), ale napewno to co cechuje mojego chłopaka to chorobliwa zazdrosc, zmienność nastroju, chęć kontroli każdego mojego działania, wzbudzanie we mnie poczucia winy.

dziękuję Abssinth za odpowiedź :) książkę zdobędę przy najbliższej okazji.
asiak
 
Posty: 2
Dołączył(a): 20 lis 2012, o 14:20

Re: brak sił

Postprzez AnnaKonda » 5 sty 2013, o 00:26

Jestem w średnim (niestety) wieku i borykam się z niską samooceną. Mam rodzinę i jestem w niej samotna.....
Jakoś tak się porobiło że żyjemy obok siebie, ale nie ze sobą. Nie wiem czy to przyzwyczajenie czy wygoda..Trudno mi to określić.Zawsze się zastanawiałam czy gdybym była sama to byłoby mi lepiej?
Moja depresja, niska samoocena i brak pomocy od rodziny oddaliły mnie od innych ludzi.Praca, dom, zajęcia pozaszkolne dzieci, na które to ja zawsze je wożę nie dają mi czasu na żadne hobby poza oglądaniem filmów wieczorem pod warunkiem że nie usnę.I naprawdę nikt nie może mi pomóc.Wszyscy pracują, nie mam etatowej babci i nie stać mnie na opłacenie pomocy domowej.Jestem z tym wszystkim samiuteńka.
Wieczorem nie mam z kim porozmawiać, czasem rozmawiam z dziećmi jeśli one mają taką potrzebę.Mąż nie jest zainteresowany mną ani jako kobietą ani jako żoną ani wcale.Ważne aby był obiad i uprane no i czasem seks by się przydał tak dla dobrej formy ogólnej. Nie ma w tym wszystkim czułości, wsparcia, bycia we dwoje.Chyba nigdy nie było(tak na to patrzę teraz) ale jakoś nie przyszło mi do głowy że to jakiś problem. Ot, życie. Nie mam z kim o tym pogadać , nie mam rodzeństwa a mamy nie chcę martwić. Z mężem próbowałam- on twierdzi że to moje fanaberie i co ja w ogóle chcę..No tak jemu wygodnie to mi powinno, prawda? Na każdą prośbę pomocy wyciąga argument że pracuje i wraca zmęczony a ja tu się czepiam bo mnie praca nie męczy i mam lekko.Pracuję jako księgowa-jasne że wracam o 15 do domu ale czy któraś księgowa powie że jej praca jest lekka? Godziny patrzenia w monitor i ciągłe liczenie...zresztą co ja mówię...wszyscy wiedzą...
Mąż nie chodzi na zebrania do szkoły, nie zaprowadza na dodatkowe zajęcia, nawet nie odprowadza do szkoły, nie zna nauczycieli dzieci, ba , nawet wychowawczyń!Nigdy sam z siebie nie zajrzał do zeszytów, nie pomógł w odrabianiu lekcji, nie pograł z synami w piłkę, nie zabrał na spacer, nawet psa nie jestem w stanie mu wcisnąć jak wychodzi po papierosy...co tu jest grane???? Nawet samochodu nie prowadzi jak jedziemy gdzieś do rodziny bo może trafi się jakieś piwko ...a ja jak to potulne cielę zgadzam się na wszystko! Nie potrafię zawalczyć że też mi się coś należy od życia, jakieś kino, kolacja w knajpie, dla świętego spokoju tyle czasu zgadzam się na takie życie i co mi ten święty spokój dał? Buro mi jakoś z tym wszystkim i brak mi jest po prostu obecności kogoś bliskiego kto przyniesie herbatę, siądzie obok i spyta: jak ci minął dzień? Przepraszam, musiałam gdzieś się wygadać chociaż i tak to tylko cząstka tego krzyku, który siedzi we mnie....
AnnaKonda
 
Posty: 7
Dołączył(a): 4 sty 2013, o 23:44

Re: brak sił

Postprzez mahika » 5 sty 2013, o 09:29

AnnaKonda załóż swój osobny watek, na pewno znajdą się osoby które pomogą :pocieszacz:
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Re: brak sił

Postprzez ewka » 5 sty 2013, o 11:12

Cześć AnnaKonda!

Tak myślę, że jeśli SAMA o siebie nie zadbasz i nie zawalczysz, to tak będzie. Męża może nie zmienisz (jemu tak wygodnie, więc po co ma się zmieniać?)... ale jeśli siebie zmienisz, to i zmiana jego się niejako może zrobić. Trzeba spróbować, do stracenia nie masz jakby nic.

Na początek nauczyłabym się mówić NIE... oczywiście z jakimś konkretnym uzasadnieniem, bo masz prawo czegoś nie chcieć i się nie zgadzać. I masz prawo iść np. do kina - z koleżanką albo i samej. Bo dlaczego niby nie? Wydaje mi się, że konkretne działania mogą mieć większą siłę niż "usiądź i porozmawiajmy".

W jakim wieku są dzieci? Nie da się ich trochę usamodzielnić?

Piszesz o depresji - jest zdiagnozowana i leczona?

