mahika napisał(a):Księżycowa napisał(a):Ale dzięki... przywróciłaś mi nadzieję, że nie jestem przez każdego postrzegana jako niedojda
Przez każdego?
jedna impresja, to nie jest każdy.
nie jest żadnym wyznacznikiem.
NIe miałam na myśli tylko każdego tutaj, tylko tak ogólnie ale głupia jestem, bo tego nie napisałam a jasnowidzami nie jesteścier
Widzę kto jest, w którym stadzie - spoko
Co do naszego wspólnego mieszkania, to w miejscu rodzica w ogóle się nie stwiałam nigdy,więc nie do końca rozumiem wzburzenie. Mój brat na przykład mieszkał z zoną z nami i non stop się kłócili, robiła ciagle awantury, ciagle jej się coś nie podobało, obrażała siwiętej pamieci babcię, krzyczała na nią, była chamska,nie wychowana i arogancka, bochyba inaczej nie umiała... Budzili nas po nocach swoimi kłótniami a ja wtedy mimo to byłam zepchnięta na bok i miałam być dla niej miła ,,bo to K żona" mimo, że ona rzuciła się na mnie z łapami rozwalając mi dolną wargę do krwi po czym do dziś mam bliznę... nie raz mnie wyganiała z własnego podwórka, bo tak... po prostu ,,bo nikt Cię tu nie chce" miałam wtedy 12 lat... usłyszałam, że to ja ją sprowokowałam, że ja jestem sobie winna...
Może powiecie teraz, że mim oto wszystko,to żona to co innego, ,,bo to żona" ? Gdzie jest różnica? Na papierku tylko.. a jak mi ktoś powie, że to się inaczej słyszy i inaczej wygląda,to i ja będę zbierać z podłogi nie tylko ręce.
My nie kłócimy się, żyjemy sobie spokojnie, nam sie ukłasda a ewentualne sprzeczki załatwiamy w naszych czterech ścianach,nie budząc całego domu. Zazwyczaj wyciągamy wnioski z nich w przeciwieństwie do brata o jego byłej. Ale to oni mieli noszone obiadki do góry, ona nie musiała gotować ani nawet prać. Wszystko robiła moja mama... gdy teraz poprosiłam czy za dopłata uwzględni nasze obiady,bo mnie nie będzie w domu całymi dniami, to miodmówiła, bo ona się nas boi
Już nie wspomnę, że moibardzo lubią Ł i nie uprzykrzają życia jemu samemu... Między mną a nimi jest najwięcej głupich sytuacji, bo wszystko co robili jak jeszcze mieszkałam z nimi przed usamodzielnieniem się zostało jak jest a nawet sie pogorszylo.
Szkołe ukończyłam faktycznie z trudnościami, bo nie tyle, że nie chciałam, bo bardzo chciałam i w końcu skończyłam. Cały czas pracowam i przed wyprowadzką na wynajem, więc nie wiem skąd impesja wzięla,że nie ale ok.
Tylko jakoś nagle padła na mnie presja, bo zrezygnowałam z pracy początkowo, żeby przygotować się domatury na co nie miałam szans pracując. W gruncie rzeczy zrobiła się wokół tego taka presja ze strony rodziców, że po co mi to, że potrzebne mi sa pieniądze, że tojest najwazniejsze a nie szkoła więc domatury nawet nie byłam w stanie się przygotować i wylądowałam na terapii, która do dziś trwa i tyle. Maturę mam zamiar zdać ale skoro zmeniłam zawód i musze się do spooooro uczyć, żeby zostać w branży, to musze ja zawiesić a cieszę się, że stay dochód mam i pracę, której jestem pewna, którą lubię przede wszystkim rozwija już nie wspomnę, że gdyby nie Anioł Stróż , to bym tego nigdy nie dokonała z braku mozliwości:kwiatek:
Smutno to mi z tego powodu, ze własni rodzice mi tej szansy nie dali... wierzyć sie nie chce jak sobie w ten sposób pomyśle