Nie daj się dziewczyno stłamsić wygodą domowników! Zawalcz o siebie! Ja Ci chętnie pokibicuję!


:buziaki:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: brak sił

Postprzez AnnaKonda » 5 sty 2013, o 15:56

Hej
Niestety nie pomyślałam o osobnym wątku bo bałam się śmiecenia na forum? Jak to teraz przenieść??
Co do dzieci, miałam na myśli właściwie najmłodsze, starszym przypominam tylko o terminach. Młodsze wożę na zajęcia muzyczne i taneczne-codziennie.
Sama nie pójdę do kina-brak mi na to sil? samozaparcia? Wstydzę się że byłabym sama? Bałabym się koło kogo będę siedzieć? Wszytko po trosze..
Problem właśnie z tym mówieniem "nie"-bojąc się zranić kogoś właściwie ranię siebie, bo ciągle ulegam...

Pomóżcie przenieść to na nowy wątek, proszę
Dziękuję za wsparcie i kibicowanie
AnnaKonda
 
Posty: 7
Dołączył(a): 4 sty 2013, o 23:44

Re: brak sił

Postprzez AnnaKonda » 5 sty 2013, o 15:59

Depresję lekarz określił jako na tle braku światła-dopada mnie w zimie i wczesną wiosną. Biorę Seronil i szukam słońca.
AnnaKonda
 
Posty: 7
Dołączył(a): 4 sty 2013, o 23:44

Re: brak sił

Postprzez mahika » 5 sty 2013, o 16:00

Załoz, skopiuj i już.
Albo napisz do admina, PW.
To troche inne forum :kwiatek:
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Re: brak sił

Postprzez biscuit » 5 sty 2013, o 16:15

AnnaKonda napisał(a):Depresję lekarz określił jako na tle braku światła-dopada mnie w zimie i wczesną wiosną. Biorę Seronil i szukam słońca.

lekarz diagnozuje na bazie tego co usłyszał
być może jakby znał szczegóły dotyczące Twojego życia
choćby te, które tu opisujesz
nie upatrywałby przyczyn depresji w braku światła słonecznego

ja to nawet nie wiem co Ci napisać
od czego zacząć
sytuacja bowiem, taka jaka jest
nabudowała się latami
wg mnie dobrym rozwiązaniem byłoby skorzystać z psychoterapii
bo samo światło słoneczne i leki to za mało
wg mnie konieczne jest PRZEBIEGUNOWIENIE schematów, przekonań
na jakich dotychczas budowałaś swoje życie
które doprowadziły do tego, że obecnie jesteś usługująca całemu domowi
jak serwisant 24 - godziny na dobę
i to jeszcze bez należytej gratyfikacji za swoją pracę

życzę Ci powodzenia!
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: brak sił

Postprzez impresja7 » 5 sty 2013, o 22:33

bis ...serwisant ....to jest piękne.....a tak wymowne ,że na miejscu Anny natychmiast bym ujrzała siebie w tej roli i rozpoczęła zmiany od zaraz.
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: brak sił

Postprzez ewka » 6 sty 2013, o 00:58

AnnaKonda napisał(a):Hej
Niestety nie pomyślałam o osobnym wątku bo bałam się śmiecenia na forum? Jak to teraz przenieść??

Ależ to pikuś bez znaczenia, przecież spokojnie możemy pisać tutaj :kwiatek2:

Sama nie pójdę do kina-brak mi na to sil? samozaparcia? Wstydzę się że byłabym sama? Bałabym się koło kogo będę siedzieć? Wszytko po trosze..

Ojojoj.
A jakieś babskie spotkanie? Też masz gotową wymówkę?


Problem właśnie z tym mówieniem "nie"-bojąc się zranić kogoś właściwie ranię siebie, bo ciągle ulegam...

A jeśli to magiczne NIE udałoby Ci się powiedzieć... to właściwie na czym tak konkretnie to zranienie (kogoś) miałoby polegać? Bo szczerze - nie rozumiem... raczej wstawiłabyś kogoś (męża, dorastające dzieci) we właściwe tory odpowiedzialności za siebie i wywiązywania się z obowiązków (musiałyby być wcześniej wyraźnie określone). O jakich zranieniach mówisz?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: brak sił

Postprzez anapl » 6 sty 2013, o 19:33

Czesc,
przeczytalam twoja wypowiedz i doskonale cie rozumiem. Mam pytanie-czy ty chcesz z nim byc dalej? Czy kiedykolwiek przyszla ci mysl zeby od niego odejsc?
anapl
 
Posty: 51
Dołączył(a): 6 sty 2013, o 19:28

Re: brak sił

Postprzez AnnaKonda » 6 sty 2013, o 20:57

Wątek już przeniesiony do "NON STOP DO DYSPOZYCJI-JAK SIĘ POSTAWIĆ "
Przepraszam za kłopot
Proszę admina o wykasowanie moich wypowiedzi tutaj
AnnaKonda
 
Posty: 7
Dołączył(a): 4 sty 2013, o 23:44


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 314 gości